Reklama

Biznes

Ruchomy czas pracy ma uratować firmy w okresach braku zamówień

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 23.08.2013
6784_praca
Share
Udostępnij
Wydłużenie okresu rozliczeniowego czasu pracy do 12 miesięcy oraz ruchomy czas pracy – to główne zmiany wprowadzone nowelizacją kodeksu pracy, która dziś (piątek, 23 sierpnia br.) wchodzi w życie. Uchwalone w czerwcu zmiany budzą sprzeciw związkowców; są jedną z przyczyn planowanego na wrzesień protestu w Warszawie.
 
Ustawa wydłuża okres rozliczeniowy, czyli czas, po upływie którego następuje rozliczenie przepracowanego przez pracownika czasu pracy, z 4 do 12 miesięcy, jeżeli – jak precyzuje – „jest to uzasadnione przyczynami obiektywnymi lub technicznymi lub dotyczącymi organizacji pracy”. 

Innymi słowy, ustawa umożliwia dostosowanie czasu pracy pracowników do aktualnej liczby zamówień. Nowe przepisy umożliwiają, by pracodawca, u którego występuje zmienne zapotrzebowanie na produkty i usługi (sezonowość produkcji), zaplanował większą liczbę godzin pracy w okresach, kiedy jest jej więcej, a krótszy dzień pracy – gdy jest jej mniej. Ma się to zbilansować nie – jak dotąd – w ciągu 4 miesięcy, lecz w okresie roku. Ma to – zdaniem pracodawców – kluczowe znaczenie zwłaszcza wtedy, gdy firma ma mniej zamówień.

Nowelizacja wprowadza także ruchomy czas pracy, umożliwiający rozpoczynanie dnia pracy w różnych godzinach lub określający przedział czasu, w którym pracownik powinien rozpocząć pracę.
 
Nowe zasady rozliczania i rozkładu czasu pracy mogą zostać wprowadzone w firmie w układzie zbiorowym lub w porozumieniu ze związkami zawodowymi albo przedstawicielami pracowników (w tych zakładach, gdzie nie ma związków zawodowych). Pracodawca ma 5 dni na zgłoszenie wprowadzenia tych zmian do Państwowej Inspekcji Pracy. Nowelizacja umożliwia też stosowanie rozkładów czasu pracy indywidualnie dla danego pracownika – na jego wniosek.   
 
Jeżeli w danym miesiącu, ze względu na rozkład czasu pracy, pracownik nie będzie zobowiązany do wykonywania pracy, to przysługuje mu wynagrodzenie nie niższe niż obowiązująca pensja minimalna. Będzie także możliwość odpracowywania zwolnień na załatwienie spraw osobistych. Takie odpracowywanie nie będzie traktowane jako praca w nadgodzinach.
 
Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz jeszcze przed uchwaleniem nowelizacji przekonywał, że te rozwiązania mają uratować jak najwięcej miejsc pracy, utrzymać konkurencyjność polskiej gospodarki, dać firmom szansę na rozwój. Stanowisko rządu poparły organizacje pracodawców, według których te rozwiązania ułatwią funkcjonowanie firm w okresie spadku zamówień i pozwolą lepiej wykorzystać zasoby kadrowe. Wskazywano też, że 12-miesięczne okresy rozliczeniowe obowiązują w wielu krajach Europy (np. Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Rumunia czy Czechy).

Na Słowacji  ten okres jest jeszcze dłuższy i wynosi 30 miesięcy. 
 
Przeciwnego zdania są związki zawodowe, według których wydłużenie okresu rozliczeniowego sprowadzi pracowników do roli niewolników, a zmiany oznaczają faktycznie wydłużenie czasu pracy, likwidację płatnych nadgodzin, a tym samym – obniżenie wynagrodzeń. Jednym z postulatów wrześniowej akcji protestacyjnej związkowców w Warszawie jest wycofanie się z tych rozwiązań. Były one także jednym z powodów wycofania się w czerwcu br. „Solidarności”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych z udziału w pracach Komisji Trójstronnej.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy