Stanisław Czajkowski – przypomniany przez Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej jest malarzem wysokiej klasy. Jego płótna pokazują pejzaż, który w czasach współczesnych pozostaje już tylko wspomnieniem dawnej, nienaruszonej ręką człowieka przyrody.
Artysta urodzony w 1878 r. w Warszawie uczył się rysunku u Wojciecha Gersona, a następnie w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych studiował u profesorów: Jacka Malczewskiego, Leona Wyczółkowskiego i Józefa Mehoffera. Spośród młodopolskich malarzy największy wpływ wywarła na nim twórczość Jana Stanisławskiego, którego credo artystyczne towarzyszyło jego płótnom do końca życia. Uczył się także w Monachium i Paryżu. Odbył podróże artystyczne po Włoszech – zwiedzając m.in. Wenecję, Florencję, Padwę i Weronę. W czasie I wojny światowej przebywał w Holandii. Pozostał jednak mistrzem polskiego pejzażu, w tym – jak jego mentor Stanisławski – krajobrazów kresowych. Po Wielkiej Wojnie zamieszkał najpierw w Krakowie, później w Warszawie, gdzie został mianowany profesorem rysunku i malarstwa w stołecznej ASP. Zmarł na serce po całym dniu malowania na plenerze w Sandomierzu w roku 1954.
W swym testamencie artystycznym Stanisław Czajkowski pisze: „Pejzaż jest duszą ziemi, na której człowiek rodzi się i umiera, i którą poniekąd stwarza…Człowiek stale współżyje z pejzażem, często nie zdając sobie z tego sprawy… Kiedy nadchodzi zmierzch, człowiek znużony całodzienną pracą swobodnie oddycha i napawa się pięknem wieczora, tego „największego malarza świata”…Malowanie pejzażu daje wzniosłe, niezapomniane chwile zespolenia się z naturą”. Stąd jego wspaniałe krajobrazy z majestatycznymi chmurami wiszącymi nad ciemną zielenią łąk i lasów, zatopione w cieniu drzew sylwety drewnianych kościółków wiejskich prześwietlone intensywnymi promieniami słońca, bielejące bryły wiejskich dworków i chat zanurzonych w zieleni, niemal kubistyczne bryły dachów małego miasteczka (Kazimierz nad Wisłą), pociemniałe w czasie ulewy koryto Wisły. Krajobrazy zastygłe w nieruchomym powietrzu upalnego letniego dnia, wybuchające czystym kolorem korony rozkwitających drzew, nostalgiczne jesienne pejzaże w zrudziałych barwach…
Pejzaże Stanisława Czajkowskiego tak nam bliskie są widokami świata, który odchodzi (odszedł?) w przeszłość. Już mistrz Jan Stanisławski apelował do swoich uczniów: „Malujcie panowie, wieś polską, bo niedługo jej nie będzie”. Jego przeczucia się spełniły. Zniszczona działaniami dwóch wojen, powojenną gospodarką socjalistyczną i modernistyczną przebudową, współczesna wieś staje się karykaturą samej siebie. A raczej nieudolną podróbką dzisiejszego miasta, pełnego galerii handlowych i cywilizacyjnych udogodnień. Miasta, w którym nie da się żyć, bo nie ma pracy i perspektyw.
Obrazy artysty pochodzą z prywatnej kolekcji właściciela, który mieszka poza Przemyślem i chce pozostać anonimowy. Marek Mikrut, wicedyrektor Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej i kurator wystawy, z wykształcenia artysta-plastyk pisze we wstępie do starannie wydanego katalogu o swoich artystycznych odczuciach, gdy maluje w plenerze. Natura pozostaje dla niego intensywnym doświadczeniem twórczym i poznawczym. Takim, którego nie są w stanie zastąpić żadne wykoncypowane teorie sztuki współczesnej.