Reklama

Ludzie

Ostra jazda na krawędzi Adriana Paska

Anna Olech
Dodano: 10.10.2013
8012_Adrian-Pasek
Share
Udostępnij
On i motocykl to dziś para idealna. Jednak początki łatwe nie były. Adrian Pasek jako dziecko bał się motocykli. Ale życie bywa przewrotne i dziś poświęca im więcej czasu niż czemukolwiek innemu. Niestety wyścigi motocyklowe nie są w Polsce popularne, a wręcz ten sport w ogóle nie jest znany. Niewielu wie, że dzięki niemu po raz pierwszy w historii Mistrzostw Świata Superbike w pucharze KTM European Junior Cup był grany Mazurek Dąbrowskiego. 
 
Zaczęło się, gdy miał 13 lat. Wcześniej nie interesowały go motocykle. W ogóle. Jeździł wyczynowo na rowerze, ale problemy z kręgosłupem sprawiły, że musiał z tego zrezygnować. A że ciężko było mu rozstać się z poprzednią dyscypliną, więc rodzice kupili mu skuter. Natychmiast zaczął szukać w Internecie, co można zrobić na takim skuterze, ponieważ zwykła jazda nie wchodziła w grę. Znalazł ludzi, którzy na motocyklach robili prawdziwe cuda. Tak połknął bakcyla stuntu.
 
– Już w pierwszego dnia, kiedy go dostałem, wywróciłem się – wspomina Adrian Pasek z Kolbuszowej. – Ale ćwiczenia przynosiły efekty. Na początku robiłem to sam dla siebie, nikt o tym nie wiedział, a gdy nauczyłem się podstawowych rzeczy, pokazałem je rodzinie. W pierwszej chwili byli zszokowani, ale szybko zaakceptowali nową pasję.  
 
 
Od stuntu na tor
 
Skuter znalazł następcę w postaci motocyklu, a tego Adrian zamienił na pierwszy w swoim życiu „duży” motocykl o pojemności 500. Szybko się do niego dopasował i wystartował w swoich pierwszych zawodach na mistrzostwach Polski i to z sukcesem, bo zdobył wicemistrzostwo.
 
– Swoją przygodę z motocyklami zaczynałem od freestylu, ale nie podchodziłem do tego zbyt profesjonalnie. Inaczej patrzyli na to brat i tata, bo zasugerowali, żebym spróbował jazdy na torze. Nigdy o tym nie myślałem, bo taka jazda mnie nie interesowała. Myślałem, że to goście, którzy w obcisłych skórzanych kombinezonach jeżdżą w kółko. Jednak, gdy pierwszy raz wsiadłem na motocykl i miałem okazję pojeździć na torze, to wszystko się zmieniło – opowiada Adrian.
 
Miał wtedy 16 lat i to był początek jego przygody z wyścigami motocyklowymi. Jednak już pierwsze wyścigi pokazały, że Adrian ma talent. Jego pierwszy sezon startów w pucharze Polski klasy Rookie 600 zakończył się sukcesem, bo tytuł mistrza wywalczył na jeden wyścig przed sezonem.
 
Idąc za ciosem przeniósł się do klasy mistrzowskiej SuperStock 600, gdzie pod okiem Adama Badziaka w zespole POLand Position zdobył drugiego wicemistrza Polski. Niestety, ta dyscyplina świetnie się rozwija, ale nie w Polsce, lecz za granicą, więc Adrian dołączył do Teamu Bogdanka, z którym wystartował w europejskim pucharze KTM European Junior Cup organizowanym przy mistrzostwach świata Superbike. To wyścigi dla młodych zawodników, którzy chcą się wybić, ale nie mają na tyle dużych budżetów, by jeździć z najlepszymi. A Adrian mógłby to robić z powodzeniem, bo wygrał już swój pierwszy wyścig w holenderskim Assen i dzięki niemu pierwszy raz  w historii mistrzostw świata Superbike grany był Mazurek Dąbrowskiego.
 
 
– Konkurencja jest ogromna, przyjeżdżają zawodnicy z całego świata, ale początek był naprawdę dobry. Niestety drugi wyścig, w którym też prowadziłem, został przerwany ze względu na pogodę, a podczas trzeciego wyścigu już kwalifikacjach doszło do potężnej wywrotki i uszkodziłem rękę. Później chciałem za wcześnie wrócić na tor i wystartować już w kolejnej rundzie. Ten błąd kosztował mnie odnowieniem kontuzji i problemami z barkiem do końca sezonu. Ostatecznie znalazłem się na 6. miejscu w klasyfikacji generalnej pucharu europy juniorów.  
 
Sezon 2013 zaczął się od złych wiadomości – team Bogdanka Racing, w którym Adrian stawiał pierwsze kroki, wycofał się z wyścigów. Ostatecznie zawodnik znalazł nową ekipę Global-Tech Racing, ale problemy techniczne nowego motocykla Aprilia RSV4 1000 uniemożliwiły mu treningi i musiał starty bez testów. Mimo tych trudności Adrianowi jako jedynemu Polakowi udało się nawiązać rywalizację z zagranicznymi zawodnikami walczącymi w mistrzostwach Polski. Niestety upadając w trzeciej rundzie uszkodził, a kontuzja okazał się na tyle poważna, że wykluczyła go z dalszej rywalizacji.

Talent i… „szalona głowa”
 
Adrian Pasek ma 21 lat i cztery sezony startów za sobą, ale twierdzi, że w tym sporcie jest już za stary i żałuje, że zaczął tak późno. Uważa, że gdyby teraz miał 13 lat, inaczej pokierowałby swoją karierą, zaczynając od startów w krajowych mistrzostwach Włoch lub Hiszpanii, gdzie ta dyscyplina jest potęgą. Dziś motocykle są dla niego sposobem na życie, podporządkowuje im wszystko. Podkreśla, że niczemu, ani nikomu w życiu nie poświęci tyle czasu. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś się ich bał.
 
– Starsi bracia straszyli mnie motocyklami, gdy nie chcieli, żebym z nimi wychodził z domu. Efekt był stuprocentowy, od razu uciekałem z powrotem – opowiada motocyklista. 
 
W Polsce niestety wyścigi motocyklowe nie są tak popularne jak na Zachodzie, w kraju jest tylko jeden tor, na którym można się ścigać, w Poznaniu. A zdaniem Paska to wielka szkoda, bo emocje, duża prędkość, jazda na krawędzi i wyprzedzania, naprawdę potrafią zaprzeć dech w piersiach i wiele osób z pewnością połknęłoby bakcyla. – Rzeczywiście w naszym kraju znacznie większą tradycję mają sporty samochodowe, szczególnie rajdy, oraz żużel – przyznaje Maciej Fiejdasz, przewodniczący okręgowej komisji sportu żużlowego i motocyklowego w Polskim Związku Motorowym w Rzeszowie.
 
– Wyścigi motocyklowe nie są popularne, właściwie nie są w ogóle znane, ale jeśli mamy tylko jeden tor i to w Poznaniu, to trudno, by było inaczej. Jedyną szansą jest rozwód tej dyscypliny i jakiś spektakularny, niespodziewany sukces na miarę Adama Małysza w skokach narciarskich.
 
Za granicą wyścigi to wielki biznes, z którym wiążą się ogromne pieniądze. Tysiące euro kosztują starty w zawodach na międzynarodowej arenie, a budżety największych teamów sięgają milionów. Ale pieniądze to tylko jedna składowa sukcesu, ważne są predyspozycje zawodnika, jego sumienność, umiejętność „czytania” motocykla, a każda wygrana to nie tylko zwycięstwo zawodnika, lecz całego teamu. Do tego oczywiście niezbędny jest talent zawodnika i brak blokad psychicznych, które sprawiają, że nie załamują go kraksy i wypadki. Ludzka psychika działa prosto – chce się unikać bólu, dlatego w momencie jazdy na krawędzi zawodnik z takimi blokadami nagle wycofuje się, jeździ bardziej zachowawczo. A tak się nie da. Trzeba cały czas jechać na krawędzi, bo inaczej nie ma szans, żeby cokolwiek osiągnąć. 
 
Tak właśnie jeździ Marc Marquez, hiszpański zawodnik, który dla Adriana jest wzorem.
 
– Jest rok młodszy ode mnie, dopiero zadebiutował w najwyższej klasie, a objeżdża wszystkich, poprawia rekordy torów. To talent i zero blokad w głowie. Kiedyś wywrócił się przy prędkości ok. 300 km/h i od razu wsiadł na motocykl, a na metę dojechał jako pierwszy – opowiada Adrian. 

W zachodniej Europie popularność wyścigów motocyklowych jest tak ogromna, że jest to potężny biznes. W Hiszpanii jest najwięcej zawodników, we Włoszech z kolei wyścigi motocyklowe są traktowane jak sport narodowy. Niestety, dla polskich zawodników to wciąż ląd niezbadany. Może jego odkrywcą zostanie Adrian Pasek? Początek miał całkiem niezły. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy