Reklama

Ludzie

Prezydent w Gainesville, czyli o związkach partnerskich na odległość

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 21.03.2013
2809_jaromir
Share
Udostępnij
8,5 tys. kilometrów lub – jak kto woli – ponad 5 tys. mil, 11 godzin lotu samolotem – tyle dzieli Rzeszów od Gainesville na Florydzie, drugiego, po Buffalo, amerykańskiego miasta partnerskiego stolicy Podkarpacia. Delegacja Rzeszowa poleciała tam z końcem lutego, by oficjalnie nawiązać współpracę. Pierwsze kontakty miały miejsce już w ub. roku, kiedy na Florydę udał się wiceprezydent Marek Ustrobiński i – wzorem swojego szefa – miał oczy i uszy otwarte. „Marek widział, że ulice są tam pięknie rozświetlone. Kazałem swoim służbom, by przygotowały takie dekoracje” – relacjonował w jednej z gazet prezydent Tadeusz Ferenc. No i fajnie.

Tyle że to jest tak: w Gainesville wiceprezydent wypatrzy piękne oświetlenie ulic, w Szanghaju prezydenta zachwyci okrągła kładka, gdzie indziej kolej nadziemna czy kolorowe kosze na śmieci. I wychodzi na to, że zarządzanie 180-tysięcznym miastem składa się z mnóstwa szczegółów i szczególików, które jednak – co zauważył w magazynie VIP Biznes&Styl dr hab. Jan Malczewski z Uniwersytetu Rzeszowskiego – nie składają się na spójną wizję rozwoju przestrzeni miejskiej. I tego, obawiam się, nie zmienią związki, za przeproszeniem, partnerskie nie tylko z Gainesville, ale i z wieloma jeszcze miastami w USA. Co najwyżej urzędnicy będą mieli okazję, by co jakiś czas przewieźć za ocean, za nasze pieniądze, swoje cztery litery.   
 
Władze Rzeszowa od kilku lat starają się o swój szklany dom
, to znaczy, sorki, siedzibę w nowoczesnym biurowcu. Według projektu autorstwa krakowskiej pracowni UCEES, budynek ma być wysoki na 55 m i zakończony szklaną elewacją (patrz, Żeromski, na nas z góry!). Argument za budową nowej siedziby Urzędu Miasta jest prosty i zdroworozsądkowy: miejskie agendy są rozsiane w Rzeszowie w kilkunastu miejscach, co jest niewygodne dla petentów i uciążliwe dla urzędu. I na tym można by dyskusję zakończyć (no, może jeszcze warto by było zapytać, czy 100 „baniek” za szklany dom to dużo czy mało). Ale na zupełnie inny poziom podniosła dyskusję Katarzyna Pawlak z biura prasowego Urzędu Miasta Rzeszowa, która w jednej z gazet użyła wyjątkowo „finezyjnego” argumentu: „Rzeszów to duże, szybko rozwijające się miasto, które   z  a  s  ł  u  g  u  j  e  (podkr. aut.)  na nowoczesny biurowiec”. Nie wiem, kto te zasługi mierzył i czy w ogóle trzeba je mierzyć, bo z reguły, gdy ktoś mi mówi „zasługujesz na więcej”, nie widzę powodu, by zaprzeczać. Skądinąd to ciekawy temat do podjęcia przez naukowców: czym Rzeszów zasłużył sobie w latach 60. na Pomnik Walk Rewolucyjnych, a czym – już współcześnie – na okrągłą kładkę bądź kolorowe kosze na śmieci.

Przy okazji wyszła dość bulwersująca sprawa:
Tadeusz Ferenc z zarządem wpakują podległych sobie urzędników do nowego biurowca, natomiast sami – jak wieść niesie – zamierzają pozostać w ratuszu. Panie prezydencie, choć ratusz swoją obecną formę architektoniczną przybrał dopiero pod koniec XIX w., to i tak jest on na tyle wiekowy, że można uznać, iż jest zbyt „obciachowy” na siedzibę prezydenta „miasta innowacji”. Pani Katarzyno (to do Katarzyny Pawlak): czyż prezydent dużego, szybko rozwijającego się miasta nie   z  a  s  ł  u  g  u  j  e   na to, by urzędować w nowoczesnym szklanym domu?    

Budowa nowej siedziby Urzędu Miasta ma się rozpocząć najwcześniej w przyszłym roku,
jest więc sporo czasu, by coś w projekcie „pomieszać”. W chwili, kiedy piszę te słowa, nie wiem jeszcze, czy gospodarze wizyty prezydenta Ferenca za oceanem zafundowali mu wycieczkę z Gainesville na nowojorski Manhattan. Jeżeli tak, to – znając pomysłowość rzeszowskiego włodarza – niedługo usłyszymy, że biurowiec Urzędu Miasta powinien być wysoki nie na 55, lecz na 550 m. W końcu Rzeszów na to   z a s ł u g u j e,   czyż nie?

Z takiego kolosa w samym centrum Rzeszowa byłaby przynajmniej taka korzyść
, że Krystian Herba mógłby bić rekordy we wskakiwaniu na rowerze na wysokie budynki w swoim mieście, a nie w Chinach, gdzie podejmie kolejną próbę już 17 marca. Tym razem celem będzie Shanghai World Financial Center, mierzący prawie 500 m wysokości. Panie Krystianie, nie wiem, czy w Gainesville są tak wysokie budynki, ale dla umocnienia związku, za przeproszeniem, partnerskiego Rzeszowa z tym miastem, powinien Pan dać się namówić, by wskoczyć tam choćby na pierwsze piętro ichniego magistratu.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy