Reklama

Ludzie

Bez trzepotu sztucznych rzęs

Lena Świadek
Dodano: 20.11.2012
279_Lenka_new
Share
Udostępnij
O pięknie chciałam dziś nieco porozmawiać; o tym, co ono dla mnie kiedyś znaczyło i co znaczy teraz, bo ten wciąż przecież gorący towar kusi z wielu opakowań i sprzedaje większość okładek.

Swoją opowieść musiałabym zacząć od świata mody, w który wkroczyłam w wieku 14 lat i szybko zaczęłam nasiąkać koncepcją, że piękno to ulotne złudzenie odbite w obiektywie aparatu; złudzenie, które trzeba mozolnie podtrzymywać karkołomnymi dietami, morderczymi treningami i masą zabiegów, mających na celu zamaskowanie niedoskonałości rozumianej zresztą dość enigmatycznie jako wszystko co bardzo ludzkie: pory, piegi, blizny. Z tamtego czasu ze zdjęć spogląda na mnie przestraszona i zakompleksiona dziewczyna schowana za wyzywającym makijażem. Niebezpieczny świat, redukujący człowieczeństwo do statusu ładnego „wieszaka”. Chory świat, gdzie dziewczyny umierają z głodu wierząc, że chudość to piękno. Zaraźliwy świat, bo pewne pomysły, a właściwie iluzje przedostały się do większości aspektów naszego życia.
Po pierwsze, większość z nas dała się omamić koncepcji, że rozmiar jest tożsamy z urodą. W rezultacie, gdzie nie spojrzymy, wołają do nas diety, pigułki na odchudzanie i cudowne opowieści o zrzuceniu 20 kilogramów w 10 dni, zwłaszcza sezonowo, kiedy niczym Afrodyta z piany, wyłaniamy się z zimowych ubrań.

A ja się pytam: czemu połykamy te bajki w całości bez uprzedniego zapytania siebie: czy aby na pewno chcę w nie wierzyć?
Może warto też zapytać: co to znaczy piękno? I dlaczego wszyscy tak go pożądają?
 
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że większość z nas pragnie być piękną-pięknym, aby otrzymać akceptację i miłość, a tę otrzymujemy, gdy sami potrafimy ją dać i nie ma ona nic wspólnego z pięknem zewnętrznym, choć to przychodzi jako efekt, rzec by można, uboczny.
 
Posłużę się przykładem: Anna Dymna, kobieta wielka – dosłownie i przenośnie, z którą miałam przyjemność przeprowadzić wywiad. Iskra w oku, ogniste (i tak, również siarczyste 🙂 poczucie humoru i dużo…no właśnie, piękna.
 
Tak, innego rodzaju. Bez trzepotu sztucznych rzęs czy kuszenia natarczywie wydekoltowanym silikonem (z całym szacunkiem dla takich wyborów), za to z pięknem z innej przestrzeni, widocznym szczególnie, kiedy Ania mówiła o swoich kalekich podopiecznych. „-To oni mi pomogli, nie ja im. Pokazali mi jak można kochać. Jak się zachwycać sobą. Jak dawać. U nich jest to zupełnie bezwarunkowe. Oni nie wiedzą, że ja jestem znaną aktorką, ale widzą mnie sercem i kochają za to, jakim jestem człowiekiem. Tylko tyle.”
 
Albo aż tyle. Patrzyłam na pasję aktorki dla jej sprawy i napawałam się emanującym z niej pięknem. Miłość, która z niej biła, przyciągała na jej drogę wielu przychylnych ludzi, i to właśnie ona czyniła ją piękną.
 
W mojej pracy rozmawiam z wieloma kobietami. Większość z nich ma problemy z akceptacją siebie oraz swego piękna. Ela, sześćdziesięciolatka, wykształcona, błyskotliwa pani prawnik, opowiada na terapii jak była chwalona: Mądra i miła dziewczynka – mówiła babcia. Po pauzie dodawała: Nawet ładna, ale też pracowita – przyklepywała komplement, jakby było coś bardzo zdrożnego w urodzie per se.
 
Młode kobiety traktują z kolei swoją urodę jak broń, którą ciągle trzeba „testować”, „oliwić”, aż „złapie się męża”. Potem zmęczone, odpuszczają sobie i tracąc „linię” tracą pewność siebie wybudowaną wokół wyglądu. Na żadnej z tych dróg nie traktuje się piękna z radością i lekkością. Zagubiliśmy platońsko-tantryczne rozumienie ciała jako świątyni ducha, jako odbicia naszego wnętrza. Nauczyliśmy się patrzeć na nie powierzchownie i płytko, w rezultacie pomijając walory piękna autentycznego, które może nie rzuca się w oczy agresywnie, ale za to kwitnie o wiele dłużej.
 
Im bardziej się rozwijam, tym bardziej tak patrzę na innych; dobrzy ludzie wydają mi się piękni; trudno mnie nabrać na blichtr i dobrze mi z tym. W konkursie na najpiękniejszych głosowałbym właśnie na Annę Dymną.
 
Na co dzień coraz częściej uśmiecham się do siebie i widzę w sobie człowieka, a nie zbędne fałdki czy niedoskonałe koloryty skóry, czego i Wam, drogie Panie i Panowie, życzę. Cieszmy się tym, co jest, bawmy się tym, co zostało nam dane, również pięknem, bo nikt z nas nie ma gwarancji na jutro.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy