Reklama

Kultura

Beksiński pisarz. Opublikowane opowiadania malarza

Antoni Adamski
Dodano: 22.05.2015
19676_beksinski
Share
Udostępnij
Do niedawna o tym, iż Zbigniew Beksiński był autorem opowiadań, wiedział tylko wąski krąg jego przyjaciół. Obecnie  ukazały się one drukiem. Na sanockim Zamku prezentował je Andrzej Seweryn, który zagra rolę artysty w powstającym  filmie w reżyserii Jana Matuszkiewicza. 
 
-Beksiński miał artystyczne ADHD: malował, rzeźbił, rysował, fotografował, był grafikiem, zaś w latach 1963-65 napisał ponad 300 stron maszynopisu tekstów literackich – mówi ich edytor dr Tomasz Chomiszczak, romanista, wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. J. Grodka w Sanoku. We wstępie do publikacji Wiesław Banach, dyrektor Muzeum Historycznego, twórca Galerii Beksińskiego i autor monografii artysty, kreśli sytuację, w której powstały opowiadania. W roku 1959 Beksiński zarzucił fotografię oraz malarstwo abstrakcyjne. Zrezygnował z wykonywania rzeźb; pozostał mu tylko rysunek. To twórcy nie wystarczało. Zaczął zastanawiać się, co robić dalej – kim powinien zostać: malarzem czy pisarzem? W tej drugiej dziedzinie twórczości kryła się rekompensata za niespełnione marzenie. Chciał starać się o przyjęcie na reżyserię filmową, lecz ojciec nakazał mu wybrać architekturę. Dlatego wiele z opowiadań uznać można za gotowe kryptoscenariusze. Co można z nich wyczytać?
 
Zdaniem dr T. Chomiszczaka opowiadania artysty są małą antologią trendów i mód literackich XX wieku. Na ich kartach ujawnia się sześć-siedem odmiennych stylistyk m.in. poetyka nadrealistyczna i koszmaru sennego (oniryzm), proza pacyfistyczna pełna okrutnych obrazów wojennych, antyutopia w rodzaju George’a Orwella, świat absurdu podobny do tego, który widoczny jest w dramatach Eugène Ionesco – a nade wszystko wpływy nouveau roman Alaina Robbe-Grilleta. W tym czasie istniało tylko jego polskie tłumaczenie powieści „Gumy”, lecz żona Beksińskiego jako romanistka z pewnością miała większy dostęp do prozy francuskojęzycznej. Zakazanego w PRL Orwella wraz z inną niecenzuralną literaturą zdobywała dla niego zaprzyjaźniona urzędniczka pracująca w stolicy i to aż w Komitecie Centralnym PZPR. Artysta znał również ponownie odkrywanych i wydawanych klasyków, takich jak Franz Kafka i Luigi Pirandello, a z polskich: Bruno Schulz czy Witold Gombrowicz. Swoje próby Beksiński oceniał bardzo surowo. Na marginesach maszynopisów kreślił uwagi w rodzaju: „to co wyżej to Kafka, ale taki od siedmiu boleści”, „Styl jak u Mniszkówny, poza tym to Borges”, zaś najsurowiej osądził zarzucone już na pierwszej stronie opowiadanie: „Nie będziesz usiłował, chuju rybi, naśladować Schulza, bo w tym stylu dalej niż Schulz zajść niepodobna”. Beksiński zrezygnował z pisarstwa, gdyż bardzo cenił sobie własną wolność twórczą – podkreśla W. Banach, dodając iż artysta obawiał się cenzorskich cięć i konieczności dogadywania z wydawnictwami, które musiały walczyć o przydziały papieru na książki. Obawiał się także ocen krytyków, zaś do szuflady pisać nie chciał.
 
W prowincjonalnym, izolowanym od ogólnopolskich (a tym bardziej: europejskich) nurtów kulturalnych Sanoku Zdzisław Beksiński jawi się jako artysta otwarty, taki który jest „na bieżąco” z krajową i światową literaturą. O jego próbach literackich wiedziała jedynie garstka znajomych – podkreśla dr Tomasz Chomiszczak. Po śmierci artysty jego maszynopisy przeleżały 10 lat w archiwum Muzeum Historycznego. Do wydania pozostaje jeszcze dziennik artysty.
 
Zdzisław Beksiński, „Opowiadania”, wybór i opracowanie krytyczne Tomasz Chomiszczak, Wydawnictwo BOSZ, 2015.
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy