Reklama

Biznes

Debata BIZNESiSTYL “Na Żywo”. Kobieta w Polsce

Alina Bosak, Aneta Gieroń
Dodano: 18.11.2016
30143_glowne
Share
Udostępnij

Jaka jest pozycja Polki w przestrzeni publicznej i czy bardzo się zmieniła od czasu, kiedy Danuta Wałęsowa samotnie zajmowała się ósemką dzieci, bo sprawy publiczne należały do mężczyzn? Czy patriarchalny świat wynika z natury płci i o co właściwie chodziło kobietom w czarnym proteście? W końcu, jaką cenę płacą za emancypację? – zastanawialiśmy się podczas debaty BIZNESiSTYL "Na Żywo" w rzeszowskim Jazz Roomie wraz z zaproszonymi gośćmi: Agatą Pieniążek, pedagogiem specjalnym, neurologopedą, prezeską Rzeszowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych i Autystycznych "Solis Radius", Krystyną Lenkowską, poetką, anglistką i tłumaczką literatury pięknej oraz prof. Dariuszem Wojakowskim, socjologiem z Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Kilka lat temu CBOS zapytał Polaków, komu w Polsce żyje się lepiej i aż 42 proc. kobiet oraz 26 proc. mężczyzn odpowiedziało: mężczyznom. Niemal nikt nie oceniał, że kobietom. Więcej też mężczyzn (66 proc.) niż kobiet (53 proc.) uznało, że obu płciom żyje się tak samo. I to wszystko w kraju, gdzie od kilku dobrych lat premierami rządów są kobiety; wcześniej Ewa Kopacz, obecnie Beata Szydło.

Zdaniem Krystyny Lenkowskiej, anglistki, poetki, dużo w tych statystykach prawdy.

– Mimo że, jesteśmy krajem bardzo odległym kulturowo od  krajów islamskich, czy choćby "tylko" muzułmańskich, gdzie, na ogół, kobiety nie są traktowane równoprawnie, to jednak stereotyp patriarchalny w polskim społeczeństwie wciąż pokutuje – mówiła Lenkowska. – Po części, od wieków, jesteśmy przyzwyczajeni do ról, w jakich chcemy widzieć mężczyzn i kobiety.  Co więcej, niekiedy zastanawiam się, dlaczego ja sama padam ofiarą własnego stereotypowego myślenia. Tak jest choćby w przypadku, gdy mijam grupę młodych dziewcząt, uczennic rzeszowskich liceów, pięknie ubranych, raczej nie zakompleksionych, ale przeklinających jak szewc i gorszy mnie to bardziej, niż kiedy widzę grupę chłopców robiących to samo. Jednocześnie przez głowę przemyka mi myśl, że być może ta niecenzuralna ekspresja młodych kobiet to jedna z oznak ich wyzwolenia?! Może od czasów, kiedy ja chodziłam do szkoły średniej i było czymś nie do pomyślenia, by nastolatki głośno przeklinały na ulicy, bo pozwalali sobie na to tylko źle wychowani chłopcy, tak wiele się już zmieniło, że młode kobiety uważają to za coś absolutnie naturalnego?!

Krystyna Lenkowska dostrzega natomiast pozytywne zmiany w młodym pokoleniu mężczyzn, zwłaszcza wśród młodych ojców. Opieka nad dzieckiem przestała być tylko domeną kobiet, które są coraz częściej wspierane i wyręczane przez ojców ich dzieci.

– Podoba mi się też zachowanie młodego pokolenia mężczyzn, którego w czasach mojej młodości właściwie nie było, potocznie dziś nazywanym metroseksualnym, ale w dobrym znaczeniu tego słowa – tłumaczyła rzeszowska poetka. – Cieszy mnie, że jest grupa facetów, w sposobie bycia subtelna i taktowna, która chce i potrafi rozmawiać z kobietami o czymś więcej, niż sport i piwo.

Krystyna Lenkowska - poetka, anglistka i tłumaczka literatury pięknej Fot. Tadeusz Poźniak

Krystyna Lenkowska – poetka, anglistka i tłumaczka literatury pięknej Fot. Tadeusz Poźniak

Można oczywiście zadać sobie pytanie, czy ten trend, w którym mężczyźni mają więcej kobiecych cech, a panie przejmują dużo z męskich zachowań, w najmłodszym, dwudziestoletnim dziś pokoleniu kobiet, też nie budzi obaw.

– Jestem o to spokojna – stwierdziła Krystyna Lenkowska. – Delikatny i subtelny chłopak często może być dużo silniejszy psychicznie niż ten przysłowiowy samiec alfa. W moim pokoleniu, pozycja kobiet wcale nie była i nie jest silniejsza w kontekście ich męskich rówieśników, niż w obecnym, młodym pokoleniu dziewcząt i chłopców. Oczywiście, nie możemy popadać w minorowe nastroje, ale mnie te stereotypy, taka troszkę lekceważąca pobłażliwość dla kobiet, denerwują.

– Może niezadowolenie z pozycji społecznej wśród nas, kobiet wynika z tego, że ciągle nam mało? – zastanawiała się Agata Pieniążek. – Ogromnie dużo wymagamy od siebie samych. Gdy myślę o swoim pokoleniu, czyli kobietach w wieku 40-50 lat, nazywanym niekiedy pokoleniem straconym, bo nie do końca osadzonym w PRL-u i nie do końca związanym tylko z wolną Polską po 1989 roku, to widzę, jak trudno było i jest zmienić się nam mentalnie. Nagle zaczęto od nas wymagać, byśmy z dnia na dzień stały się przebojowe nie tyle w kolejce do sklepu, co w pracy, w funkcjonowaniu społecznym. Kobiety trochę się w tym wszystkim pogubiły. Gdy dziś  mówimy, że nie do końca jesteśmy szczęśliwe z bycia kobietą, to pewnie bardzo różnie kształtuje się to w różnych przedziałach wiekowych. Im młodsze panie, tym chyba bardziej pewne swych praw i umiejące o siebie walczyć. Dużo zależy od nas samych i chyba nie jest tak źle. Moja mama ma ponad 70 lat i jest bardzo aktywną emerytką, ale całe życie jako mama trójki dzieci także spełniała się zawodowo.

Według Agaty Pieniążek, rewolucyjnie w ostatnich latach zmienił się podział obowiązków w opiece nad dziećmi. – W swoim gabinecie spotykam masę fantastycznych matek, ale nie mniejszą grupę fantastycznych ojców, którzy są równorzędnymi partnerami, nie mają problemy z tym, by tak samo często jak matki brać udział w terapii swych dzieci. To bardzo pozytywne zmiany w ostatnich latach, które są pochodną zmian mentalnościowych. Dziś już nie dziwią tatusiowie, którzy idą na urlop tacierzyński, a sami mężczyźni chyba czują się doceni, że w większym wymiarze zostali dopuszczeni do opieki nad dziećmi.

Zdaniem prof. Dariusza Wojakowskiego, socjologa z Uniwersytetu Rzeszowskiego, fakt, że tak wiele kobiet wskazało w badaniu CBOS-u, iż mężczyznom żyje się lepiej, potwierdza, że  coraz więcej kobiet jest świadomych swojej roli społecznej, rodzinnej i próbuje zawalczyć o większe dla siebie prawa, poszanowanie. Kultura nie tylko polska, ale europejska jest jeszcze poi części patriarchalna. Musimy też pamiętać, że kobiety zaledwie od 100 lat mają w Polsce prawo do edukacji i wyborcze. W Szwajcarii, prawo wyborcze ma jeszcze krótszą, kobiecą historię. To jest też pewien punkt wyjścia, bo od zarania, gdy myślano o prawach człowieka, to najpierw myślano o prawach mężczyzn, a dopiero potem kobiet. Dziś odczucie patriarchalizmu we Francji, czy w Niemczech jest dużo słabsze. W Polsce natomiast jesteśmy na etapie przejściowym, choć to, co zdarzyło się w naszym kraju w ciągu ostatnich dwóch dekad, jest radykalną zmianą na korzyść kobiet. I nie dotyczy to tylko zachowania kobiet, ale też ich pozycji społecznej.

Jednocześnie trzeba mieć świadomość, że te zmiany najszybciej następują w dużych miastach, choć na wsiach i w małych miasteczkach też nie sposób ich nie zauważyć.

– Nie mniej ważna jest determinacja – dodała Agata Pieniążek. – Sama pochodzę z Sanoka i gdy w 1991 roku rozpoczynałam studia w Rzeszowie, nie znałam tu nikogo, a wsparcie dla kobiet nie było czymś tak oczywistym jak dziś.

Tym bardziej zastanawiające są wyniki badań firmy Sedlak&Sedlak, z których wynika, że kobiety już na etapie rekrutacji mają niższe oczekiwania finansowe niż mężczyźni. Na starcie pozycjonują się niżej niż ich koledzy.

– Trzeba byłoby jeszcze dobrze przeanalizować, w rekrutacji na jakie stanowiska tak jest – mówił prof. Dariusz Wojakowski. – Tym bardziej, że dziś na kierunkach inżynieryjnych i technicznych mamy już prawie tyle samo studentek co studentów i zwykle płace w tych zawodach są na podobnym poziomie dla kobiet i mężczyzn.

Ale, gdyby zestawić porównywalne prace np. magazyniera i kasjerki w hipermarkecie, to on zarabia o około 9  proc. więcej niż ona.

– Ten problem nie jest, niestety tylko polską specjalnością. Rozwarstwienie płacowe między kobietami a mężczyznami jest też obecne w Unii Europejskiej, gdzie ma nawet dużo większą skalę – mówił Dariusz Wojakowski. Nie wiem, czy w Polsce większym problemem nie jest trudność w awansowaniu kobiet.

Agata Pieniążek - pedagog specjalny, neurologopeda, prezeska Rzeszowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych i Autystycznych ?Solis Radius? Fot. Tadeusz Poźniak

Agata Pieniążek – pedagog specjalny, neurologopeda, prezeska Rzeszowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych i Autystycznych "Solis Radius" Fot. Tadeusz Poźniak

I rzeczywiście, o ile jest ich dużo w tzw. drobnej przedsiębiorczości, to już im większy biznes i wyższe stanowiska, tym kobiet mniej. W kierownictwach dużych firm jest ok. 37 proc. pań, ale wśród prezesów spółek już tylko 5 proc. W radach nadzorczych spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych udział kobiet wynosi zaledwie 14 proc.

Niekiedy, w pewnym momencie kariery zawodowej wiele kobiet woli zrezygnować z dalszego awansu. Powody są różne. Wolimy więcej czasu poświęcić dzieciom, domowi. Bywa też, że nie potrzebujemy sobie niczego udowadniać i wolimy skoncentrować się na własnym życiu – mówiła Agata Pieniążek.

Krystyna Lenkowska przyznała, że sama była pracodawcą przez prawie 20 lat i nigdy nawet do głowy jej nie przyszło, by w szkole języka angielskiego, którą prowadziła, mniej płacić nauczycielce niż nauczycielowi. Zdaniem Lenkowskiej, kobiety różnie też interpretują karierę i awans zawodowy. Ona sama swego czasu została wiceprezesem Stowarzyszenia na Rzecz Nauczania Języka Angielskiego PASE.

– To było stanowisko dość prestiżowe, wprawdzie nie finansowo, ale jednak; mimo to nie było tam dylematów czy w zarządzie powinna zasiadać kobieta czy mężczyzna. Najważniejszy był profesjonalizm – mówiła Lenkowska.

Podobne doświadczenia ma Agata Pieniążek, która w 1997 roku zakładała Stowarzyszenie "Solis Radius" i najważniejsza była dla niej współpraca z dziećmi i ich rodzicami.  – Przez lata byłam w nim członkiem zarządu i gdy kilka lat temu zdarzyło się, że zostałam prezesem, to w tym trwam, ale nie było i nie jest to dla mnie najważniejsze. Najbardziej cieszy mnie, że stowarzyszenie się rozrasta – stwierdziła Agata Pieniążek. – Prezesem tylko się bywa.

– Dokonałam podobnego wyboru – stwierdziła ze uśmiechem Krystyna Lenkowska. – W pewnym momencie podjęliśmy z mężem decyzję o sprzedaży Szkoły Języka Angielskiego "YES", co dla wielu było niezrozumiałe, bo był to atrakcyjny biznes i pozwalał nam się realizować zawodowo i społecznie oraz dawał wiele satysfakcji z potwierdzonej jakości pracy, ale rezygnacja z tego nie była problemem dla mojego ego. Uznałam, że mając poczucie bezpieczeństwa finansowego, po latach żmudnej pracy, mogę sobie pozwolić skoncentrować się na dziedzinie, której efekty nie są mierzone rachunkiem ekonomicznym.

– Niestety, w naszym społeczeństwie są dwa sposoby myślenia o awansie i stanowisku – uzupełnił prof. Dariusz Wojakowski. – Dla jednych najważniejsza jest  odpowiedzialność i czas, jaki poświęcają dla innych. Pieniądze, prestiż są ważnym, ale jednak dodatkiem. Drugie postrzeganie sprowadza się do pieniędzy i władzy, a kwalifikacje mają już dużo mniejsze znaczenie. Wydaje się, że mężczyźni częściej myślą o władzy w ten drugi sposób, co nie znaczy, że nie ma takich kobiet. Jednak to powoduje, że rzadziej je widzimy na kierowniczych stanowiskach. 

– Nie ma się co oszukiwać. Bez względu na to, jak bardzo chcemy równouprawnienia, nie pozbędziemy się różnic płciowych – podkreślała Agata Pieniążek. – My mamy w genach X, a panowie Y. Widzę to nawet pracując z pacjentami, których przecież traktuję jednakowo. Dziewczynka czy kobieta z zaburzeniem autystycznym inaczej zachowuje się podczas terapii niż chłopiec. Y jest bardziej techniczny, po prostu przyjmuje, że coś jest stąd – dotąd i tego się trzyma. Dlatego dla mężczyzny np. relacje w pracy są nieco mniej ważne i inaczej je traktują. To nie znaczy, że któryś z tych sposobów jest lepszy. To nikogo nie umniejsza, a ja uważam to za fantastyczne, że się różnimy.

Czy jednak pracodawcy myślą podobnie, skoro z badań wynika, że nadal różnicują pracowników ze względu na płeć, chętniej awansując mężczyzn?

– Jest coraz więcej kobiet, które potrafią upomnieć się o swoje i po męsku kierować się w pracy interesem, a nie sympatiami – zauważyła Krystyna Lenkowska i dodała. – Jednak w moim przypadku jest tak (i proszę się w tym nie dopatrywać znamion manifestu ani propozycji wzorca, ja po prostu jestem za indywidualnym układaniem sobie życia), że ze swoim chromosomem X zgadzam się do tego stopnia, iż nieważne, czy w czasach socrealizmu, czy dziś, nie chciałabym się zamienić rolą z mężczyzną. Nie dlatego, że mam w sobie tak dużo żeńskich genów (śmiech), ale dlatego, że przy tym wszystkim, o czym tu mówimy, rola mężczyzny w rodzinie jest trudniejsza. Choć nie przepadam za gotowaniem, wolę już całą tę domową logistykę i pilnowanie drobiazgów, niż finansowy ciężar utrzymania domu, jaki patriarchalna kultura włożyła na ramiona mężczyzny. Zarówno tego z silnym, dominującym charakterem, jak i mniej przebojowego.

– Tymi urzędowymi sprawami w moim rodzinnym domu zajmowała się akurat mama, ona robiła karierę, a tato zajmował się domem i nie wydaje mi się, by to jakoś umniejszało ojca – ripostował prof. Wojakowski.

Stereotypowe określenie damskich i męskich ról ("kobiety do garów, mężczyźni do młotka") doskonale obrazuje książka Danuty Wałęsowej "Marzenia i tajemnice", która pięć lat temu wywołała w Polsce falę dyskusji. Żona Lecha Wałęsy powiedziała w niej, że po 43 latach małżeństwa stwierdziła, że była przez swojego męża ignorowana, niedoceniana jako kobieta i zostawiona praktycznie sama z ośmiorgiem dzieci. Jej wyznanie odbiło się bardzo szerokim echem przede wszystkim dlatego, że przez lata Wałęsowie byli symbolem przykładnej, wielodzietnej, katolickiej, polskiej rodziny. Ten przykład poddaje w wątpliwość, czy kobiety w Polsce są poważnie traktowane, jako partner w dyskusji i czy czują się w swoim kraju równie wartościowe jak Niemki, Brytyjki czy Francuzki? O pozycji kobiet w przestrzeni publicznej wiele mówi też język, jakim operują mężczyźni.

– Słowa Wałęsowej są smutne – przyznała Agata Pieniążek. – Ale nie wiem, czy to dobry przykład. To kobieta ze świecznika, której mąż jest "samcem alfą", z przerośniętym ego.

prof. Dariusz Wojakowski - socjolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego Fot. Tadeusz Poźniak

prof. Dariusz Wojakowski – socjolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego Fot. Tadeusz Poźniak

Prof. Wojakowski z tym się nie zgodził: – Opowieść Danuty Wałęsy nie jest opowieścią kobiety ze świecznika, tylko kobiety z ludu. Relacje rodzinne nie są relacjami politycznymi, a to, jak je opisała, mną wstrząsnęło. Pochodzę z rodziny wiejskiej. Moi dziadkowie pracowali na roli, na wsi prowadziłem pierwsze badania socjologiczne, znam więc to środowisko. Relacja Danuty Wałęsy jest poruszająca, ponieważ pokazuje obraz kobiety w Polsce. Większość polskiego społeczeństwa tworzą ludzie, którzy przeszli takie doświadczenia jak Wałęsowie – w okresie urbanizacji z jakiejś małej miejscowości trafili do miasta – czy do Gdańska, czy do Rzeszowa, czy do Nowej Huty. Tam teraz żyją, ale zabrali ze sobą stereotypy. Podkreślić należy jednak,  to jest doświadczenie pewnego pokolenia kobiet, a nie wszystkich kobiet.

Jak bardzo w różnych środowiskach zmieniło się postrzeganie pozycji kobiety, Agacie Pieniążek trudno określić, ale mając naturę wojownika, nie lubi narzekać. – Jeśli coś mi się wydaje słuszne, potrafię to osiągnąć, nawet gdy stykam się ze stereotypowym myśleniem. Oczywiście może mi być trudniej niż innym – wywodzimy się z różnych środowisk, mamy wpojone pewne wzorce – ale czy to znaczy, że nie możemy z tego wyjść. Jestem zdania, że każdy może. Decyduje to, czy mamy chęć osiągnięcia czegoś. Jeśli nie osiągamy, to szukamy winnych. Być może jedna czy dwie kobiety muszą zrobić coś więcej w danej firmie, żeby przebić stereotyp, ale tak jest w wielu dziedzinach, że zawsze musi być ktoś pierwszy. Pionierki walcząc o równouprawnienie w życiu publicznym i zawodowym, wciąż mają problem z równym podzieleniem się obowiązkami domowymi. Dochodzą do perfekcji w organizacji czasu i  zaharowują się, by być prymuskami na wszystkich polach – w pracy i w domu.

– To trauma kolejnego pokolenia kobiet – zauważył socjolog. – To poprzednie reprezentuje  Wałęsowa, która długo milczała, wreszcie to z siebie wyrzuciła i teraz kiedy zabiera głos publicznie widać, że zachowuje się inaczej niż kiedyś, czyli dość późno, ale zyskała świadomość. Kolejne pokolenie kobiet ma już inne problemy – w przestrzeni publicznej już jesteśmy partnerami, ale w prywatnej, chociaż mężczyźni coraz częściej zajmują się domem i dziećmi, to jednak te proporcje dla pań i panów nie wynoszą 50:50. Pewnie następne pokolenie będzie ten problem rozwiązywało.

Być może to młodsze pokolenie pozbędzie się też "burki", jak Krystyna Lenkowska określiła metaforycznie społeczne przyzwolenie na pewne kulturowe ograniczenia, które pokutują od wielu pokoleń. Wpisują się w to też protekcjonalne, niesprawiedliwe, pobieżne, niezasadne i głupie uwagi pod adresem kobiet i spolegliwość samych kobiet wobec niegodziwego osądu.

Uczestnicy debaty zwrócili też uwagę, jak dużo hejtu i określeń pokazujących może poziom szacunku do kobiet w patriarchalnym społeczeństwie pojawiło się w Internecie po czarnym proteście. Z ust mężczyzn często zajmujących poważne stanowiska, z wyższym wykształceniem, padały w kierunku protestujących kobiet określenia: idiotki, psy Pawłowa albo personalnie skierowane wulgaryzmy ?stara, głupia rura?. Skąd tyle pogardy w kraju, w którym kobiety wciąż jeszcze przepuszcza się w drzwiach, a do niedawna jeszcze całowano w rękę?!

– Ale czy nie ma też procesu odwrotnego tzw. poprawności politycznej. Czy nie idziemy w fatalnym kierunku, gdzie mężczyzna boi się, że za byle słowo, czy gest będzie podejrzany o mobbing czy wręcz molestowanie seksualne. Może niedługo będziemy jak cyborgi, bezpłciowe, nieuśmiechające się smutasy, którym ani na myśl nie przyjdzie niewinny, sympatyczny flirt "wedle zasad przedwojennej szkoły" – zastanawiała się Krystyna Lenkowska. – Nie podoba mi się wyznaczanie ról. Jesteśmy indywidualnościami bez względu na płeć. Mamy inne geny, inne skłonności, zapatrywania, światopoglądy. I kobieta też może myśleć technicznie, a jej rola jest taka sama jak i mężczyzny ? przede wszystkim bycie człowiekiem w harmonijnym społeczeństwie. Przy czym nie zmienia to naturalnego porządku rzeczy – ona rodzi, a udział mężczyzny jest w tym konieczny.

– Nie chodzi o rolę kobiety, ale o jej pozycję w przestrzeni publicznej – precyzował prof. Wojakowski. – Jeśli kobiety i mężczyźni tak samo funkcjonują w przestrzeni publicznej, to kwestia istotnych różnic płci musi się pojawić poza przestrzenią publiczną. Specjalne traktowanie kobiet było jednak powiązane z ich specyficzną, ale publicznie mniej ważną pozycją. Nowy rodzaj relacji w pracy, unikanie flirtów i oskarżeń o molestowanie to ścieżka, na której już jesteśmy. Albo możemy nią dalej iść i akceptować, że w przestrzeni publicznej stajemy się coraz bardziej bezpłciowi, albo możemy się cofać. Ale jak się cofniemy, to panie, niestety, będą musiały wrócić do swoich zajęć w przestrzeni prywatnej.

Tego kobiety raczej już nie zapragną. W gabinecie Agaty Pieniążek jest coraz więcej ojców z dziećmi. – To się bardzo zmieniło na przestrzeni 20 lat mojej pracy. Sama jestem mama trzech synów i gdy któryś zachoruje, bywa, że to mąż się nimi opiekuje. Ale prawda jest też taka, że dopiero niedawno dopuściłyśmy mężczyzn do wielu prac związanych z domem. Wcześniej matka Polka sama musiała zmieniać dziecku pieluszki, bo nie ufała, że ojciec zrobi to równie dobrze.

Skoro kolejne pokolenia sprawiają, że rewolucja społeczna jednak postępuje, to czy potrzebujemy określać parytety w miejscach na listach wyborczych, dzielić się obowiązkowo po równo urlopem po urodzeniu dziecka, jak to jest np. w Skandynawii?

Zdaniem socjologa, rewolucja dokonała się na poziomie życia codziennego i tego, jak kobiety siebie postrzegają i dzielą się obowiązkami w rodzinie. Natomiast pozostaje kwestia życia w przestrzeni publicznej, w której parytety są istotne. Kobiety wciąż sporadycznie i tylko, gdy zachowują się jak mężczyźni, odnoszą sukcesy w polityce. Tak samo jest w nauce i w dużych biznesach. – Tu jest jeszcze szklany sufit – zauważył prof. Wojakowski.

Krystyna Lenkowska jest za określeniem parytetów na jakiś określony, przejściowy okres i nie ukrywa, że nie chciałaby, aby oznaczało to awansowanie kobiet "z łapanki", bez merytorycznych podstaw. W Polsce podczas wyborów był parytet dotyczący liczby miejsc kobiet na listach wyborczych i na siłę na listy wyborcze wstawiano kandydatki, oczywiście na dalsze miejsca, byle zachować jakieś proporcje.

– Ale kobiety w różnych partiach zachowują się bardziej merytorycznie niż mężczyźni. Czy panie naprawdę są przeciwko parytetom? – dziwił się prof. Wojakowski.

– Docelowo bym się ich bała. Dlaczego mam mieć jakieś względy? Każdy człowiek jest kowalem swojego losu i jeśli chce, cel osiągnie – mówiła Agata Pieniążek.

Chociaż kobiecy głos w sprawach społecznie, politycznie, naukowo fundamentalnych nie brzmi dziś wystarczająco silnie, to niewykluczone, że tak się stanie w przyszłości. W czarnym proteście Polki pokazały, że potrafią się zorganizować, masowo wyjść na ulicę i wywrzeć nacisk na władzę. – To zdarzyło po raz pierwszy – podkreśliła Krystyna Lenkowska, która również w proteście uczestniczyła. – Wyszły masą, czyli pomyślały: mężczyźni-decydenci nie wspierają nas na tyle, ile trzeba. Zróbmy coś razem. Szkoda, że hasłowo protest odbył się w sprawie aborcji która, siłą rzeczy, nie może być niuansuowana w przypadku ulicznej manifestacji i tym samym nie dla wszystkich jest przekonywująca. Myślę, że ta sprawa okazała się tylko spontanicznym pretekstem, a kontekst był (i jest) znacznie szerszy.

– W czarnym proteście nie chodziło o aborcję – uprzytomnił prof. Wojakowski. – Kobiety wyobraziły sobie, że może się coś zmienić w kierunku dla nich bardzo niekorzystnym. Nie chodziło o to konkretne prawo, tylko o odebranie kobiecie  podmiotowości w przestrzeni publicznej. Nie rozumieją tego ci, którzy powtarzali, że kobiety nie wiedzą, po co wychodzą na ulicę. One dobrze wiedzą, po co. Już pewna zmiana społeczna się dokonała, a teraz poczuły zagrożenie – tak jak parytet był zmianą prawną, by wspierać zmiany społeczne, tak teraz poczuły obawę, że w bardziej tradycyjny sposób ustala się przestrzeń publiczną i wyklucza się z niej kobiety.

Z emancypacją kobiet wiążą się nowe zjawiska i społeczne koszty. Prognozy mówią, że w najbliższym czasie co trzecia Polka w wieku produkcyjnym będzie żyła samotnie.

– Kobiety, prąc do przodu, rezygnują z tego, co było tradycją, a część z nich nadal chce być tradycyjna – stwierdziła Agata Pieniążek. – Znam wiele takich, które osiągają zawodowe sukcesy, ale po cichu marzą o silnym mężczyźnie, który po prostu weźmie na siebie odpowiedzialność finansową za dom i rodzinę. Według mnie najważniejsze jest zatem bycie w zgodzie ze sobą. Realizować się w tym, co nam daje satysfakcję.

Wybierając samotność także można się realizować – podkreślała Krystyna Lenkowska: – I coraz częściej to się zdarza. Nie jesteśmy już tak od siebie uzależnieni, jak kiedyś. Możemy funkcjonować otoczeni gadżetami i bez życia towarzyskiego. Ktoś może chcieć związku, ale bez dzieci, ktoś może nie chcieć związku. Jeśli to nawet grozi jakimiś zmianami etnicznymi na niekorzyść białej rasy, trudno. Ale na tym polega wolność.

– Będę oponował, bo ta niechęć do związków zaczyna być jednak problemem społecznym i wynika z emancypacji kobiet, ale i z tego, że mężczyźni nie nadążają – ripostował prof. Wojakowski. – W Polsce kobiety są lepiej wykształcone niż mężczyźni i często nie mogą znaleźć partnera w swoim środowisku. Pozostaje im wybór – samotne życie albo mężczyzna gorzej wykształcony. Ale z tym drugim wiąże się też zgoda na związek patriarchalny zamiast partnerskiego, w którym mężczyźnie trzeba podać piwo, zająć się dziećmi i zgodzić, by w tym czasie oglądał mecz. 

– Postęp cywilizacji przynosi nam sposoby ułatwiania sobie życia. Zmiany społeczne, zmiany tradycji i mentalności otwierają kobietom oczy, że małżeństwo i macierzyństwo to nie jest warunek konieczny, aby mieć status pełnowartościowej kobiety. Nie jest lepszą kobieta tylko dlatego, że jest żoną, matką minimum dwójki dzieci, heteroseksualną praktykującą katoliczką, nie emigrantką – protestowała Krystyna Lenkowska.

– To właśnie byłby zdecydowany powrót do systemu patriarchalnego – stwierdził prof. Wojakowski.  

 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy