Reklama

Ludzie

Wszystkich Świętych. Ludzie zawsze wspominali swoich przodków

Z Damianem Drągiem, kierownikiem Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie, rozmawia Anna Olech
Dodano: 29.10.2014
15651_14093_Damian-Drag
Share
Udostępnij
Wszystkich Świętych to dzień, kiedy wspominamy swoich zmarłych bliskich. To długa tradycja?
 
Tak, tak było zawsze, ale trzeba pamiętać o tym, że zarówno Kościół Katolicki, jak i mieszkańcy wsi rozróżniali jednak dzień Wszystkich Świętych od Dnia Zadusznego. To są jednak święta dwudniowe, a nie jednodniowe, jak praktykuje się obecnie. W dniu Wszystkich Świętych wspomina się wszystkich świętych Kościoła Katolickiego, a Zaduszki to dzień, kiedy wspomina się swoich zmarłych, swoich krewnych. 1. listopada wspomina się również zmarłych księży i dawniej wierzono, że w tym dniu w kościołach objawiają się dusze zmarłych proboszczów i wikarych. Dlatego też po zachodzie słońca nie wolno było zaglądać do świątyń, bo można było zobaczyć ich dusze. Natomiast następny dzień, Zaduszki, był poświęcony przodkom, zmarłym bliskim z rodziny.   
 
Jednak dziś wszyscy cmentarze odwiedzamy przede wszystkim 1. listopada. Nasi przodkowie również tak tłumnie chodzili na groby?

Owszem, ale to wyglądało trochę inaczej, ponieważ teraz jesteśmy niejako „wtłoczeni” w ramy uroczystości kościelnych, więc na cmentarzach najczęściej bywa się w ciągu jednego dnia i do jeszcze o określonej porze dnia, zazwyczaj po południu i wieczorem. Kiedyś te wizyty na cmentarzach były znacznie częstsze, i do dziś są miejscowości, gdzie na cmentarze chodzi się np. podczas Świąt Wielkiej Nocy lub też w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Te święta też mają ślady uroczystości zaduszkowych, ponieważ wierzono, że w tych okresach przełomowych dusze zmarłych przodków wędrują z tamtego świata na nasz ziemski świat i trzeba się im w pewien sposób „okupić”. Nieprzypadkowo zresztą tradycja wynoszenia na groby światła i kwiatów trwa do dziś, z tym, że kiedyś te odwiedziny sprowadzały się do uczt na grobach. Kościół Katolicki szybko to potępił, ale Kościół wschodni jeszcze to praktykuje i np. w okresie Świąt Wielkanocnych prawosławni, szczególnie w mniejszych miejscowościach, wynoszą jeszcze jajka wielkanocne na groby swoich przodków. My już tego nie robimy, ale nosimy pewien symbol – kwiaty i światło. Dawniej to światło też się zapalało, ale np. jako ognisko. A wszystko po to, żeby te dusze, które w tym czasie przybywają na ziemię, przy tym ogniu się ogrzały. W tej chwili oczywiście ta symbolika,  z którą wiążemy znicz nagrobny, jest całkowicie inna. Nieprzypadkowo też do dzisiaj bardzo popularne w tym okresie są kwesty na cmentarzach i mało kto o tym wie, że jest to tradycja bardzo odległa. Takie osoby, które wystawały pod cmentarzami otrzymywały od odwiedzających groby drobne datki pieniężne, a nawet pokarm po to, by modliły się za dusze zmarłych. Byli to tzw. dziady proszalni, którzy za te datki miały się modlić za wskazaną duszę. W tej chwili oczywiście tak się to nie odbywa, ale jednak ta tradycja kwest pozostała. Ciekawe jest to, że zmieniła się ranga tych osób, które pod cmentarzami kwestują, inna jest ich funkcja, ale zwyczaj trwa. 
 
Zmarłych zawsze otaczano taką pamięcią, estymą?
 
Tak, ponieważ ci zmarli nie przybywali w tych okresach zaduszkowych „bezinteresownie”. Wierzono po prostu, że dusze, które przybywają do naszych domów, czy przebywają na cmentarzach w tym dniu, są w stanie w pewien sposób pomóc domownikom, pomóc żyjącym, przepowiedzieć przyszłość, zabezpieczyć tę przyszłość. A więc obrażanie ich, wykonywanie jakichkolwiek prac, hałasowanie, mogło wzbudzić ich niechęć i takiej rodzinie mogłoby się nieszczęścić. A gdy o nich się zadba, zaświeci się im świeczkę, to była szansa, że takie dusze ujawnią nam rąbka przyszłości, ewentualnie wspomogą domowników. I chyba ciągle jest w nas takie poczucie, że jeśli odwiedzimy groby zmarłych, pomodlimy się, zapalimy te znicze, to jakąś opiekę i wsparcie tych dusz uzyskamy. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy