Reklama

Ludzie

Polak na wakacjach. Felieton Magdaleny Zimny – Louis

Magdalena Zimny - Louis
Dodano: 07.07.2017
33661_resize.php
Share
Udostępnij

Ponieważ w języku angielskim wykłócałam się z recepcjonistką  hotelu, Nieprzyjemną Ritą, stojąca obok para Polaków nie zorientowała się, że ta pyskata kobitka z pretensjami na ustach, to ich rodaczka. Rita poszła zawołać menedżera (sama ją posłałam po tym jak po raz czwarty odpowiedziała „noł” na moją uprzejmą prośbę), a ja zaczęłam podsłuchiwać, o czym mówią goście z Polski. Para czterdziestolatków, ona blond chudzina w złotych klapkach na czarnym klocku, on ubity pączek w klapkach łazienkowych z białym paskiem, zamawiali sobie w recepcji masaże. Ona do niego – “Fajnie tu jest, ale najważniejsze, że nie ma Polaków”. On do niej – “No raczej, pamiętasz, na jaką hołotę trafiliśmy na Teneryfie?”. Ona do niego prychając – „Daj spokój… nawet mi nie przypominaj”.

Oj tak. Polacy najbardziej lubią jeździć na zagraniczne wczasy tam, gdzie jest najmniej Polaków i wcale się z tym nie kryją. Wszyscy Polacy mają Wszystkim Polakom mniej więcej to samo do zarzucenia: robią ogólną siarę, siejąc wstyd i obciach. Zachowują się „na obiekcie” tak głośno, jakby posiadali pakiet kontrolny całej sieci hotelowej. Krzyczą do siebie przez szerokość basenu, przez długość korytarza, przez zieloność trawnika – „Grażyna wziąć ci coś z baru?!” , „Grażyna, gdzieś ty włożyła moje płetwy?” lub „ Janusz, idź wysikaj Natalkę, bo widzę, że kolanami trze!”, „Janusz, nie jedz teraz hamburgera, bo za godzinę jest kolacja”.

Dalej na liście zarzutów Polaków do Polaków znajduje się punkt żywieniowy. Polacy twierdzą, że Polacy wczasową ofertę kulinarną All inclusive  biorą dosłownie, nakładając na talerze przy każdym posiłku ALL albo jeszcze więcej. Na kiełbasę kładą dżem, przykrywają ziemniakami, frytkami oraz makaronem, boczkiem, mizerią, sałatką z ośmiornicy, ozdabiają owocem morza, a cały kopiec polewają sosem jogurtowym o smaku whisky. I tak trzy razy dziennie.

Wymagają od obsługi hotelu, od glazury łazienek, wystroju restauracji, a także miny kelnera sześciu gwiazdek choć wykupili trzy, przy czym słowo „zapłacone” wydaje się być kluczowym we wszystkich żądaniach.

Piją i palą, a nałogi te nie tylko powodują raka. Powodują też wyróżnienie się Polaka z masy turystycznej wypoczywającej przy basenie. Nie idą pod prysznic zanim wejdą do basenu, po prostu umyli się dnia poprzedniego, a w nocy się nie kurzyło.

Wszyscy Polacy zarzucają Wszystkim Polakom odpoczywającym za granicą, nieobycie i niedomycie,  a także denerwującą skłonność do przeliczania wszystkiego na złotówki. Po przeliczeniu przeważnie trwa długa dyskusja przy półce – czy zakup się opłaca – zakończona fukaniem, że tutaj jest drogo.

Znajdujemy się na Węgrzech, mojej ulubionej destynacji weekendowej, gdzie poza tłustym, smacznym,  niezdrowym jedzeniem jest wysoko rozwinięta baza basenowo-hotelowa pełna kobiet grubszych i starszych ode mnie oraz, co najważniejsze, hektolitry dobrych win na półkach sklepowych. Od 20 lat jeżdżę na Węgry „do wód”  w towarzystwie mojej siostry i szwagra, którzy powinni już dawno otrzymać honorowe obywatelstwo tego kraju. Gdy tu przyjeżdżam,  niezmiennie raduje mnie  fakt, że ani słowa nie rozumiem, z tego, co się  wokół mnie mówi i pokrzykuje. Obserwuję otoczenie i słucham, nie słysząc. Nawet z mimiki twarzy czytać mi się nie chce, co kto opowiedział i dlaczego inni się śmieją. Ten przyjemny, przypominający brzmieniem skandynawski język, węgierski szum w uszach, pozwala mi wypoczywać w spokoju, na granicy świadomości, z cudowną obojętnością na to, co Grażyna i Janusz mają sobie i całemu światu do powiedzenia.

Polecam!

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy