Reklama

Biznes

Debiuty w Sejmie – Piotr Uruski. Sanok pozazdrościł Bieszczadom i ma posła

Z Piotrem Uruskim, posłem KW Prawa i Sprawiedliwości z Podkarpacia, rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 24.02.2016
24990_0K3A6285
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Od niedawna debiutuje Pan w Sejmie jako poseł Komitetu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, członek Solidarnej Polski. Wcześniej przez 8 lat był Pan radnym powiatu sanockiego, przez rok wiceburmistrzem Sanoka. Fotel na Wiejskiej zmienia optykę w polityce?
 
Piotr Uruski: Moja obecność w życiu publicznym jest konsekwencją działalności jeszcze od czasów studiów historycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, gdzie przeszedłem wszystkie szczeble studenckiego życia samorządowego. Od władz ogólnouniwersyteckich po Parlament Studentów Rzeczpospolitej Polskiej. Po studiach wróciłem jednak do Sanoka, napisałem i obroniłem doktorat i dopiero około 30 urodzin wróciłem do większej aktywności publicznej. W 2006 roku z listy Prawa i Sprawiedliwości, ale nie będąc jej członkiem z sukcesem startowałem do Rady Powiatu Sanockiego, gdzie spędziłem dwie kadencje. W 2014 roku zrezygnowałem z wyborów powiatowych, wybrałem szefowanie kampanii wyborczej obecnego burmistrza Sanoka, Tadeusza Pióro. Mój start w wyborach do Sejmu w 2015 roku był naturalną konsekwencją tej drogi.   
 
Ale po drodze  porażki też były. Start do Parlamenty Europejskiego z Solidarnej Polski i do Rady Miasta Sanoka w 2015 roku.
 
Porażki są potrzebne. Uczą pokory i umiejętności wyciągania wniosków.  Solidarna Polska, to moja pierwsza i jedyna partia, do której się zapisałem. W wyborach do Parlamentu Europejskiego chodziło bardziej o zdobywanie  politycznego doświadczenia, ale porażka  w wyborach na radnego do Rady Miasta Sanoka, to rzeczywiście był dla mnie zimny prysznic. Zabrakło mi tylko 2 głosów, ale zabrakło. W tamtym czasie bardzo mocno angażowałem się w kampanię Tadeusza Pióro i chyba zabrakło mi czasu na kampanię własnej osoby.  A w polityce trzeba być widocznym, blisko ludzi, w wyborach samorządowych tym bardziej. 

Wchodząc oficjalnie do polityki wybrał Pan Solidarną Polską, chociaż w wyborach do Rady Powiatu korzystał Pan z poparcia PiS. 
 
Gdy powstawała Solidarna Polska, wiele z osób, które ją tworzyły, znałem  jeszcze z czasów studiów w Krakowie. Projekt tej partii odpowiadał  moim poglądom, uznałem, że czas na określenie się w polityce. Dla mnie to była naturalna droga, konsekwencja mojej aktywności studenckiej, pracy w samorządzie, w końcu chęci wystartowania w wyborach parlamentarnych.
 
Bywa, że debiutant może mieć kompleksy w Sejmie na Wiejskiej?
 
Absolutnie nie, wręcz przeciwnie. Do Sejmu przyjeżdżałem już jako student. Lubię życie, ludzi, mam stopień naukowy. Nie mam powodów do kompleksów, zwłaszcza, że wśród ludzi władzy obracam się od 22 roku życia, a przez 6 lat prowadziłem zajęcia na Uniwersytecie Rzeszowskim. Pewność siebie daje też długotrwałe obycie w życiu publicznym.
 
Nie szkoda  było zostawić realnej władzy wiceburmistrza Sanoka na rzecz szeregowego posła debiutanta?
 
Żal było mi odchodzić z Urzędu Miasta w Sanoku, bo ciężko pracowaliśmy po wyborach, by poprawić wynik finansowy miasta. Gdy obejmowaliśmy urząd, Sanok miał 3 mln zł niezapłaconych rachunków, dziś jest 4 mln zł nadwyżki budżetowej. Bycie posłem jest innym  rodzajem aktywności publicznej i to faktycznie jest inny typ władzy. Ale nasz region, czyli powiat sanocki, liczący około 100 tys. mieszkańców od blisko 10 lat nie miał swojego posła. Ostatnim był 8 lat temu Marian Daszyk z Ligi Polskich Rodzin. Uważam, że powiat z tego typu potencjałem demograficznym, który "ciąży" jeszcze na powiaty leski, ustrzycki i brzozowski, powinien mieć nawet dwóch reprezentantów w parlamencie. 
 
Pozazdrościliście państwo powiatowi bieszczadzkiemu, który od dawna ma zawsze posła, choć rzeczywiście po wyborach w 2011 roku z mandatu w tamtejszym powiecie zrezygnowała Małgorzata Chomycz – Śmigielska, a w tych wyborach mandatu już z tamtego powiatu nie ma. Mają jednak panią europoseł, Elżbietę Łukacijewską.
 
Trochę  tak. Powiat bieszczadzki ma  to szczęście, teraz i my mamy. (śmiech)
 
Jest więc okazja na zwrócenie uwagi w Sejmie, na jakie najważniejsze problemy z powiatu sanockiego? 
 
Problemów z tych okolic jest bardzo dużo. Najważniejszym był Autosan i bardzo dobrze się stało, że Konsorcjum spółek PIT-Radwar i HSW należących Polskiej Grupy Zbrojeniowej kupi Autosan. Sanocka firma jest w stanie upadłości od października 2013 roku. Umowa kupna ma zostać podpisana do końca marca br. Autosan ma kontynuować produkcję autobusów oraz produkować dla wojska, dzięki czemu około 300-osobowa załoga zachowa swoje miejsca pracy. To była jedna z najważniejszych rzeczy dla Sanoka i okolic  i udało się ją rozwiązać. Kolejna rzecz, to zdobycie pieniędzy na rewitalizacje istniejących w Sanoku basenów. Roczne koszty utrzymania MOSiR to około 6 mln zł, a oczekiwania środowiska lokalnego są duże. 
 
Na przełomie kwietnia i maja do Sanoka ma też przyjechać Sejmowa Komisja Infrastruktury, będzie debata o rewitalizacji  linii kolejowej, która idzie przez Sanok. Zależy nam też na poprawie komunikacji z Rzeszowem. Mamy nadzieję, że priorytetem rządu polskiego będzie S19 aż do granicy w Barwinku. Toczą się również bardzo ważne i zaawansowane rozmowy o przeniesieniu Muzeum Historycznego w Sanoku, jednego z najcenniejszych w regionie, pod finansowanie marszałka województwa. Będzie to możliwe pod warunkiem, że Muzeum-Zamek w Łańcucie znajdzie się wśród muzeów finansowanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. 
 
Z mniejszych rzeczy, chciałbym uzyskać wsparcie dla biblioteki w Sanoku oraz powalczyć o pieniądze na przeniesienie oddziału laryngologicznego sanockiego szpitala ze 130 -letniego budynku  do dużo lepszego dla pacjentów i personelu obiektu. 

Jak na debiutanta w wyborach parlamentarnych w 2015 roku zrobił Pan całkiem dobry wynik, gromadząc 11 tys. głosów i wyprzedzając na liście PiS m.in. Andrzeja Matusiewicza i Piotra Babinetza, parlamentarzystów z dużo dłuższym od Pana stażem. Młode pokolenie polityków we wszystkich partiach walczy o miejsce dla siebie? 
 
W tej kadencji Sejmu wymieniła się największa ilość posłów w Sejmie od 1989 roku, czyli nastąpiła największa wymiana personalna przy Wiejskiej od czasów przełomu.  Dla mnie to jest naturalna kolej rzeczy, przekazanie pałeczki w sztafecie. 
 
Po tych wyborach także podziały wśród Polaków są coraz większe i głębsze. Ta linia dzieli się zazwyczaj na tych, którzy uważają, że PiS chce  dokonać niezbędnych zmian w Polsce, które zmodernizują nasz kraj oraz na tych, według których PiS dokonuje demontażu państwa prawa. Przekonanych do PiS nie musi Pan przekonywać, ale zaniepokojonych jakby Pan uspokoił?
 
Prawica istniej na scenie politycznej od dawna,  nie jest partią bez historii i rodowodu, a jej członkowie nie są wyborcom nieznani. Wyborcy oddając  swój głos na samodzielne rządy Prawa i Sprawiedliwości, czyli Zjednoczonej Prawicy, także Solidarnej Polski jako koalicjanta, wiedzieli, co robią. Jeśli tak ukształtowała się większość parlamentarna, należy to uszanować. Ja niezależnie od opcji politycznej, która aktualnie sprawowała władzę, zawsze szanowałem prezydenta, rząd i premiera. Musimy umieć osiągać kompromisy ponad podziałami. Co lata następują wybory parlamentarne i co 4 lata politycy poddawani są testowi, w którym wyborcy decydują.
 
Ponad podziałami współpracuje Pan z innymi posłami z regionu na rzecz Podkarpacia? 
 
Tak, Pani Joasia Frydrych, posłanka PO z Krosna, na pewno nie zaprzeczy. Podobnie jest z innymi parlamentarzystami z naszego regionu,  współpracuję ze wszystkim. Pochodząc  z Solidarnej Polski ma też bliski kontakt z Beatą Kempą, która jest szefowa kancelarii premiera oraz  ministrem sprawiedliwości, Zbigniewem Ziobro, co ułatwia mi zwrócenie uwagi na powiat sanocki.  Nie ukrywam, że czuję się ambasadorem ziemi sanockiej w Warszawie. 
 

Piotr Marcin Uruski, członek Solidarnej Polski. 40 lat, pochodzi z Sanoka. Historyk, nauczyciel, samorządowiec, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, doktor nauk humanistycznych, od 2006 do 2014 radny Powiatu Sanockiego, w latach 2014–2015 wiceburmistrz Sanoka. W wyborach parlamentarnych w 2015 startował do Sejmu w okręgu wyborczym nr 22 (Krosno) z ramienia Komitetu Wyborczego PiS jako członek partii Solidarna Polska i otrzymał 11 200 głosów. Żonaty, ma syna Bartłomieja i córkę Gabrielę.
 
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy