Reklama

Biznes

Emerytura z ZUS-u czy OFE? Wybieramy do końca lipca

Z dr. Krzysztofem Kaszubą, ekonomistą, rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania w Rzeszowie, rozmawia Katarzyna Grzebyk
Dodano: 28.07.2014
13830_Kaszuba_1
Share
Udostępnij
 
Katarzyna Grzebyk: 31 lipca kończy się czas na podjęcie decyzji: gdzie mają trafić moje składki emerytalne? Do ZUS-u czy do OFE? Pan już zdecydował?
 
Dr Krzysztof Kaszuba: Moja sytuacja jest jasna. Składki trafią do ZUS-u.
 
 Dlaczego ZUS a nie OFE?
 
Uważam, że jest to lepsze rozwiązanie. Kilkanaście ostatnich lat pokazało, że pieniądze zgromadzone w OFE nie były dobrze zarządzane, przede wszystkim dlatego, że OFE zgarnęły dla siebie olbrzymie prowizje, które logicznie rzecz biorąc, nie były im należne. Ale skoro państwo dało taką możliwość, to OFE z tego skorzystały. Chodzi o ogromne koszty zarządzania dość prostą dziedziną życia gospodarczego, jakim jest lokowanie środków finansowych w na ogół bezpieczne instrumenty rynku finansowego. Większość środków była inwestowana w obligacje i bony skarbowe, w związku z tym inwestor nie musiał się wykazywać żadnymi niezwykłymi umiejętnościami. 
 
Ale czy pieniądze pozostawione w ZUS-ie, który przecież jest zadłużony, faktycznie są bezpieczne?
 
Do tej pory istniał system partycypacyjny, który zakładał, że ci, co pracują, to pracują na rzecz tych, którzy przeszli na emeryturę. Z kolei ci, którzy przeszli na emeryturę, to wcześniej pracowali na tych, którzy wcześniej przeszli na emeryturę. To jest szalenie trudny temat. Większość cywilizowanych krajów jednak rozwiązuje ten problem w ten sposób, że istnieje pewne minimum emerytalne, z którego korzystają wszyscy, którzy osiągnęli wiek emerytalny – tak funkcjonuje system kanadyjski, skandynawski czy niemiecki – i oczywiście oprócz tego funkcjonują systemy uzupełniające. OFE mogłoby być znakomitym systemem uzupełniającym, gdyby nie wysokie koszty wynagrodzenia, jakich zażyczyły sobie OFE. Natomiast jeśli dzisiaj ok. 20 procent ludzi młodych w Polsce nie ma pracy, nie dlatego, że nie chce pracować, tylko tej pracy faktycznie nie ma, to jakie ma szansę na zgromadzenie na przyszłość przyzwoitego kapitału?
 
Wiele osób w wieku 25-35 lat często pracuje na umowy zlecenia albo w szarej strefie, ewentualnie na umowie o pracę za minimalne stawki. Jeżeli założymy, że emerytura będzie wynosić 40 procent obecnego wynagrodzenia, to będą to pieniądze jedynie na przeżycie. To jest już kwestia humanitarna, więc może lepszym rozwiązaniem będzie, gdy to państwo zapewni pewne minimum dla każdego. Natomiast ci, którzy mają lepsze zarobki, np. powyżej średniej krajowej, dodatkowo mogliby funkcjonować w różnych systemach, np. dobrowolnie przekazując składki do OFE czy do innego funduszu inwestycyjnego. Pamiętajmy, że istnieje jeszcze trzeci filar i każdy może w różne fundusze inwestować. Godziwym zabezpieczeniem przyszłego życia może być przecież jeszcze coś innego – np. nieruchomość pod wynajmem, łąka, ziemia itp. 
 
Czy możemy sobie dziś wyobrazić, że 20 proc. ludzi, którzy skończyli 65 lat, otrzymuje emeryturę 300 zł, bo tyle uzyskają od OFE, jeśli teraz pracują za najniższą płacę. Pamiętajmy, że Polsce funkcjonuje też szara strefa, gdzie nie ma składek. W związku z tym to państwo będzie musiało wziąć na siebie obowiązek i zapewnić tym ludziom środki na przeżycie. Oczywiście, nie mówimy tutaj o osobach bogatych oraz tych, które mają świetną pracę albo zapewnioną wysoką emeryturę z tytułu wykonywanego zawodu.
 
Na szczęście, decyzja, którą podejmiemy teraz, nie jest wiążąca i co jakiś czas będzie możliwość jej zmiany. 
 
Będzie ją można zmieniać, i to dobrze. Ale ta dyskusja byłaby lepsza i mniej stresująca, gdyby bezrobocie w Polsce wynosiło nie 15-18 proc., ale 5-6, i przeciętna płaca była wyższa, wtedy nie byłoby problemu. W tym systemie, który mamy obecnie, nic nie zapowiada, że będzie on zmieniony w ciągu 5-7 lat, jest pewną iluzją wiara w to, że OFE zapewni nam godną emeryturę, dlatego że emerytura nie może bazować na najniższej krajowej.
 
Podsumowując naszą rozmowę, skoro przeciętny Polak nie ma szans na godziwą emeryturę, dużo pewniejsze jest posiadanie jakiejś nieruchomości, a nie jej sprzedaż, by teraz żyło się lepiej? 
 
To są trudne decyzje. Jeżeli pieniądze ze sprzedaży zainwestujemy racjonalnie, w jakiś biznes czy edukację dziecka, to taka sprzedaż ma sens. Często jednak widzimy, że ktoś coś sprzedaje, by zabłysnąć nowym modelem samochodu czy dwoma telewizorami, a to jest ulotne, bo szybko wraca się do rzeczywistości. Większość młodych ludzi nie potrafi racjonalnie inwestować. Jakie znaczenie dla rozwoju intelektualnego mogą mieć np. kosztowne tatuaże? Czy te kilkaset złotych nie lepiej wydać na naukę języka obcego albo chociaż na podróże? Niestety, obserwujemy wielką beztroskę młodych. Brakuje nam pracy pozytywistycznej i etosu, że przyszłość buduje się od młodych lat. Jeśli tego nie będziemy mieć w sobie, ani OFE, ani ZUS nic nam nie pomoże.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy