Reklama

Automoto

Największy na świecie monster truck z Dynowa już gotowy

Natalia Chrapek
Dodano: 08.08.2019
46801_glowne
Share
Udostępnij
Przemek Kołtun z przyjaciółmi dokonał rzeczy wydawać by się mogło niemożliwej. W małym garażu w Dynowie wspólnie zbudowali największego monster trucka na świecie i to z części, które w 95 proc. skonstruowali własnoręcznie na miejscu. Drugiego takiego pojazdu nie ma nawet w Stanach Zjednoczonych. Maxiu, bo takie imię otrzymał gigantyczny pick-up, wyjechał już na drogi i zachwyca imponującymi wymiarami: ma ponad 3 metry wysokości, tyle samo szerokości oraz przeszło 10 metrów długości. Maksymalna prędkość, jaką może osiągnąć to ponad 100 km/h. Oficjalną prezentację olbrzyma zaplanowano na 17-18 sierpnia podczas  imprezy Speedland Krosno. 
 
Ojczyzną monster trucków są Stany Zjednoczone. To właśnie tam w 1974 roku Bob Chandler skonstruował ogromnego pick-upa, na bazie Forda F-250 z kołami od maszyny rolniczej. Nikt nie przypuszczał, że 44 lata później w garażu Przemka Kołtuna w Dynowie, który na co dzień prowadzi firmę transportową, powstanie największy tego typu pojazd na świecie. Do tej pory nie udało się takiego stworzyć nawet Amerykanom. 
 
– Budowa monstera w USA nie jest żadnym wyzwaniem. To tak jakby stuningować w Polsce samochód. Za oceanem istnieją firmy, które na zamówienie wykonują takie cudeńka, wystarczy tylko mieć zasobny portfel. Części też są powszechnie dostępne, ale bardzo drogie – mówi Przemek Kołtun. – W Dynowie, poza pasją i wielką motywacją do działania, nie mieliśmy nic, ale stopniowo realizowaliśmy kolejne etapy projektu. 95 proc. części stworzyliśmy sami, w naszym garażu. Montaż różnych elementów też zwykle należał do nas. 
 
Przemek razem z przyjaciółmi przerobili własnoręcznie wahacze, stabilizatory i sprowadzili specjalną stal, po czym zahartowali ją w odpowiedniej temperaturze. Sami też zamontowali stelaże, system skrętów, fotele i tapicerki. Pracowali niejednokrotnie po 20 godzin dziennie. Musieli przy tym odwiedzić mnóstwo warsztatów i wiedzieć gdzie, do kogo i po co zapukać. Sąsiedzi też nie mieli łatwo, dźwięki, jakie wydaje „olbrzym”, znają już na pamięć. 
 
Jest monster, jest impreza
 
Po 11 miesiącach budowa największego monster trucka dobiegła końca. Ten wyjechał już na dynowskie ulice i wzbudza nie lada zainteresowanie, szczególnie u osób, które tylko przejazdem goszczą w mieście. A jest co oglądać. Pojazd ma 3,5 metra wysokości i tyle samo szerokości oraz ponad 10 metrów długości. Zmieści się w nim 24 osoby, które mają do wyboru miejsca na pace samochodu lub w loży VIP, czyli w designerskiej strefie zaraz za kabiną kierowcy. Samochód na razie jest czarny, ale wkrótce nabierze koloru – niebieski chrom. 
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
– W środku jest jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, przede wszystkim przy wyposażeniu. Wszystko po to, aby pojazd służył ludziom m.in. na imprezach plenerowych czy dyskotekach, na które będziemy przyjeżdżać z własnym nagłośnieniem, a nawet sceną. Jest monster, jest impreza – przekonuje ze śmiechem Przemek, który pytany, gdzie będzie jeździł gigantem, odpowiada: „na zakupy”.  
 
Monster truck otrzymał już imię – Max. Jak tłumaczy jego twórca, nazwa nawiązuje do wielkości i przeznaczenia samochodu. Max jest największym na świecie monsterem, a Maxiu słodkim towarzyszem podróży, który mówi i śmieje się. 
 
Samo prowadzenie pojazdu nie jest prostą sprawą, nie mówiąc już o kierowaniu nim wśród ludzi. Tutaj liczy się niezwykła czujność, dlatego ekipa Przemka zainstalowała 7 kamer, dzięki którym kierowca będzie dokładnie widział, co dzieje się dookoła giganta. W kabinie jest jeszcze miejsce dla jednej osoby, która może zatrzymać pojazd niezależnie od kierującego w momencie jakiegoś zagrożenia. Do tego trzeba dołożyć jeszcze człowieka, pilotującego z zewnątrz. 

Dzięki specjalnie zaprojektowanym systemom mowy samochód będzie mówił i wydawał dźwięki. Ma też zionąć ogniem. Pomogą mu w tym potężne rury wydechowe. Przemek marzy, aby w niedalekiej przyszłości pojazd poruszał się samodzielnie za swoim właścicielem. 
 
Pojemność silnika Maxa to 5,6 litra. Do tego dochodzi jeszcze 400 koni mechanicznych, ale już pojawiły się plany, aby zamontować kompresor zwiększający moc pojazdu. Maksymalna prędkość, jaką póki co osiąga samochód to ponad 100 km/h. 
 
Jego najważniejszym elementem jest zawieszenie. Przenosi zarówno potężne obciążenie wynikające z  konstrukcji pojazdu, jak również to, wytworzone podczas jazdy. Pojazd posiada 4 amortyzatory oraz poduszki powietrzne, takie same jak w ciężarówce. Za tylną osią, przy rampie spod pokładu wypuszczane są schody, po których bez problemu można wspiąć się na pakę maszyny.  
 
Auto przygotowane jest pod eventy oraz imprezy lokalne, krajowe, a nawet międzynarodowe. Każdy będzie mógł wejść na monster trucka, rozsiąść się wygodnie w loży VIP i zakosztować jazdy tym największym na świecie pick-upem. 
 
Premiera Maxa nastąpi podczas kilkudziesięciotysięcznej imprezy Speedland Krosno, która startuje już w sobotę, 17 sierpnia i potrwa dwa dni. 
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Ludzie z pasją umierają później
 
 – Motoryzacja jest dla mnie sposobem na życie. Czy może być coś lepszego od połączenia pasji z biznesem? Mnie się udało. Żyję od jednej imprezy motoryzacyjnej do drugiej, od jednego wyścigu do drugiego. W filmie „Szybcy i wściekli” dominuje fikcja. U nas wszytsko dzieje się naprawdę. Wierzę, że ludzie z pasją umierają później – tłumaczy.  
 
Przemek Kołtun z Dynowa na co dzień jest właścicielem firmy transportowej. W wolnym czasie zajmuje się nie tylko monster truckami, ale też konstruuje auta off roadowe i pojazdy do driftu. Te ostatnie zajmują szczególne miejsce w jego garażu – nic dziwnego, sam jest drifterem walczącym z barierą przyczepności na drodze. Co roku można go spotkać na King of the Hill, imprezie wyścigowej organizowanej na licznych zakrętach w Izdebkach k. Brzozowa. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy