Reklama

Lifestyle

Najlepszy sposób na alergię: powrót do natury

Z dr. n. med. Martą Rachel, pediatrą, specjalistą chorób płuc, specjalistą alergologiem, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 28.03.2014
11565_IMG_9034
Share
Udostępnij

Jaromir Kwiatkowski: Często słyszymy o alergiach. Ale co rozumiemy pod tym pojęciem?

Marta Rachel: Aktualna definicja alergii mówi, że jest to coś, co różnicuje inny układ odpornościowy. To pojęcie wprowadził ponad 100 lat temu, w 1906 r., Clemens Peter von Pirquet. Alergia polega na tym, że reagujemy na dany czynnik odmiennie niż powinniśmy. Przyczyną są różne substancje, alergeny, czynniki, które wywołują w organizmie odmienną odpowiedź niż normalnie. Jeżeli mówimy, że ktoś jest alergikiem, to to oznacza, że reaguje odmiennie niż ten, kto alergikiem nie jest.

Mówiąc o tej odmienności – co mamy na myśli?

Różnego rodzaju objawy. Jeżeli jestem alergikiem, to na reakcje alergenowe mogę łzawić, mieć katar, kaszel, mogę mieć swędzące zmiany na skórze, bo alergeny będą wywoływać u mnie odmienną reakcję niż u Pana, jeżeli Pan nie jest alergikiem. Jeżeli mam alergię na pyłki roślin, które fruwają w powietrzu, to będę kichać, łzawić, będę mieć zmiany wysypkowe na skórze, a Pan tego nie będzie miał. Jest to odmienność, która wynika z niedoskonałości mojego układu immunologicznego.

Jaka jest przyczyna tego, że alergik reaguje odmiennie niż normalnie?

Wynika to z wielu różnych rzeczy. Przede wszystkim z przebywania w środowisku, w którym żyjemy, z tego, co nasi rodzice przekazali nam genetycznie, jak sami się szanujemy i co zjadamy. Najważniejsza jest genetyka,  to, na ile nasi rodzice dali nam siłę do walki z odmiennościami. W przypadku alergików rodzice przekazali im geny, które nie są na tyle silne, by potrafili walczyć z alergią.

Alergia jest jak zbiór. W tym zbiorze mamy bardzo dużo różnych jednostek chorobowych. Mamy alergię pokarmową, atopowe zapalenie skóry, alergiczny nieżyt nosa, alergiczne zapalenie spojówek, pokrzywkę, uczulenie na leki, uczulenie na osy, pszczoły, trzmiele, szerszenie, wreszcie mamy astmę oskrzelową. Objawy zależą od tego, na jakim etapie życia się znajdujemy, bo np. u małego dziecka jest dominanta alergii pokarmowej i atopowego zapalenia skóry. Im człowiek jest starszy, tym częściej mamy do czynienia z tzw. marszami alergicznymi, czyli jeden objaw wyciszający się zmienia się w drugi, postępujący. W taki sposób, że u jednego dorosłego mogą występować tylko objawy nosowo-oczne, a u drugiego tylko astmatyczne. Ale ten marsz alergiczny rozpoczyna się z pierwszym dniem życia dziecka.

Podobno alergików jest coraz więcej.

To prawda.

Dlaczego?

Niestety, zapominamy o tym, że jesteśmy dziećmi przyrody. Po II wojnie światowej była bieda, nie było czystości, mieliśmy wiele różnych chorób, nasz układ odpornościowy walczył i był bardzo silny. Obecnie mamy zbyt czysto, mamy bardzo dużo samochodów a silnikiem diesla, nie dbamy o naturalne jedzenie, tylko jemy przetworzone, roślinność jest podsypywana różnymi związkami chemicznymi. To, co wdychamy, jak żyjemy (np. nadmierne używanie antybiotyków) powoduje, że mamy coraz słabszy układ odpornościowy, w związku z tym coraz częściej zapadamy na alergię. Największy procent alergików jest tam, gdzie jest najczyściej, czyli w Szwecji.  Nasze dzieci nie biegają na bosaka, siedzą przy komputerze, w związku z tym już dziś pracują na to, że ich dzieci  będą jeszcze słabsze immunologicznie.

Uważa się, że szczególnie podatnym okresem na alergie jest wiosna.

Wiosna jest tym okresem, który daje nam przyjemność obcowania z naturą, ale także daje nam różne pyłki. Obecnie jesteśmy po bardzo ciepłej zimie, wegetacja była zdecydowanie szybsza, a zatem pyłki roślinne drzew i traw pojawiły się zdecydowanie szybciej niż w ub. roku. W związku z tym nasi alergicy zdecydowanie szybciej odczuli objawy alergii. Mamy kalendarze pylenia i wiemy, że w styczniu, mimo iż jest zima, pylą już  takie drzewa jak olcha, leszczyna i wierzba, w kwietniu zaczynają pylić brzozy, a w maju i czerwcu – pyłki traw. Stąd wręcz zaleca się, by kosić trawy, bo trawy niekoszone to więcej pyłków w powietrzu. Np. brzozę, która jest tak szanowana przez przyrodników i zielarzy, uważamy za chwast. Daje ona bardzo dużo objawów, a nasi pacjenci bardzo cierpią z powodu jej pylenia. 

Diagnostyka – na czym polega?

Przede wszystkim na przeprowadzeniu bardzo szczegółowego wywiadu. Żadna diagnostyka nie zastąpi tego, co lekarz powinien zrobić w pierwszej kolejności, czyli bardzo dokładnie  wypytać pacjenta, czy jako dziecko był karmiony piersią, na co chorował, od kiedy zaczęły się objawy itd.

Karmienie piersią nie jest chyba czynnikiem ryzyka. 

Wręcz przeciwnie. Dzięki temu matka daje dziecku maksymalną ilość immunoglobulin, dzięki którym dziecko uodparnia się. Im dłużej dziecko jest karmione piersią, tym lepiej. Oprócz bardzo szczegółowego wywiadu, konieczne jest badanie kliniczne, fizykalne, podczas którego „oglądamy”” pacjenta: zaglądamy mu w oczy, uszy, w nos. Robimy testy skórne, czyli na przedramiona zakładamy pyłki czy roztocza, żeby wywołać reakcję. Po to, by stwierdzić, na co pacjent jest uczulony. Jeżeli mamy dobry kontakt z pacjentem, to sam nam wszystko szczegółowo powie. Gorzej jest z dziećmi, bo one nie potrafią uszczegółowić objawów. Mamy spirometrię, czyli badania czynnościowe, które pokazują, czy w drogach oddechowych występują obturacje. Chodzi o wykluczenie bądź potwierdzenie występowania astmy oskrzelowej. Mamy też bardziej szczegółowe badania, polegające na tym, że w krwi poszukujemy, jakie są wyniki poszczególnych alergenów. Wreszcie, w zależności od tego, co nam wyjdzie, stosujemy konkretny sposób leczenia. 

Czy alergie mogą przybrać formy groźne dla życia człowieka?

Oczywiście. Mamy tzw. anafilaksje, które są najgroźniejszą postacią alergii. Są one bardzo groźne  np. dla osób uczulonych na owady (zwłaszcza pszczoły i osy). Ugryzienie takiego owada może się dla takiej osoby skończyć nawet zgonem. Gros osób jest uczulonych np. na różnego rodzaju leki. Jedzenie przez dzieci przetworzonych rzeczy, np. masła orzechowego, również może się skończyć anafilaksją. Barwniki, które są dodawane do żywności (zawarte np. w niebieskich lodach, kolorowych lizakach itd.), również mogą wywoływać reakcje anafilaktyczne. 

Na czym polega profilaktyka antyalergiczna?

Przede wszystkim na wzmocnieniu układu odpornościowego. Matka, która zachodzi w ciążę, powinna bardzo dobrze się odżywiać. Nie sztucznie, nie półproduktami, tylko zdrowym jedzeniem. Druga rzecz: nie wolno jej pić alkoholu i palić papierosów. Kolejna: powinna karmić  dziecko jak najdłużej. Wreszcie, wychowywać je w taki sposób, żeby miało kontakt z naturą i budowało własną odporność. Powinno  wychowywać się w środowisku, gdzie nie jest ani za czysto, ani za brudno. 

Już widzę reakcję rodziców, z reguły przeczulonych na punkcie sterylnych warunków, w jakich powinno przebywać dziecko.

I bardzo źle. Wbrew pozorom, mamy więcej alergików w miastach niż na wsi, co już powinno nas zastanawiać. A przecież na wsi jest bardzo dużo roślin. W dużych miastach mamy samochody z silnikami diesla. Wydalają one różne związki ołowiowe, które są ciężkie i ściągają z atmosfery pyłki. Mamy deszcze siarkowe, używamy mnóstwa nawozów. One również sprzyjają temu, że mamy więcej patogennych rzeczy w środowisku.

Czyli najlepsza profilaktyka to powrót do natury. 

Tak jest. Zdrowe odżywianie, zdrowy tryb życia, ruch, mniej stresu, mniej używek – to są rzeczy, o których często zapominamy. Istnieje tzw. zespół chorego budynku – dłużej siedzimy w mieszkaniach, które są dobrze ogrzane, domy są ocieplone, mamy bardzo szczelne okna, nawiewy i klimatyzatory, a jednocześnie coraz więcej grzybów pleśniowych. To wszystko doprowadza do tego, że powietrze, w którym przebywamy, staje się nieprawidłowe, a więc sprawia, że częściej chorujemy. Na każdym etapie życia, w każdym miejscu, gdzie żyjemy, robimy coś w sposób niekontrolowany. Jemy przetworzone jedzenie typu chrupki, z wodą, która nazywa się mlekiem. To wszystko, niestety, wpływa na nasze życie. Alergia, tak jak otyłość czy cukrzyca, jest chorobą cywilizacyjną, epidemią XXI wieku. 

Podam przykład: przychodzi do mnie mama 7-miesięcznego dziecka, które ma bardzo zmienioną skórę. Na pytanie, czym karmi dziecko, odpowiada, że zupką serową. Pytam, co to jest. „A, taka z proszku”. Moje wzburzenie jest tak wielkie, że chcę krzyczeć na tę kobietę, ale zdaję sobie sprawę, że ta młoda mama nie wie, jak powinna karmić dziecko. Szkoda dziecka, ale również szkoda mamy. Gdzieś popełniamy błąd. To wszystko razem – stres, jedzenie, tempo życia itp. – u jednych daje to skutek w postaci nowotworu, u innych – alergii. 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy