Reklama

Lifestyle

Aleksander Doba: kajakiem przez Atlantyk

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 18.04.2015
18998_Doba_111
Share
Udostępnij
68-letni Aleksander Doba, podróżnik i inżynier z Polic k. Szczecina, jest pierwszym człowiekiem w historii, który dwukrotnie  przepłynął kajakiem (7-metrowym, specjalnej konstrukcji) Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent. O swoim wyczynie opowiadał w piątkowy wieczór w hotelu Bristol Tradition and Luxury w Rzeszowie jako gość specjalny I Festiwalu Podróżniczego 7 Kultur Świata.

Doba jest, jak sam powiedział, polskim rekordzistą, jeżeli chodzi o ilość kilometrów przepłyniętych kajakiem: pokonał ich 94 tys.,  w tym 70 tys. ma oceanach. Pierwszy raz, od 26 października 2010 do 2 lutego 2011 r., przepłynął Atlantyk w najwęższym miejscu, tzn. z Afryki do Ameryki Południowej (dokładnie z Dakar do Acarau w Brazylii; w sumie 99 dób na wodzie).
 
Nie satysfakcjonowało go to do końca, więc spróbował, z powodzeniem, przepłynąć ten ocean w najszerszym miejscu – z Europy do Ameryki Północnej (z Lizbony na Florydę). Dokonał tego od 5 października 2013 do 17 kwietnia 2014 r. Na wodzie był 167 dób, w tym 142 bez przerwy. Ocean pokonał samotnie, wyłącznie dzięki sile własnych mięśni. Na trasie przeżył 8 sztormów. Warto dodać, że „dobrym duchem” wyprawy, wspierającym Dobę w najróżniejszy sposób z USA, był jego przyjaciel, mieszkający pod Waszyngtonem podróżnik Piotr Chmieliński, pochodzący ze Słociny (dziś dzielnica Rzeszowa), zdobywca kanonu Rio Colca, także kajakarz, który przepłynął największą rzekę Ziemi, Amazonkę, od źródeł do ujścia.
 
Opowieść Aleksandra Doby skrzyła się od anegdot. M.in. o nocnym spotkaniu z rekinem. – Gapię się na gwiazdy, nagle poczułem, że uderzyłem w coś sterem kajaka. A ster wystawał pod dnem 40 cm. W co ja mogłem uderzyć? Przecież tu jest głęboko, kilka kilometrów. Po niecałej minucie znowu. Aho, to nie ja, tylko coś we mnie wali. Włączyłem światło nawigacyjne i się gapię. Zobaczyłem, że coś chce przepłynąć pod dnem kajaka, na wysokości moich kolan, bo kajak był zanurzony. Zobaczyłem wielki łeb rekina. Długo nie myślałem, bo ja jestem spontaniczny, miałem długie wiosło, mocne, i przywaliłem go tym wiosłem w głowę. Mierzę, a to 3,5 metrowy rekin przepłynął. Patrzę, czy jeden, czy więcej, ale chyba jeden.
 
Po 43 sekundach, powiedzmy dokładnie, płynie znowu, i to chyba ten sam. Raz mu przywaliłem i to chyba było za mało, więc mu walnąłem wiosłem mocniej. I to w zasadzie koniec historii. Rekin mnie dwa razy stuknął, ja mu oddałem dwa razy, byliśmy kwita. Pierwsze moje uderzenie to było na przywitanie, takie „hello”, a drugie – „bye, bye”. Ludzie mnie później pytali, czy dotykałem rekina. Nie. Jak jeszcze raz spotkam rekina tak blisko, to na pewno będę się starał go pogłaskać.
 
Zupełnie inne było spotkanie z wielorybem.. – Normalnie płeć poznaję po oczach – żartował podróżnik – a tu gapię się na tego wieloryba, nie wiem, czy to on czy ona, ale chyba ona, bo taka gęba sympatyczna. Przepłynęła z boku kajaka, ze 20 metrów od niego, łypie na mnie prawym okiem, ja się na nią gapię, ale byłem tak zafascynowany, że nie wyjąłem nawet aparatu. Po kilku minutach pokazała całą swoją wielkość: grzbiet i płetwę ogonową, miała gdzieś ze 20 m długości. Wielorybnica zanurkowała głęboko, ale dla mnie najbardziej fascynujące było to, że jej wzrok poczułem na sobie.
 
Festiwal, pod hasłem „7 krajów, 7 kultur, 7 podróżników” potrwa do niedzieli. Uczestnicy będą mogli wysłuchać opowieści zaproszonych gości o Indiach, Kubie, Afganistanie, Argentynie, Francji, Grecji i Hiszpanii. Będą też pokazy tańców indyjskich, salsy, tanga argentyńskiego, tańców francuskich, greckich i flamenco. Jednym z patronów medialnych festiwalu jest magazyn VIP Biznes&Styl.
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy