Reklama

Kultura

Klata pyta o prawdę i wolność. Mocne rozpoczęcie Festiwalu Nowego Teatru

Alina Bosak
Dodano: 21.11.2016
30170_glowne
Share
Udostępnij

„Wróg ludu” Jana Klaty zaczął się z hukiem. Najpierw gruchła na scenę gigantyczna piramida rzeczy i kanapa, a potem wybuchła społeczno-polityczna afera. Dramat Ibsena sprzed ponad 130 lat i zawarta w nim krytyka demokracji, rządzącej się wyłącznie interesem większości, pozostał aktualny, a reżyser wplecionym w sztukę monologiem, wymierza współczesnym siarczysty policzek, by obudzić sumienia. Przedstawiony w niedzielę, 20 listopada przez Narodowy Stary Teatr z Krakowa spektakl był pierwszym z siedmiu konkursowych, jakie zobaczy publiczność Festiwalu Nowego Teatru – 55. Rzeszowskich Spotkań Teatralnych.

Bilety na spektakle Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, rzeszowska publiczność wykupuje zawsze w pierwszej kolejności. Nie inaczej było i przed tegorocznym, 3. Festiwalem Nowego Teatru. Apetyt podkręcał fakt, że po raz pierwszy w Rzeszowie pojawia się spektakl w reżyserii Jana Klaty – twórcy, lubiącego prowokować i chętnie trafiającego w sam środek współczesnych bolączek życia społecznego i politycznego. Podczas niedzielnego wieczoru w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie (gospodarz festiwalu) nie zawiódł oczekiwań – przez 130 minut potrafił utrzymać zainteresowanie i sympatię publiczności na tyle, by zapomniała ponarzekać na brak antraktu.

Fot. Tadeusz Poźniak

Akcja „Wroga ludu” dzieje się w małym miasteczku w Norwegii. Wybudowany tam zakład kapieliskowy jest dumą społeczności i złotym interesem, bo przyciąga tłumy kuracjuszy, chcących skorzystać w wypoczynku u mineralnych źródeł. Tymczasem Doktor Tomas Stockmann właśnie odkrywa, że lecznicze wody są pełne szkodliwych bakterii i zamiast leczyć – trują, za co odpowiedzialna jest źle wykonana instalacja wodociągowa. Wyniki badań zamierza opublikować w prasie, tymczasem Burmistrz Peter Stockmann, a jednocześnie jego brat chce sprawie utrzeć nosa, ponieważ po pierwsze sam jest odpowiedzialny za wadliwą inwestycję, a po drugie boi się zapaści w miasteczku, które „żyje z chorych” – remont trwałby dwa lata i musiano by go sfinansować z kiesy miasta, a więc i mieszkańców. Bracia nie mogą się zgodzić, a miasto stoi na skraju rewolucji. Doktor chce wszystko upublicznić i przejąć władzę, ale Burmistrz nie zamierza się poddać. Szybko też przeciąga na swoją stronę początkowych zwolenników Doktora – Redaktora Hovstada, któremu przez moment marzy się zaangażowana wreszcie po stronie prawdy prasa oraz Drukarza Aslaksena, ceniącego sobie cnotę umiarkowania, a jednocześnie reprezentującego interesy wpływowej większości miasteczka, czyli właścicieli domów, czerpiących zyski z wynajmu pokoi kuracjuszom. Szybko wszyscy dochodzą do wniosku, że Doktor, który zdawał się przyjacielem ludu, tak naprawdę jest jego wrogiem – chce zniszczyć świetny interes i doprowadzić do zamknięcia „bijącego serca miasta” – zakładu kapieliskowego.

Jak zauważa Joanna Puzyna-Chojka, dyrektor Festiwalu Nowego Teatru, w fabułę sztuki Henryk Ibsen w 1882 roku wpisał krytykę europejskiej demokracji, podkopywanej przez kapitalizm, który nieuchronnie zmienia społeczeństwa w „wspólnoty konsumentów”. Jan Klata również obnaża zdeformowaną demokrację, która zasadę poszanowanie praw wszystkich obywateli zmieniła na interes większości. Ten śmietnik, w którym niewygodne prawdy zamiata się pod dywan, a władza zawsze ma rację i twardą ręką zamyka usta „nieodpowiedzialnym” jednostkom, to aluzje do naszego tu i teraz. Żeby nie było wątpliwości, czwarty akt (sztuka liczy ich pięć) został zastąpiony monologiem Aktora. Wygłasza go Juliusz Chrząstowski, który na ponad 20 minut wychodzi z roli Doktora, by porozmawiać z Publicznością. Co mógłby powiedzieć Doktor Stockmann dziś, by stać się wrogiem ludu? – pyta Chrząstowski, zaczynając swoją mowę. I sypie przykładami, czerpiąc pełnymi garściami z naszej polskiej i europejskiej rzeczywistości, posunięć władzy, ksenofobii i koniunkturalizmu. I przyznaje, że czasem boi się, czy na spektakl nie przyjdą krótko ostrzyżono osiłki, by rzucić w niego za to gadanie butelką. Monolog jest improwizacją, więc za każdym razem pewnie brzmi inaczej, chociaż jego główne motywy zostały nakreślone wcześniej. Ten w Rzeszowie miał mocniejsze i słabsze momenty, ale na pewno zostanie długo zapamiętany.  

Fot. Tadeusz Poźniak

Tekst dramatu Michał Busiewicz (autor opracowania i dramaturgii) skrócił, zbyt rozwlekłe dla poetyki współczesnego spektaklu kwestie wygładził, a i parę sekwencji dopisał. Twórcy starali się jednak zachować ducha utworu. Reżyser wzmocnił ironiczny wydźwięk dramatu, pokazując Doktora jako bohatera wcale nie bez skazy. W niejednoznacznym akcie piątym, okazuje się, że afera z zatrutą wodą mogła być przede wszystkim intrygą służącą zdobyciu wielkiego spadku. W wielu scenach Doktor okazuje się też nie wolnym od próżności i apetytu na władzę człowiekiem. A z drugiej strony, jakby nie było – woda jest zatruta. Kto ma zatem rację? Chociaż odpowiedź nie wydaje się prosta, Klata opowiada się po stronie poszanowania praw jednostki. Nie bez powodu w spektaklu kilka razy powtarza się zdanie: „Najstraszliwszym wrogiem prawdy i wolności wśród nas… jest zwarta większość”. Chodzi o to, by nie zgubić tej największej z demokratycznych wartości i nie zamieniać jej w terror większości.

„Brak tlenu osłabia sumienie” mówi w pewnym momencie doktor Stockmann. I zauważa, że w wielu domach naszego miasta brakuje powietrza. Ba! Niedługo się podusimy. Może to właśnie jest koniec świata? I innego, mówiąc słowami Miłosza, nie będzie?

Znakomita muzycznie (świetne aranże melorecytacji), z bogatą plastycznie scenografią sztuka Narodowego Starego Teatru z Krakowa jest wysoko ustawioną poprzeczką dla kolejnych uczestników konkursu. W konkursie Festiwalu Nowego Teatru startuje w sumie siedem spektakli, oprócz „Wroga ludu” także: „Nocami i dniami będę tęsknić za tobą” Zuzanny Bućko i Szymona Bogacza wg „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej w reż. Julii Mark (Teatr Polski z Bielsko-Białej), „Samotność pól bawełnianych Bernarda” Marie Koltèsa w reż. Radosława Rychcika (Teatr im. S. Żeromskiego z Kielc), „Krew na kocim gardle, czyli Marilyn Monroe kontra wampiry” w reż. Anji Sušy (Teatr Polski z Bydgoszczy), „Pogorzelisko” Wajdi Mouawada w reż. Cezarego Ibera (Teatr im. W. Siemaszkowej z Rzeszowa), „Być jak dr Strangelove” Jarosława Murawskiego w reż. Marcina Libera (Teatr im. J. Szaniawskiego z Wałbrzycha) i „Harper” Simona Stephensa w reż. Grzegorza Wiśniewskiego (Teatr im. S. Żeromskiego z Kielc).

Fot. Tadeusz Poźniak

Jury, w którym zasiadają: Kuba Falkowski, Maria Spiss, Małgorzata Warsicka i Piotr Woroniec Jr,  przyzna następujące nagrody: nagrodę główną dla osobowości artystycznej Festiwalu, nagrodę dla młodego twórcy oraz nagrodę dla najlepszego spektaklu prezentowanego w ramach Festiwalu (dedykowaną twórcom, których wpływ na kształt artystyczny dzieła jury uzna za szczególnie istotny).

Festiwal Nowego Teatru to nie tylko konkursowe spektakle, ale także wiele innych sztuk, czytanie dramatów, rozmowy o teatrze i kinoteatr. Wydarzenie, które rozpoczęło się w piątek 18 listopada, potrwa do soboty, 26 listopada. Właśnie wtedy jury ogłosi werdykt. Finał uświetnią ponownie krakowscy aktorzy – tym razem z PWST im. L. Solskiego – wystawiając sztukę według Antoniego Czechowa – „Jednak Płatonow”, w reżyserii Pawła Miśkiewicza.

Wiele wydarzeń festiwalowych jest niebiletowanych. Warto zatem zajrzeć do programu i znaleźć w nim coś dla siebie.

Fot. Tadeusz Poźniak

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy