Reklama

Ludzie

Stanisław Wyżykowski. Konstruktor lir korbowych z Haczowa

Elżbieta Lewicka/Polskie Radio Rzeszów
Dodano: 03.08.2023
Stanisław Wyrzykowski. Fot. Tadeusz Poźniak
Stanisław Wyrzykowski. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij
Człowiek to niezwykły – konstruktor lir korbowych, multiinstrumentalista, nauczyciel młodych muzyków, których pasją jest ocalanie od zapomnienia polskich, korzennych tradycji muzycznych i dawnych instrumentów. Konstruktor i znawca historii starych instrumentów. Czyta na ten temat mnóstwo książek, kseruje strony z historycznymi rycinami. Zna ikonografię. Jego liry grają nie tylko w różnych częściach Europy, ale też w Australii  i Nowej Zelandii. Mówi o sobie, że jest człowiekiem światowym! Z kapelą Stachy wiele koncertował i podróżował po Europie Zachodniej. Własnym sumptem wydał autobiograficzną książkę  Ostatni lirnik Haczowa. W tym roku został laureatem Nagrody im. Oskara Kolberga.
Nazywam się Stanisław Wyżykowski, z Haczowa. Jestem dziesiątym z jedenastu dzieci i tylko ja jeszcze żyję. Jeden z moich braci został później profesorem i odkrywcą pokładów miedzi. U nas w domu były różne zawody: ślusarstwo, stolarstwo, introligatorstwo, wikliniarstwo, fryzjerstwo, hafciarstwo. Wszyscy muzykowali, bracia umieli grać z nut. Ojciec pracował, a myśmy mu pomagali. W domu zawsze było wesoło. Miałem bardzo dobrych rodziców. U nas w domu zawsze było wesoło, nie brakowało też muzyki, bo każdy na czymś grał i śpiewał.
Kiedy miałem iść do szóstej klasy, wybuchła wojna i ja po tych pięciu klasach jestem. Ale jeszcze przed wojną, jako pięcio – sześcioletni chłopiec, ćwiczyłem na różnych instrumentach. Podczas okupacji chciałem jakoś ojcu pomagać, a on był stolarzem. Potrafił naprawiać i konstruować różne instrumenty: skrzypce, cymbały. Cały czas obserwowałem ojca przy pracy, do tego stopnia, że nie miałem czasu nawet na spotkania z kolegami. Zresztą – już wtedy postanowiłem sobie, że ja muszę kimś być, coś potrafić w życiu. I dlatego już podczas okupacji chodziłem po wioskach, skupowałem stare instrumenty, naprawiałem je i sprzedawałem – bo ludzie chcieli grać, a nie mieli na czym. I za zarobione w ten sposób pieniądze starałem się ojcu ulżyć. Widziałem, jak dziewięcio – dziesięcioletnie dzieci musiały chodzić do pracy, spały w stajniach- a ja tak nie chciałem!
W dzień uczyłem się grać na skrzypcach, w nocy pracowałem przy instrumentach. Interesowało mnie to bardzo! I nigdy mi też nie brakowało pieniędzy. Do mojego ojca przychodzili często Haczowiacy i grali, rozmawiali o instrumentach. A ja byłem taki ciekawy tego wszystkiego! Pewnego dnia ktoś przyniósł do nas lirę korbową  (ona do dziś jest w muzeum  koło Jasła). Kiedy ją zobaczyłem to chyba już wtedy przeczuwałem, że kiedyś sam zrobię taką lirę. Po wojnie, kiedy powstawała kapela Stachy, pan Inglot chciał, żeby zrobić lirę. Poszliśmy więc do muzeum w Krośnie, ale tamtejsza lira była w szczątkowym stanie. Niebawem do Haczowa sprowadzono objazdowe kino. Oglądałem komedię francuską? patrzę, a tam dwaj panowie prowadzą korowód weselny do kościoła. A później wracają?. i oni mieli w rękach liry!
Wtedy dokładnie zobaczyłem, jak się trzyma te instrumenty i jak się na nich gra. Usłyszałem, jak naprawdę brzmi lira!  Byłem już wtedy dobrym stolarzem i w dodatku po szkole muzycznej, w której uczyłem się po wojnie. Do tej szkoły muzycznej w Krośnie chodziłem pieszo, po 12 kilometrów w jedną stronę, tak przez dwa lata, a później stać mnie już było na rower. Znałem nuty, skale i ta wiedza bardzo mi pomogła przy konstruowaniu instrumentów. Często nie spałem w nocy, bo ciągle myślałem, jak można by ulepszyć moje instrumenty. Byłem w Galerii Leonarda da Vinci. On miał bardzo krótkie łóżko. Nie spał nocami, wciąż myślał o swoich nowych konstrukcjach. Ja podobnie. Kiedy miałem zrobić na zamówienie Krośnieńskich Hut Szkła pierwszą lirę  (ten instrument posłużył później jako wzór do rekwizytu  w filmie “Ogniem i mieczem”), nie mogłem spać. Żona pyta: – Co ci jest, czemu tak patrzysz w ten sufit?? a ja na to: – Bo wiesz, ja na tym suficie lirę rysuje!? Tę moją pierwsza lirę miał w swoich zbiorach Wojciech Siemion.
A wie pani, że liry istniały już w starożytnym Egipcie? To były liry siedmiostrunne! 2800 lat przed naszą Erą. Lira to instrument z wielowiekową tradycją, śpiewamy przecież:? przybieżeli do Betlejem pasterze, grają skocznie dzieciąteczku na lirze?. W starożytnej Grecji śpiewano poezję przy akompaniamencie liry. Lira była instrumentem używanym na polskich dworach, ale także wśród ludu, gdzie przyjęła nazwę liry dziadowskiej (od ubogich muzyków, którzy chodzili po wsiach i grali na lirze prosząc o parę groszy). Oprócz lir konstruowałem też psalterion, organistrum, basową violę da gamba, czy skrzypce laskę, kontrabasy, wiolonczele.
Moje instrumenty można oglądać w haczowskim Domu Kultury.  Wiele razy prowadziłem warsztaty dla polskich i zagranicznych słuchaczy. Wychowałem wielu uczniów. Teraz pracownię lir korbowych ma Stanisław Nogaj z Brzozowa, mój następca. Konstruowania lir uczył się u mnie Paweł Steczkowski i teraz sam tworzy nowe instrumenty. Mam dwoje dzieci, ale żadne z nich nie jest muzykiem. Tylko jedna z wnuczek trochę gra na skrzypcach. Jestem  bardzo szczęśliwym człowiekiem, ponieważ zawsze robiłem, to, co mnie interesowało i zawsze byłem i jestem sobą. Kiedy były trudności, to trzeba je było przezwyciężać, uspokoić, wybierać między tym, co chciałbym mieć, a czego nie muszę. Jednego tylko nie rozumiem. Dlaczego ludzie są dziś tak mało serdeczni dla siebie? Dawniej wszyscy żyli w zgodzie, miłości i poszanowaniu. Dziś o to coraz trudniej.
Kilka lat temu zawitał do mnie Paweł Steczkowski. On poznał mnie z Władkiem Pogodą, legendarnym Lasowiakiem z Huciny, koło Kolbuszowej. Nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. Dopiero dzięki Pawłowi, który też organizuje różne warsztaty i koncerty, graliśmy razem.
Napisałem kiedyś taką piosenkę. Zaśpiewać  pani?
            O Boże, mój Boże, jaki piękny świat
            Który stworzyłeś przez miliony lat!
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Na południowo – wschodnich rubieżach Polski była w użyciu lira korbowa mająca podobieństwo do skrzypiec, z tą różnicą, że zamiast smyczka używano kółka przyprawionego na środku muzycznego narzędzia. Jedną ręką kręcił muzykant kółko, dotykając nim strun z dołu, drugą przyciskał klawisze, których na szyjce narzędzia było około dziesięciu. Każdy przyciśnięty klawisz dźwięk coraz to strunie cieńszy przydawał, ale nuta muzyki i śpiewu zawsze była jedna i ta sama? ? tak w swoim ?Pamiętniku? opisywał lirę i technikę gry na tym niezwykłym instrumencie Wacław Aleksander Maciejowski.
Na terenach Polski lira korbowa, zwana też mechanicznymi fidelami mogła występować już w średniowieczu. Najstarszy typ liry pochodzi z  X wieku, powstał we Francji. Pewnym jest, że na warszawskim dworze Sapiehów grał w kapeli lirnik o nazwisku Zygmunt Parzycki (1660). Od wieków lira występuje w poezji, malarstwie i pieśniach. Lirnicy od zawsze cieszyli się wielkim uznaniem i szacunkiem, bowiem umiejętnością gry na tym przedziwnym instrumencie imponowali i wyrastali ponad przeciętność każdej społeczności. Od XX wieku lira jest w Polsce rzadkością – podobnie, jak lirnicy. W powojennej Polsce ten zanikający instrument rozpowszechniony był jedynie na Rzeszowszczyźnie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy