Reklama

Biznes

Ceny spadają. Cieszyć się, czy jednak martwić?!

Z dr. Krzysztofem Kaszubą, ekonomistą, rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 14.08.2014
14183_Kaszuba-_1
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: W lipcu po raz pierwszy w historii mieliśmy doczynienia z deflacją – za te same produkty i usługi w 2014 roku zapłaciliśmy mniej niż w lipcu 2013 roku. Jest się, z czego cieszyć, czy może raczej martwić?
 
Dr Krzysztof Kaszuba: Deflacja jest potwierdzeniem tego, że nie do końca dobrze dzieje się w polskiej gospodarce, a przede wszystkim potwierdzeniem problemów finansowych polskiego społeczeństwa. Przypomnijmy sobie sytuację z Japonii, gdzie poziom cen jest niski od wielu lat i to od kilkunastu lat dławi tamtejszą gospodarkę. Na pewno na deflację w Polsce miała wpływ sytuacja na Wschodzie i embargo na eksport naszej żywności do Rosji i na Ukrainę, ale to nie jedyny powód deflacji. 
 
Deflacja może u nas potrwać dłużej?
 
Trudno w tym momencie diagnozować. Przypuszczam, że deflacja to pochodna po pierwsze problemów handlowych ze Wschodem, ale też ubożenia polskiego społeczeństwa. Większość aktywnych zawodowo Polaków otrzymuje bardzo niewielkie wynagrodzenia, niskie są też świadczenia emerytalno – rentowe wypłacane przez ZUS. To wszystko sprawia, że ludzie bardzo niechętnie wydają pieniądze, a to skutkuje spadkiem pobytu na wszelkie dobra. Ponad 2 mln Polaków ma problemy z obsługą swojego zadłużenia, w tej grupie są zarówno młodzi ludzie z kredytami hipotetycznymi jak i starsi Polacy, którzy zadłużają się na najpotrzebniejsze rzeczy, by tylko przeżyć.

Może jednak nie będzie tak najgorzej, skoro Japończycy w stanie deflacji żyją od kilkunastu lat i całkiem nieźle sobie radzą?
 
Ale zasadnicza różnic polega na tym, że ponad 2 mln Polaków nie ma pracy i jeszcze długo jej nie znajdzie, a ponad 80 proc. polskiego społeczeństwa nie ma żadnych oszczędności, więc nie ma, z czego przetrwać trudniejszego gospodarczo okresu. Te problemy nie są udziałem Japończyków, więc proste porównania obu tych krajów nie są możliwe.

Z jednej strony w sklepach ceny spadają, więc klienci mogą się cieszyć, ale z drugiej strony przy deflacji niemożliwy jest wzrost gospodarczy, a tylko on gwarantuje nam spadek bezrobocia i wyższą jakość życia.
 
Kolejne miesiące mogą być dla nas trudne, choć może jeszcze głośno się o tym nie mówi. Bo co robią przedsiębiorcy przy deflacji?! Nie inwestują, bo jak popyt spada, to jest to nieopłacalne. W związku z tym nie zwiększają zatrudnienia, nie zwiększają produkcji, a tym samym  nie przyczyniają się do wzrostu zatrudnienia w innych, powiązanych ze sobą branżach. Polska, by gonić Europę musi się rozwijać na poziomie około 5 proc. PKB.

Gdy mamy deflację i niski wzrost gospodarczy, pogłębia się różnica w poziomie życia Polski i starych krajów unijnych. Obawiam się też, że politycy nie wyciągną z tego żadnych wniosków. Przed nami wybory samorządowe, za rok parlamentarne i nikt nie zajmie się gospodarką na poważnie. Nikt nie wykona żadnych reform, uproszczeń podatkowych, by nie zrazić do siebie wyborców.  
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy