Reklama

Kultura

Samarytanie z Markowej. Muzeum Polaków Ratujących Żydów

Antoni Adamski
Dodano: 01.05.2016
26741_0K3A4072
Share
Udostępnij
Tragedii, jaka miała miejsce w Markowej 24 marca 1944 r. nie da się opisać poprzez suche fakty historyczne. Przed świtem dom  Józefa Ulmy został otoczony przez żandarmów i granatowych policjantów z posterunku w Łańcucie. W czasie przeszukania gospodarstwa znaleźli oni ukrywające się rodziny żydowskie: Didnerów, Grünfeldów i  Goldmanów, którzy zostali zabici na miejscu. Zginęła również cała rodzina Umów: Józef, jego  żona Wiktoria w  siódmym miesiącu ciąży oraz ich sześcioro dzieci: Stasia, Basia, Władzio, Franuś, Antoś i Marysia. W sumie w ciągu 20 minut zamordowano 17 osób – w tym nienarodzone dziecko. 
 
Kilkoro z nich rozstrzelał żandarm Josef Kokott, który krzyknął: „Patrzcie jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”. Na pytanie jednego z mieszkańców wsi, dlaczego zabili niewinne dzieci, dowódca ekspedycji karnej odpowiedział, że zrobili to,  „żeby gromada nie miała z nimi kłopotu”. 
 
Historię Umów należy rozpatrywać poprzez pryzmat przypowieści ewangelicznej, którą Józef i Wiktoria Ulmowie nie tylko czytali, lecz także przeżyli. W popularnym wydaniu Nowego Testamentu jego właściciel grubym ołówkiem podkreślił tytuł rozdziału 42, który brzmi: „Przykazanie Miłości. – Miłosierny Samarytanin.” Józef  Ulma nie przypuszczał, że za wypełnienie tego przykazania przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę: własnego życia i życia całej rodziny. W grę nie wchodziły względy materialne: chęć zysku. Przy zwłokach Gołdy Grünfeld, Kokott znalazł pudełko z kosztownościami. (W zrabowanym dobytku Ulmów żandarmi nie znaleźli pieniędzy, złota czy biżuterii.) Żydzi pracowali  na swoje utrzymanie  garbując skóry w gospodarstwie Umów. Specjalnie się nie ukrywali, mając zaufanie do całej wiejskiej społeczności. 
 
Wiadomość o zbrodni natychmiast rozeszła się po wsi. Strach sparaliżował mieszkańców, którzy przechowywali inne żydowskie rodziny. Helena Szylar ukrywająca rodzinę Welztów, kazała im się natychmiast wynosić. Uspokoił ją mąż – Antoni, polecając całą sprawę boskiej Opatrzności. Nikt z mieszkańców Markowej nie wypędził wyjętych spod prawa. Nikt ich nie wydał. Końca wojny doczekało w tej wsi 21 Żydów ze 126 mieszkających tu do 1939 r. Jak podejrzewano rodziny  Didnerów, Grünfeldów i Goldmanów wydał  Niemcom Włodzimierz Leś, posterunkowy z Łańcuta, który wcześniej zagarnął ich nieruchomości. Na krótko przed wkroczeniem Rosjan żołnierze Armii Krajowej wykonali na Lesiu wyrok śmierci. Strzelający do Żydów czeski Niemiec Josef Kokott został w Rzeszowie skazany na karę śmierci, którą zamieniono mu najpierw na dożywocie, a później na 25 lat więzienia. Zmarł w nim w 1980 r. Eilert Dieken, szef żandarmerii w Łańcucie kierujący rzezią w Markowej pożegnał się z życiem w RFN półtora rok po przejściu na emeryturę. Nikt nie niepokoił go z powodu jego wojennych zbrodni.
 
Rodzina Ulmów. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Szacuje się, że dzięki pomocy Polaków okupację niemiecką przetrwało do 100 tysięcy  Żydów. Na Podkarpaciu było to co najmniej 2921 osób, według spisu Centralnego Komitetu Żydów Polskich z 1944 r. Spis jest niedokładny np. do końca wojny przetrwała czteroosobowa rodzina Minców z Krosna. Tymczasem w powyższym spisie figuruje tylko ojciec – Abraham Minc. Znamy nazwiska 1650 Polaków z naszego regionu, którzy ryzykowali życiem pomagając Żydom. Z pewnością było ich więcej. 200 Polaków z Podkarpacia zapłaciło za ten czyn śmiercią. Dane te ustaliła dr hab. Elżbieta Rączy, pracownik naukowy Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie. Nie ma niestety danych porównawczych z innych województw. 
 
Żydzi ukrywali się głównie na wsi, gdzie mieli łatwiejszy dostęp do żywności. Byli tu zakorzenieni: 126 Żydów z Markowej to ok. 20-30 rodzin. Według spisu z 1921 wieś ta miała 4,5 tysiąca mieszkańców, w tym 4357 katolików i 11 grekokatolików. Likwidacja Żydów odbywała się publicznie: na oczach miejscowej społeczności, która obserwowała masowe egzekucje. W Markowej  rozstrzeliwanie Żydów miało miejsce na „okopisku”. Było to wzgórze – nieużytek na którym grzebano padłe zwierzęta gospodarskie. W czasie okupacji pojawiły się tu masowe mogiły 34 zabitych. Okna chaty Umów wychodziły na odległe o kilkaset metrów „okopisko”. Krzyki mordowanych i salwy egzekucji towarzyszyły codziennym zajęciom gospodarskim rodziny. Słyszeli je również ukrywający się. „My, Żydzi idziemy na śniadanie, wy Polacy pójdziecie na obiad (dla okupanta)” – powiedziała pewnego razu do gospodarzy żona Chaima Goldmana. 
 
Planowane Muzeum Ulmów szybko przekształciło się w Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej (Oddział Muzeum-Zamku w Łańcucie).  W konkursie wygrał sugestywny projekt architektoniczny Mirosława Nizio z zespołem (NIZIO DESIGN INTERNATIONAL z Warszawy). Bryła budynku nawiązuje do tradycyjnego domu wiejskiego, krytego dwuspadowym dachem. Jej tylna część przekształca się w ostry graniastosłup. Obok  Muzeum powstanie Sad Pamięci, nawiązujący do Ogrodu Sprawiedliwych w Yad Vashem. Pod każdym drzewkiem znajdzie się granitowy kamień z nazwiskiem osoby, która ratowała Żydów oraz nazwiskiem ocalonego. Tabliczki z nazwiskami znalazły się na murze przed wejściem do Muzeum oraz na placu. 
 
Ekspozycja prezentuje materiały archiwalne (druki, fotografie, notacje, filmy dokumentalne) i pokazuje następujące działy: 1. Polacy i Żydzi przed 1939 r. na terenie Podkarpacia; 2. Mieszkańcy Podkarpacia w okresie okupacji niemieckiej; 3. Polacy ratujący Żydów; 4. Kryjówki i schronienia; 5. Polacy zamordowani za pomoc Żydom; 6. Rodzina Ulmów; 7. Czasy powojenne. Wśród zdjęć i dokumentów najbardziej wstrząsające wrażenie wywołują autentyczne eksponaty. Na początku symboliczne zestawienie. To drewniany krucyfiks Marii z domu  Szpytma – siostry Wiktorii Ulmy oraz modlitewnik „Pójdźmy drogą krzyża. O chrześcijańskim cierpieniu” Stanisławy Kuźniar, matki chrzestnej Władzia Ulmy. Na półce poniżej filakterie Israela Tohyma z Markowej oraz hebrajska księga komentarzy do Tory „Trzeci porządek Miszny”. Ekspozycję zamykają  drzwi – ze śladami kul – stodoły rodziny Baranków ze wsi koło Miechowa. Barankowie (pięć osób) zostali rozstrzelani w marcu 1943  r. wraz z ukrywaną przez nich rodziną żydowską. 
 
Centralnym punktem wnętrza jest przeszklona  bryła. To rekonstrukcja niezachowanego domu Ulmów. Niewielka (34 m kw.) chata poprzedzona jest sienią, w której stał warsztat stolarski. Jest tam również drabina prowadząca na strych, na którym ukrywali się Didnerowie, Grünfeldowie i Goldmanowie. Przy wejściu do jedynej izby oglądamy  piec chlebowy. Umeblowanie jest więcej niż skromne: trzy łóżka (na dwóch spali rodzice razem z młodszymi dziećmi), stolik z blatem zniszczonym od prac kuchennych oraz szafa z biblioteczką gospodarza.
 
Kilkadziesiąt książek pokazuje jego niezwykłe zainteresowania. Sam wykonał swój aparat fotograficzny i wywoływał zdjęcia, dzięki podręcznikom na temat obróbki klisz w ciemni. Zachowało się do dziś ok. 800 fotografii. Inne książki traktują o sadownictwie, pszczelarstwie i produkcji jedwabniczej. Za osiągnięcia w dwóch ostatnich dziedzinach otrzymał dyplomy na Powiatowej Wystawie Rolniczej w Przeworsku  w 1933 r. Hodowli jedwabników zawdzięczał Józef Ulma wizytę w swoim domu Andrzeja Lubomirskiego, ziemianina, właściciela pałacu w Przeworsku i miejscowego starosty. Książę Lubomirski był pod wielkim wrażeniem jego gospodarskich sukcesów. Józef Ulma ukończył z wynikiem bardzo dobrym pięciomiesięczny kurs rolniczy w Pilźnie. Ale w jego biblioteczce widzimy nie tylko książki rolnicze. Są tam „Doświadczenia elektrotechniczne” i „Zasadnicze wiadomości z fizyki”  oraz opis działania silników: benzynowego i na sprężone powietrze, a także prasy hydraulicznej. Zaskakuje pozycja pt. „Giełda – jej istota, cel i ustrój”, bo na swych zainteresowaniach Ulma nigdy nie zrobił pieniędzy. Jest także „Azja środkowa” i „Dzicy mieszkańcy Australii”, zaś z literatury pięknej „Beniowski albo Nowa Dejanira” Juliusza Słowackiego oraz biografia Józefa Piłsudskiego. Gospodarz prenumerował dwa czasopisma: „Wiedzę i Życie” oraz „Przegląd Rolniczy”. 
 
Dr Mateusz Szpytma. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Dr Mateusz Szpytma, historyk, dyrektor Muzeum i kustosz ekspozycji znał historię rodziny Ulmów z rodzinnych opowiadań. Wiktoria Ulma była siostrą jego babki i matką chrzestną jego ojca, który często chodził do domu Ulmów. Gdy Wiktoria  była w połogu z kolejnym dzieckiem, ciotka Mateusza Szpytmy szła do ich domu do pomocy. Trzeba było jednak upływu dziesiątków lat, by ich tragedia została przypomniana. W roku 1995 izraelski Instytut Yad Vashem przyznał pośmiertnie Józefowi i Wiktorii Ulmom medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Dyplom opatrzony jest cytatem z twórcy chasydyzmu Baal-Szem-Towa: „W wiecznej pamięci leży tajemnica odkupienia”. Na stronach internetowych Instytutu można przeczytać m.in.: „Zbrodnia na Ulmach…stała się symbolem polskiej ofiary i męczeństwa podczas niemieckiej okupacji”.
 
W 2004 r. stanął w Markowej pomnik ku ich czci. Mateusz Szpytma, wówczas pracownik krakowskiego Oddziału IPN rozpoczął badania na ich temat rok wcześniej: – Uświadomiłem sobie wagę sprawy, o której nie wiedział nawet prof. Władysław Bartoszewski. Na odsłonięcie pomnika przyjechał Abraham Segal, który uratował się pod przybranym nazwiskiem jako pastuch w gospodarstwie  Jana Cwynara, wójta Markowej. Tragedia Ulmów stała się wtedy znana  dzięki mediom – wspomina dr Mateusz Szpytma dodając, iż w 2003 rozpoczął się proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów. W pięć lat później zakończył się jego etap diecezjalny i akta zostały skierowane do Watykanu. W 2010 Ulmowie otrzymali pośmiertnie Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski od prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
 
Od otwarcia Muzeum w dniu 17 marca br.  odwiedziło je już kilka tysięcy osób. Największą frekwencje zanotowano w niedzielę 20.03. – tysiąc osób. Markową odwiedzają Żydzi – uczniowie przyjeżdżający do Polski w ramach programu izraelskiego ministerstwa oświaty, Niemcy, Duńczycy, Ukraińcy, Polacy z USA oraz wycieczki szkolne z  całego Podkarpacia i kraju. Był Eric Pickels, minister – pełnomocnik rządu Wielkiej Brytanii ds. Holocaustu, a także liczne grupy studentów amerykańskich i izraelskich. Pierwszą darowiznę na rzecz Muzeum w wysokości 1 tys. euro przekazała osoba z Izraela.  
 
Zainteresowanie jest ogromne. To pierwsze i jedyne Muzeum w kraju poświęcone tej tematyce. W USA i Izraelu zmienia się stosunek do Polaków. Na wszystkich kontynentach pokazywana jest wystawa złożona z 20 plansz o historii rodziny Ulmów oraz ich rodaków ratujących Żydów. Podkarpacki Urząd Marszałkowski opracował, a polskie MSZ sfinansowało 30 zestawów tej ekspozycji w 15 wersjach językowych – dodaje dyrektor Mateusz Szpytma.

Obecnie wystawę prezentuje m.in. Instytut Polski w Wiedniu i Ambasada RP w Pekinie. Z pewnością nie było jej jeszcze na Tajwanie. Jego prezydent – elekt Tsai Ing-wen powiedziała w wywiadzie dla  „China Times”: „Polacy powinni wyjaśnić, co stało się w czasie Holocaustu i stawić temu czoło”. Jak podaje tygodnik „Angora” z 3.04. br pani prezydent przyznała, iż tę wiedzę zdobyła w czasie rozmowy z goszczącym na wyspie Aleksandrem Kwaśniewskim. Nie wiem czy i ewentualnie kiedy najwyższa przedstawicielka Tajwanu będzie w Polsce. Jeżeli tak, to obowiązkowym punktem programu jej pobytu winna być wizyta w Markowej. A na razie należałoby wystosować pilne zaproszenie do b. prezydenta A. Kwaśniewskiego.
 
Merytoryczny kształt wystawy przygotowali: dr hab. Elżbieta Rączy z Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie i Instytut Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz dr Mateusz Szpytma z Muzeum Polaków Ratujących Żydów i IPN O/Kraków. 

Pisząc tekst Korzystałem z książki Mateusza Szpytmy i Jarosława Szarka „Rodzina Ulmów”, Kraków 2014 
 
Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów, 37-120 Markowa 1487  można zwiedzać od wtorku do niedzieli w godzinach  od 10 do 16. Tel. 48 17 224 1015.  Szczegółowe informacje: www.ulmamuseum.org, www.muzeumulmow.pl
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy