Reklama

Biznes

Marszałek Ortyl: Nie żałuję, że nie zamiotłem tej sprawy pod dywan

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 03.07.2014
13432_Ortyl_11
Share
Udostępnij
Marszałek Władysław Ortyl podczas czwartkowej konferencji prasowej poinformował, że w trwającej w Urzędzie Marszałkowskim wewnętrznej kontroli „zakończył się etap zbierania informacji”. Teraz, metodą dedukcyjną, te fakty zostaną połączone i zostanie zbudowany układ powiązań związanych z osobą odwołanego wicemarszałka Jana Burka. W tym kontekście marszałek wymienił Pawła Stochmala, zięcia Jana Burka, byłego wicedyrektora Filharmonii Podkarpackiej, i Konrada Łobodę, byłego wicedyrektora Departamentu Społeczeństwo Informacyjne w Urzędzie Marszałkowskim.
 
Władysław Ortyl poinformował, że została dokonana zmiana schematu organizacyjnego Urzędu Marszałkowskiego. Departament Edukacji, który wcześniej nadzorował Jan Burek, przeszedł pod nadzór członka zarządu Bogdana Romaniuka. Byłemu wicemarszałkowi zostały również odebrane wszelkie upoważnienia i pełnomocnictwa. – Dotychczasowe efekty kontroli każą nam włączyć takie ostrożnościowe działania – tłumaczył Ortyl. – Z tego tytułu był mój wniosek na ostatniej sesji nadzwyczajnej, by pan marszałek Burek nie świadczył pracy w związku z jego odwołaniem – dodał. Marszałek wyjaśnił, że te wszystkie działania mają na celu uniemożliwienie Janowi Burkowi mataczenie podczas prowadzonej kontroli.
 
Jan Burek do 9 lipca przebywa na urlopie. – Wczoraj przyniósł zwolnienie lekarskie – poinformował Władysław Ortyl.

Marszałek nie będzie „bawił się w prokuratora”
 
Odnosząc się do dotychczasowych wyników kontroli, marszałek stwierdził, że np. Paweł Stochmal pojawia się niejako w potrójnej roli: jako osoba fizyczna, szef spółki i współwłaściciel firmy, przy kontraktach np. z Filharmonią i Podkarpackim Centrum Edukacji Nauczycieli. Kontrola dotyczy też działalności biznesowej Konrada Łobody. Jego nazwisko pojawia się przy kontraktach z Filharmonią, PCEN, Wojewódzką i Miejską Biblioteką Publiczną czy Muzeum Okręgowym. Wysokość tych kontraktów sięgała setek tysięcy złotych. W jednym z projektów (dotyczącym Zespołu Szkół Technicznych w Leżajsku) pojawia się w charakterze konsultanta Jan Burek. 
 
Teraz, na podstawie ustalonych faktów, zostanie zbudowana „piramida powiązań” pomiędzy różnymi osobami.
 
Marszałek zaprzeczył, jakoby „bawił się w prokuratora”. Przyznał jednak, że sprawa najprawdopodobniej zakończy się złożeniem wniosku do prokuratury. – To wszystko w tym kierunku zmierza – podkreślił marszałek. Władysław Ortyl musi mieć jednak pewność, że „to już jest ten etap”, kiedy takie zgłoszenie powinno nastąpić. Marszałek podkreślił, że  będzie ono zapewne bardziej szczegółowe niż doniesienie, które złożył PSL, opierając się głównie na publikacjach medialnych.
 
Kontrola miała na celu także sprawdzenie, czy urzędnicy UM prowadzili działalność gospodarczą. Marszałek przyznał, że odkrytych zostało kilka przypadków, kiedy oświadczenia urzędników nie mówiły do końca prawdy. Np. Konrad Łoboda złożył oświadczenie, że ma firmę, ale nie napisał, że pracuje ona na rzecz określonych projektów. Władysław Ortyl nie chciał mówić, jakie konsekwencje wyciągnie wobec urzędników, którzy nie podali prawdy. – Zobaczymy. Dla jednego, który złożył nieprawdziwe oświadczenie, skończyło się tak, jak się skończyło – stwierdził (Konrad Łoboda stracił dyrektorski stołek – przyp. JK).
 
Karapyta i Burek rządzą w sejmiku
 
Marszałek Ortyl przyznał, że wyniki kontroli go zaskoczyły. – Jednoznacznie stwierdzam, że pan marszałek Burek, głosując na sejmiku, chronił własny interes. Nie powinien tego robić. Normalnie powinno być tak, że we własnej sprawie powinien się wyłączyć z głosowania –stwierdził marszałek.
 
Ortyl podkreślił, że Jan Burek nie „rządzi” w Urzędzie Marszałkowskim, ale w sejmiku już tak. – Jeden gość z zarzutami, a drugi gość posądzony o nepotyzm, albo o coś więcej, czego jeszcze nie wiemy (Mirosław Karapyta i Jan Burek – przyp. JK), rządzą sejmikiem województwa podkarpackiego. I z tego korzysta PSL, SLD i Platforma Obywatelska – stwierdził marszałek.
 
Władysław Ortyl nie żałuje, iż podjął współpracę z Janem Burkiem. – Widziały gały, co brały – stwierdził. Podkreślił, że nie pierwszy raz w swoim życiu zawiódł się na współpracowniku. – To się zdarza, trudno – uważa marszałek. Chwilę później dodał: – W moim systemie nie ma miejsca dla pana marszałka Burka. I nie żałuję, że podniosłem tę sprawę, że nie zamiotłem jej pod dywan, że straciliśmy większość w sejmiku. Ale straciliśmy tę większość dla prawdy, dla ważniejszej rzeczy niż tylko to, by pan Wojtek Buczak był przewodniczącym. On też tak twierdzi i uważa. Nie można było inaczej zrobić, tylko przejść prostą drogą przez ten grząski grunt.  
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy