Reklama

Ludzie

Trump ma w nosie los Jerozolimy. Felieton Krzysztofa Martensa

Krzysztof Martens
Dodano: 29.12.2017
37038_martens
Share
Udostępnij
Kocham miasta, ale nigdy nie czułem się dobrze w Jerozolimie. Specyficzna atmosfera w mieście, którego nazwa kojarzy się z pokojem, nie ułatwia kontemplowania jego piękna. To symbol mocno rozdarty, rozdygotany, w którym panuje niestabilny rozejm, niepisane porozumienie o chwilowym zawieszeniu walk. Muszę przyznać, że nie ma pędzi ziemi, której nie towarzyszyłaby interesująca i podniecają opowieść. Promienie słońca dostarczają zaśniedziałej bieli murów swoistego blasku i życia. Błękitne niebo i naturalny pas zieleni stoku Góry Oliwnej obejmują miasto, niczym ramiona Boga.
 
Różne prądy, ideologie, religie, kultury, obyczaje budowały oblicze Jerozolimy. Przez wieki miasto było świątynią, istniało dla świątyń i dzięki nim. Dla muzułmanów Al- Kuds oznacza święty, dla Żydów – Jeruszalaim to miasto króla Dawida, dla chrześcijan to miejsce męki i ukrzyżowania Jezusa. Mury otaczają stare miasto, które dzieli się na cztery dzielnice: żydowską, armeńską, chrześcijańską i muzułmańską.Według tradycji muzułmańskiej Mahomet właśnie stąd wstąpił do nieba.
 
Legenda głosi, że Jezus umarł nad miejscem, gdzie pochowany został ojciec ludzkości – Adam. Przed laty odwiedzający Jerozolimę bohater Izraela, David Ben Gurion  powiedział: „Kto w tym mieście nie wierzy w cuda – nie jest realistą”. Można sobie wyobrazić jak subtelna i delikatna jest równowaga panująca w tym wspaniałym mieście. Dla wyznawców trzech wielkich religii: judaizmu, chrześcijaństwa i islamu, dostęp do świętych miejsc oznacza dostęp do ich Boga.
 
Bardzo pouczająca jest opowieść sięgająca 637 roku, w którym muzułmanie oblegli Jerozolimę. Patriarcha Sofroniusz poddał miasto kalifowi Umarowi ibn al.- Khattab za gwarancję bezpieczeństwa. Dzięki temu, Żydzi i chrześcijanie zachowali dostęp do swoich miejsc kultu oraz wolność wyznania. To fakty, czas na piękną opowieść o szacunku dla symboli innych religii. Kiedy kalif Umar przybył na dziedziniec Grobu Pańskiego, Sofroniusz zaprosił go do świątyni na wspólną modlitwę. Kalif podszedł do schodów kościoła, ukląkł i się pomodlił. Następnie roztropnie wyjaśnił motyw takiego postępowania.
 
Gdybym wszedł do środka, to moi zwolennicy przekształciliby tę świątynię w meczet – tylko dlatego, że się tutaj modliłem”.
 
Od tego czasu minęło 1380 lat.
 
Żydzi to mądry naród – dobrze wiedzieli, co robą, kiedy siedzibą najważniejszych instytucji uczynili Tel Aviv, który stał się centrum biznesu, głównym ośrodkiem kultury, finansową stolicą państwa. Większość ważnych krajów nie zgadza się na uznanie Jerozolimy jako stolicy Izraela zdając sobie sprawę z możliwych dramatycznych konsekwencji.
 
Widmo chaosu na Bliskim Wschodzie skutecznie zniechęca do wtrącania się w symboliczny spór izraelsko-arabski. Mimo to, prezydent USA podpisał proklamację, w której uznaje Jerozolimę za stolicę Izraela. Ten gest wcześniej czy później doprowadzi do dominacji jednej religii – judaizmu – w tym mieście. Jej zakres będzie zależał od siły politycznej ortodoksyjnych Żydów. Do czego prowadzi zachwianie równowagi panującej pomiędzy wielkimi religiami, doświadczył pobliski Liban, który zapłacił za to piętnastoma latami (1974-89) okrutnej wojny domowej.
 
Przyjmuję do wiadomości, że Donaldowi Trumpowi brak elementarnej inteligencji. Niczego nie czyta i jego wiedza o historii i aktualnej sytuacji w Jerozolimie jest bliska zeru. Jednak wokół niego nie brakuje ludzi światłych i wykształconych, którzy powinni mu wytłumaczyć, że prezydent USA nie może naśladować 10-letniego gówniarza grzebiącego patykiem w mrowisku.  Obserwowanie, jak mrówki dostają szału trwa do momentu, aż okrutnego dzieciaka oblezą i zaczną gryźć. Wtedy, nie pomoże obrzucenie mrowiska granatami pod pretekstem, że to mrówki Trumpa zaatakowały.
 
Bezmyślna polityka zagraniczna służy celom wewnętrznym. Trump ma w nosie los Bliskiego Wschodu. Jest zagrożony impeachmentem i potrzebuje sprzymierzeńców, a lobby żydowskie jest w polityce amerykańskiej bardzo mocne. Rachunek za głupotę prezydenta USA zapłaci przede wszystkim Europa, to do niej trafią rozdrażnione mrówki.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy