Reklama

Kultura

Tadeusz Nalepa prawie gotowy. Nowy mural w Rzeszowie

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 14.09.2016
29214_glowne
Share
Udostępnij
Arkadiusz Andrejkow, autor największego w Rzeszowie muralu zwanego „Dziewczynką ze słuchawkami”, kończy kolejne dzieło. Tym razem jest to podobizna zmarłego w 2007 r. Tadeusza Nalepy, gitarzysty, wokalisty i kompozytora, zwanego „ojcem polskiego bluesa”, którego wielka kariera zaczęła się w Rzeszowie. Twarz muzyka znalazła się na drzwiach garażu obok budynku Estrady Rzeszowskiej przy ul. Jagiellońskiej, sąsiadujących z mniejszymi drzwiami garażowymi, na których Andrejkow wcześniej umieścił sylwetkę Edwarda Janusza, przedwojennego rzeszowskiego fotografa. Mural zostanie oficjalnie odsłonięty w sobotę, podczas festiwalu Breakout Days, upamiętniającego Nalepę i jego grupę Breakout.

Miejsce, gdzie powstaje nowe dzieło Andrejkowa, odwiedziliśmy w środę w samo południe. Artysta znajdował się niemal na ostatniej prostej do ukończenia dzieła. – Dzisiaj ten biały kolor w tle będzie już całkiem pokryty. Dokończę jutro, ale zostanie mi już tylko kilka detali i kosmetyka – informuje Arkadiusz Andrejkow.

Środa była trzecim dniem, kiedy artysta pracował nad swoim dziełem. Po 5-6 godzin dziennie. W sumie więc na namalowanie muralu będzie potrzebował, jak obliczył, niespełna 20 godzin.

Zdjęcie Tadeusza Nalepy, które stanowiło inspirację Andrejkowa przy opracowywaniu projektu muralu, artysta znalazł w Internecie. Przedstawia ono „ojca polskiego bluesa” pod koniec lat 80. lub na początku lat 90. XX w. – Chciałem, żeby przedstawiało najbardziej charakterystyczny wizerunek Nalepy: w długich włosach, ewentualnie z brodą – tłumaczy Andrejkow. – Znalazłem wiele zdjęć, które były bardzo fajnymi zdjęciami portretowymi do malowania, ale po przeniesieniu ich na ścianę Nalepa nie wyglądałby na tyle charakterystycznie, by rozpoznała go szersza publiczność, choć fani na pewno nie mieliby z tym problemów. Mówię np. o ostatnich latach życia, kiedy Nalepa nosił krótkie włosy, bez brody.

Arkadiusz Andrejkow w czasie pracy.  Fot. Jaromir Kwiatkowski

Ważne, jak podkreśla Andrejkow, było także to, iż zdjęcie było dobrej jakości. – Lubię takie zdjęcia, na których dużo się dzieje, są fajne przejścia, światłocienie – podkreśla twórca. I dodaje: – Nie znam autora zdjęcia, ale nie tyle skopiowałem je, co trochę przetworzyłem jak do obrazu.

Podkreśla, że wybór postaci, która miała być przedstawiona na nowym muralu, był wspólny – jego i Estrady Rzeszowskiej. – Chcieliśmy konsekwentnie obok wizerunku Edwarda Janusza umieścić jakąś inną znaną postać z Rzeszowa – podkreśla Andrejkow. I dodaje: – A ponieważ te garaże są obok siebie, starałem się, by oba wizerunki były kolorystycznie spójne. Nie chciałem, żeby to był obraz „z innej bajki”. Kolor tła jest taki sam, tonacja delikatna, w odcieniach szarości, sepii.

Opracowując projekt muralu, nie wiedział, że ukończenie dzieła zbiegnie się w czasie z festiwalem Breakout Days. – Ale fajnie, choć trochę przypadkowo, się to połączyło – śmieje się Andrejkow.

Jeszcze nie wie, jak będzie wyglądało oficjalne odsłonięcie muralu. –  Ale najpóźniej od jutra będzie można go oglądać w całej okazałości – zachęca artysta. 

Przyznaje, że choć często słyszał w radiowej Trójce utwory Tadeusza Nalepy i Breakoutów, nigdy jakoś głębiej nie wnikał w tę muzykę, nie kolekcjonował płyt „ojca polskiego bluesa”.  – Ale, co ciekawe, kilka dni przed malowaniem sam odszukałem w Internecie tę muzykę, żeby „wejść w klimat”. Miałem nawet pomysł, żeby dotrzeć do piosenek Tadeusza Nalepy na mp3, przynieść tutaj odtwarzacz i słuchać tej muzyki podczas malowania, co też byłoby ciekawym, mocnym emocjonalnie przeżyciem – opowiada artysta. I dodaje z żalem: – Szkoda, że mi się to nie udało.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy