Reklama

Kultura

“Emigranci” S. Mrożka w “Siemaszkowej”

Anna Olech
Dodano: 16.12.2013
9644_emigranci-11
Share
Udostępnij
To niebywałe, że sztuka napisana niemal 40 lat temu jest tak aktualna, tak bardzo przystaje do współczesności. Słuchając dialogu AA i XX odnosi się wrażenie, że autor opisywał problemy i dylematy emigrantów XXI wieku. Tym razem z doskonałą sztuką Mrożka zmierzył się reżyser Grzegorz Mrówczyński, a w postaci wcielili się Waldemar Czyszak i Robert Żurek. Najnowszą adaptację „Emigrantów” można oglądać na scenie rzeszowskiego Teatru im. Wandy Siemaszkowej. 
 
„Emigranci” są ostatnią premierą rzeszowskiej „Siemaszki” w tym roku, doskonale przyjętą przez publiczność. Oklaski po sobotniej premierze długo brzmiały z widowni Małej Sceny im. Z. Kozienia. Reżysera, Grzegorza Mrówczyńskiego, rzeszowska publiczność już zna dzięki „Mojemu boskiemu rozwodowi, który jest tu prezentowany do 2006 roku. Jednak na pewno aktorzy, Waldemar Czyszak i Robert Żurek, łatwego zadania nie mieli, ponieważ rzeszowscy miłośnicy teatru wciąż w pamięci mają postać XX kreowaną przed laty przez Zdzisława Kozienia. Ale spektakl ogląda się znakomicie, to dwie godziny świetnej gry aktorskiej. Całości dopełnia scenografia zaprojektowana przez Jerzego Rudzkiego, laureata nagrody głównej RST VizuArt Festiwalu Scenografów i Kostiumografów 2013, doskonale współgrająca z ascetyczną formą sztuki S. Mrożka. Proste, podniszczone meble, żarówka wisząca smętnie na drucie, i plątanina rur.
 
XX swoją obecność na scenie oznajmia swoim charakterystycznym „Jezdem” i od tej chwili rozpoczyna się dwugodzinna dyskusja z AA, która opiera się na nieustannym ścieraniu się dwóch spojrzeń na świat. AA to intelektualista, pisarz, chłodno patrzący na rzeczywistość, prawiący truizmy na temat wolności. Z kolei XX to chłoporobotnik, który za wszelką cenę chce się dorobić, bo wierzy, że to diametralnie zmieni jego życie, to człowiek, który marzy o wybudowaniu domu, murowanego, piętrowego. Obaj przyjechali do bliżej nieokreślonego kraju i na tej emigracji są na siebie skazani.
 
Zapewne nigdzie indziej, poza tą małą, pozbawioną okien sutereną, nie spędzaliby choćby godziny w swoim towarzystwie. Ale mimo różnic żyją w symbiozie. Są od siebie zależni. XX opija współlokatora z herbaty, objada z konserw i nie płaci swojej części czynszu. AA traktuje towarzysza jak obiekt swoich badań i poszukiwań niewolnika idealnego. Znaczący jest też czas, gdy poznajemy bohaterów – sylwestrowa noc, która jest symbolem okresu przejściowego, odejściem starego i przyjściem nowego. I pomimo kilku akcentów komicznych, nie da się zapomnieć, że postaci Mrożka są tragiczne, bo w gruncie rzeczy „Emigranci” to sztuka o wolności, która – bez względy na formy, w jakich się objawia – zawsze wymaga od człowieka ceny najwyższej. Mrożek pisząc tę sztukę w 1974 roku postawił pytania, które niezmiennie są aktualne: o granice wolności, o to czy istnieje w ogóle szansa, by jednostka wyzwoliła się z więzów społecznych i narodowych. Dlatego też po spektaklu długo jeszcze towarzyszy plątanina sprzecznych uczuć, że to i śmieszne, i straszne.
 
fot. K. Koch
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy