Reklama

Biznes

Przedwojenna willa Kotowicza, czy apartamentowiec?

Aneta Gieroń
Dodano: 01.05.2015
19341_Kotowicz_108
Share
Udostępnij
Dekerta 4. W ostatnich tygodniach najpopularniejszy adres w Rzeszowie i to bynajmniej nie ze względu na swoją przedwojenną architekturę, ale koncepcję, by modernistyczny budynek wyburzyć, a w sąsiedztwie Pałacyku Lubomirskich wybudować wygodny apartamentowiec. W czwartek pracownia MWM Architekci przedstawiła projekt budynku. I… choć sama koncepcja bloku na pewno może się podobać, to nie o architekturze była debata, ale o polityce przestrzennej Rzeszowa, a właściwie jej braku.

Pomysł wyburzenia willi Kotowicza przy ul. Dekerta w Rzeszowie, w samym centrum miasta, w urokliwym miejscu, w sąsiedztwie cennego Pałacyku Lubomirskich i Alei pod Kasztanami, przelał kielich goryczy niezadowolenia mieszkańców Rzeszowa, na to co dzieje się w przestrzeni miejskiej. Czwartkowej prezentacji i debaty – skądinąd bardzo dobry pomysł, którego dotąd nie praktykowano, bo co w Rzeszowie powstaje mieszkańcy oglądają już na etapie budowania, a nie planowania – w ogóle by pewnie nie było, gdyby nie informacja sprzed roku, że firma Perinwest, właściciel nieruchomości przy ul. Dekerta 4, gdzie stoi willa z 1928 roku, zamierza budynek wyburzyć i postawić apartamentowiec.
 
Firma do wydziału architektury wystąpiła o warunki zabudowy i… tym razem rzeszowianie powiedzieli dość. Inwestor posiadając więc piękną nieruchomość w centrum miasta, ale nie mogąc na niej zarobić, ostatni rok wykorzystał na zlecenie projektu, który mógł się na tyle spodobać, by opinia publiczna dała się przekonać, że willę Kotowicza można wyburzyć i postawić nowoczesną architekturę. Taka koncepcja przyświecała też czwartkowemu spotkaniu w trakcie którego Maciej Łobos, prezes MWM Architekci przedstawił koncepcję budynku, który miałby zostać wybudowany w sąsiedztwie Pałacyku Lubomirskich, jednego z najcenniejszych zabytków w Rzeszowie.
 
 
Sama prezentacja, ciekawa, podbudowana krótką historią architektoniczną centrum Rzeszowa i z mini wkładem o architekturze europejskiej, nie doprowadziła jednak do dyskusji o samym projekcie. Ta skoncentrowała się na willi Kotowicza, na wyburzenie której obecnie nie godzą się już nie tylko mieszkańcy, ale też radni, władze Rzeszowa i konserwator zabytków.
 
W tej dyskusji, na osobny temat zasługuje analiza, gdzie byli radni i  władze Rzeszowa oraz konserwatorzy zabytków w ostatnich 10 latach, gdzie ci pierwsi przez lata nie uchwalili Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego dla śródmieścia Rzeszowa, a władze konserwatorskie objęły willę jedynie wpisem do ewidencji zabytków. Dopiero, gdy wybuchł skandal, radni w końcu podjęli uchwałę o objęciu MPZP terenów, gdzie stoli willa i w jej najbliższym sąsiedztwie, wojewódzki konserwator zabytków wszczął zaś procedurę indywidualnego wpisania willi przy ul. Dekerta 4 do rejestru zabytków, co gwarantować jej będzie pełną ochronę. I… tak na przyszłość to nie jest najlepsza i najbardziej odpowiedzialna droga działania, by chronić najcenniejsze miejsca w stolicy Podkarpacia.
 
Sama prezentacja i debata były o tyle interesujące, że chyba po raz pierwszy w Rzeszowie, sami jego mieszkańcy tak wyraźnie i stanowczo wyrazili swoje zdanie, co do polityki przestrzennej miasta. W spotkaniu wzięło udział około 100 osób, wielu było architektów, plastyków, radnych miejskich, osób związanych z historią, architekturą i historią sztuki.
 
Maciej Łobos, prezes spółki MWM Architekci, prezentując apartamentowiec, który miałby powstać w miejsce willi Kotowicza, przekonywała, że przy ul. Dekerta najcenniejszy jest Pałacyk Lubomirskich i jego ogrodzenie. Sama zaś willa dla niego nie jest już sztuką, ale kulturą materialną, nie do końca najpiękniejszą, którą warto zastąpić nowoczesną architekturą.
 
Z tymi argumentami nie zgodziło się większość osób na sali, którzy nie mieli wątpliwości, że willa w ogrodzie z okresu międzywojennego to cenny zabytek, który warto chronić i ocalić. Zabytek, który ma też swoją wartość sentymentalną i historyczną, bo w tym domu mieszkał pułkownik Jan Kotowicz, ostatnim dowódcą  27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Wątpliwości wzbudzała też kubatura nowego budynku, który gdyby powstał, dominowałby w otoczeniu ul. Dekerta, po części przysłaniając Pałacyk Lubomirskich, jeden z najcenniejszych zabytków architektonicznych Rzeszowa.
 
Anna Fortuna – Marek z Narodowego Instytutu Dziedzictwa, oddział w Rzeszowie, przypomniała, że taka willa jak ta przy ul. Dekerta 4 w Rzeszowie, to rzadkość, bezdyskusyjny zabytek, tym cenniejszy, że tak niewiele jest w Rzeszowie architektury modernistycznej z lat 20 i 30. XX wieku.
 
 
– Mamy to nieszczęście mieszkać w mieście, gdzie nie ma planowania przestrzennego – stwierdził Wojciech Fałat, rzeszowski architekt. – I dodał, że samo spotkanie, które miało być poświęcone ocenie nowego projektu architektonicznego, jest zbyt wczesnym, bo to tak, jakby wyburzenie willi było przesądzone, a na to zgody społecznej nie ma. 
 
Wiele głosów na sali nie oceniało samego projektu, który mógł się podobać, ale zwracało uwagę, że warto, by powstał w innym miejscu, nie w sąsiedztwie Pałacyku Lubomirskich, tym bardziej, że piękna architektura może powstawać w każdym miejscu.
 
Robert Kultys, radny miejski i przewodniczący Komisji Gospodarki Przestrzennej, potwierdził też, że klub radnych PiS na ostatniej sesji Rady Miasta złożył wniosek, by prezydent miasta oraz marszałek województwa podkarpackiego rozważyli możliwość pozyskania od obecnego właściciela całej nieruchomości celem restauracji willi i stworzenia w tym miejscu funkcji publicznej prowadzonej przez samorząd miejski lub wojewódzki.
 
Co może się okazać najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji, pod warunkiem, że inwestor i władze miejskie oraz samorządowe porozumieją się co do ceny wykupu nieruchomości, a ta z pewnością mała nie będzie. 
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy