Reklama

Biznes

Centralny Okręg Przemysłowy na Podkarpaciu

Aneta Gieroń
Dodano: 04.11.2013
8632_skan-kwiatkowski-w-Mielcu
Share
Udostępnij
Wszyscy pamiętają słynne powiedzenie Billa Clintona: Gospodarka, głupcze. Ale to nie amerykański prezydent, a Eugeniusz Kwiatkowski jest klasykiem gatunku.  Wicepremier i minister skarbu II RP, współtwórca Gdyni i pomysłodawca Centralnego Okręgu Przemysłowego, już przed II wojną światową mawiał: Kompetencje, panowie. Efekt był taki, że przedwojenny COP zrealizowany w trzy lata, dał 100 tysięcy nowych miejsc pracy. Zakłady przemysłu zbrojeniowego, chemicznego, hutniczego, elektromaszynowego, lotniczego, jakie powstały w tamtym okresie na terenie dzisiejszego województwa podkarpackiego,  w XXI wieku są podstawą przemysłu naszego regionu. Klaster „Dolina Lotnicza”, jeden z największych sukcesów gospodarczych Podkarpacia ostatnich 20 lat, zatrudniający ponad 20 tys. ludzi, wprost mówi o swoich COP-owskich korzeniach i tradycji. I chyba nikt nie jest już w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądałyby dzisiaj: Rzeszów, Jasło, Stalowa Wola, Mielec, Dębica, Nowa Sarzyna i Nowa Dęba, gdyby Eugeniusza Kwiatkowskiego nigdy nie było.
 
Czym dokładnie był Centralny Okręg Przemysłowy? – Częścią 4-letniego planu inwestycyjnego, który w 1936 roku ogłosił wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski i który miał doprowadzić do modernizacji, unowocześnienia i uprzemysłowienia Polski – wyjaśnia dr hab. Paweł Grata, profesor UR, historyk. – Wstępne założenia planu były takie, że inwestycje będą lokowane w całym kraju, przy czym państwo miało inwestować w infrastrukturę, natomiast inwestycje przemysłowe miały być dziełem inwestorów prywatnych. Cały plan miał kosztować  1, 8 miliarda ówczesnych złotych, co było ogromną kwotą, niewiele mniejszą od rocznego budżetu Polski, który w tamtym czasie wynosił około 2,2 – 2, 4 mld zł. W sumie do 1939 roku na jego realizację wydano 2,4 miliarda zł.
 
Po roku, czyli w 1937 roku okazało się, że prywatni przedsiębiorcy nie specjalnie chętni są do inwestowania, a raczej nie za bardzo mają co inwestować, gdyż kapitału w przedwojennej Polsce było niewiele, w związku z czym w lutym 1937 roku Eugeniusz Kwiatkowski zaproponował koncepcję budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. 

– Ustalono, że większość inwestycji będzie lokowanych w tzw. „trójkącie bezpieczeństwa”, czyli na terenach będących poza zasięgiem lotnictwa niemieckiego i sowieckiego. Był to obszar części województw krakowskiego, lwowskiego, lubelskiego i kieleckiego. W sumie 46 powiatów – mówi Paweł Grata.  
 
– Miały tam powstać fabryki zbrojeniowe (produkcja broni, prochu, amunicji, materiałów wybuchowych), zakłady hutnicze i metalurgiczne, przemysłu chemicznego, lotniczego, elektrotechnicznego oraz zakłady tzw. przemysłu pomocniczego, czyli przemysł włókienniczy, odzieżowy, materiałów budowlanych, i ceramicznych. Sam COP podzielono na 3 regiony: surowcowy, który obejmował powiaty w województwie kieleckim; zaopatrzeniowy, czyli tereny województwa lubelskiego i przetwórczy (produkcyjny)  we wschodnich powiatach województwa krakowskiego, zachodnich województwa lwowskiego oraz trzech powiatach kieleckiego. Można powiedzieć, że mieliśmy ogromne szczęście, że jądro COP-u, jego najwartościowsza część, zlokalizowana została w dużej mierze na terenach obecnego województwa podkarpackiego.
 
Koncepcja COP-u zlokalizowanego w tej akurat części Polski, to była również drobiazgowo przemyślana decyzja wicepremiera Kwiatkowskiego. Chodziło m.in. o wyrównywanie poziomu jakości życia w Polsce A i B, a trzeba pamiętać, że opisywany obszar był mocno zapóźniony rozwojowo w stosunku do reszty Polski, gdzie tylko 17 proc. ludności mieszkało w miastach, a ukryte bezrobocie na wsi przekraczało pół miliona ludzi. Początek COP-u na tych terenach był też początkiem skoku cywilizacyjnego dla wielu miejscowości, a bywało, że i narodzin miast ze szczerego pola, lub w środku lasu, jak to było w przypadku Stalowej Woli, czy wsi Dęba, z której wyrosło miasto Nowa Dęba.
 
– Już zawsze powinniśmy dziękować Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu za to, jakim był politykiem i ekonomistą – twierdzi dr Krzysztof Kaszuba, ekonomista, rektor Wyższej Szkoły Zarządzania w Rzeszowie. – Tym bardziej, jeśli porównamy, jak dużo udało osiągnąć się w gospodarce polskiej w II RP i jak wiele szans zmarnowaliśmy w III RP.
 
Krzysztof Kaszuba nie ma wątpliwości, że sukces COP-u i II RP brał się z patriotycznej pasji, z jaką Polacy w dwudziestoleciu międzywojennym działali w sferze publicznej, politycznej, gospodarczej. 

Kto rządził Polską w II RP, kto jest w polityce w III RP
 
– To byli ludzie, którzy urodzili się pod zaborami i w momencie, kiedy mieli szansę zrobić coś dla swojego kraju, który odzyskał niepodległość po 123 latach, to ich pasja działania była przeogromna – tłumaczy ekonomista. W dodatku byli autentycznymi elitami intelektualnymi. W tamtym okresie absolwenci uniwersytetów i politechnik we Lwowie, Wiedniu, Odessie oraz innych ważnych ośrodkach naukowych, to były wybitne jednostki, a takie w dużym stopniu trafiały wtedy do działalności publicznej. One budowały wolną Polskę szybko, skutecznie, wzorując się na najlepszych osiągnięciach z Zachodniej Europy.
 
Zdaniem Kaszuby, trudno więc o analogie personalne z nieudolną klasą polityczną III RP. W latach 20. i 30. XX wieku podstawą działania rządzących były trzy słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna. Dziś, jeśli ktoś chce, można opuścić słowo Bóg, ale Honor i Ojczyzna też już nie mają większego znaczenia – dodaje. I przywołuje słowa klasyka w polityce, który w latach 90. mawiał: „Pierwszy milion musisz ukraść”. W dodatku po 1989 roku zabrakło nam menedżerów i wizjonerów tej klasy, co Eugeniusz Kwiatkowski.  W pierwszych latach transformacji gospodarczej w III RP zbyt często zaniedbywano produkcję, przemysł, a lekiem na całe zło miał być handel, szybka prywatyzacja oraz finansowa iluzja w wykonaniu politycznych magików. Trzeba też pamiętać, że przed II wojną światową w Europie dominowała wizja państwa narodowego z mocnym przemysłem. Gospodarki narodowe Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, czy Polski. Nie było mowy o globalizacji jak pod koniec XX wieku i na początku XXI wieku. 

Co ciekawe, Centralny Okręg Przemysłowy jest typowym przykładem interwencjonizmu państwa w gospodarkę, o jakim dziś w Polsce nie mogłoby być mowy. Zdaniem wielu, interwencjonizmu dyskusyjnego, ale z punktu widzenia województwa podkarpackiego, bardzo udanego.
 
Oceniając politykę gospodarczą państwa polskiego w ostatnich dwóch dekadach, ciągle trudno jest sformułować możliwie najbardziej rzetelne i obiektywne oceny. Warto jednak przeanalizować bardzo wymowne słowa, jakie zaledwie kilka tygodni temu wypowiedział prof. Marek Belka, były wicepremier i minister finansów, obecnie prezes Narodowego Banku Polskiego. Belka stwierdził: Powinniśmy zapomnieć o iluzji, że kapitał nie ma narodowości. Ma. Gdyby prezes Fiata, Sergio Marchionne chciał konstruować najtańsze samochody, to całą produkcję powinien przenieść z Włoch do Polski. Zrobił inaczej, choć nie było to zgodne z interesem koncernu, lecz z interesem narodowym i pewnym nieoficjalnym przymusem. 

– Nie ma czegoś takiego, jak absolutnie wolny rynek – twierdzi Krzysztof Kaszuba. – Największe sukcesy gospodarcze bywały związane z interwencjonizmem państwowym. Tak rosła potęga Wielkiej Brytanii, Japonii, Korei Południowej, Malezji i wielu innych krajów. Nie tak dawno Barack Obama, prezydent USA zdecydował o wykupie prawie wszystkich akcji General Motors, bo zależało mu na utrzymaniu miejsc pracy dla tysięcy Amerykanów. O miliardach dolarów wpompowanych w bankrutujące banki, już nie wspomnę, tak samo, jak o interwencyjnej polityce Angeli Merkel, która wsparła przemysł motoryzacyjny czy stoczniowy  w Niemczech.   
 
To, co jednak do dziś robi największe wrażenie w ocenach COP-u, pomijając dyskusje wokół państwowego interwencjonizmu w gospodarkę, to tempo prac i jakość działania. To niewiarygodne, że COP powstał w niespełna trzy lata, w czasach, gdy nie było telefonów komórkowych, laptopów, specjalistycznego oprogramowania w każdej dziedzinie. Wystarczyła niewiarygodna pasja, profesjonalizm, znakomite wykształcenie i spokój od współczesnej biurokracji oraz gąszczu uregulowań prawnych, jakie dziś hamują rozwój gospodarki i przedsiębiorczości w Polsce. 
 
Ulgi podatkowe! Tak samo ważne w XX jak i w XXI wieku
 
W rozwoju COP-u pomogło coś jeszcze. – W 1938 roku ważną rolę odegrała ustawa o ulgach inwestycyjnych na obszarze COP – tłumaczy Paweł Grata. – Przedsiębiorcy prywatni, którzy zdecydowali się inwestować na tych terenach, dostawali świetne warunki podatkowe. Wszystkie inwestycje mogli odliczać od podstawy opodatkowania dochodu, na 15 lat zwolnieni byli z podatku od nieruchomości, a w przypadku inwestycji ważnych z punktu widzenia Ministerstwa Spraw Wojskowych, przez 10 lat mogli nie płacić podatku dochodowego. To dało efekty. Przed II wojną światową w COP-ie, wokół dużych fabryk państwowych powstawało wiele zakładów prywatnych, których właściciele zainwestowali własne pieniądze i dzięki temu przyczynili się do rozwoju tych terenów. Łącznie w 1939 w budowie było 45 średnich i dużych zakładów przemysłowych i 60 małych, a tylko w  I kwartale tego roku swoje oferty inwestycyjne złożyło ponad 500 drobnych firm i osób fizycznych. 
 
Od 1937 roku do wybuchu wojny w 1939 roku w COP-ie wydano około 400 mln zł na inwestycje przemysłowe oraz 150 mln na infrastrukturę. W tym czasie powstały: nowe miasto Stalowa Wola a w nim Zakłady Południowe, po wojnie znane jako Huta Stalowa Wola; Fabryka Gum Jezdnych „Stomil” w Dębicy, dziś znana jako Firma Oponiarska Dębica S.A.; także w Dębicy powstała fabryka kauczuku syntetycznego; PZL Wytwórnia Płatowców Nr 2 w Mielcu, obecnie PZL Mielec; PZL Wytwórnia Silników Nr 2 w Rzeszowie, obecna WSK PZL Rzeszów. Do tego filia poznańskich Zakładów Cegielskiego w Rzeszowie, czyli fabryka obrabiarek – w czasie wojny kompletnie zdemontowana przez Niemców, ale po wojnie na tym terenie powstał współczesny ZELMER. W Dębie w ramach COP-u powstała Wytwórnia Amunicji Nr 3, a sama wieś zamieniła się w miasto Nowa Dęba, gdzie do dziś  działa Dezamet. We wsi Sarzyna rozpoczęto budowę Zakładów Chemicznych, w których przed wojną nie zdążono wprawdzie uruchomić produkcji, ale ta ruszyła w latach 50. Wokół fabryki powstało miasto Nowa Sarzyna, zaś produkcja chemiczna istnieje tu do dziś. W Pustkowie koło Dębicy wyrosła fabryka materiałów wybuchowych „Lignoza”, w Jaśle, a właściwie w miejscowości Krajowice – Państwowa Wytwórnia Prochu. COP-owski rodowód ma również Zapel w Boguchwale.
 
Doszukując się różnic i analogii pomiędzy II i III RP, akurat przedwojenna, bardzo przyjazna polityka podatkowa na terenach COP-u, doczekała się swojej kontynuacji na tych terenach także po 1989 roku w postaci Specjalnej Strefy Ekonomicznej „Euro – Park” Mielec. To tutaj w 1995 roku powstała pierwsza w Polsce SSE, a która w kolejnych latach doczekała się na Podkarpaciu wielu podstref m.in. w Głogowie Małopolskim, Trzebownisku, Rzeszowie, Leżajsku, Dębicy, Jarosławiu, Ropczycach, Sanoku, Zagórzu, Lubaczowie i Kolbuszowie.  
 
Krzysztof Kaszuba, który od kilkunastu lat systematycznie analizuje stan podkarpackiej gospodarki, przyznaje, że bez wątpienia solą tej ziemi, z punktu widzenia dużych przedsiębiorstw przemysłowych, kluczowych dla regionu – dających zatrudnienie setkom małych przedsiębiorstw, są właśnie inwestycje zrealizowane w latach 30. XX wieku w ramach COP – u, a które dziś funkcjonują jako: WSK PZL Rzeszów, PZL Mielec, Firma Oponiarska Dębica, czy Zakłady Chemiczne „Organika – Sarzyna” w Nowej Sarzynie.
 
– Gdyby nie było firm z przeszłością COP-u, nie byłoby klastra „Dolina Lotnicza”, a tym samym nie byłoby nowych firm typu: BorgWarner, MTU, czy UTC Aerospace Systems, które zdecydowały się na Podkarpaciu od zera stworzyć hale produkcyjne, kupić nowe maszyny, w końcu zatrudnić setki osób – przyznaje Kaszuba. – Jednocześnie nie ukrywam, że dla mnie największą ambicją polskiego przemysłu powinno być robienie produktu finalnego – to decyduje o randze i dobrobycie kraju. Jak wiemy, mamy z tym problem. Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest skomplikowana. Składa się na nią cała polska polityka po 1989 roku.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy