Reklama

Kultura

Co dalej z festiwalem “Źródła Pamięci”?! Debata BIZNESiSTYL “Na Żywo”

Alina Bosak, Aneta Gieroń
Dodano: 07.04.2016
26230_na-glowne
Share
Udostępnij
Aneta Radaczyńska, dyrektorka Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki; Aneta Adamska, założycielka Teatru Przedmieście i pomysłodawczyni festiwalu teatralnego "Źródła Pamięci. Szajna – Grotowski – Kantor"; Monika Szela, dyrektorka Teatru Maska w Rzeszowie oraz Roman Siwulak, malarz, aktor, od 1970 d0 1990 roku aktor teatru Tadeusza Kantora Cricot 2, byli gośćmi debaty, w ramach cyklu spotkań BIZNESiSTYL "Na Żywo", jaka w środę odbyła się w Hilton Garden Inn w Rzeszowie. Rozmowa dotyczyła festiwalu "Źródła Pamięci" od 5 lat organizowanego w Rzeszowie. Pytań i wątpliwości było dużo, tym bardziej, że w tym roku festiwal po raz pierwszy od kilku lat nie otrzymał ministerialnego dofinansowania. Aneta Adamska, która od początku pełniła rolę dyrektora artystycznego, po raz pierwszy nie brała udziału w tworzeniu jego programu. Pojawiła się też nowa koncepcje realizacji festiwalu, nie do końca zgodna z autorską wizją wydarzenia wypracowaną w ciągu 5 lat przez Adamską. Rozmowy Urzędu Miasta, Teatru Maska i Anety Adamskiej trwają, ale konkretów nie ma. Te może będą  pod koniec kwietnia.

Debatując o festiwalu "Źródła Pamięci. Szajna – Grotowski – Kantor" 6 kwietnia, wybraliśmy dzień zwykły i niezwykły, bo w 101. rocznicę urodzin Tadeusza Kantora. Jednego z trzech wielkich twórców teatru, artysty związanego z Podkarpaciem, Wielopolem Skrzyńskim,  jednego z bohaterów "Źródeł Pamięci", których pomysłodawczynią jest Aneta Adamska, a które to wydarzenie przez ostatnich 5 lat było jednym z ważniejszych na kulturalnej mapie Rzeszowa. Jednocześnie w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej niepokojących informacji o  diametralnej zmianie formuły festiwalu, o możliwości rezygnacji ze współpracy z Anetą Adamską, w końcu, nie brakuje też znaków zapytania, czy w 2016 roku w ogóle doczekamy się 6. edycji festiwalu… I, jak przyznaje Aneta Radaczyńska, dyrektorka Wydziału Kultury Urzędu Miasta Rzeszowa, na dzisiaj odpowiedzi na to pytanie, niestety, nie ma.
 
Otrzymaliśmy ostateczną informację z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o braku dofinansowania na festiwal. Jednocześnie ostatnie trzy edycje tego wydarzenia były finansowane z ministerstwa i budżetu miasta Rzeszowa. Około 100 tys.  – 108 tys. zł pochodziło z ministerstwa i około 70 tys. dopłacał budżet miasta – wyliczała Radaczyńska.
 
W tym roku po raz pierwszy zrodził się pomysł, by festiwal zorganizować  w nowej formule. Wniosek, jaki został wysłany do ministerstwa ws. dofinansowania nie został jednak skonsultowany z Anetą Adamską, po raz pierwszy też nie ona przygotowała program festiwalu i … po raz pierwszy od trzech lat festiwal nie otrzymał dofinansowania. W takiej sytuacji trudno nie stawiać pytań, czy aby inicjatywa Teatru Maska oraz Wydziału Kultury Urzędu Miasta Rzeszowa, który od początku jest organizatorem wydarzenia, związana ze zmianą koncepcji formuły festiwalu, nie była zbyt pochopna. 
 
Czy radni podniosą rękę za pieniędzmi na "Źródła Pamięci"?!
 
Przygotowaliśmy wniosek do budżetu miasta Rzeszowa o zabezpieczenie 180 tys. zł,  które to pieniądze pozwoliłyby zrealizować 6. edycję festiwalu "Źródła Pamięci" – tłumaczyła w trakcie debaty dyrektor Radaczyńska. – Pod koniec kwietnia zaplanowana jest sesja Rady Miasta Rzeszowa, na której zapadnie ostateczna decyzja. Jednocześnie, gdyby radni zgodzili się na taki scenariusz, tegoroczny festiwal mógłby się odbyć z podobnym rozmachem, jak te w latach poprzednich. Radaczyńska nie chciała jednak komentować, na ile duża jest determinacja w ratuszu, by walczyć o te pieniądze. Przyznała, że wszyscy zrobią wszystko, by festiwal się odbył, ale na ile prezydent Tadeusz Ferenc będzie wymagający w dyscyplinowaniu radnych  ze swojego klubu Rozwój Rzeszowa i koalicjantów z PO, by pieniądze zostały zabezpieczone, nie wiadomo.
 
Sfinansowanie tegorocznego festiwalu to ogromny, ale nie jedyny problem "Źródeł Pamięci". Rozpoczęła się też dyskusja wokół samej koncepcji festiwalu i ewentualnych zmian, a tutaj trzeba wiele mądrości, dalekowzroczności i dobrej woli, by wypracować formułę, która nie będzie się kłóciła z autorską koncepcją festiwalu wypracowaną przez Anetę Adamska. Pozostaje także sprawa jej własności intelektualnej, związanej z organizowanym od 2011 roku festiwalem.
 
Aneta Radaczyńska
 
Dyrektor Radaczyńska przyznała, że takie spotkania i narady z udziałem m.in. Anety Adamskiej i Moniki Szeli, trwają. – Wstępnie omówiliśmy schemat zarządzania wydarzeniem i powołanie rady programowej, w skład której wchodziliby przedstawiciele Urzędu Miasta, Teatru Maska i Teatru Przedmieście. Rada liczyłaby 5 osób.
 
– Ale to dopiero zarys, dlatego nie chcielibyśmy składać ostatecznych deklaracji z tym związanych – mówiła Monika Szela.
 
Zarówno Aneta Radaczyńska, jak i Monika Szela, nie chciały się też odnosić do wątpliwości związanych z corocznym powoływaniem nowego kuratora festiwalu i koncepcji, by co roku tylko jeden z wielkich twórców teatru był bohaterem festiwalu. To zresztą budzi największe obawy Anety Adamskiej i absolutnie zaprzecza dotychczasowej koncepcji festiwalu, gdzie siła i wartość wydarzenia tkwiła w możliwości dialogu twórców i badaczy związanych z Jerzym Grotowskim, Tadeuszem Kantorem i Józefem Szajną w jednym miejscu i czasie. Na to też w swojej opinii zwraca uwagę dr Klaudiusz Święcicki, kantorolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który komentując zamieszanie wokół festiwalu podkreśla, że największym błędem byłoby zrezygnowanie z łączenia trzech wielkich twórców teatrów w ramach jednego wydarzenia. Narusza to w sposób zasadniczy wypracowaną przez lata ideę dialogu między dorobkiem trzech wielkich awangardystów oraz naukowy dyskurs na temat ich twórczości, a tylko dzięki temu rzeszowski festiwal wyróżnia się na tle wielu innych wydarzeń kulturalnych, organizowanych na różnych kontynentach i poświęconych Kantorowi, Szajnie i Grotowskiemu. Święcickiego niepokoją też doniesienia o niepowierzeniu Anecie Adamskiej organizacji najbliższej edycji "Źródeł Pamięci"
 
– Jeszcze nie wypracowaliśmy wszystkich szczegółów naszej współpracy i takie założenia oraz obawy są zbyt wczesne i nieuzasadnione – mówiła Monika Szela. – Proszę dać nam trochę czasu, byśmy mogli spokojnie działać. Na razie stworzyła się trochę taka medialna histeria, która nie jest potrzebna. Różne kłopoty organizacyjne dotyczą pewnie każdej imprezy, jaką się przygotowuje. A my doszliśmy już do bardzo obiecujących ustaleń. Teraz czekamy na budżet i to jest determinantem naszych dalszych działań. Ustaliliśmy realne, rozsądne warunki współpracy wszystkich jednostek, które dotychczas przy festiwalu pracowały, a które działały trochę na podstawie rozmytej odpowiedzialności. Teraz w opracowywanym regulaminie wszytko to zostanie dokładnie ustalone. 
 
Aneta Adamska
 
Aneta Adamska przyznała, że nadal widzi dla siebie miejsce w ramach festiwalu, który wymyśliła, ale pod pewnymi warunkami. – Chciałabym, by moją rolą było pilnowanie, aby koncepcja pierwotna festiwalu, do której mam prawa autorskie, bo ja ją wymyśliłam, nie została zachwiana, by nie zburzyło to kontynuacji tego dobrego pomysłu. Oczywiście, jestem otwarta na zmiany, dialog, ale nie przekonuje mnie powoływanie kuratora co roku. Nie upieram się, że muszę figurować jako dyrektor artystyczny festiwalu, ale jako przewodnicząca rady programowej chciałabym mieć realny wpływ na ostateczny kształt festiwalu. Tak samo, jak bardzo mi zależy, by powrócić do publikacji książki po każdym festiwalu –  to zostaje w historii teatru na zawsze, a taka została wydana tylko po pierwszej edycji "Źródeł Pamięci".
 
Eksperci PwC: Kulturę wysoką trzeba wspierać
 
Aneta Adamska dodała też, że dla niej jako dyrektora artystycznego w ostatnich 5 latach najtrudniejsze było właśnie zbudowanie dialogu między badaczami i twórcami trzech różnych wielkich twórców teatru, wypracowanie relacji między ludźmi, którzy od zawsze ustawiali się w pewnej opozycji do siebie. Takiego spotkania specjalistów od Grotowskiego, Kantora  i Szajny nigdy nigdzie wcześniej nie było. Pewne osoby mogły się spotkać dopiero w Rzeszowie.
 
– I to jest nowość na skalę światową. To jest  najcenniejsze w tym festiwalu, a sam festiwal jest ogromnie cenny dla regionu i Rzeszowa – twierdził Roman Siwulak. 
 
W nawiązaniu do tego, dyrektor Aneta Radaczyńska przypomniała, że pod koniec ub. roku w Rzeszowie specjaliści z Pricewaterhouse Coopers przedstawili raport, z którego wynikało, że Rzeszów nie ma kultury wysokiej. – I jak to możliwe, skoro "Źródła Pamięci" są takie unikatowe i wyjątkowe, a nie potrafią zaistnieć w szerszym gronie odbiorców i odbić się głośniejszym echem w mediach także ogólnopolskich – pytała Radaczyńska.
 
Okazało się jednak, że eksperci z PwC wskazali nie tyle na brak kultury wysokiej, co sugerowali, że Rzeszów w kulturę wysoką powinien więcej inwestować. 
 
– W "Strategii Rozwoju Kultury Miasta Rzeszowa do roku 2020" zakładamy, że Rzeszów stanie się znaczącym ośrodkiem kulturalnym na mapie Polski – tłumaczyła Radaczyńska. 
 
Co Roman Siwulak skomentował, że sam zapis nie sprawi, że kultura wysoka rozkwitnie w Rzeszowie, bo tego zadekretować się nie dam, zaś formuła festiwalu wypracowana przez Anetę Adamską w "Źródłach Pamięci" znakomicie się w ową strategię wpisuje i ją realizuje
 
– Rzeszów nie powinien mieć kompleksów. Ten festiwal niesie w świat dobry i spójny przekaz o mieście. Jego kontynuacja w dotychczasowej formule to jedyna i najlepsza droga, by wytworzyła się w Rzeszowie elitarna kultura lokalna, miejsce wyjątkowe w skali kraju i Europy – mówił Siwulak.
 
Formuła festiwalu była motywem kilkukrotnie powracającym w trakcie naszej debaty, tym bardziej, że zespół, który pracuje nad nową koncepcją "Źródeł Pamięci", oprócz rady programowej festiwalu rozważa powołanie kuratora, ale na razie nie potrafi doprecyzować, jaką rolę miałaby taka osoba pełnić
 
– Nie jesteśmy jeszcze do żadnej wizji przywiązani – podkreślała Monika Szela. – Jesteśmy w trakcie prac. Na razie doprecyzowaliśmy role, jesteśmy gotowi je spisać, określając nasze obowiązki i zgadzając się, że program festiwalu zostanie wspólnie ustalony. Ale jest za wcześnie, by mówić o szczegółach. Ustaliliśmy, że wszystko wypracuje zespół i dopiero, kiedy zostaną ustalone konkretne rozwiązania, będziemy o nich informować.
 
Rada programowa i kurator festiwalu
 
Sprawa kuratora, rady programowej i roli dotychczasowej dyrektor artystycznej jest jednak istotna, ponieważ najbardziej rozpoznawalne w kraju imprezy związane z naszym regionem, zyskały ogólnopolską rangę dzięki osobowościom, które je współtworzyły. O Festiwalu Nowego Teatru organizowanym przez Teatr im. Wandy Siemaszkowej zrobiło się głośno dzięki zaproszonej do współpracy przez Jana Nowarę dyrektor programowej Joannie Puzynie-Chojce, która ściągnęła do Rzeszowa młodych krytyków teatralnych. Nie byłoby też dzisiaj mody na bywanie na Festiwalu Muzycznym w Łańcucie, gdyby ponad 50 lat temu nie przyjechał tu wielki świat za Bogusławem Kaczyńskim. Festiwal "Źródła Pamięci" także zaczął obrastać "dobrą legendą", dzięki znajomościom Anety Adamskiej w środowisku znawców sztuki Szajny, Kantora i Grotowskiego. Nie ma co do tego wątpliwości Roman Siwulak.    
 
– Oprócz sprawności organizacyjnej, zaplecza technicznego, jest coś, czego nie da się administracyjnie zadeklarować – tłumaczył aktor Kantora. – To pewien rodzaj talentu. Można go nazwać dobrym duchem. W każdej dziedzinie jest ktoś, kto jest obdarzony talentem zjednywania sobie ludzi, przekonywania ich do swojej idei. Moim zdaniem Aneta Adamska ma ten talent. Przyznam się, że kiedy pierwszy raz  przyjechałem tutaj cztery lata temu, nie znałem jej. Od czasu do czasu natykałem się na to nazwisko, gdy wpadały mi w ręce jakieś lokalne gazety. Któregoś dnia zatelefonowała do mnie i zaproponowała udział w spotkaniu dotyczącym  sztuki Kantora. Patrzyłem na to z nieufnością, ale ujęła mnie pewna pokora tego przedsięwzięcia i jego lokalność. To, że zostało  wymyślone przez tutejszych ludzi, jest przez nich robione i oni decydują o tym, co wybierają, co będzie się w należącym do nich miejscu działo. To jest szalenie ważne. I ważny jest interes społeczny. Ten festiwal spełnia najbardziej elementarną potrzebę ? integracji, tożsamości społecznej, budowania lokalnych elit, które na przyszłość będą decydować o kulturze tego regionu, a co zatem idzie – o wszystkim, bo elity mają wpływ także na gospodarkę, rozwój i wszystkie dziedziny życia. To miejsce ma specyfikę, ma tradycje, chociażby przez tych teatralnych twórców, i nie chodzi nawet o kwestie artystyczne, ale o budowanie lokalnej tożsamości. To jest ogromna rola także władzy administracyjnej, która interesu społecznego musi pilnować. 
 
Dlatego też Roman Siwulak ma wątpliwości, co do szukania kuratora festiwalu na zewnątrz. To może być bardzo wartościowy artysta, ale nigdy nie będzie rozumiał tej lokalności i nie będzie zainteresowany budowaniem lokalnej więzi, tożsamości.
 
Roman Siwulak
 
Dotychczas festiwal miał takiego dobrego ducha, który spełniał i warunek artystycznej jakości, i lokalnego patriotyzmu – mówił Siwulak. – Uczestniczyłem w kolejnych edycjach festiwalu i sprawiało mi to ogromną przyjemność. Dobrze się tu czułem. Spotykałem ludzi, których sprowadziła Adamska, a których nie spotkałbym ani w Paryżu, ani w Nowym Jorku. Tutaj poznałem m.in. prof. Zbigniewa Osińskiego, który jest intelektualnym mentorem, jeśli chodzi o sztukę Grotowskiego. I zapewniam, że prof. Osiński nie pojedzie na żaden festiwal do Poznania, ani Wrocławia. Ale do Rzeszowa, na zaproszenie Anety Adamskiej, przyjedzie. Powiedział mi kiedyś, że wielkie ośrodki, takie jak Wrocław, Poznań, są już zatrute walką o pieniądze, przerostem ambicji, działaniami, które niszczą sztukę. Natomiast coś naprawdę istotnego, ważnego, może stać się tylko w takich miastach jak Rzeszów. Umiejętność zjednywania sobie takich ludzi jest ogromnie ważna. Bo oni będą tym, którzy poniosą na zewnątrz dobre słowo o festiwalu, będą jego ambasadorami. A wiem od nich, że oni też dobrze się tu czuli. 
 
Dyrektor Radaczyńska, przyznała, że w wielu raportach na temat Rzeszowa, eksperci podkreślają, jak ogromną siłą miasta jest jego kapitał ludzki. To dzięki ludziom stolica Podkarpacia rozwija się w imponującym tempie i władze miasta o tym wiedzą, i to doceniają. 
 
– To, że festiwal jest dobrze postrzegany na zewnątrz, świadczy o jego dobrej organizacji, nad którą pracuje zespół ludzi. Zgadzam się, że wszystkich powinna jednoczyć jedna osoba i taką formę będziemy wypracowywać. Może jednak ta organizacja nie była do końca sprawna, skoro musimy dziś o tym dyskutować. Jako dyrektor koncentruję się na tym, aby doprowadzić do porozumienia w zespole i dopracować formułę festiwalu – dodała Radaczyńska. 
 
Także Aneta Adamska nie rozumie, po co angażować do festiwalu kuratora. – Znam może dwie takie osoby w Polsce, którym mogłabym zaufać i powierzyć taką rolę. Do tej pory wymyślałam program, konsultowałam go z panią dyrektor Moniką Szelą i wykonywałam też mnóstwo pracy organizacyjnej. Kiedy trzeba było załatwić salę w Wielopolu Skrzyńskim, to tam jechałam, gdy trzeba było ustalić spotkanie w Nienadówce, też tam docierałam. Osoba z zewnątrz nie ma wypracowanych kontaktów, relacji z ludźmi. Stworzyłam ten festiwal i nie pozwolę, aby ktoś to zniszczył
 
Zdaniem Adamskiej, rada programowa w zupełności poradziłaby sobie z wyzwaniem, jakim jest festiwal. Zatrudnienie kuratora o znanym nazwisku na pewno oznacza wysoką gażę, a wcale nie gwarantuje festiwalowi większej popularności. – Na pewno nie będzie pracował za 6 tys. zł, a takie wynagrodzenie miałam ja w ostatnim roku. O wiele lepiej jest zapłacić sławnemu i rozpoznawalnemu twórcy za prowadzenie warsztatów podczas festiwalu, dyskusji czy panelu. W ten sposób też będzie firmować imprezę. 
 
Zawirowania wokół festiwalu i spór o rolę pomysłodawcy przy rosnącej popularności wydarzenia, może zniechęcać kolejne osoby z inicjatywą, które chciałyby coś interesującego we współpracy z miastem zorganizować. A wszyscy rozmówcy zgodzili się, że w Rzeszowie ludzi z pasją i społeczników nie brakuje.
 
Budowanie wiarygodnej, wartościowej i bardzo cennej marki w kulturze wymaga czasu. Jest trudne i pracochłonne. Teraz miasto musi zastanowić się, jak wykorzystać siłę tego, co udało się przez pięć lat festiwalu wypracować. 
 
–  Stworzenie, liczącego się festiwalu teatralnego wymaga czasu i cierpliwości – przyznała Monika Szela. 
 
– Każda kolejna edycja przyciąga nowe osoby, nowych badaczy, teatrologów i coraz większą publiczność. Doceniają, że festiwal oferuje im wydarzenia, których nie ma nigdzie na świecie. Takim była np. wystawa rysunków Jerzego Gurawskiego w Wielopolu Skrzyńskim albo udokumentowane na zdjęciach spotkanie w Nienadówce prof. Osińskiego z Weroniką Ożóg, w której domu Grotowski wychowywał się w czasie wojny. To się zapisuje w historii teatru. Dziś może wydawać się mało ważne, ale buduje markę i sławę festiwalu – podkreślała Aneta Adamska. 
 
– Owszem, w popularnej świadomości, takie wydarzenia, jak wystawa Gurawskiego, nie funkcjonują. Pojawiają się w badaniach, książkach. Natomiast najlepszym dowodem na to, że te pięć lat dotychczasowych festiwali już zapadło głęboko w miejscową świadomość i pamięć społeczną, jest to, jak wielki zrobił się ferment, kiedy pojawiły się doniesienia, że to wydarzenie może się nie odbyć. Podniosła się wielka wrzawa: "Dlaczego ten nasz festiwal jest zagrożony"!? To oznacza, że ludzie się z nim utożsamiają – wskazywał Siwulak.
 
Spektakle prezentowane podczas festiwalu, spotkania z krytykami, młodzieżą, publicznością powodują, że rośnie świadomość na temat historii i dorobku kulturalnego miasta i regionu. Prof. Krzysztof  Pleśniarowicz, gość ostatniej, 5. edycji festiwalu powiedział, że nigdzie na świecie nie ma takiego miejsca, gdzie w promieniu 30 kilometrów i podobnym czasie dorastało trzech wielkich artystów. Może się tym pochwalić tylko Podkarpacie. To fakt, który można wykorzystać do budowania marki. Jaki powinien być festiwal, który jest przecież częścią tej strategii?
 
Duch festiwalu jest najważniejszy

Chciałabym, aby ten festiwal był znaczący, rozpoznawalny w Polsce, informacje o nim pojawiały się na portalach tematycznych i w prasie ogólnopolskiej, ukazywały się artykuły podkreślające, że Rzeszów jest miejscem, z którym związani są trzej wielcy reformatorzy teatru, a festiwal przyciąga największych znawców ich twórczości i uznane teatry same zgłaszają się, żeby na nim wystąpić – mówiła dyrektor Radaczyńska.
 
Aneta Adamska podkreślała, że festiwal powinien nadal być miejscem elitarnego spotkania osób, które pilnują pamięci twórczości i dorobku Szajny, Kantora i Grotowskiego, a jednocześnie pozostawać otwarty na młodych odbiorców, zarażających się światem czystej sztuki. – Chciałabym, aby te trzy nazwiska nie były tylko główkami na plakacie, ale stawały się zrozumiałe, bliskie. By na festiwalu wydarzało się coś ważnego i istotnego, bez koterstwa, rywalizacji. Dr Tadeusz Kornak z Uniwersytetu Jagiellońskiego po powrocie ze "Źródeł Pamięci" powiedział do swoich studentów na teatrologii, że nigdzie nie ma takiego festiwalu jak w Rzeszowie. I oni to zapamiętają.
 
Monika Szela
 
Ten duch festiwalu jest najważniejszy – przyznała Monika Szela. – Chciałabym, aby te kilka dni teatralnego święta było momentem spotkania, wielogodzinnych dyskusji, nocnych rozmów. Ten artystyczny klimat jest obecny i oby został. Chciałabym także, aby festiwal łączył pokolenia, by nadal wydarzenia artystyczne i spektakle powiązane były z konferencjami naukowymi, spotkaniami naukowców z młodzieżą. By w ten teatralny świat wciągać kolejne pokolenia i nowych ludzi. Zależy mi też na warsztatach i szkoleniach dla naszych aktorów i twórców, by z tego wszystkiego, co stworzył Szajna, Grotowski i Kantor nie została tylko teoria, a metody ich pracy były kontynuowane i rozwijane.
 
– Mogę wam i sobie tylko życzyć, żebyście nie tracili braku zaufania do festiwalu "Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor", ponieważ budowanie czegokolwiek opiera się przede wszystkim na zaufaniu. Bez niego nic nie uda się stworzyć, w żadnej branży. Wszelka współpraca instytucji, osób prywatnych, na tym się opiera. Aneta zjednała sobie wielkich ludzi właśnie dlatego, że jej zaufali, wierząc w jej czyste intencje. A są to ludzie błyskotliwe inteligentni, wyczuleni na fałsz. Wiesław Myśliwski i inni nigdy by tu nie przyjechali, gdyby nie rozpoznali w zaproszeniu bezinteresowności, naiwnego idealizmu. Nawet, jeśli wydaje się on nieosiągalny, to dążenie do niego jest ważne – podsumował spotkanie Roman Siwulak.
 
Relacja z debaty także w najbliższym numerze magazynu VIP Biznes&Styl.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy