Reklama

Ludzie

Bogusław Barnaś: Najważniejsza jest wyobraźnia

Alina Bosak
Dodano: 08.06.2018
39633_boh
Share
Udostępnij

Wierzy, że architektura musi współgrać z człowiekiem, naturą i historią, pasować i odnosić się do miejsca, w którym powstaje. Projektuje rezydencje, które nawiązują do zrębowej chaty i polskiej zagrody; apartamentowce z kaskadami zieleni na fasadach i wtapiające się w krajobraz leśne domki. Dla klientów z Polski, Szwajcarii, dla arabskiego księcia. Bogusław Barnaś – właściciel BXB studio, wykładowca akademicki, uczeń Normana Fostera, w 2014 roku uznany przez brytyjski Wallpaper za jednego z 20 najzdolniejszych architektów młodego pokolenia – pochodzi z Podkarpacia.       

Mielec. Czysty, zielony, zadbany. Architektura nie na najwyższym poziomie. – Tak, to moje miasto. W nim się wychowałem – uśmiecha się Bogusław Barnaś i już jest myślami na placach swojego dzieciństwa. – Mielec ma swoje zalety – mówi. – Układ urbanistyczny osiedla robotniczego został bardzo dobrze zaprojektowany. Może to nie taka perełka jak krakowska Nowa Huta, ma jednak swoją wartość. Jest oś rekreacyjna – stadion, obiekty basenowe, dom kultury, plac Armii Krajowej – i druga oś przecinająca, czyli al. Niepodległości z Placem Armii Krajowej. Siatka miasta oparta jest na ortogonalnym układzie ulic i hierarchiczności zabudowy. To osiedle, zbudowane od zera, jest oczywiście reliktem przeszłości, której może nie chcieliśmy, bo została nam narzucona, ale należy je chronić jako spuściznę socrealizmu – zapewnia architekt. Szacunek dla historii i tradycji, zwłaszcza tej rodzimej, wielowiekowej, to jedna z zasad, której się trzyma. Nie chodzi o to, by konserwować to, co zastane, ale twórczo zmieniać, tworzyć na wskroś nowoczesne projekty, spójne z tożsamością miejsca, w którym powstają. Zasada druga – architektura nie powinna oddzielać człowieka od natury, ale zbliżać; współtworzyć wygodny i bezpieczny ludzki świat. Tego się trzyma i… odnosi sukcesy.

W 2013 r. Bogusław Barnaś został nominowany do nagrody Z:A Award za projekt Domu Zagrodowego, a w 2014 r. zaliczony do grona 20 najbardziej utalentowanych młodych architektów świata przez brytyjskie wydawnictwo Wallpaper. W 2014 roku otrzymał również nagrodę od World Architecture Community za projekt One Tree House. Rok później międzynarodowa społeczność miłośników architektury, skupiona w World Architecture Community, przyznała mu nagrodę po raz kolejny – za projekt Domu Artysty. Niemal równolegle Property Design umieściło go na liście piętnastu najlepszych polskich architektów przed czterdziestką. Wciąż jeszcze tego wieku nie przekroczył i zbiera kolejne nagrody. Ostatnia, z marca 2018 roku, przyznana została przez Salon Architektury za Małopolską Chatę Podcieniową. Projekt zgłoszono do konkursu jako koncepcję i został nagrodzony, co jest wyjątkowe, ponieważ nagrody Salonu otrzymują zazwyczaj obiekty gotowe, a ten pozostawał jeszcze w ostatniej fazie budowy.

Od Zina do Fostera

– Na sukces składa się wiele czynników. Gdybym miał zebrać zbiegi okoliczności, które były dla mnie szczęśliwe, jednym z najważniejszych byłby proces edukacji. Począwszy od lekcji rysunku, jakie jeszcze w czasie liceum brałem m.in. u Wiktora Zina. To profesor Zin pierwszy zaszczepił we mnie szacunek do polskiej architektury drewnianej – wspomina Bogusław Barnaś. – W zasadzie całe dzieciństwo upłynęło mi pod znakiem klocków i rysowania. W domu panowała kreatywna atmosfera, co jest zasługą moich rodziców. Wychowywałem się w mieście lotniczym i sportowym zarazem, zatem rozważałem również karierę pilota i szkołę w Dęblinie. Dobrze też czułem się w sportach indywidualnych. Trenowałem lekkoatletykę i myślę, że sport w młodości jest świetnym przygotowaniem do biznesu. Bo i tu, i tu liczy się rozwój i wynik, a sport uczy konsekwencji oraz systematyczności. Mielec w tym wszystkim bardzo pomagał. Chodziłem do szkoły sportowej, „szóstki”. Dużo treningów i fantastyczne obiekty sportowe. Jako mieszkaniec małego miasta miałem do dyspozycji pierwszoligowy stadion, bieżnię, basen, halę sportową itd. Coś, czego nie było nawet w bardzo dobrych zachodnioeuropejskich szkołach. 

Myśl o pilotażu przez głowę tylko przemknęła. Poważny plan to była medycyna albo Akademia Sztuk Pięknych. – Cały czas bardzo dużo rysowałem, malowałem, tworzyłem. Miałem zostać lekarzem albo bliżej nieokreślonym artystą. I może bym nim został, gdyby nie genialny pomysł mojej mamy. To ona wymyśliła ten kurs rysunku u Wiktora Zina w Krakowie. I od tego się wszystko zaczęło. Już po miesiącu wiedziałem, że interesuje mnie tylko architektura – przyznaje właściciel BXBstudio.  

Eco Warsaw Tower, proj. BXBstudio Bogusław Barnaś – budynek zrównoważony, ekologiczny, gdzie głównym punktem odniesienia w procesie projektowym był człowiek i jego coraz większa potrzeba kontaktu z naturą, zdrowego stylu życia i harmonii, którą chciałby odnaleźć w nowoczesnym mieście.

Do studiów podszedł jak sportowiec – z konkretnym planem i celem do zrealizowania. Ukończone studia na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej oraz Fachhochschule Münster, jednej z najlepszych uczelni w Niemczech. – Zajęcia z projektowania miałem tam ze znaną architekt, prof. Julią Bolles-Wilson, a promotorem mojej pracy dyplomowej był dziekan uczelni, prof. Herbert Bühler, również bardzo dobry niemiecki architekt. Z kolei w Krakowie miałem styczność z wieloma znakomitymi nauczycielami. Szczególnie dużo nauczył mnie dr Marek Kozień, którego osobiście uważam za jednego z najlepszych polskich architektów współczesnych – podkreśla Bogusław Barnaś. Po studiach nadal postanowił zdobywać doświadczenie za granicą. Wyjechał do Londynu, bo już od drugiego roku studiów marzył o pracy u Normana Fostera, uznawanego za jednego z najlepszych współczesnych architektów, a według niektórych – najlepszego architekta wszechczasów. Królowa brytyjska nadała mu tytuł szlachecki, a zaprojektowany przez niego City Hall i przypominający ogórek wieżowiec „Gherkin”, to jedne z najsłynniejszych londyńskich budowli. – Zaprojektował również pierwszy budynek na Księżycu – przypomina Bogusław Barnaś. – Ta baza powstaje we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną. Foster jest także twórcą pierwszego ekologicznego miasta zaprojektowanego od zera. Masdar w Zjednoczonych Emiratach Arabskich już powstało. Wybudowane na planie kwadratu i neutralne energetycznie, konsumuje niemalże tyle energii, ile samo wytwarza.

W londyńskim biurze Fostera pracuje ok. 700 osób, a w całej pracowni, z oddziałami w Hongkongu, Berlinie, Nowym Jorku itd. – ponad 1000. Niełatwo dostać się do tego grona. W realizacji marzenia o pracy u guru architektury świeżo upieczonemu absolwentowi pomogła konsekwencja i upór. Młody architekt z Mielca aplikował tam bezskutecznie przed wyjazdem do Londynu w 2005 roku, jeszcze raz spróbował zaraz po przyjeździe na Wyspy, a potem znów po kilku miesiącach pracy w małej londyńskiej pracowni SLLB Architects. Za trzecim podejściem dostał wreszcie pracę u Fostera. Ale to także był tylko przystanek. Potrzebny, by nauczyć się nowych rzeczy i pójść dalej. Przepracował tam rok, a następny spędził już w innej pracowni – Make Architects. – Stworzył ją były pracownik Fostera i namówił mnie do przejścia, proponując status partnera i udział w zyskach. Właściwe, zmieniłem tylko szyld, bo środowisko i filozofia projektowania były podobne – opowiada.

Odnaleźć polski styl

W 2009 r. wrócił do Polski. Niemal rok pracował w znanym krakowskim biurze Ingarden & Ewy Architekci, a potem założył własne biuro projektowe – BXBstudio. Z pewnością projekty Bogusława Barnasia mają swój wyjątkowy charakter. Inspirowane są drewnianymi chatami i kościółkami zrębowymi. Jego Małopolska Chata Podcieniowa, Dom Polski, Hotel na Mazurach – w niepowtarzalny i zaskakujący sposób łączą tradycję z nowoczesnością.

– Kiedy wróciłem do Polski, po moich doświadczeniach w Niemczech i Wielkiej Brytanii, dostrzegłem, że czasy komunizmu i transformacji doprowadziły do utraty identyfikacji, utrudniły nam tworzenie własnego stylu, własnego kierunku. Zostaliśmy zdegradowani – mówi architekt. – W czasach PRL architektura nie funkcjonowała w świadomości społecznej. Większość Brytyjczyków, zapytanych na ulicy, czy zna architektów z Londynu, jak Normana Fostera, Zahe Hadid, czy Richarda Rogersa, odpowie twierdząco. Przeciętny Polak będzie kojarzył aktorów, reżyserów, muzyków, ale współczesnego architekta już nie. To się na szczęście zmienia i architektura powoli wraca do społecznego obiegu, jednak przez lata to nie funkcjonowało. Zostaliśmy ogołoceni z ważnego dobra. Jest architektura skandynawska, włoska, brytyjska. W Polsce nie wytworzył się wyraźny współczesny styl rozpoznawalny na świecie. Właśnie dlatego po powrocie postanowiłem tworzyć projekty, które nie będą kopiami architektury zachodniej, co jest w Polsce bardzo popularne. Często mówi się u nas: „zróbmy to jak w Wenecji”, albo „zróbmy to w stylu skandynawskim”, albo „niech to będzie takie holenderskie”. Proces twórczy nie powinien tak wyglądać. Projektujemy budynek w Polsce, więc zróbmy coś bardzo polskiego. Projektujemy rynek w Mielcu? To zróbmy rynek, który będzie bardzo mielecki. Odgrzebmy historię, ciekawe wątki, a jeśli jest ich mało, to je wykreujmy, poszukajmy w okolicy, stwórzmy legendę. Ale szukajmy u nas, tym bardziej, że mamy bogatą historię, wielowiekową tradycję i kulturę, no i przepiękny naturalny krajobraz.

Dom Polski nawiązuje stylistyką do polskiej kultury ludowej – kościołów krytych gontem, smukłych dzwonnic oraz staropolskich dworów bogatych w niesamowite konstrukcje z bali drewnianych.

Z tego poszukiwania, tej filozofii wzięła się inspiracja stylem zakopiańskim, polską wsią, architekturą drewnianą. – Często budujemy na terenach wiejskich. Nowoczesne rezydencje, które projektujemy w BXBstudio, powstają poza miastem. A co tam najczęściej jest cennego? Kościółek zrębowy, jakaś drewniana chałupa, stary spichlerz, skansen, dawne obiekty, mające swoją historię, oraz otaczający naturalny krajobraz – uważa Bogusław Barnaś.

W jego krakowskiej pracowni zatrudnionych jest kilka osób. Główna grupa klientów to osoby prywatne. Dla nich powstają projekty rezydencji i domów, o powierzchni od 200 do 3000 m kw. Biuro projektuje także dla deweloperów oraz firm. – Interesuje nas projektowanie budynków, które będą ekologiczne, jak np. Dom Skyfall pod Krakowem, Dom Eko pod Rzeszowem lub w centrum Warszawy – Eco Warsaw Tower. Ale projektujemy nie tylko budynki. W obszarze naszej działalności jest także skala makro, czyli urbanistyka, oraz skala mikro, czyli product design. Zaprojektowaliśmy układ urbanistyczny wraz z budynkami w Dżudda w Arabii Saudyjskiej. Teraz mamy zaprojektować lampę dla korporacji, wdrażamy również własne pomysły i produkty. Właściwie skala nie ma znaczenia. Liczy się metoda pracy, otwarty umysł, kreatywność, a za tym idzie – jakość jako efekt końcowy każdego projektu. To, co się liczy, to chyba właśnie wyobraźnia. Pamiętajmy, że wg Einsteina jest ona ważniejsza od wiedzy, bo wiedza jest ograniczona, a wyobraźnia właściwie nieskończona, jeśli sami nie stworzymy sobie własnych limitów. Projektowanie nie tylko budynków, ale w ogóle kreowanie nowych rzeczy, wymaga właśnie wyobraźni. Ona pomaga wychodzić poza utarte schematy.

Zalety „wielkiej płyty”

Często jest zapraszany do współpracy w międzynarodowych zespołach. Ostatnio BXBstudio, wraz z pracowniami z USA, Irlandii, Szwajcarii, Francji, Grecji, Niemiec oraz Portugalii, zaprojektowało 6 unikalnych domków letniskowych dla szwajcarskiej Jura Turisme. Inny projekt, dla Arabii Saudyjskiej, zamówili u niego Brytyjczycy. – Zaprojektowaliśmy fragment dzielnicy w Dżudda. Masterplan obejmował apartamentowce, sklepy, tereny rekreacyjne – opisuje architekt. – Ekran akustyczny tworzy supermarket i pasaż butików, potem jest zieleń, teren rekreacyjny i za nimi dopiero budynki mieszkalne. Nie tworzymy akustycznego muru z plastiku, by oddzielić ludzi od ulicy.  

To staje się za to codziennością w polskich miastach. – Problemem często jest zderzenie interesów publicznych z deweloperskimi. Plany zagospodarowania przestrzennego często nie są opracowane, więc deweloperzy wraz z architektami nie mają jasnych wytycznych. To generuje szereg problemów i stwarza ryzyko powstawania złej przestrzeni – tłumaczy Bogusław Barnaś. – Dużo lepiej żyłoby się w miastach, które mają dobrze nakreślone przez urbanistów plany rozwoju. Warto to robić, ponieważ w 2011 nastąpił cywilizacyjny przełom – już ponad połowa Europejczyków mieszka w miastach. Stają się one coraz ciaśniejsze i muszą być rewitalizowane do potrzeb współczesnego człowieka. Na szczęście polscy deweloperzy coraz częściej stawiają na jakość i nie brakuje u nas bardzo dobrych rozwiązań projektowych. Rośnie również świadomość społeczna, ludzie coraz częściej stawiają na jakość przestrzeni, w której będą żyć. Nie patrzą wyłącznie na metraż i cenę mieszkania czy domu.

Małopolska Chata Podcieniowa – dom, który czerpie inspiracje z tradycyjnej, drewnianej architektury podcieniowej.

Proces tworzenia miasta trwa setki lat – uzmysławia architekt. – W momencie, kiedy deweloper podejmuje jakąś decyzję w pewnym sensie szkodliwą, to jest to decyzja, której skutki będą trwać 200-300 lat. Wszechobecna w Polsce wielka płyta miała być na lat kilkadziesiąt. Ale nie da jej się tak po prostu zamieść pod dywan. W wielkiej płycie mieszka masa ludzi, więc nie można jej zburzyć. Trzeba modernizować, nadać jej jakiś estetyczny rys. Paradoks jest taki, że bardzo często osiedla z wielkiej płyty są lepszym gruntem pod rewitalizację niż nowe, źle zaprojektowane przestrzenie. Te z PRL-u miały bardzo dużo zielonej przestrzeni, były planowane przez urbanistów. Osoby, które je projektowały, nie myślały o prywatnym zysku, nie kierowały się chciwością, ale logiką, społecznym interesem. W wielkiej płycie pomyślano o trawnikach, placach dla dzieci. Nie ma parkingów podziemnych, ale jest bardzo dużo zielonych terenów, pod którymi można jeszcze coś wybudować, zachowując również zieleń. A co zrobić z niejednym źle zaprojektowanym osiedlem wybudowanym współcześnie? Z minimalną odległością między blokami, bez zieleni i terenów rekreacyjnych, w dodatku z podziemnymi parkingami również w przestrzeniach zlokalizowanych pomiędzy budynkami oraz jednym zakorkowanym wjazdem na osiedle? Tu architekt niewiele zdziała. Bardzo trudno będzie taką przestrzeń poprawić. Do tego dochodzi problem grodzenia osiedli mieszkaniowych oraz wszechobecne billboardy reklamowe. Na szczęście i jedno, i drugie zniknie w najbliższych latach, co na pewno poprawi krajobraz naszych miast.

Dom marzenie?

Czy mamy jakieś wspólne wyobrażenie domu idealnego? – Każdy klient jest inny i ma swoje potrzeby, ale zawsze jest wspólny mianownik – ludzie potrzebują przytulnego, ciepłego miejsca, jednocześnie takiego, które będzie się dobrze starzeć, a eksploatacja budynku będzie w rozsądnej cenie.

Aktualnie BXBstudio pracuje nad projektem Współczesnej Polskiej Zagrody. – W miejsce pięciu budynków gospodarczych zaproponowaliśmy pięć Stodół Polskich. Kreują one bardzo ciekawą przestrzeń. Z jednej strony tworzą dziedziniec razem z istniejącym historycznym domkiem, który ma ponad 100 lat, a z drugiej strony otwierają się  na przepiękny krajobraz.

Współczesna Polska Zagroda – to projekt, gdzie w miejsce pięciu budynków gospodarczych, BXBstudio zaproponowało pięć Stodół Polskich. Tworzą one bardzo ciekawą przestrzeń. Z jednej strony tworzą dziedziniec razem z istniejącym historycznym domkiem, który ma ponad 100 lat, a z drugiej strony otwierają się te stodoły na krajobraz.

Inny projekt to Dom Aktywny. – To jest moje marzenie – stworzyć dom, który będzie nie tylko budynkiem pasywnym, czy domem neutralnym energetycznie, ale domem, który będzie tworzył materię dodaną – jest to spektakularny dom z bio-basenem, kurnikiem i biologiczną farmą. Kiedyś wydawało się niemożliwe poruszanie na czterech kołach bez maszynisty. Dziś można mieć czysty samochód autonomiczny. Więc zapewne jest możliwy autonomiczny i ekologiczny dom produkujący zdrową żywność. Zamiast basenu z chlorem, będziemy mieć naturalną wodę z rybami. Kurnik będzie oczywiście zautomatyzowany. Wystarczy, że właściciel raz na tydzień skontroluje dozownik i poziom paszy lub z przy pomocy smartfona uruchomi pewne systemy. Brzmi surrealistycznie, ale okazuje się to możliwe – zapewnia Bogusław Barnaś, zastrzegając, że wcale nie uważa się za marzyciela. – Bo moje domy powstają, nie są niezrealizowanymi wizjami. Artysta, tak. Ale twardo stąpający po ziemi. Wszystkie moje projekty zamykają się  w realiach administracyjnych. Trzeba przecież dostać pozwolenie na budowę, a projekt przełożyć na matematykę – opracować konstrukcję, uzbroić w instalacje. Musi się też zamknąć w budżecie, jakim dysponuje inwestor. Gotowy budynek musi dobrze funkcjonować. Powinien się dobrze starzeć i wraz z otoczeniem tworzyć wyjątkowy, piękny krajobraz.

Zaczyna się od ołówka? Tak naprawdę od filozofii i myśli. Dopiero potem jest rysunek.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy