Reklama

Lifestyle

Przyjazne blokowiska. W Wiedniu potrafią

Antoni Adamski
Dodano: 13.05.2013
4074_hudertwasserhaus
Share
Udostępnij
Dom Hundertwassera w Wiedniu jest żelaznym punktem programu wycieczek turystycznych – także tych z Podkarpacia. Polacy postrzegają go jako atrakcyjną osobliwość – coś w rodzaju domku z piernika lub zaczarowanego zamku z Disneylandu. Tymczasem Dom trzeba traktować na serio. Sławny artysta-malarz pokazał jak zmienić blokowiska w miejsca przyjazne człowiekowi.
 
Friedensreich Hundertwasser (właściwe nazwisko: Fredrich Stowasser) z wyglądu przypomina czarodzieja. To dziwny brodaty pan w baniastej czapce na głowie chodzący w dwustronnych ubraniach i pasiastych płaszczach, noszący zawsze dwie różne skarpetki o intensywnych wzorach (wszystkie ubiory projektuje sam). Nieprzejednany ekolog zasadził 60 tysięcy drzew na całym świecie – w tym także na balkonach, tarasach i dachach wzniesionych przez siebie domów. 
 
Przez całe życie walczył z współczesną sztuką, którą osądzał jako „fałszywą”, zaś architekturę uważał za jej najbardziej „zdegenerowaną” dziedzinę. Na początku lat 80-tych rada miejska Wiednia zwróciła się do Hundertwassera o wykreowanie domu komunalnego na rogu ulic Lowengasse i Kegelgasse. Właściwie należałoby użyć tu słów: „zaprojektowanie i zbudowanie”, ale znany artysta-malarz nigdy nie był architektem – choć ma na swoim koncie ok. 50 projektów budynków mieszkalnych, usługowych, przemysłowych, na kościele kończąc. Połowa z nich została zrealizowana: od Europy po Japonię i Nową Zelandię. W rozwiązywaniu problemów technicznych pomagali twórcy architekci i konstruktorzy.
 
Bajeczny Dom Hundertwassera 
 
Zbudowany na narożnej działce Dom Hundertwassera jest zaprzeczeniem tego, co dotąd kojarzy z budownictwem, a tym bardziej komunalnym. Ma nieregularną bryłę, która stopniowo obniża się na zbiegu ulic, by nieoczekiwanie przejść w wysoką klatkę schodową zwieńczoną baniastą wieżyczką, wzorowaną na wieżach barokowych kościołów austriackiej prowincji. Fasada – podzielona różnokolorowymi pasmami tynku (każde z pasm wydziela jedno mieszkanie) pełna jest balkonów i balkoników, loggi, wykuszów i schodków o fantastycznych kształtach. Narożna część budynku zwieńczona została czymś w rodzaju attyki, która kryje taras pełen drzew i krzewów.  Drzewka i krzewy rosną również na balkonach i w loggiach, a winna latorośl oplata ściany zacierając architektoniczne kontury. Dachy  Domu porośnięte  zielenią przywodzą na myśl wiszące ogrody Babilonu. Podstawą tej budowlano-ogrodowej kompozycji jest wijąca się kapryśnie, nieregularna linia – konsekwentne zaprzeczenie linii prostej, wszechobecnej w naszych blokowiskach.
 
Atrakcja turystyczna

Dom Hundertwassera otwarto we wrześniu 1985 r. Jest tam 50 mieszkań komunalnych (a zatem przeznaczonych dla ludzi o niższych dochodach) o powierzchni od 60 do 117 mkw. oraz 37 miejsc parkingowych. Przestrzeń prywatna (klatki schodowe, tarasy) zamknięta jest dla zwiedzających. Mieszkańcy jednak przyzwyczaili się do turystycznego oblężenia. Co więcej: polubili to miejsce. Na jedno zwalniające się mieszkanie jest średnio po sześciu chętnych. Zainteresowanie mieszkańców Wiednia było ogromne: zaraz po otwarciu miejsce to zobaczyło 70 tysięcy osób. Po kilku latach Dom otrzymał laur najczęściej odwiedzanego – sztandarowego obiektu turystycznego stolicy Austrii. Tak jest do dziś. Liczba oglądających stale się zwiększa. Dom figuruje od kilku lat także w programach podkarpackich wycieczek. Należy do najważniejszych obiektów, które należy zobaczyć w Wiedniu w ciągu 2-3-dniowego pobytu.
 
A zwiedzanie przypomina pobyt na jarmarku. W latach 90-tych był tu jeden butik. Później powstało znakomicie prosperujące skupisko sklepów, gdzie można kupić niemal wszystko: od chińskiej masówki po ekskluzywne gadżety z najlepszych domów mody w eleganckiej galerii handlowej. Królują typowe pamiątki:  fotografia Domu drukowana na podkoszulkach, kubkach, talerzach, popielniczkach i papeterii. Zyski z handlu już dawno zrekompensowały zwiększony koszt inwestycji, szacowany początkowo na 50 mln szylingów. Realne wydatki zamknęły się kwotą 80 milionów. 
 
Króluje kolor i detal
 
Z perspektywy wąskich uliczek trudno  obejrzeć fasadę w całości. Za to oko łatwiej wyławia detale: fragmenty elewacji wykładane połamanymi kafelkami i odłamkami kamienia, wśród których znalazł  się nawet fragment nagrobka z neogotyckim napisem. Bajecznie kolorowe tynki sąsiadują z pasami surowej cegły. Na ceglanych balustradach tarasów tandetne odlewy antycznych rzeźb – takie, jakie nowobogaccy ustawiają w ogrodach „wypasionych” willi. Hundertwasser świadomie nie broni się przed kiczem i improwizacją. W czasie prac wykończeniowych dał wolną rękę kafelkarzom, malarzom i dekoratorom, którzy szczycili się później tym, iż własną inwencją dopełnili koncepcję mistrza. Jego Dom pokazuje jak prywatna przestrzeń lokatorów wkracza w przestrzeń publiczną ulicy, czyniąc ją bardziej kameralną i „swojską”. Co to oznacza można stwierdzić porównując istniejącą kreację Hunterdwassera z  makietą typowego bloku komunalnego, który pierwotnie miał stanąć w tym miejscu. Wizja artysty zwyciężyła z architektoniczną nijakością.
 
Spalarnia niczym pałac z „Tysiąca i jednej nocy”
 
Kolejne zamówienie rady miejskiej Wiednia polegało nie na budowie, lecz na przekształceniu spalarni śmieci a jednocześnie elektrociepłowni na przedmieściu Spittelau (1988-92). Bryła spalarni była banalnym pseudonowoczesnym kubikiem (w części przeszklonym),  z wysokim kominem. Z zakładu przemysłowego, jakich wiele Hundertwasser wyczarował wschodnią bajkę: pałac jakby z „Tysiąca i jednej nocy”. Komin przemienił się w minaret z cebulastą kopułą wykładaną złoconymi płytkami. (Kopuła umieszczona została nie na szczycie, lecz w trzech czwartych wysokości komina.) Takimi płytkami wyłożony został także górny taras obiegający komin oraz trzy pierścienie rozmieszczone na jego długości. Fasada elektrociepłowni stała się po przebudowie nieregularna, rozbita plamami koloru oraz koronami drzew posadzonymi na różnej wysokości: na dachu i tarasach, wspartych na śmiesznych pękatych kolumnach. Krawędzie fasady obramowane są kolorowymi rurami, zwieńczonymi pozłacanymi kulami. Nawiązują do  barwy kopuły komina-minaretu. 
 
Z fantastycznym kształtem budowli kontrastują podjeżdżające do rampy wyładunkowej banalne pomarańczowe śmieciarki. Spalarnia w Spittelau położona jest malowniczo nad Dunajem tuż obok parku, osiedla mieszkaniowego i stacji kolejki podmiejskiej. W nocy wyróżnia się fantastycznie kolorową iluminacją. Nie przyjeżdżają tutaj turyści, choć do centrum Wiednia jest tylko kilka kilometrów czteropasmową szosą dojazdową.  Spieszący do pracy ludzie obojętnie przechodzą wzdłuż fasady zakładu, którego budowa w takim miejscu wzbudziłaby w Polsce masowe protesty. 
 
Hundertwasserhaus i wiele więcej
 
Podobny do Domu jest wiedeński KunstHaus (powstały z przekształcenia istniejącego budynku), dziecięce muzeum w Osace, przedszkole we  Frankfurcie, wijąca się wśród wzgórz wioska gorących źródeł – uzdrowisko w Blumau (Styria), domostwa w Nowej Zelandii z pokrytym ziemią dachem na których wyrastają drzewa. Na specjalne zamówienie lekarzy Hundertwasser zaprojektował wnętrze oddziału onkologicznego szpitala uniwersyteckiego w Grazu. Specjaliści uznali, że chłodna, sterylna przestrzeń szpitalna negatywnie wpływa na stan zdrowia chorych. W zamian – tak jak w innych swych swoich kreacjach – zaprojektował „szczęśliwą przestrzeń” budzącą nadzieję i chęć do życia.
 
Jedno z dzieł artysty zasługuje na szczególną  uwagę. To zwyczajny wiejski kościółek św. Barbary w Barnbach (Styria), którego wieża lśni z daleka złoconą, cebulastą kopułą. W arkadach 12 bram prowadzących do świątyni artysta umieścił – za zgodą władz kościelnych – symbole różnych światowych religii. Od największych (islam, judaizm, hinduizm, buddyzm, konfucjanizm) po zapomniane religie prehistoryczne, tajemnicze wierzenia afrykańskich i polinezyjskich plemion oraz amerykańskich Indian. Niekatolickie religie chrześcijańskie reprezentują wyobrażenie Biblii protestanckiej oraz krzyże: koptyjski, jerozolimski i prawosławny. W ten sposób twórca wykreował „przestrzeń miłości” opartej na tolerancji i ekumenicznym porozumieniu. „Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga, choć inaczej Go sobie wyobrażamy i pojmujemy” – zdaje się mówić artysta. 
 
"Nie" dla architektury funkcjonalnej
 
Jakie są źródła tego gwałtownego protestu przeciw współczesnemu budownictwu? W roku 1958 Hundertwasser ogłosił manifest przeciw architekturze funkcjonalnej, pojmowanej jako „maszyna do mieszkania": "Trzeba wreszcie skończyć z tym, by człowiek korzystał ze swego mieszkania jak królik z klatki – pisał o blokowiskach i "mrówkowcach", podkreślając, że: „niszczeje w nich dusza człowieka”. Źródłem zła jest powszechnie używana w tego rodzaju budowlach linia prosta: „Żyjemy dziś w dżungli linii prostych, w chaosie linii prostych. Kto temu nie wierzy, niech policzy linie proste w swym najbliższym otoczeniu, wtedy zrozumie, gdyż nie uda mu się tego zakończyć (…) Linia prosta jest bezbożna i niemoralna. Nie jest linią twórczą…” Standardowy projekt ściśle podporządkowany architektonicznym normatywom zastąpił niczym nieskrępowaną kreacją artystyczną.
 
Dom jest trzecią skórą człowieka (po skórze właściwej i ubraniu) – podkreślał Hunterdwasser, dodając: Dlatego musi odzwierciedlać jego osobiste potrzeby, przekonania i gusty. Stojąc przed wiedeńskim budynkiem komunalnym lokator może wskazać: „Mieszkam tutaj, w tym mieszkaniu wyróżnionym na fasadzie niebieskim (białym, żółtym, pomarańczowym, szarym) pasem i półokrągłym balkonikiem”. Nowoczesne bloki nie mają fasad; są przerażająco do siebie podobne. W Brasilii – supernowoczesnej stolicy kraju, wznoszonej od 1955 r. według projektów Lucio Costa oraz Oscara Niemyera i wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO ludzie zaczęli się buntować przeciw bezosobowej architekturze XX stulecia. Wokół potężnych budowli ze szkła i aluminium, na przeraźliwie  pustych placach spontanicznie powstało „dzikie” budownictwo: szopy, przybudówki, pawilony – koszmarnie brzydkie, lecz użyteczne. Przystosowane do potrzeb człowieka, na ludzką skalę i na ludzką miarę. „Jednostka mieszkaniowa” w Marsylii Le Corbusiera – modelowy blok mieszkalny z zespołem usługowym już w latach 70-tych ubiegłego wieku straszył pustką. Nikt nie chciał wynajmować niegdyś luksusowych mieszkań. 
 

Pisząc tekst korzystałem m.in. z monografii Hunterdwassera autorstwa Pierre'a Restany oraz Harry Randa (Wyd. Taschen). Cytat wg Przemysława Trzeciaka „Pochwała różnorodności. Architektura po roku 1960” w: „Sztuka świata” t.10, Wyd. Arkady. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy