Reklama

Kultura

Bossa Ive Mendes w Łańcucie i szampan, którego nie było

Elżbieta Lewicka
Dodano: 22.05.2017
32973_main
Share
Udostępnij
Wczorajszy, plenerowy koncert Ive Mendes był długo oczekiwanym wydarzeniem 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Czy spełnił oczekiwania publiczności?

W mediach społecznościowych melomani już wyrazili swoje opinie, które są na ogół bardzo pozytywne. Jednak wielu słuchaczy opuszczało widownię przed czasem.

Ive Mendes podczas tzw. soundchecku zaprezentowała się bardzo dobrze – zdecydowanie lepiej, niż na wieczornym koncercie. Artystka przyznała w garderobie, że jest bardzo stremowana, pojawiła się na scenie w seksownej, delikatnej sukni i boso. Zimne podmuchy wiatru sprawiły, że Ive założyła jednak  na zmarznięte stopy szpilki. Przysłuchiwałam się rozmowom  na widowni – wiele osób mówiło, że ten koncert powinien odbywać się w formie garden party. Możliwe byłyby tańce w rytm nastrojowej i eleganckiej muzyki, jaką słyszeliśmy ze sceny. No i przydałaby się kropelka szampana – to byłby wieczór! Nota bene – kiedy zapadł zmierzch –  kilka osób nieśmiało próbowało tańczyć poza obrębem widowni.

Koncert trwał prawie 2 godziny, ale sporą jego część Ive Mendes przeznaczyła na własne monologi w języku angielskim. To nie był dobry pomysł. Koncert nie miał tempa, muzycy z zespołu artystki grali chyba poniżej swoich możliwości, brakowało solówek na instrumentach perkusyjnych – tak charakterystycznych dla muzyki, jaką preferuje Ive Mendes.

Bossa nova – gatunek „odkryty” przez Europejczyków na początku lat 60’ XX w. dość szybko został zapomniany. Może dlatego, że to muzyka niezwykle subtelna i – w najlepszych wykonaniach – mocno wyrafinowana. Dla współczesnych wykonawców  tego gatunku niedoścignionym wzorem są kreacje artystyczne wokalistki Astrud Gilberto i instrumentalne utwory Stana Getza, oraz kompozycje A.C. Jobima. Polacy bardzo lubią słuchać bossa novy – może tak też gra nasza słowiańska dusza? Mnie wczoraj ledwo drgnęła, choć zachwyciły mnie kreacje i uroda przemiłej i bardzo serdecznej Ive Mendes.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy