Reklama

Biznes

Produkcja kosmiczna w Dolinie Lotniczej? To jest możliwe

Z Ryszardem Łęgiewiczem, prezesem Hispano-Suiza Polska Sp. z o.o. w Sędziszowie Młp., wiceprezesem Stowarzyszenia Dolina Lotnicza, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 13.05.2013
4069_ryszard_legiewicz
Share
Udostępnij
Jaromir Kwiatkowski: Będzie Pan aktywnym uczestnikiem dwóch paneli dyskusyjnych podczas IV Forum Innowacji w Rzeszowie. Tematyka tegorocznego Forum będzie oscylowała wokół kosmonautyki, gospodarczego wykorzystania kosmosu. Rzeszów, a szerzej – Podkarpacie, z bogatymi tradycjami przemysłu lotniczego, to chyba dobre miejsce do rozmowy o kosmosie?

Ryszard Łęgiewicz: Ma Pan rację, to jest świetne miejsce, aczkolwiek Rzeszów jest daleko od kosmosu.
 
W jakim sensie?

W takim, że nasze firmy nie uczestniczą – ani czynnie, ani biernie – w jego eksploracji. W Dolinie Lotniczej są firmy, które można zliczyć na palcach jednej ręki, produkujące elementy, na razie bardzo skromne, do napędów albo do samych statków kosmicznych.
 
Na obronę tych firm mogę powiedzieć, że generalnie w polskiej gospodarce jest to obszar nowy.

Zgadza się, nasza aktywność w sensie czynnego uczestnictwa w eksploracji kosmosu jest mizerna. Aczkolwiek – jak już przed chwilą wspomniałem – jest kilka firm, które produkują elementy do zastosowań kosmicznych, dosyć intensywnie działają grupy studenckie, jest Komitet Badań Kosmicznych przy Polskiej Akademii Nauk pod kierownictwem prof. Piotra Wolańskiego. Jesienią, na Salonie Lotniczym w Berlinie, okazało się, że coraz częściej spotykamy się z tematyką kosmiczną, więc Dolina Lotnicza postanowiła się nią zająć. Zarząd stowarzyszenia wyznaczył do tego mnie. 

Korzyści z wykorzystania kosmosu są bliższe naszego życia codziennego niż to się nam  często wydaje. Dlaczego warto eksplorować kosmos gospodarczo?
 
Rzeczywiście, dziś już nie bardzo wyobrażamy sobie życia bez tego, co zapewnia aparatura ulokowana w bliskim kosmosie. Bo trzeba rozróżnić dwie rzeczy: daleki kosmos to obszar eksploracji, badań, nie mających jeszcze istotnego zastosowania w naszym życiu. Natomiast to, co przekłada się na nasze życie, to bliski kosmos: orbity stacjonarne i niestacjonarne. Z czego korzysta przeciętny mieszkaniec Ziemi? Przede wszystkim z meteorologii – dziś już potrafimy bardzo dokładnie przepowiedzieć pogodę. Trzeba także wymienić sprawy związane z kontrolą ruchu lotniczego i drogowego. Nas jako użytkowników dróg najbardziej interesuje, jak można dojechać z punktu A do punktu B, nie tracąc zbędnie czasu ani benzyny. A transmisje radiowe i telewizyjne? One również pochodzą z satelitów umieszczonych w kosmosie. Przeczytałem niedawno komunikat z konferencji na temat zaśmiecania kosmosu przez człowieka. Okazuje się, że urządzenia, które w kosmosie wspierają nasze  życie, są nieustannie narażone na to, że zostaną uszkodzone przez śmieci. 

Poseł Jan Bury, przewodniczący Rady Programowej Forum, powiedział mi, że gdyby teraz wszystkie te urządzenia jednego dnia wpadły do oceanu, na Ziemi zapanowałby totalny chaos.
 
Proszę sobie wyobrazić, że oszacowano, iż cały sprzęt, który lata po orbitach i pomaga nam żyć, ma wartość 100 mld euro. Ale gdyby trzeba było to wszystko odtworzyć, to ta wartość musiałaby być pomnożona kilkakrotnie i zajęłoby to wiele czasu. A poza tym, tak jak Pan powiedział, ludzkość mogłaby sobie już nie poradzić bez tych urządzeń. 
 
W ub. roku Polska weszła, jako jeden z ostatnich krajów Unii Europejskiej, do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Dlaczego było to tak ważne?
 
Stojąc z boku i tylko przyglądając się, co się dzieje, tracimy dystans do świata i do tych technologii. Nie oddalajmy się od nich, bo niewątpliwie będą one coraz bardziej wpływać na nasze życie. I to nie w tempie wzrostu liniowego, lecz logarytmicznego. Liczba przewidywanych zastosowań techniki kosmicznej w życiu człowieka rośnie lawinowo. Jeżeli nie będziemy aktywnie uczestniczyć w tym, czym zajmuje się Agencja, to się będziemy oddalać.
 
Czyli członkostwo w ESA to szansa na to, byśmy byli aktywnym graczem, a nie tylko konsumentem kosmicznych technologii?
 
Tak. To jest sprytny mechanizm, który polega na tym, że jeżeli płacę składkę, to – przynajmniej w pierwszych latach – istotna część tej składki wraca do mnie i mogę ją zagospodarować działając na rzecz Agencji. Jest to zatem mechanizm mobilizujący do wysiłku, aby zająć się tymi rzeczami i wspierać Unię Europejską w jej staraniach na rzecz zajęcia w kosmosie należnego jej miejsca. Europa nie może dać się zdominować przez Amerykanów czy Chińczyków.

Nie bez znaczenia powinno być to, że jest to dziedzina gospodarki wysoce rentowna.

Rzeczywiście, to biznes lukratywny, a przy tym bardzo wysoce rentowny. Czyli inwestowanie w niego ma sens. Nie tylko się zwraca, ale zwraca się wielokrotnie.
 
Powiedzieliśmy, że udział Polski, jak również naszego regionu, w eksploracji kosmosu na razie wygląda mizernie. Czy jednak w tym regionie nie tkwi wielki „kosmiczny” potencjał? Są tu kilkudziesięcioletnie tradycje przemysłu lotniczego, są firmy zrzeszone w Dolinie Lotniczej, które dostarczają 90 proc. polskiej produkcji lotniczej. A wydaje się, że od przemysłu lotniczego do kosmicznego droga niedaleka, bo to tylko kwestia wysokości.
 
(śmiech) Znakomicie Pan to ujął. To kwestia wysokości, ale także tego, czy jest tam powietrze, czy nie ma. Lotnictwa bez powietrza nie ma. Bo albo jest ono potrzebne jako siła nośna, albo do napędu. Ale rzeczywiście, jest tylko krok od miejsca, gdzie kończy się powietrze, a zaczyna technika lotu kosmicznego. Pańskie pytanie zmierzało także, jak rozumiem, do aspektu technologicznego. Czy technologia latania w powietrzu i technologia latania w przestrzeni kosmicznej są do siebie podobne? W moim gabinecie, jak Pan widzi, stoi model rakiety Ariane.
 
Moja korporacja – Safran – ma w swoim profilu produkcji silniki główne i pomocnicze do tej rakiety. Generalnie technologie lotnicza i kosmiczna są bardzo pokrewne. Dlaczego? Dlatego, że używa się w nich niezwykle wyselekcjonowanej grupy najlepszych i najdroższych materiałów, które trzeba umieć przetworzyć. Rzeczą podstawową jest sprawa jakości, a co za tym idzie – czystości produktu. Dlatego do przestrzeni montażowych można wejść tylko po przebraniu się, z maseczką na twarzy, broń Boże nie może pojawić się tam nawet włos. Ludzie z zewnątrz często porównują nas do przemysłu farmaceutycznego. Jednak taka czystość i dyscyplina produkcji być musi, ponieważ nie ma miejsca na błędy w lotnictwie, a jeszcze bardziej nie ma miejsca  na błędy w transporcie kosmicznym. Bardzo ważnym elementem jest także wiedza. Nasi inżynierowie, operatorzy są gotowi uczestniczyć w takiej produkcji. I tu wracam do Pańskiego pierwszego pytania: dlaczego Rzeszów. Dlatego, że mamy zarówno potencjał ludzki, jak i produkcyjny, aby z łatwością wykonać następny krok.

Temat jednego z paneli podczas IV Forum Innowacji, w którym to panelu będzie Pan zresztą brał udział, brzmi: „Rola województwa podkarpackiego w rozwoju przemysłu kosmicznego”. Czego jeszcze trzeba, by nasza rola nie była marginalna?
 
Odpowiedź jest bardzo prosta: trzeba ten strumyczek zapotrzebowania, który będzie wykreowany z ESA, skierować nie gdzie indziej, tylko do Doliny Lotniczej. Z dwóch powodów. Dla ESA dialog z firmami, które od lat produkują dla przemysłu lotniczego, będzie – po pierwsze – łatwy, bo będą rozmawiać wspólnym językiem. Po drugie zaś – będzie atrakcyjny, ponieważ jesteśmy partnerem atrakcyjnym pod względem kosztów, zasobów (ludzie i sprzęt) oraz organizacji – mamy rozwiniętą organizację klastrową i potrafimy strumień z ESA skierować do zainteresowanych stron. Jesteśmy gotowi, aby to skonsumować. Trzeba tylko zręcznie, na poziomie naszych władz regionalnych, ale również naszych przedstawicieli w ESA, pomyśleć o tym, gdzie ten strumień skierować. Znakomitą okazją do tego będzie IV Forum Innowacji, bo przyjadą tu ci właśnie ludzie, a my będziemy ich uważnie słuchać i będziemy próbowali  ich obietnice zamieniać w czyn.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy