Reklama

Kultura

Grażyna Kazanowska – życie to jest teatr… w Bieszczadach

Aneta Gieroń
Dodano: 22.11.2012
413_kazanowska_grazyna
Share
Udostępnij
Od przeznaczenia można uciekać, ale niekoniecznie uciec. Grażyna Kaznowska miała być stateczną chemiczką, ukończyła technikum chemiczne i pierwszy rok chemii organicznej w Wyższej Szkole Inżynieryjnej w Bydgoszczy. W końcu powiedziała dość. Nie przemysł, czy praca w laboratorium, ale taniec i teatr były jej żywiołem od dziecka. I trudno, żeby było inaczej, skoro przed szeroką publicznością zadebiutowała już jako pięciolatka w miejscu wyjątkowym, bo w kościele w trakcie podniesienia Hostii, kiedy panowała absolutna cisza, a ona na środku kościoła wykonała układ muzyczno – taneczny.

Nie ma Grażyny Kaznowskiej – chemiczki, ale jest znakomity Teatr Formy PARRA z Ustrzyk Dolnych, coraz bardziej popularny Teatr w Drodze „Agrada”, w końcu niecodzienny, oryginalny Dom Twórczy „LEGRAŻ” w Bóbrce koło Soliny, gdzie koncentruje się życie szalonej Grażynki. W fantazyjnym, krwistoczerwonym turbanie na głowie wita w drzwiach każdego, kto zapuka do tego miejsca. Sama dała się uwieść Bóbrce prawie 25 lat temu, wspólnie z Leonem Chrapko stworzyli tutaj dom, gdzie żyje dwoje bardzo niezależnych artystów i którzy jak magnes ściągają do siebie wędrowców z całej Polski, już niekoniecznie artystów

Grażyna sama o sobie mówi, że jako zodiakalny Strzelec i numerologiczna Piątka skazana jest na nieustanny ruch, działanie, podróże. I rzeczywiście – z tym polemizować nie sposób. Od dziecka fascynował, wzruszał ją taniec. Występowała w zespole tanecznym, marzyła o szkole średniej przy Państwowym Zespole Ludowym Pieśni i Tańca „Mazowsze”, ale racjonalność zwyciężała nad szaleństwem. Rewolucja przyszła po pierwszy roku spędzonym na wydziale chemii organicznej w Państwowej Wyższej Szkole Inżynieryjnej w Bydgoszczy. W tamtej dziewczynie już bez większego kłopotu można doszukać się dzisiejszej Grażyny. Szalonej, znanej w Bieszczadach, kolorowej, ekstrawaganckiej, czasem zadumanej, gdy pędzi samochodem rozmyślając o kolejnych artystycznych projektach. Tak najlepiej wypoczywa i tworzy, żartuje, że gdyby wszystko straciła, na życie zawsze może zarabiać jako zawodowy kierowca.
 
Mały Wielki Teatr Formy PARRA


Od prawie piętnastu lat (w 2013 rok okrągła rocznica) jest kołem zamachowym Teatru Forma PARRA z Ustrzyk Dolnych. Zdawać byś się mogło; mały, prowincjonalny, amatorski teatr. Nic bardziej mylnego, teatr może i amatorski, ale stworzony przez niezwykłych młodych ludzi; licealistów, studentów, przyjaciół teatru; utalentowanych, żywiołowych, twórczych, bez kompleksów występujących na festiwalach i przeglądach w Polsce i Europie, które wygrywają, na których zdobywają wyróżnienia, których są ważnym elementem. Zanim jednak powstał Teatr Formy PARRA, Grażyna Kaznowska jak na społecznicę przystało w wielu miejscach sprawiła spory ferment. Była młodziutką studentką pedagogiki kulturalno-oświatowej połączonej z kulturoznawstwem w rzeszowskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej, gdy została kierownikiem wydziału kultury w Komendzie Chorągwi ZHP w Krośnie. Nie trzeba było długo czekać, a 2-3 tysiące zuchów z całego byłego województwa krośnieńskiego zjeżdżało na zlot w ramach wioski indiańskiej w Sanoku, albo na historyczne spotkanie z królem Władysławem Jagiełło w Bieczu.

Teatr założony w 1990 r. przetrwał 10 lat. Taka była idea, pokazać młodzieży jak szukać swojej drogi, a potem pozwolić rozwijać się jej samodzielnie. To był też czas, kiedy w Bóbrce odbywały się Bieszczadzkie Biesiady Teatralne, a w bóbrczańskich kamieniołomach gromadziły się setki osób na nocnych imprezach Światło i Dźwięk. 

OFF kultura w Ustrzykach Dolnych

Teatr, który powstał z myślą o warsztatach teatralnych dla młodzieży licealnej i studenckiej z okolic Ustrzyk Dolnych, szybko stał się znakomitym teatrem amatorskim skupiającym młodych, utalentowanych ludzi od Sanoka, poprzez Lesko a na Ustrzykach Dolnych i nie tylko, kończąc. Dziś PARRA to zarówno młodzież jak i ludzie dorośli, niejednokrotnie rozsiani po całej Polsce, także poza jej granicami. PARRA to teatr alternatywny i offowy, teatr plastyczny, teatr ruchu i tańca, animacji przedmiotu, osoby i wyobraźni, czasami też plenerowy i dramatyczny. Przez prawie 15 lat tworzyło go ponad 100 osób, w tym czasie udało się zrealizować 30 premier. Grubo ponad 100 spektakli zagranych w kraju, kilkadziesiąt poza Polską, od Krymu, przez Bawarię, Grecję po Brukselę. Ale amatorski teatr na prowincji wiąże się nie tylko z ambicjami, młodymi artystycznymi zapaleńcami, czasem a może najczęściej, to jest walka o przetrwanie, o pieniądze na spektakle, wyjazdy, warsztaty, to jest trwanie na przekór racjonalnej materii.

 
Najważniejsze premiery? – zamyśla się Grażyna Kaznowska. Wszystkie spektakle są ważne. Ale bardzo istotne pozostają: „Dlaczego” i „Jestem człowiekiem”. Od „Dlaczego” wszystko się zaczęło. Historia dziewczyny, która popełniła samobójstwo, autentyczne zdarzenie opowiedziane przez Agatę Rappe, wyjątkową osobę, aktorkę z pierwszego składu PARRA. Dziś Agata jest znakomitą terapeutką tańca w Poznaniu, wspólnie prowadzimy niekiedy działania i warsztaty teatralne. Tamten spektakl był mi o tyle bliski, że ja nie lubię dopowiedzeń, happy endów na scenie, a tamta historia była wyjątkowo prawdziwa, wzruszająca. Przedstawienie kończy się, gdy jedna z aktorek wynosi na scenę dziewczynę ociekającą wodą i kładzie ją przed widzami. Potem aktorzy już nie wychodzą, nie kłaniają się widowni, cała wymowa jest w tej leżącej dziewczynie. Pamiętam jak na festiwalu w Malborku młodzi widzowie wzruszeni i oszołomieni podchodzili do leżącej, mokrej aktorki i głaskali ja po policzku, włosach, całowali w ramię. Do dziś pamiętam tamte emocje.

W drodze do LEGRAŻ i „Agrady”

 
Sukcesy Teatru forma PARRA cieszą, ale też inspirują. Właśnie dlatego dwa lata temu ze współpracy Adama Snarskiego z Grażyną Kaznowską powstał Teatr w Drodze „Agrada”. Teatr autorski ludzi dorosłych, artystów offowych,  którzy kochają i znają teatr. „Agrada” ma w swoim repertuarze pięć spektakli, z którymi występuje w całej Polsce.
Zawsze jednak najważniejszym miejsce na ziemi była i jest dla Grażyny Kaznowskiej Bóbrka koło Soliny. Piękna, niewielka wieś położona blisko Jeziora Solińskiego. To tutaj ekscentryczna pani domu z LEGRAŻ wcielała w życie swoje społecznikowskie pasje. Gdy dwadzieścia lat temu mało kto poważnie myślał w Bieszczadach o agroturystyce, ona wspólnie z Leonem Chrapko w ich pięknym domu szykowała gościnne pokoi dla ludzi, którzy chcieliby spędzić wakacje w wyjątkowym, twórczy miejscu, gdzie można malować na szkle, robić kwiaty z bibuły, a w sobotni wieczór zobaczyć monodram w wykonaniu Grażyny Kaznowskiej.

Realizuję się w działaniu – uśmiecha się Grażyna Kaznowska głaszcząc tak oryginalnie rudego kota, że jestem gotowa uwierzyć, że w działaniu i owszem, ale absolutnie niesztampowym. I jakby na potwierdzenie moich myśli, Kaznowska pokazuje porozkładane wśród bibelotów, obrazów, plakatów teatralnych, pięknych drewnianych  belek pomalowanych na żółto, laptop i telefon komórkowy. Musi być online, bo lada moment wyjeżdża na Krym, na festiwal „Akermański Polonez”, gdzie znów zawędruje do magicznego, tatarskiego Bakczysaraju przypominającego miasteczko z „ Baśni tysiąca i jednej nocy”. „Jam cała jest teatrem – teatr jest całą mną – to jest moje motto życiowe, od tego zaczyna się moja strona internetowa, to jestem cała ja – Grażyna Kaznowska.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy