Reklama

Kultura

W poszukiwaniu Sandry Valentine na Wyspie Łza

Aneta Gieroń
Dodano: 02.02.2015
17754_Bator_1
Share
Udostępnij
Jest jedną z najlepiej piszących i najzdolniejszych pisarek w Polsce. Gdy w 2013 roku za powieść „Ciemno, prawie noc” Joanna Bator otrzymała Literacką Nagrodę Nike było wiadomo, że jej następna powieść będzie jednym z najbardziej wyczekiwanych i dociekliwie ocenianych wydarzeń literackich. I… „Wyspa Łza” na pewno zaskoczyła. To zapis podróży Joanny Bator po Sri Lance w 2014 roku w towarzystwie fotografa Adama Golca i w poszukiwaniu śladów zaginionej przed 25 laty młodej Amerykanki, Sandry Valentine. Opowieść nie ma jednak nic wspólnego z turystycznym przewodnikiem, jest osobistą podróżą Joanny Bator w poszukiwaniu siebie samej, a forma będąca połączeniem podróżniczego reportażu, eseju i opowieści o pisaniu oraz wspomnień, wymyka się wszelkim klasyfikacjom.
 
Sukces bywa szybko zapomniany i co dalej?! Joanna Bator po „Ciemno, prawie noc” przez wiele miesięcy nie pisze nic. Nie przychodzi do niej żadna historia. Siada przed białą kartką papieru, ale jej mroczna siostra bliźniaczka nie podrzuca jej w palce żadnych mięsistych historii, z których snuje się kolejna opowieść jakby poza tym, na co wpływ ma sama pisarka. W głowie Joanny Bator kołacze się tylko jedna fraza „znikła bez śladu”. Setki razy wystukuje ją na klawiaturze, googluje i wśród wielu opowieści, zwykle dramatycznych i z tragicznym finałem, uwagę Bator przykuwa historia Sandry Valentine. Młodej Amerykanki, która w 1989 roku bez śladu znikła na Sri Lance. 
 
Joanna Bator rusza więc na Wyspę Łza jej śladami, a w głowie ma już kolejną powieść, „Rok królika” z główną bohaterką, Anną Kerr, która ukaże się jeszcze w tym roku i w której to historii na pewno pojawi się wątek Sandry Valentine. Anna i Sandra spotkają się.
 
„Wyspa Łza", to autobiograficzny kocioł, w którym bardziej niż na poszukiwaniach Sandry, autorka skupia się na poszukiwaniu samej siebie, na przekraczaniu własnych granic lub umiejętnym ich wyznaczaniu. Bator wspomina rodzinny Wałbrzych, nie boi się bardzo osobistych, także erotycznych wyznań, mówi o fascynacjach intelektualnych, ale i tych bardzo kobiecych. W tej historii jest przewrotna, wręcz autoironiczna obserwacja samej Bator jako kobiety młodej, atrakcyjnej pod każdym względem, ale zbliżającej się do tej granicy, kiedy słowo kobiecość nie będzie już tym pierwszym skojarzeniem, jakie będzie wywoływać. 
 
Sandra Valentine to wieloznaczny symbol – „mroczna bliźniaczka", która sugeruje, iż zaginiona kryje w sobie wszelkie braki i wyparte treści oraz emocje samej Bator. Książka aż gęsta jest od zdarzeń, wspomnień, słów. Sri Lankę widzimy oczyma Bator i nie jest to obraz z podróżniczego folderu, raczej zapis jej obserwacji, skojarzeń, smaków i zapachów. Towarzysząca jej Oset, Kumaty Kumar,  pozwalają jej przez kilka tygodni wnikać w tę wyspę, która opornie zdradza jej swe tajemnice. Bator jedzie śladami zaginionej Amerykanki, a w jej głowie rodzą się różne scenariusze zdarzeń, jakie przed laty mogły się odegrać na Wyspie Łza. Jedzie też śladami Witkacego i Bronisława Malinowskiego, którzy prawie 100 lat temu podróżowali przez Sri Lankę. Bator wchodzi w niezwykły świat wokół, ale jednocześnie w samą siebie. Być może tropikalny klimat, niecodzienne otoczenie – to były na tyle silne bodźce, że zrodziły przemyślenia, które nigdzie indziej nie pojawiłyby się w jej głowie.

Joanna Bator

"Wyspa Łza”

Wydawnictwo Znak

Kraków 2015 rok
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy