Reklama

Biznes

Początek przyspieszenia w gospodarce?

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 13.02.2014
10821_fot.-T.-Pozniak
Share
Udostępnij
Z dr. Arturem Chmajem, ekonomistą, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
 
Jaromir Kwiatkowski: Według danych WUP, liczba zarejestrowanych bezrobotnych w woj. podkarpackim według stanu na 31 grudnia 2013 r. wynosiła ponad 154 tys. osób i była o prawie 4,5 tys. wyższa niż na koniec listopada 2013 oraz o ponad 400 osób wyższa niż na koniec 2012 r. Stopa bezrobocia wynosiła 16 proc., podczas gdy w kraju – 13,2, co sytuuje nas może nie na samym końcu, ale na pewno w dolnej stawce województw. Te dane nie napawają optymizmem.
 
Dr Artur Chmaj: Te dane  nie stanowią zaskoczenia i wpisują się w ogólniejszy, długofalowy trend. Rzeczywiście, na tle całej Polski nie jesteśmy rekordzistami, jeżeli chodzi o stopę bezrobocia, ale te dane są gorsze niż w wielu innych regionach. Są one pochodną struktury i specyfiki gospodarki Podkarpacia.
 
Na czym polega ta specyfika?
 
Dane pokazują sytuację na końcu roku. Jest to moment najgorszy, jeżeli chodzi o rynek pracy, bo nie ma w tym czasie sezonowego zatrudnienia, związanego np. z turystyką. Weźmy sektor budownictwa. Ma on duże kłopoty w całym kraju, na Podkarpaciu także. To był zawsze dobry segment rynku pracy, który absorbował ludzi. Tymczasem kłopoty branży powodują, że popyt na pracę jest generalnie mniejszy. Kolejna kwestia: dopływ bezrobotnych z handlu. Wiadomo, że w województwie zmienia się struktura handlu: koncentracja, duże podmioty przeszkadzają mniejszym itd. To też jest powód, że okresowo stopa bezrobocia się zwiększyła. 
 
Nie ma widoków na radykalną poprawę. Owszem, są jakieś inwestycje, firmy zatrudniają pracowników, mamy też optymistyczne wieści z firm w specjalnych strefach ekonomicznych: że tutaj jest 100 nowych miejsc pracy, tam docelowo 200 itd. Ale to wszystko odbywa się na tyle wolno i rzadko, że nie jest w stanie spowodować radykalnego odwrócenia trendu na rynku pracy. Masowego zatrudnienia nie ma i nie będzie. Dodam jeszcze, że pewien wpływ na to, co się dzieje na rynku pracy, ma emigracja zarobkowa.  Wiadomo, że odsetek wyjeżdżających z Podkarpacia za granicę do pracy zawsze był duży. Otwarcie rynków pracy w UE, masowy boom Polaków do pracy na Wyspach Brytyjskich zrobiły swoje, ale ta dynamika wyhamowała, a poza tym zaczęły się powroty. Gospodarka brytyjska już nie jest w stanie wchłaniać sezonowych bezrobotnych z Polski, którzy latem mieli u nas jeszcze jakieś możliwości zatrudnienia, a potem przychodził okres jesienno-zimowy i kończyło się to wyjazdem na Wyspy. Ponieważ tam sytuacja jest jaka jest, nie mamy w tym momencie gdzie ulokować tych nadwyżek.
 
Na ile na sytuację na rynku pracy ma wpływ to, że jesteśmy jakby w okresie przejściowym między jedną a drugą unijną Perspektywą Finansową? Spotkałem się z poglądem, że będzie to bardzo źle wpływało na nasz rynek pracy, zwłaszcza w I półroczu tego roku.
 
Wykluczyć tego nie można, aczkolwiek nie uważam, by było to jakieś istotne zjawisko. Dlaczego? Po pierwsze, rynek pracy – w sensie realizacji projektów, wydarzeń finansowanych z funduszy unijnych – nie jest wbrew pozorom aż tak duży. Akurat jeżeli chodzi o Program Operacyjny Kapitał Ludzki, to Podkarpacie było w krajowej czołówce pod względem absorpcji środków, co oznacza, że zostało stworzonych kilkanaście tysięcy nowych miejsc pracy. Poza tym prawda jest też taka, że większość tych projektów mimo wszystko zachowuje pewną ciągłość i nawet jeżeli jakiś projekt już nie działa, to instytucja, która go realizowała, niekoniecznie tego zatrudnienia się pozbywa. Tym bardziej, że do realizacji tych projektów jest potrzebny personel jednak trochę bardziej wykwalifikowany, lepiej przygotowany do funkcjonowania na rynku pracy.  Nawet w sytuacji, gdy kończy się wdrażanie jakiegoś projektu unijnego, ci ludzie będą w stanie znaleźć miejsce na rynku pracy. Po drugie, projekty infrastrukturalne – budowlane, drogowe czy inne – realizowane w ramach poprzedniej Perspektywy unijnej, jeszcze się nie zakończyły. To nie jest tak, że Perspektywa się zakończyła i nastąpiła zupełna martwota. Te inwestycje nadal są realizowane.
 
To prawda, są realizowane i muszą zostać rozliczone do końca 2015 roku.
 
Właśnie. Bardziej niepokojące jest to, że wyhamowała dynamika zatrudniania w ramach wydawanych pieniędzy unijnych. Ale stało się to nie w listopadzie, grudniu ub.r., tylko o rok wcześniej. Wiadomo, że kontraktowanie pieniędzy unijnych ma swoją specyfikę i w sumie niewiele zostało do wydawania na końcówkę ub.r. Proszę zobaczyć, że umowy w starej Perspektywie były podpisywane dość dawno temu. Natomiast jeżeli oczekujemy, że nowa Perspektywa unijna i nowe pieniądze będą czynnikiem dynamizującym rynek pracy, to na to trzeba poczekać. Najbardziej oczekiwanym wpływem  nowej Perspektywy jest – według mnie – wpływ na sektor przedsiębiorstw, ale okazuje się, że na Podkarpaciu w ramach programu operacyjnego pierwsze pieniądze mają szansę trafić do firm dopiero pod koniec 2015 r. Natomiast zjawisko, o które Pan pytał, pewnie istnieje: jakieś projekty się skończyły i pewnie ktoś pracę stracił. Nie sądzę jednak, by było to zjawisko masowe i żeby radykalnie zwiększyło stopę bezrobocia.
 
Czy są jakieś powody do optymizmu?
 
Jest ich sporo. Po pierwsze, ruszyła akcja kredytowa banków. Ostatnio można przeczytać w prasie, o ile zwiększyła się liczba udzielanych kredytów, zarówno konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych, jak i dla firm. Motorem jest oczywiście rekordowo niska stopa procentowa, ale też polityka banku centralnego i banków. Lecz sama polityka banków nie wystarczy, potrzebny jest jeszcze chętny, który ten kredyt zaciągnie. A tu ta chęć jest większa, zarówno na poziomie gospodarstw domowych, jak i firm. Po drugie, okazuje się, że wreszcie drgnęły w firmach nakłady inwestycyjne. A jeżeli firmy inwestują w rozwój – kupują nowe aktywa, inwestują w swój majątek – to siłą rzeczy przekłada się to na wzrost zatrudnienia. A zatem powód do optymizmu w tym względzie też jest. Zresztą wskaźniki mierzące optymizm przedsiębiorców również pokazują, że ten rok ma szansę być lepszy niż poprzednie. Nawet ostatnie dane GUS-owskie, pokazujące produkcję sprzedaną czy poziom zapasów, sugerują, że pewne przyspieszenie wzrostu gospodarczego jest. To dobrze rokuje, bo jeżeli taki impuls występuje na początku roku, to jest szansa, że w kolejnych miesiącach on się nasili. Dlatego na rok 2014 w gospodarce patrzymy z nadzieją, a przełożenie jest proste – im lepiej ma się gospodarka, tym lepiej mają się ludzie w niej pracujący.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy