Reklama

Ludzie

Marek Darecki: Kto dziś ma dane i potrafi je przetwarzać, będzie bogaty!

Z Markiem Dareckim, prezesem Pratt & Whitney Rzeszów oraz prezesem i założycielem Stowarzyszenia Dolina Lotnicza, rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 27.12.2017
37041_darecki
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Gdy 14 lat temu powstawało Stowarzyszenie Dolina Lotnicza, powiedział Pan: „dość promocji regionu z wykorzystaniem strzech i ogórków kiszonych ze smalcem, czas na high – tech”. Dziś właściwie kończy się już druga dekada XXI wieku i chyba czas powiedzieć głośno, że przed nami gigantyczne wyzwanie – czwarta rewolucja przemysłowa.
 
Marek Darecki: Dolina Lotnicza ma już prawie 15 lat i ogromne osiągnięcia. Gdy zaczynaliśmy, było 18 firm, 9 tys. zatrudnionych pracowników i 250 mln dolarów eksportowej sprzedaży rocznie. Dzisiaj mamy 160 firm, 23 tys. pracowników i 3 mld dolarów sprzedaży rocznie w najlepiej rozwiniętym klastrze przemysłu high – tech w Europie Środkowej. Jest się z czego cieszyć i są powody do dumy. Jednocześnie mamy ogromne nadzieje i ambicje na dalszy rozwój. Jesteśmy też w tym dobrym momencie, że kolejni wielcy inwestorzy rozważają bardzo poważnie inwestycje tutaj.
 
O jakich firmach mówimy?
 
Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, chociaż informację o tym podały już media.  Chodzi o MTU Aero Engines oraz Lufthansa Technik, które stworzyły spółkę joint venture EME Aero. Planuje ona budowę zakładu serwisującego silniki lotnicze w Polsce. Inwestycja ma zapewnić pracę dla ok. 800 osób. W nowym zakładzie, który powstanie być może na terenie Doliny Lotniczej, serwisowane mają być silniki odrzutowe Pratt & Whitney PW1000G, napędzające samoloty pasażerskie z rodziny Airbus A320neo, Bombardier CSeries, Mitsubishi MRJ czy Embraer E-Jet E2. 
 
Zakład, którego uruchomienie planowane jest w 2020 roku, ma obsługiwać ok. 400 lotniczych jednostek napędowych rocznie. Głównym zadaniem Engine Maintenance Europe Aero (EME Aero) ma być konserwacja, naprawa i remonty silników. Decyzja o dokładnej lokalizacji zakładu ma zostać podjęta jeszcze w tym roku. Jeśli ta informacja się potwierdzi i rzeczywiście fabryka ulokuje się na Podkarpaciu, będzie to fantastyczna wiadomość i zmiana ligi, w której obecnie gra Dolina Lotnicza.
 
Ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie widzieć zagrożeń przed sobą – wracając do Przemysłu 4.0.
 
Już dziś Dolina Lotnicza bardzo poważnie musi podchodzić do dwóch potężnych zagrożeń. Po pierwsze – Przemysł 4.0  oraz drugie wielkie wyzwanie, czyli „walka o talenty”. Utalentowany pracownik to dziś największa wartość firmy, szczególnie firm działających w obszarze przemysłu lotniczego, czyli high – tech. Na bieżąco obserwujemy, co się dzieje w Polsce, na Węgrzech, Słowacji, w Czechach i nie mam wątpliwości, że kończy się rynek pracodawcy, a zaczyna się rynek pracownika, gdzie konkurencja o utalentowanego pracownika jest ogromna.
 
Mówiąc o Przemyśle 4.0 musimy pamiętać, że dotyczy on trzech obszarów: technologii, modelu biznesowego i ludzi. Od strony technologicznej są to przede wszystkim technologie cyfrowe, w które wchodzą: chmury obliczeniowe, big data, internet rzeczy, poszerzona rzeczywistość, sztuczna inteligencja czy drukowanie 3D, które będzie wypierało tradycyjne maszyny jak frezarki, tokarki czy wiertarki. Za około 10 lat najprawdopodobniej zaniknie też zawód kierowcy ciężarówki, bo roboty albo systemy cyberfizyczne będą kierować samochodami. W fabrykach dokona się też rewolucja w technikach organizacji pracy. Maszyny i urządzenia będą połączone internetowo. Dziś prawie 4 mld ludzi ma dostęp do Internetu, a za trzy lata 40-50 mld urządzeń będzie się łączyć w sieci. Technologia okazuje się wielką szansą, ale i gigantycznym zagrożeniem dla tych, którzy najnowszych technologii nie będą potrafili wykorzystać.
 
Model biznesowy w czwartej rewolucji przemysłowej odmieni na nieprawdopodobną skalę dostarczanie towaru do odbiorcy. Dziś, jeśli chcę robić pranie, kupuję pralkę, ale w przyszłości producent przywiezie mi ją do domu i zainstaluje za darmo, a ja będę płacił tylko za godziny, w trakcie których wykorzystam urządzenie do prania. Nagle ten, kto produkuje pralkę nie otrzyma jednorazowo powiedzmy 2 tys. zł, ale przez okres 7 lub 8 lat będzie mógł pobierać kilkadziesiąt złotych miesięcznej opłaty od każdego klienta. Totalna digitalizacja obejmie całe nasze życie. Diametralnie zmieni się handel i nie mówię tu o sklepach internetowych, bo te już są. Mam na myśli to, co promuje amerykański Amazon, czyli sklepy bez sprzedawców, bez płacenia. Są już salony, gdzie wchodzę z ulicy, biorę produkt i wychodzę, a czujniki sczytują, co wziąłem i obciążają moją kartę płatniczą, której nawet nie musiałem wyciągnąć z kieszeni. Ocenia się, że za 15 lat zawód sprzedawcy zaniknie. 
 
To co zrobimy z setkami tysięcy pracowników w Przemyśle 4.0, skoro coraz częściej mówimy, że kolejne zawody już nie będą potrzebne?! Gdzie będziemy użyteczni i jakie niezbędne kwalifikacje będziemy musieli posiadać?
 
To jest ten sam dylemat, który pojawiał się już przy pierwszej rewolucji przemysłowej, gdy pojawiła się maszyna parowa. Ludzi zadawali sobie dokładnie takie same pytania, jak my teraz. I co się okazało?  Zatrudnienie wcale wtedy nie zmalało, wręcz przeciwnie, jeszcze się zwiększyło. Gdy przeżywaliśmy drugą rewolucję przemysłową, czyli elektryfikację, świat przyglądał się jej z nie mniejszym lękiem, a przecież człowiek stał się jeszcze bardziej potrzebny w przemyśle. W końcu trzecia rewolucja przemysłowa i wejście komputerów do naszego życia. Sam doskonale pamiętam, jak byłem studentem drugiego roku Politechniki Rzeszowskiej i kupiłem sobie pierwszy kalkulator, a na pierwszym roku wykonywałem działania na tzw. suwaku logarytmicznym, gdzie o istnieniu takiego urządzenia większość współczesnych nastolatków nie ma pojęcia. I choć tamten kalkulator w sposób niesłychany ułatwił mi dokonywanie obliczeń, jednak nie zastąpił studenta.
 
W przyszłości najprawdopodobniej nie będziemy potrzebować: kierowców, sprzedawców, tłumaczy języków obcych, bo już dziś są urządzenia, które tłumaczą symultanicznie. Ba, nie będziemy potrzebować pisarzy, bo za 30 lat laureatem Nagrody Nobla w literaturze zostanie po raz pierwszy sztuczna inteligencja, która napisze taką powieść, z którą żaden twórca nie będzie się mógł równać.
 
Ale to by oznaczało, że sztuczna inteligencja wymknęła się człowiekowi spod kontroli. I o ile technologia służy nam do gromadzenia i przetwarzania danych, czujemy się bezpieczni. W momencie, kiedy będzie kreować rzeczywistość, przyszłość staje się nieodgadniona.
 
A jest pani pewna, że sztuczna inteligencja już samodzielnie nie myśli?! Kilka miesięcy temu sztuczna inteligencja wygrała z jednym z najlepszych graczy w pokera. A poker to jest gra, gdzie musimy blefować!
 
Przeraża to Pana?
 
To trudne pytanie, zwłaszcza, że może się wydarzyć, że sztuczna inteligencja zacznie działać przeciwko człowiekowi.
 
Jest taka starochińska gra Go, bardzo popularna w Chinach, Japonii i Korei Południowej. Warto przy tym wiedzieć, że Go, mimo prostych reguł umożliwiających naukę gry także małym dzieciom, pozostaje grą bardzo trudną, intuicyjną, a kombinacji ma tak wiele, że wymyka się ludzkiemu postrzeganiu. Jest nawet takie powiedzenie, że jeżeli szachy są królową gier, to Go z pewnością jest ich cesarzem. 
 
I… w 2016 roku firma DeepMind ogłosiła, że program komputerowy do gry w Go wykorzystujący mechanizmy sztucznej inteligencji – AlphaGo, pokonał wicemistrza świata Koreańczyka, Lii Sedola. Program pokonał zawodnika 4:1. Szybko też powstał program AlphaGo Zero, który już nie uczył się na podstawie analizy meczów rozegranych przez ludzi, znał tylko zasady gry i wiedział, że ma wygrać. Ten robot stworzył własną kopię i grał ze swoim „bliźniakiem”. Po jednym dniu gry osiągnął sprawność profesjonalisty, a pod koniec drugiego dnia pokonał swoja wersję AlphaGo sprzed roku wynikiem 100:0. Dziś najlepszy zawodnik na świecie grający w Go, przy AlphaGo Zero ma amatorskie umiejętności. Komputer potrafił osiągnąć biegłość w konkretnym temacie w ogóle nie posiłkując się światem zewnętrznym i nie obserwując człowieka. Jaką mamy gwarancję, że dziś, gdzieś w laboratoriach na świecie, nie odbywają się tego typu ćwiczenia, ale już nie na starochińskiej grze, ale analizujące nasze zachowania, pragnienia, emocje? Ktoś może zarządzać całymi narodami, bez świadomości tych narodów. Współczesna moc obliczeniowa oraz biegłość sztucznej inteligencji przerasta nasze wyobrażenie i to może być zagrożenie, zwłaszcza jeśli dostanie się w ręce ludzi niemoralnych.
 
 
Od lewej: Marek Darecki i Aneta Gieroń. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Zmiany zachodzą w tak niewyobrażalnym tempie, że z perspektywy Podkarpacia aż trudno sobie wyobrazić, jak za 10 lat będzie wyglądało nasze życie.
 
Że zmiany nas zaskoczą, nie mam najmniejszych wątpliwości, pytanie tylko, w jakim stopniu. Dlatego Polska, Podkarpacie, Dolina Lotnicza już muszą się przygotowywać na te zmiany – idzie fala tsunami i ona nas zmiecie, jeśli nie będziemy w stanie sprostać rzeczywistości, a ta się zmienia w galopującym tempie.
 
W Przemyśle 4.0 technologia, model biznesowy i pracownik przyszłości mogą być równie wielkim błogosławieństwem, co gwoździem do trumny. Każdy z nas musi to jak najszybciej zrozumieć. Elementarnym obowiązkiem nas wszystkich: przedsiębiorców, nauczycieli, polityków, jest zrozumieć istotę Przemysłu 4.0. Kluczem do sukcesu i przetrwania będzie wiedza. Brak wiedzy jest dziś grzechem śmiertelnym i ci, którzy się spowiadają, powinni się z tego też spowiadać. Mówię to jak najbardziej poważnie.
 
Boję się, że Polska nie będzie beneficjentem czwartej rewolucji przemysłowej. Kluczem jest wiedza, a tej nie ma bez dobrej edukacji. Zlikwidowaliśmy gimnazja, wprowadziliśmy ośmioletnie szkoły podstawowe, ale to nie o takie zmiany w modelu nauczania chodziło pracodawcom i rodzicom. Para poszła w gwizdek. Już dawno powinniśmy odejść od tradycyjnego nauczania opartego na zapamiętywaniu i posłuszeństwie, w kierunku nauki kreatywności, innowacyjności i pracy zespołowej. Chodzi o umiejętność rozbudzenia w uczniach i studentach ciekawości, umiejętności rozwiązywania problemów, interdyscyplinarności i umiejętności prowadzenia dialogu z partnerami naukowymi czy biznesowymi spod każdej szerokości geograficznej. 
 
Języki obce i nowe technologie muszą być obecne w polskim systemie nauczania od przedszkola. Historia i tradycja są ważne, ale żyjąc przeszłością nie będziemy umieli zbudować nowoczesnego społeczeństwa przyszłości. To jest absolutnie niemożliwe. 
 
A wnioski końcowe są bardzo smutne: nie mamy zreformowanej edukacji, nie mamy współpracującego społeczeństwa – poziom zaufania społecznego mamy jeden z najniższych w Europie. Jako naród skłócony, jesteśmy słabym narodem, w dodatku ciągle wydajemy ponad miarę. Program 500 plus i wcześniejsze emerytury, choć tak dobrze przyjęte przez wielu Polaków, w dłuższej perspektywie ograniczą tempo naszego rozwoju.  I tak mamy szczęście, że w chwili obecnej w Europie trwa prosperita, ale pewnie za dwa lata przyjdzie recesja, i co wtedy? ! Osłabienie tempa wzrostu, inflacja, wyższe podatki, niezadowolenie społeczne… Jednym słowem wybudowaliśmy sobie bardzo ryzykowny mechanizm.  Cena będzie wysoka. Jako kraj nie będziemy wśród zwycięzców czwartej rewolucji przemysłowej, ale jako poszczególni obywatele możemy wyjść z tego zwycięsko. Trzeba na własną rękę podejmować trud edukacji swoich dzieci, rodzin i przygotowania własnych biznesów. A mówię to dlatego, że kapitalną cechą czwartej rewolucji przemysłowej jest „demokratyzacja technologii”. Jeśli dziś jako Polska źle przygotowujemy się do wyzwań nadchodzącej rewolucji, to wcale nie oznacza, że jako jednostki nie możemy na własną ręką walczyć, i to z sukcesem, o lepszą przyszłość dla siebie i swoich rodzin.
 
Jeszcze kilka lat temu wszyscy przekonywali: dobrze znasz język, ukończyłeś studia techniczne, masz szansę być obywatelem świata. Jakie dziś trzeba spełniać warunki, by nadchodząca rewolucja nie wypchnęła nas poza margines?
 
To dalej jest ważne. Znajomość języków, techniczne wykształcenie zawsze są atutem.
 
Przemysłu 4.0 w Niemczech, Korei Południowej czy Hiszpanii nie robią nadludzie, ale osoby podobne do nas. Inną natomiast sprawą jest odpowiedź na pytanie, czy my jako Polska potrafimy systemowo przygotować się na Przemysł 4.0. Ja uważam, że te zabiegi ciągle są niewystarczające. Na szczęście, w przypadku jednostek wystarczy chcieć, wystarczy wiedzieć, a źródła wiedzy są szeroko dostępne i gdy ktoś mówi, że czegoś nie wie, to raczej nie chce wiedzieć. Wystarczy jedno kliknięcie w YouTube albo Google, wpisanie hasła Przemysł 4.0 i można zdobywać wiedzę, która może nas uratować. 
 
Od dwóch lat przynajmniej godzinę dziennie sam studiuję Przemysł 4.0, a w trakcie weekendu poświęcam mu dwa razy więcej czasu. Dlaczego to robię? Bo pewnego dnia z całą mocą dotarł do mnie fenomen Elona Muska i jego firmy SpaceX. Ten przedsiębiorca z Doliny Krzemowej rzucił wyzwanie potentatom przemysłu kosmicznego. Dotychczas z podbojem kosmosu kojarzył nam się Bajkonur, Airbus i jego Ariane, czy amerykańskie Saturny, a tutaj nagle w Kalifornii pojawił się człowiek, który chciał być konkurentem Airbusa, mimo że nie miał wcześniej żadnego doświadczenia w kosmonautyce. Rzucił światu wyzwanie i odniósł sukces. SpaceX zajmuje się projektowaniem i konstruowaniem rakiet nośnych dla pojazdów kosmicznych, kładąc nacisk na ich niski koszt i niezawodność. Celem, który postawił sobie Musk, jest zdecydowane zmniejszenie kosztów lotów w kosmos. Pierwszą opracowaną przez przedsiębiorstwo rakietą była Falcon 1, wystrzelona po raz pierwszy w 2006 roku. Rakieta ta we wrześniu 2009 roku jako pierwsza prywatna rakieta w historii astronautyki, umieściła satelitę na orbicie Ziemi. W przyszłym roku SpaceX będzie miała 30 wystrzeleń i rzeczywiście zdominowała rynek rakietowy. Dlaczego? Bo Musk potrafił zbudować rakietę według nowej, innowacyjnej koncepcji – znacznie tańszą od tradycyjnych rakiet, która po wystrzeleniu na orbitę jest odzyskiwana. Kilka lat temu jego firmy nie było, a dziś pokonała Airbusa, i to jest Przemysł 4.0. Ta historia była dla mnie objawieniem.  I proszę mi wierzyć, nikt nie poda nam gotowych rozwiązań biznesowych czy przemysłowych na tacy, to wymaga pilnych studiów.
 
Pan w ciągu swojego życia ma szansę przeżywać trzecią i czwartą rewolucję przemysłową, co też pokazuje, jak bardzo świat przyspiesza.
 
To mnie cieszy i ekscytuje. Pamiętam, jak w latach 80. XX wieku pojawił się pierwszy w moim życiu komputer – ZX Spectrum i jak bardzo mnie fascynował. Teraz jestem świadkiem i uczestnikiem Przemysłu 4.0. Pół roku temu w Pratt &Whitney Rzeszów rozpoczęliśmy regularne wdrażanie czwartej rewolucji przemysłowej. W zespołach roboczych analizujemy i przyglądamy się: zdigitalizowanemu planowaniu produkcji, drukowaniu 3D, zarządzaniu zapasami przy pomocy bardzo zaawansowanych narzędzi, czy wykorzystywaniu poszerzonej rzeczywistości.
 
Przygotowujemy się też do budowy ośrodka przyszłości zwanego Techno Centrum, gdzie nasi pracownicy, ale też dzieci naszych pracowników i mam nadzieję, że uczniowie z całego Podkarpacia, poprzez obcowanie z robotami, dronami, bolidami i najnowszymi zdobyczami wirtualnej rzeczywistości, będą mogli oswoić się z Przemysłem 4.0. To ma być miejsce spotkania przemysłu z naukowcami, nauczycielami, wizjonerami. Dzisiaj już na wyciągnięcie ręki jest sztuczna inteligencja domowa – Google Home, wystarczy zainwestować 500 zł. Dzięki temu można mieć osobistego asystenta, który słucha naszego głosu i mówi do nas. To oznacza, że dziś praktycznie w każdym domu można mieć dostęp do zdygitalizowanej wiedzy z najwspanialszych zbiorów naukowych świata. Nawet nie musimy używać klawiatury, wystarczy głos. To są te fantastyczne możliwości, jakie daje współczesny świat, z których można i warto mądrze korzystać. 
 
W ciągu ostatnich dwóch dekad sukces polskiej gospodarki w olbrzymim stopniu opierał się na taniej sile roboczej.  Czwarta rewolucja przemysłowa uderzy w nasze koszty pracy?
 
Przemysł 4.0 to będzie błyskawica, ale bez przesady, choć niepokój jest jak najbardziej uzasadniony. Moja firma od 15 lat inwestuje w nowoczesne technologie po 30 – 40 milionów dolarów rocznie. Jesteśmy dziś mocną firmą Przemysłu 3.0. Nie widzę zagrożeń w perspektywie 5 lat, ale moim obowiązkiem jako lidera jest sięgać poza horyzont, poza 10 czy 15 lat. To prawda, że Przemysł 4.0 nie potrzebuje taniej siły roboczej. Nie tak dawno Adidas przeniósł swoją fabrykę butów z tanich Chin do Bawarii, jednego z najdroższych regionów świata pod względem kosztów produkcji. Nowa fabryka w oparciu o założenia Przemysłu 4.0 zatrudnia 160 pracowników, gdzie w Chinach było ich ponad tysiąc. W nowo powstałej fabryce nowy model buta powstaje w kilka dni, w tradycyjnej fabryce zajmowało to kilkanaście miesięcy. Tak działa czwarta rewolucja przemysłowa. 
 
Ale w Dolinie Lotniczej nie brakuje też mniejszych, gorzej technologicznie rozwiniętych firm, w których zatrudnia się całkiem sporo szlifierzy czy ślusarzy.
 
I dalej będziemy ich zatrudniać, bo mamy te 5 – 10 lat na pełne wejście w Przemysł 4.0. Ale zmiany trzeba dokonywać już i wprowadzać je jak najszybciej. Doskonale widzę to także w swojej firmie Pratt&Whitney Rzeszów, gdzie już musimy nadrabiać zaległości w stosunku do konkurencji, bo General Electric buduje nowoczesną fabrykę silników lotniczych w czeskiej Pradze. Nowe silniki, które tam będą montowane, już w 2022 roku będą w 30 proc. drukowane. To jest wyzwanie także dla prezesów mniejszych firm niż moja, którzy ciągle uważają, że Przemysł 4.0 to bardzo odległa przyszłość.
 
Co więc dziś powiedzieć nastolatkowi, który wybiera średnią szkołę techniczną, bo za kilka lat chciałby pracować w branży motoryzacyjnej albo lotniczej, a z naszej rozmowy wynika, że za 20 lat jego umiejętności też będą niepotrzebne.
 
Nie powiem niczego odkrywczego. Temu młodemu człowiekowi trzeba mówić to, co mnie mówili moi rodzice, a im moi dziadkowie. Ucz się, młody człowieku, zawsze. Na pewno trzeba go wyposażyć w wartości: uczciwość, pracowitość, tolerancję, otwartość i ciekawość świata. A potem? Nieustanny rozwój. Zawsze warto robić to, co się kocha. I jeśli ktoś chce zostać kucharzem, niech się dowie, jak będzie wyglądał kucharz 4.0. Wystarczy wpisać w Google i chcieć się uczyć. To może być zadanie dla każdego z nas, w każdej profesji, jaką wykonujemy. Sprawdźmy, jak najbliższa przyszłość odmieni nasz zawód i spróbujmy się na to przygotować. Nie czekajmy, aż świat wyrzuci nas poza swój margines.
 
Dziś przeciętny Polak ma majątek o połowę mniejszy od Czecha i aż 22 razy mniejszy niż Szwajcar. I nie dość, że jesteśmy biedni, to chociażby na badania i rozwój Polska wydaje dużo mniej od innych krajów Unii Europejskiej, inwestycje w przeliczeniu na jednego mieszkańca też mamy jedne z najniższych w Europie, a polskich uniwersytetów w pierwszej światowej pięćsetce mamy ledwie dwa, podczas gdy Chile ma ich 10. Mam wyliczać dalej?! Wyciągajmy wnioski z tych smutnych faktów. Bierzmy się wszyscy za pracę, teraz, już, od zaraz. 
 
Zastanawiam się tylko, jak Pan, inżynier, całe życie związany z przemysłem i produkcją, tłumaczy sobie współczesny świat, w którym takie firmy jak: Google, Apple, Facebook, Amazon czy Microsoft, czyli z tradycyjnym przemysłem mające niewiele wspólnego, są dziś największymi światowymi graczami, a ich wartość rynkowa przekracza 3 biliony dolarów. 
 
To mnie zdumiewa, ale jako człowiek, który od 40 lat pracuje w przemyśle najlepiej jak potrafi, staram się to zrozumieć. Te firmy rządzą światem i posiadają ogromny kapitał, który jest skutkiem wizji i dostępu do danych. Powtórzę to już za innymi: dziś dane są tym, czym ropa naftowa była 100 lat temu. Kto ma dane i potrafi je przetwarzać, jest miliarderem. Dlaczego Chiny w ostatnim czasie tak bardzo przyspieszyły? Bo mają 1 mld 400 mln mieszkańców, czyli ponad miliard źródeł danych. I dziś już są potęgą w sztucznej inteligencji. 
 
Marek Darecki, prezes Pratt &Whitney Rzeszów S.A i Pratt & Whitney Poland oraz prezes Stowarzyszenia Dolina Lotnicza. Absolwent Politechniki Rzeszowskiej na Wydziale Mechanicznym ze specjalnością silniki lotnicze. Karierę zawodową rozpoczął w 1978 roku w rzeszowskiej WSK jako konstruktor, następnie kierownik działu montażu i prób silników turbinowych, a także kierownik działu rozwoju biznesu. W 1998 r. został prezesem firmy Goodrich w Krośnie (obecnie część UTC Aerospace). W 2002 r. powrócił do sprywatyzowanej WSK „PZL-Rzeszów”, obejmując stanowisko prezesa i dyrektora generalnego firmy. W 2003 r. zainicjował powstanie innowacyjnego klastra przemysłowego Dolina Lotnicza, którego celem jest rozwinięcie  lokalnego łańcucha dostawców, przyciągnięcie nowych inwestycji i dostosowanie lokalnej oferty edukacyjnej do wymagań nowoczesnego przemysłu. Stowarzyszenie zrzesza obecnie160 firm i instytucji ulokowanych w południowo – wschodniej Polsce.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy