Reklama

Biznes

Biznesistyl.pl “Na Żywo”. Jaki Rzeszów? Kompaktowy!

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 22.01.2015
17589_IMG_0316
Share
Udostępnij
Osoby decydujące o Rzeszowie powinny być "mężami stanu" w skali lokalnej: myśleć nie o następnych wyborach, lecz o następnych pokoleniach. Śledzić zmieniające się potrzeby mieszkańców miasta i wychodzić im naprzeciw oraz prognozować pewne działania z dużym wyprzedzeniem, bo decyzje podjęte dziś mogą przynieść owoce dopiero za wiele lat. 
 
O tym wszystkim dyskutowaliśmy podczas kolejnego spotkania z cyklu Biznesistyl.pl "Na Żywo", które odbyło się w środowy wieczór  w Instytucie  Kulturalnym im. Chune Goldberga w Rynku. Nasze zaproszenie do debaty przyjęli szefowie klubów radnych w Radzie Miasta Rzeszowa: Jolanta Kaźmierczak (PO), Konrad Fijołek (Rozwój Rzeszowa) i Marcin Fijołek (PiS).
 
Kompaktowy, nowoczesny i znaczący
 
Spotkanie zaczęło się od wymiany zdań na kanwie opinii wyrażonej na naszym portalu biznesistyl.pl przez dra Pawła Kucę, politologa z Uniwersytetu Rzeszowskiego, który podsumowując ostatnią kampanię na prezydenta Rzeszowa stwierdził, że zabrakło mu w niej przedstawienia przez kandydatów kompleksowej wizji rozwoju miasta.
 
Konrad Fijołek stwierdził, że prezydent Tadeusz Ferenc realizuje od 12 lat swoją wizję i trudno byłoby oczekiwać od niego, że nagle wystąpi z jakimiś nowymi koncepcjami – byłoby to, zdaniem Fijołka, niewiarygodne. Realizowana przez prezydenta wizja sprowadza się do trzech pojęć: Rzeszów ma być miastem nowoczesnym, znaczącym i kompaktowym. Nowoczesność ma polegać na tym, że we wszystkich dziedzinach życia miasto powinno stosować nowoczesne metody zarządzania, budowania lokalnej społeczności. ZnaczenieRzeszów powinien powiększać swój potencjał po to, żeby umocnić swoje miejsce na mapie Polski i obronić się przed wszelkimi zakusami pozbawienia go statusu miasta wojewódzkiego w przyszłości. Kompaktowość to – zdaniem szefa klubu Rozwój Rzeszowa – powiększanie siły miasta, ale do pewnych granic – takich, które umocniłyby Rzeszów na mapie Polski, ale jednocześnie nie stworzyłyby z niego trudnej już do życia metropolii.
 
Marcin Fijołek ripostował, że PiS również postrzega Rzeszów jako miasto kompaktowe, jednak rozumie to pojęcie w zdecydowanie inny sposób. Miasto kompaktowe to – zdaniem szefa klubu PiS – miasto, którego rozwój ma charakter policentryczny, miasto bliskich dystansów do każdego punktu istotnego dla życia mieszkańca, do którego to punktu można dostać się pieszo lub komunikacją miejską. Miasto kompaktowe to również miasto, które nie podlega niekontrolowanemu procesowi "rozlewania się", suburbanizacji. Jak stwierdził Marcin Fijołek, Rzeszów uległ temu procesowi, w efekcie czego przestaje być miastem kompaktowym.
 
 
Z kolei znaczenie Rzeszowa wynika – zdaniem szefa klubu PiS – ze świetnego położenia na przecięciu dwóch głównych szlaków komunikacyjnych S19 i A4, blisko granicy z Ukrainą i Słowacją. Miasto będzie – zdaniem Marcina Fijołka – znaczące także wtedy, gdy będzie miało zamożnych mieszkańców, kiedy jakość życia w mieście będzie wysoka, kiedy będzie atrakcyjne dla przedsiębiorców, będzie współpracować z sąsiednimi gminami i dysponować szybkimi połączeniami komunikacyjnymi. 
 
– Czy wy nie moglibyście się dogadać? – pytał panelistów rzeszowski architekt Maciej Łobos, uznając, że pod hasłami o mieście nowoczesnym, kompaktowym i znaczącym mogliby się "podpisać wszyscy bez względu na opcję polityczną. Po chwili przyznał jednak, że "diabeł tkwi w szczegółach" i przedstawił własną definicję kompaktowości: – Miasto jest kompaktowe wtedy, gdy co 2 minuty jest skwerek o powierzchni 20 na 20 metrów, żeby matka z dzieckiem mogła tam pójść z wózkiem na spacer. Miasto kompaktowe jest wtedy, gdy wszystkie dziury w śródmieściu zaplombujemy, tak jak to zrobił Wrocław. 
 
Rozbiór gminy Trzebownisko?
 
Jolanta Kaźmierczak przypomniała, że Platforma Obywatelska szła do wyborów z hasłem Rzeszowa jako miasta nowoczesnego i przyjaznego wszystkim – mieszkańcom, inwestorom i turystom. – Wizje inwestycyjne pana prezydenta w wielu punktach zgadzają się z naszymi, ale jest wiele punktów, w których z panem prezydentem się nie zgadzamy – stwierdziła szefowa klubu PO. – Naszym największym punktem spornym jest planowanie przestrzenne. Pan prezydent uważa, że inwestor ma rację – gdzie chce, to buduje, bo to on ma pieniądze i decyduje. My natomiast uważamy, że inwestycje powinny być realizowane w oparciu o planowanie przestrzenne. Zwłaszcza w sytuacji, gdy tyle terenów jest przyłączonych, powinien być spójny plan przestrzenny i miejscowe plany szczegółowe, tak aby inwestycje nie powstawały jedynie w oparciu o decyzje o warunkach zabudowy.
 
– Czasami dobrze zrobiona "wuzetka?" jest lepsza niż "wożenie się" 2,5 roku z planem miejscowym – ripostował Maciej Łobos.
 
Szefowie klubów radnych odnieśli się także do budzącego wiele kontrowersji problemu poszerzania Rzeszowa.  Zdaniem Jolanty Kaźmierczak, Rzeszów powinien się poszerzać w kierunku północnym i wschodnim, bo badania pokazują, że ten kierunek może przynieść duży zysk dla miasta (tam są bowiem lotnisko, autostrada, tereny inwestycyjne). – Praktyka jednak pokazała, że te gminy nie chcą wchodzić do Rzeszowa. Nie jesteśmy za tym, aby "wyrywać" gminom poszczególne sołectwa, uważamy, że powinno to następować we współpracy. Takie możliwości są, tylko trzeba przekonywać. Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, to należy połączyć komunikacyjnie ościenne gminy z Rzeszowem i współpracować w zakresie rozwoju.
 
Jolanta Kaźmierczak dodała, że  rozszerzanie miasta powinno odbywać się na zasadzie obustronnych korzyści Rzeszowa i przyłączanego terenu. Nie może być tak, że w przyłączonym sołectwie miasto buduje dom kultury, którego brakuje w centrum.
 
Konrad Fijołek ripostował, że współpraca z sąsiednimi gminami to w polskich warunkach utopia. – Dużo się dało zrobić –  stwierdził. – Trzeba zrobić tylko jedną rzecz: dokonać rozbioru gminy Trzebownisko, czyli przyłączyć Trzebownisko, Jasionkę i może jeszcze jakiś fragment gminy do Rzeszowa, natomiast Stobierną oddać do Sokołowa, a Łukawiec do Czarnej. Jedyny problem polega na tym, że taką mądrą decyzję dla tej części Polski musiałby podjąć jakiś rozważny rząd, nie patrząc na zdanie mieszkańców Trzebowniska, Rzeszowa itd.
 
Z takim podejściem nie zgodził się Marcin Fijołek. Jego zdaniem, nie ma innego wyjścia, jak dobra współpraca z sąsiednimi gminami, także ze względu na realizowane przez samorząd województwa szersze plany w rodzaju budowy Podmiejskiej Kolei Aglomeracyjnej. – Tego projektu nie da się zrealizować w sytuacji, gdy pomiędzy Rzeszowem a gminami otaczającymi miasto będzie dochodziło do nieporozumień i starć – przekonywał szef klubu PiS. Po czym dodał: – Sprzeciwiamy się autorytatywnemu podejściu do poszerzania Rzeszowa. Jako PiS w tej chwili nie widzimy potrzeby poszerzania miasta. Być może, gdy będzie zgoda okolicznych sołectw na to, by miasto poszerzyć, będzie można rozważyć taką możliwość, ale to nie jest temat na teraz, lecz na przyszłość. Najpierw zajmijmy się terenami, które zostały już do miasta przyłączone. Zajmijmy się tym, co jest dla miasta naprawdę ważne, a nie siłowym jego poszerzaniem.
 
Budujemy drogi, ale trzeba nimi gdzieś dojechać

Jedno z pytań z sali dotyczyło tego, że zbyt mało powstaje instytucji realizujących "usługi wolnego czasu", np. instytucji kultury. – Budujemy drogi, ale tymi drogami trzeba gdzieś dojechać, to nie mogą być tylko drogi z pracy do domu – stwierdził pytający.
 
Odpowiadając na to pytanie Konrad Fijołek przypomniał rok 2002, kiedy najbardziej podstawową potrzebą artykułowaną przez mieszkańców była budowa dróg. – Dużo udało się w tym zakresie zrobić – stwierdził szef klubu Rozwój Rzeszowa. – Ale potrzeby mieszkańców się zmieniają. Kiedy potrzeby pierwszego rzędu zostały w większości zaspokojone, pojawiły się potrzeby drugiego rzędu, związane z zagospodarowaniem czasu wolnego, budowaniem jakości życia. Pod tym ostatnim względem Rzeszów jest w czołówce Polski, co nie znaczy, że jest idealnie. W ciągu ostatnich lat rzeczywiście nie powstało zbyt wiele instytucji kubaturowych, ale czy to źle czy dobrze? Białystok wybudował wielką filharmonię, za którą będzie płacić tak wielkie pieniądze, że za chwilę nie będzie na pensje dla nauczycieli, gdy się skończą unijne pieniądze i opadnie budżet. My mamy ten komfort, że możemy zastanowić się, co tu jest potrzebne i jak to się da zmontować finansowo. 
 
Jolanta Kaźmierczak przypomniała, że – wychodząc naprzeciw potrzebom mieszkańców – PO wyszła z projektem budżetu obywatelskiego. – Okazało się – stwierdziła – że mieszkańcy nie chcą już dróg, bo one się budują. Chcą parków, placów zabaw i boisk sportowych. Tego brakuje w naszym mieście.
 
Maciej Łobos podniósł wątek planowania pewnych działań z wyprzedzeniem. Za chwilę wiele terenów w Rzeszowie (jednostki wojskowe, Zelmer, Cefarm) będzie wymagało rewitalizacji. – Plany miejscowe na te tereny już trzeba opracowywać – stwierdził architekt. A szefowa klubu PO przypomniała, że w prognozie wieloletniej jest zarezerwowana kwota 67 mln zł na rewitalizację przestrzeni miejskiej.
 
Co zrobić z pustoszejącym centrum
 
Marta Niewczas zapytała o pomysł na Rzeszów jako produkt turystyczny. Konrad Fijołek, przypominając radnej, że również ma w tym swój udział, stwierdził, że udało się wykreować Rzeszów jako miasto do odwiedzenia na jeden dzień, co przed laty było ambitnym przedsięwzięciem. – Nikt tu nie zostanie na tydzień, bo turystycznie nie jesteśmy potęgą i pewnie nie będziemy. Kluczem do Rzeszowa, jeżeli chodzi o turystykę, nie jest sam Rzeszów. Kluczem do drugiego, trzeciego dnia w Rzeszowie są Bieszczady – stwierdził szef klubu Rozwój Rzeszowa.
 
 
Inne pytanie dotyczyło urządzenia w Rzeszowie ogrodu zoologicznego i botanicznego. Jolanta Kaźmierczak zadeklarowała poparcie dla tej inicjatywy. – Myślę, że jako radni wszyscy podniesiemy ręce i nie będzie sprzeciwu – stwierdziła, dodając, że najlepsze dla takiej inwestycji byłyby przyłączone tereny południowe, mające bardziej rekreacyjny charakter.
 
W wielowątkowej dyskusji pojawił się też temat wymierającego ścisłego centrum miasta, w którym wieczorem (np. na ul. 3 Maja w rejonie Radia Rzeszów) nic się nie dzieje. Maciej Łobos przywołał przykład Wrocławia, gdzie w promieniu 200 m od rynku znaleziono 180 działek, gdzie były do wybudowania nowe oficyny, dziury do zaplombowania. Te inwestycje powodują, że ludzie zaczynają wracać do śródmieścia.
 
Architekt opowiedział też, jak z problemem pustoszejącego centrum poradziła sobie Kopenhaga. Pierwszą rzecz, którą zrobiono, to wyrzucono ruch samochodowy ze śródmieścia. – Ale wtedy na obrzeżach śródmieścia muszą powstać parkingi, by ludzie mogli dojść do centrum w ciągu 2 minut. Nie wystarczy stworzyć płatną strefę parkingową, bo to nie załatwia problemu. Musimy mieć gwiaździsty układ parkingów na obrzeżach strefy śródmiejskiej – stwierdził Maciej Łobos. Druga sprawa: w Kopenhadze zabroniono lokalizacji banków na parterze przy głównych ulicach. Zostały "wyrzucone" do oficyn albo na piętra. Na parterze ulokowano restauracje, różne usługi dla mieszkańców itd. Te działania miasta spowodowały, że w ciągu 40 lat centrum znów zaczęło tętnić życiem.
 
Ożywiona dyskusja pokazała, że warto do tematu ?Jaki Rzeszów? powracać, angażując do roli panelistów nie tylko radnych, ale także przedstawicieli innych grup zawodowych mających wiele do powiedzenia w sprawach miasta, np. specjalistów od polityki przestrzennej. Obiecaliśmy sobie  na koniec, że będzie ciąg dalszy.
 
Szerszą relację z debaty opublikujemy w styczniowo-lutowym numerze magazynu VIP Biznes&Styl. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy