Reklama

Ludzie

Franciszek Starowieyski. Sztuka po końcu świata

Antoni Adamski
Dodano: 25.11.2017
21612_Starowieyski
Share
Udostępnij
We wspomnieniach Franciszka Starowieyskiego dwór w Siedliskach opisany jest tak plastycznie, że moglibyśmy poruszać się po nim po omacku. Przyszły artysta, który spędzał dzieciństwo u dziadków w Siedliskach, nie zapomniał o najdrobniejszym detalu: o meblach z tajemnymi skrytkami, wiszących na ścianach obrazach i rycinach, angielskich zegarach – na dębowych parkietach i szklanym daszku nad wejściem skończywszy. Najbardziej plastyczne jest to, co pisze o zapachach dworu.
Był to „zapach zamożności. Wchodziło się do domu i czuło  się zapach dobrego wosku do parkietów, dobrych środków do czyszczenia mebli, sreber, szkieł. Środki do czyszczenia robiło się w domu, z ziół. Na przykład do czyszczenia dywanów gotowało się ziele mydlnika….[Z szaf] pachniała lawenda, woda kolońska, angielska pasta do butów, mydła safianowe, piżmo… I te wszystkie zapachy stwarzały wrażenie tak niebywale wielkiego zadbania domu.” 
 
Pod koniec wojny w ciszę starego dworskiego parku  wdarł się niesłyszany dotąd odgłos. Był to szurgot setek ciężkich buciorów i straszny odór: 
 
„Wiatr wiał od strony nadchodzących i wówczas poczułem ten smród…Oni po prostu nieprawdopodobnie śmierdzieli. U nas najgorszy dziad tak nie śmierdział. To były zapachy jakichś środków do mycia czy dezynfekcji, dziegciu, wódy, złych tytoniów, brudu… I taka fala smrodu szła przed nimi… Innej awangardy nie było”- wspomina Franciszek Starowieyski wkroczenie do Siedlisk Armii Czerwonej. Wspomnienia noszą tytuł: „Opowieść o końcu świata”: A później: „Siedliska spłonęły w dzień Nowego Roku w siedemdziesiątych latach – pisze Starowieyski – To wtedy w potężnych płomieniach uleciał do nieba duch domu, który ukrywał się jeszcze w nie splądrowanych (być może) skrytkach. Dziś – odbudowane, są już tylko miejscem, które nazywa się Siedliska. Nigdy już tam nie pojechałem…I wiem także, że nie należy wracać do miejsc świętych swego dzieciństwa. A wspomnienia? Cóż, żyją wiecznie. Czasem nawet wbrew naszej woli.”
 
Jak żyć i tworzyć po końcu swego świata? Jedną z wielkich kompozycji wykonanych we Francji Starowieyski zatytułował: „Historia zniszczenia społeczeństwa ludzkiego”.  Ten tytuł zmienił szybko na bardziej konkretny: „Komunizm albo zniszczenie świata”. Bo według artysty między przeszłością a przyszłością istnieje pustka: świat bez formy i bez treści. Opuściliśmy cywilizację – podsumowuje  swe próby artystyczne podkreślając, że jego twórczość zdominowały dwie obsesje: czasu i śmierci. „Śmierć jest chwilą, która właśnie zniknęła” – wyznaje dodając, że życie pozostaje przechadzką po cmentarzu. Zaś sama twórczość – rodzajem kryjówki, schronieniem przed nicością. – A także przed zautomatyzowanym społeczeństwem, w którym nie istnieją już uczucia metafizyczne – jakby dopowiedział Witkacy, który popełnił samobójstwo wczesnym rankiem 18 września 1939 na wieść o wkroczeniu Armii Czerwonej na Kresy Rzeczpospolitej.
 
Jedną z form twórczości Starowieyskiego był Teatr Rysowania. Teatr stworzony przez artystę po to, by dać człowiekowi nieznane  dotąd przeżycia duchowe. Malarz pokazać chciał świat nadludzki: przez swoje proporcje (wielkość kompozycji), a także przez ciśnienie bijących zeń emocji. 
 
 
-Był to prawdziwy spektakl – opowiada Cyprian Biełaniec, który oglądał Teatr Starowieyskiego w Lublinie w 1995 r. – Artysta przygotował trzy ogromne płótna o wymiarach 3×6 m, ustawione w kształcie litery „U”. Pracę rozpoczął od wykreślenia ogromnego koła w centrum kompozycji. Był to popis biegłości: nakreślone od ręki koło miało idealny kształt. Później rozpoczęło się rysowanie. Aby zapełnić olbrzymie płótna artysta musiał wielokrotnie wspinać się na podest, odchodzić by obejrzeć pracę z pewnej odległości i wracać. I tak po sześć godzin przez cztery dni. Każdy  mistrz strzeże swoich tajemnic warsztatowych. Starowieyski nie miał niczego do ukrycia. Każdy jego ruch był kontrolowany przez widzów. Nie mógł popełnić rażącego błędu anatomicznego ani niczego domalować po zakończeniu seansu. Półnagi malarz z dumą prezentował umięśniony tors. Przepasany był grubym sznurem. Wyjaśnił, że to sznur wisielca, który podarował mu komendant posterunku karabinierów w Palermo. Wierzył, że sznur wisielca żyjącym przynosi szczęście. Do końca występów artysta dotrwał jednak bardzo zmęczony, obolały, kontuzjowany. Rysowanie było bowiem także ciężką, fizyczną pracą. Starowieyski odchorował lubelski spektakl; znalazł się nawet w szpitalu. Przy rysowaniu pozowała naga modelka (druga – w ósmym miesiącu ciąży – odmówiła publicznego pokazania się). Aktorka miejscowego teatru ubrana we włosienicę recytowała „Króla Ducha” Juliusza Słowackiego, zaś sam malarz nucił po niemiecku (znał biegle trzy języki obce) partie chóru z finału IX Symfonii Beethovena.

Rozbudowane sceny figuralne, które powstawały w trakcie Teatru Rysowania artysta  wykonywał  w ponadludzkiej skali. Wówczas – jak podkreślał – widz fizyczne i psychiczne utożsamia się z przedstawianym światem. Centrum kompozycji wyznaczała czaszka, pod którą spoczywało monumentalne nagie kobiece ciało. Przywodzi ono na myśl Nierządnicę Babilońską z Apokalipsy św. Jana. W kierunku tego symbolu kresu życia podążał korowód nagich kobiecych postaci, anonimowych, pozbawionych twarzy: widać było tylko puste oczodoły czaszek. Niektóre ciała na naszych oczach przeobrażały się w szkielety lub w drewniane marionety. Inne tańczyły z kościotrupem – jak na sarmackich malowidłach, gdzie śmierć z kosą uwodzi w tan przedstawicieli wszystkich stanów. Im możniejsze persony trzyma w swoich objęciach, tym lepiej widać nieuchronność końca. 
 
Tak, jak pokazano to na obrazie „Memento mori” z XVII stulecia wiszącym w jednej z kaplic krośnieńskiej fary.  Na pierwszym planie  widzimy rozkładające się ciało, z którego wypełzają robaki. Wokół widoczne są symbole marności tego świata: klejnoty, korona królewska i papieska tiara, kości do gry i zegar przypominający o przemijaniu. W górze scena Sądu Ostatecznego. Starowieyski jest twórcą podkreślającym swe podkarpackie korzenie, artystą bardzo polskim – jedynym malarzem kultury sarmackiej w naszych czasach. Lecz bywa także po europejsku wspaniały, dramatyczny, pełen  rozmachu –  na jaki stać tylko największych mistrzów. Jak w „Upadku potępionych” Petera Paula Rubensa, gdzie w mrocznej, nieogarnionej wzrokiem przestrzeni wirują skłębione ciała, spadające w otchłań piekielną – wprost w paszcze potworów. Ruch odbywa się po przekątnej kompozycji, co wywołuje wrażenie, że spadanie trwa w nieskończoność. Zdaniem  Michela Bouveta Starowieyski był wirtuozem rysunku, którego kunszt dorównywał wyobraźni. W swej twórczości łączy on motywy sztuki dawnej i współczesnej: happening Teatru Rysowania z malowidłami Kaplicy Sykstyńskiej – podkreśla francuski grafik, któremu wirujące w przestrzeni nagie postacie „Sądu Ostatecznego” Michała Anioła trafnie skojarzyły się z drapieżnymi wizjami polskiego malarza.
 
Ogromne kompozycje Starowieyskiego  (a także jego plakaty) nawiązują formalnie do baroku i niekiedy do secesji. Treściowo są rozpięte między wielką literaturą a monumentalnym grafomaństwem – jak sam artysta określał „Króla Ducha” Słowackiego. Sztuka polskiego artysty łączy rozmach Rubensa i okrucieństwo poetyki nadrealistów. Patron tych ostatnich – Lautreamont z swojej „Pieśni Maldorora” stwarza  obraz wstrząsający wyobraźnią: „dostrzegłem tron zrobiony z ekskrementów ludzkich i złota; na tronie tym siedział bezmyślnie pyszny, okryty całunem zszytym z brudnych prześcieradeł szpitalnych – ten, który powiada, że jest Stwórcą! W ręku trzymał gnijące martwe ciało człowieka i przysuwał je sobie po kolei przed oczy, do nosa i ust… Stopy miał zanurzone w ogromnej kałuży kipiącej krwi…” (pieśń II, tłumaczenie Macieja Żurowskiego). Urodzony pod Krosnem artysta ma „dar jasnowidzenia i przerażania” – podkreśla jego francuski przyjaciel Jean-Louis Ferrier.  
 
W kompozycji lubelskiego Teatru Rysowania pt. „W oczekiwaniu Ocaliciela” centralną postacią jest uskrzydlona ciężarna kobieta – Królowa Ciemności z rozświetloną aureolą zamiast twarzy. To symbol życia, a jednocześnie uosobienie śmierci – Thanatos. „Nadejście świata mechanicznego rozkładu” – głosi tytuł następnej kompozycji, w której przedstawione akty powoli przekształcają się w maszyny –  jak w katastroficznej wizji społeczeństwa przyszłości z powieści Witkacego. W paryskim Teatrze Rysowania „osobliwy świat – cudowny i szczęśliwy” ulega rozpadowi. W dniu „szału i wściekłości” pojawia się monstrualna postać kobieca. To jakby apokaliptyczna Nierządnica Babilońska, której przyjście zapowiada „czas głodu i upadku”. Ciała ludzkich kukiełek ulegają rozkładowi: przeobrażają się w stos drewnianych protez; u ich stóp bieleją czaszki: „Jesteśmy jak marionety poruszane przez szaleństwo”. Następuje upadek ostatniego człowieka-Ikara.  „SZATAN kończy swe dzieło i udaje się na spoczynek”. Pozostaje jednak nadzieja: nawet „w ciemnościach lśni światło” [w cudzysłowach objaśnienia autora, który obok swej sygnatury dodaje: „uczynione ręką szatana”].   
 
 
Artysta staje się także „ilustratorem” swego ulubionego pisarza – Samuela Becketta. Dwieście nagich ciał stłoczonych we wnętrzu  walca; jego spód składa się z trzech kręgów, przywodzących na myśl kręgi dantejskiego Piekła. W pulsującym, żółtym świetle ciała zastygają nieruchomo; inne wspinają się po drabinach, aby dosięgnąć nisz i korytarzy kierujących się w górze. Nie ma z nich wyjścia; podobno mieści się ono w suficie, lecz nie sposób go dosięgnąć. Scena z „Wyludniacza” Samuela Becketta stała się tematem jednej z kompozycji Starowieyskiego.
 
Obrazy artysty są niekiedy manieryczne, zawsze – pełne ekspresji, przepełnione niczym nieskrępowanymi szalonymi emocjami. Odczuwamy w tej twórczości  także ciężar tradycji. Autor nie bez powodu antydatuje swe prace, odejmując od aktualnego roku 300 lat. Cofa się w ten sposób do epoki baroku – stylu monumentalnego i pełnego surowej powagi. Franciszek Starowieyski jest przy tym artystą niezwykle współczesnym. Nie ma w tym sprzeczności. Jego kompozycje przedstawiają raczej Gehennę niż Sąd Ostateczny. A zatem raczej miejsce niekończącej się udręki niż świat w którym dokonuje się boska sprawiedliwość. Jako widzowie towarzyszymy potępionym – a nie zbawionym. Mając dla tych pierwszych słowa zrozumienia, współczucia, a może nawet – poczucie współuczestnictwa w ich dramacie…
 
Franciszek Andrzej Bobola Biberstein-Starowieyski pseud. Jan Byk – ur. w 1930 w Bratkówce koło Krosna. W latach 1949-1952 studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie u profesorów Wojciecha Weissa i Adama Marczyńskiego. Ukończył  studia w ASP w Warszawie u prof. Michała Byliny. Tworzył w Warszawie i w Paryżu. W latach sześćdziesiątych zyskał popularność serią plakatów teatralnych i filmowych. Zajmował się malarstwem, plakatem, grafiką użytkową, scenografią teatralną i telewizyjną. Stworzył „ Teatr Rysowania”. Wielokrotnie wystawiał w galeriach i muzeach w Polsce oraz w Austrii, Belgii, Francji, Holandii, Szwajcarii, Włoszech, Kanadzie i USA. Był  pierwszym Polakiem,  któremu zorganizowano wystawę indywidualną w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Był laureatem wielu nagród m.in. Grand Prix na Biennale Sztuki Współczesnej w Sao Paulo (1973), Grand Prix za plakat filmowy na festiwalu w Cannes (1974), Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu w Paryżu (1975), Annual Key Award gazety „Hollywood Reporter” (1975-1976), nagrody na Międzynarodowym Biennale Plakatu w Warszawie i na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Chicago (1979-1982).  Kompozycja „Divina Polonia Rapta Per Europa Profana” ("Boska Polska porwana przez świecką Europę")  w polskim przedstawicielstwie w Unii Europejskiej w Brukseli (1998) wywołała wiele kontrowersyjnych ocen. W 1994  roku otrzymał nagrodę "Złotej Maski" za scenografię do opery „Król Ubu” Krzysztofa Pendereckiego wystawionej w Teatrze Wielkim w Łodzi, a w 2004 – nagrodę Ministra Kultury w dziedzinie sztuk plastycznych. Zmarł w 2009. 
 
 
Pisząc tekst korzystałem z: Franciszka Starowieyskiego opowieść o końcu  świata, pisała Krystyna Uniechowska, Warszawa 1994 oraz katalog wystawy F. Starowieyski, przyjaźnie paryskie 1683-1693, Sopot b.d.w.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy