Reklama

Biznes

Bal rzeszowskich Lionów na rzecz dzieci

Aneta Gieroń
Dodano: 03.02.2013
2045_IMG_2997
Share
Udostępnij
Już po raz ósmy Lions Club z Rzeszowa zorganizował bal charytatywny na rzecz dzieci niepełnosprawnych oraz przewlekle chorych z Rzeszowa i Podkarpacia. Ponad 100 osób bawiło się w Hotelu Hilton Garden Inn w Rzeszowie tak jak nakazuje zapustowa tradycja i tak jak to od wieków jest praktykowane, nie szczędziło grosza dla tych, którzy tej pomocy potrzebują najbardziej.

– Od początku naszej działalności, czyli od ośmiu lat, to właśnie bale charytatywne organizowane w karnawale i pikniki latem są dla nas formą zbierania pieniędzy, które potem przekazujemy na nasze cele statutowe, czyli pomoc dla dzieci – mówi Lucyna Pokrzywa z Lions Club w Rzeszowie.

 
Bale Lionów już na dobre wpisały się w zapustową tradycję Rzeszowa i od lat mają stałe grono gości wspomagane przez coraz to nowe twarze dołączające do grupy darczyńców na rzecz potrzebujących dzieci. A okazji ku temu nie brakuje: są licytacje przedmiotów i prac m.in. Leszka Kuchniaka, Macieja Syrka, Jadwigi Jarosiewicz i innych artystów, loterie fantowe i wszelkie inne formy wsparcia dla dzieci mile widziane. Przed laty podobne bale organizował dr Wrzesław Romańczuk, były dyrektor SW nr 2 w Rzeszowie, znakomity pediatra i gastroenterolog. Pieniądze trafiały do potrzebujących dzieci leczonych w SW nr 2 w Rzeszowie.

Dlaczego właśnie w karnawale Lions Club z Rzeszowa organizuje swoje bale? Choćby dlatego, że tradycja zapustowej zabawy jest w Polsce bardzo stara i huczna, a Rzeszów zbyt wielu, z długoletnim rodowodem bali karnawałowych nie ma, a szkoda. Po drugie hojność darczyńców w pełnym zabawy i uciech okresie powinna i zwykle jest większa niż w innych porach roku.

Samo słowo „karnawał” pochodzi od łacińskiego zwrotu „carnem levare", czyli pożegnanie mięsa i nie jest tajemnicą, że to właśnie mięsiwa w każdej postaci królowały na chłopskich i szlacheckich stołach w ostatni tydzień przed Wielkim Postem potocznie nazywanym „mięsopustem" albo „diabelskimi dniami". Bogate w zwierzynę lasy i rozwinięta hodowla bydła sprawiały, że przez wieki w Polsce zamiast pączkami przez siedem dni objadano się m.in. flakami, kiełbasą, słoniną, zaś najhuczniejsze zabawy karnawałowe wyprawiano począwszy od tłustego czwartku aż do Środy Popielcowej. Wszystko to oczywiście zapijano suto piwem, winem i wódką podawaną często z jednego kielicha.
 
fot. T. Poźniak
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy