Reklama

Biznes

Bez akademickiego kształcenia nie ma rozwoju i elit! Debata BIZNESiSTYL

Alina Bosak, Aneta Gieroń
Dodano: 30.09.2016
29456_0K3A9009
Share
Udostępnij
Budowanie lokalnych elit i wspieranie dyskursu publicznego niemożliwe jest bez silnych ośrodków akademickich –  co do tego nikt nie ma wątpliwości. W dwóch największych, publicznych uczelniach na Podkarpaciu: Uniwersytecie Rzeszowskim i Politechnice Rzeszowskiej już za moment naukę rozpocznie kilkanaście tysięcy młodych ludzi. Z jakimi problemami  mierzy się obecnie szkolnictwo wyższe i czy  uczelniany etos ciągle jeszcze jest faktem, czy może już mitem, rozważaliśmy podczas debaty BIZNESiSTYL "Na Żywo". Nasi goście: prof. Sylwester Czopek, rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz prof. Tadeusz Markowski, rektor Politechniki Rzeszowskiej, obaj rozpoczynający swoją czteroletnią kadencję w rektorskich fotelach, mówili o wyzwaniach, jakie czekają dwie największe uczelnie w regionie i wymaganiach, jakie są im stawiane,  bo zmieniająca się rzeczywistość, wymusza coraz większą elastyczność w kształceniu akademickim. Nie mogło też zabraknąć nawiązań do zapowiedzi rewolucyjnych reform, które od 2017 roku w szkolnictwie wyższym zapowiada Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego.

Prof. Tadeusz Markowski, który po 11 latach przerwy, znów został rektorem Politechniki Rzeszowskiej, przyznał, że na kilka dni przed rozpoczęciem roku akademickiego już  wie, co powie w swoim wystąpieniu inauguracyjnym – wykorzysta w nim fragmenty swojej wypowiedzi z 1999 roku, kiedy to po raz pierwszy zostawał rektorem PRz.

– W stosunku do tamtego wystąpienia tegoroczne planuję dużo krótsze, co jest swoistym znakiem czasów – mówił prof. Markowski. – A sama kadencja? Na pewno będzie niełatwa, bo dla dobra uczelni podejmę trudne, także personalne decyzje związane z korektą wielkości zatrudnienia w sferze administracyjnej. Na uczelni mamy praktycznie siedem wydziałów, dwa nie mają uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora i doktora habilitowanego. Będę dążył, żeby co najmniej na jednym jak najszybciej się to zmieniło.

Profesor zapowiedział też, że Politechnika Rzeszowska, mimo że spełnia kryteria uniwersyteckie, nie będzie zmieniać nazwy na Uniwersytet Techniczny.- Nie ma takiej potrzeby – tradycja jest ważna – podkreślał prof. Markowski, co prof. Sylwester Czopek  skitował wymownym: bardzo mnie to cieszy.

Rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego w swoim wystąpieniu otwierającym nowy rok akademicki odniesie się do dwóch bardzo ważnych pojęć.  – Pierwsze to dostojeństwo uniwersytetu. Skorzystam przy tej okazji ze znakomitej rozprawy prof. Kazimierza Twardowskiego, która moim zdaniem, powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich pracowników uniwersytetu, mimo że pochodzi sprzed prawie 90 lat – zapowiedział prof.  Czopek.  – Druga kwestia dotyczyć będzie tzw. bezwarunkowości uniwersytetu, który wymaga unowocześnienia, ale przy założeniu, że główną ostoją uniwersyteckości muszą pozostać nauki humanistyczne i społeczne. Bez tego uniwersytet nie istnieje. W relacji do politechniki, nie mamy ambicji, by powielać ich kierunki kształcenia. Chcemy zachowywać odrębność i o to samo prosimy politechnikę, aby uszanowała naszą uniwersyteckość.

Prof. Markowski, niejako wywołany do odpowiedzi, przyznał, że plany są, ale związane ze wspólnymi działaniami obu placówek. – Trzeba pracować nad nieustannym rozwojem obu uczelni, by spełniały wszystkie parametry nie dając osobom z zewnątrz pretekstów do krytyki – podkreślał rektor politechniki.  – Ważne, aby obie istniały jako silne ośrodki akademickie.  O tym rozmawiamy i nad tym współpracujemy.

– I to się już dzieje – uzupełniał prof. Czopek. – Politechnika Rzeszowska i Uniwersytet Rzeszowski utworzyły klaster „Technologia w Medycynie”. Ważny i obiecujący, nie tylko z punktu widzenia naukowego, czy pozyskiwania pieniędzy, ale potrzebny mieszkańcom Podkarpacia. W przyszłości wspólnych działań chcielibyśmy jeszcze więcej, tym bardziej, że w Rzeszowie nie jesteśmy dużym środowiskiem naukowym i trudno nie iść w kierunku wspólnych badań interdyscyplinarnych.

W przypadku obu profesorów interesujące są okoliczności, w jakich rozpoczynają swoje kierowanie uniwersytetem i politechniką w 2016 roku. Profesor Markowski po raz pierwszy został rektorem w 1999 roku, w 2002 roku wygrał wybory na  drugą kadencję i po 11 latach przerwy znów staje na czele uczelni technicznej. Prof. Czopek przez kilka lat był prorektorem ds. nauki, w 2015 roku został p.o. rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego. W  tym roku wygrał wybory na rektora. Jak widzą siebie w nowej rzeczywistości?

Prof. Tadeusz Markowski. Fot. Tadeusz Poźniak

– To duża odwaga z mojej strony, że wracam – ze śmiechem przyznał prof. Markowski. – Ale na pewno nie jest to ta sama rzeka, do której wchodziłem w 1999 roku. Na przestrzeni tych 17 lat liczba profesorów tytularnych i doktorów habilitowanych na  politechnice wzrosła dwukrotnie. W 1999 roku staraliśmy się o pierwsze uprawnienia habilitacjne na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa,  obecnie takie uprawnienia mamy na czterech wydziałach w pięciu dyscyplinach. Dwa wydziały ich nie mają, mimo że Wydział Zarządzania w 2005 roku był bliski spełnienia wymogów uprawniających do nadawania stopnia naukowego doktora i do dziś takich uprawnień nie uzyskał.

– Mam świadomość, w jakich skomplikowanych i niepewnych czasach żyjemy, finansowo, organizacyjnie. Dotyka nas niż demograficzny i  inne problemy, a w ustawie o szkolnictwie wyższym jasno jest zapisane, że za wszystko odpowiada rektor – mówił prof. Czopek.

– I trochę kwestor – dorzucił żartobliwie, ale nie bez racji prof. Markowski.

Co w zasadzie jest sprzeczne z potocznie wykreowanym obrazem rektorów, jako naukowców w gronostajach bez większej odpowiedzialności. – Nie, nie. To miły, ale tylko dodatek – z uśmiechem skwitował prof. Czopek. – Nie to stanowi istotę tej funkcji.

Istotnie, bardziej niż gronostaje uwagę mogą zaprzątać wyniki Politechniki i Uniwersytetu Rzeszowskiego w Rankingu Szkół Wyższych 2016 publikowanym przez "Perspektywy". Politechnika sklasyfikowana jest na 45. miejscu, Uniwersytet na 57., a ambicje mamy dużo większe.

– Tak, chciałbym, żeby to miejsce było poprawione – przyznał prof. Czopek, co nie będzie takie proste, patrząc na to, jak wiele czynników brane jest pod uwagę przy układaniu wspomnianego rankingu. – Dla mnie najważniejsza jest nauka, efektywny postęp w badaniach naukowych, większa identyfikacja badań z uniwersytetem, budowanie tożsamości poszczególnych dyscyplin uniwersyteckich, by były kojarzone z naszą Alma Mater. Minęły czasy, kiedy interesowaliśmy się wszystkim, a naukę uprawialiśmy w sposób ogólny, obecnie wymaga ona daleko idącej specjalizacji.

Rektor UR ma świadomość, że pewnie z punktu widzenia medialnego, oczekiwalibyśmy szybkich sukcesów otwartej niedawno medycyny albo w naukach technicznych, gdzie w ostatnich latach poczyniono duże inwestycje laboratoryjne, ale uniwersytet musi budować swoją potęgę na naukach humanistycznych i społecznych. 75 proc. uprawnień habilitacyjnych i 70 proc. doktorskich ma właśnie w tej grupie.

– Musimy jednak unowocześnić uprawianie humanistyki, zachęcić do badań interdyscyplinarnych – mówił prof. Czopek. – Trzeba nieustannie konfrontować, czy to, co chcę powiedzieć w humanistyce, mieści się nurcie humanistyki europejskiej i światowej. Budujemy to od lat i pora, by nasz uniwersytet osiągnął sukces w humanistyce.

Rektor uniwersytetu przyznał, parafrazując prezydenta Lecha Wałęsę, że może dać swoim współpracownikom wędkę, ale ryb już nie złowi. To muszą robić profesorowe, doktorzy. I to jest być albo nie być, nie tylko ich osobiste, ale dla wydziału, katedry, a przede wszystkim uniwersytetu.

Prof. Markowski wyjaśniał,  że rankingi są kreowane na podstawie różnych kryteriów, a w świecie techniki trzeba znaleźć takie nisze, w których kadra naukowa będzie potrafiła zadziwić inne, często większe ośrodki badawcze. Rektor musi też mieć ekipę młodych, dynamicznych zastępców, którzy nieustannie będą monitorowali zmieniające się trendy i wiedzieli, co dzieje się na rynku. To bardzo ważne w kontekście dostosowywania się uczelni do potrzeb pracodawców i limitów przyjęć studentów na poszczególne kierunki.

 – U nas produktem jest patent, wynalazek, ale też sam absolwent, którego pracodawca poszukuje już w czasie studiów – mówił prof. Markowski. 

Uniwersytet zdaje się być w gorszej sytuacji już na starcie patrząc na współczesny świat premiujący nauki techniczne.

– Denerwują mnie stwierdzenia, że absolwencie uniwersytetu nie znajdują pracy. Uniwersytet to nie jest wyższa szkoła zawodowa, która gwarantuje zdobycie konkretnego zawodu. Uniwersytet jest miejscem, gdzie spotyka się mistrza, kształtuje własną osobowość, to miejsce wykuwania elit. Można sobie oczywiście zadać pytanie, czy elity są nam jeszcze dziś potrzebne, zwłaszcza, że w mediach czytamy, że nie warto studiować na kierunkach humanistycznych – mówił prof. Czopek. – Adwersarzom zawsze powtarzam – zamknijmy uniwersytet  i zobaczymy, w jakim miejscu kulturowym znajdziemy się za kilkanaście lat.

– Bardzo szybko powstałaby wyrwa nie do uzupełnienia – przyznał prof. Markowski.

Uniwersytet jest bardzo potrzebny ze względu na swą różnorodność. To miejsce dla humanistów, przedstawicieli dyscyplin technicznych, artystów i nie do przecenienia jest jego rola kulturotwórcza w regionie. W dodatku jesteśmy najdalej na wschód wysuniętym uniwersytetem w Unii Europejskiej.  Pytanie, jak to przełożyć na sukces wewnętrzny, jak czerpać istotnie korzyści.- Uniwersytet jest miejscem uprawniania nauk podstawowych, politechnika nauk stosowanych i to jest to linia w zasadzie nie do przekroczenia, mimo że niektórzy nasi pracownicy czasami ją przekraczają. Na politechnice nie powinniśmy rozwijać nauk podstawowych, na uniwersytecie brnąć w nauki praktyczne – twierdził prof. Czopek.

To jak to możliwe, że prof. historii jest prorektorem ds. współpracy międzynarodowej  na politechnice, a nie na uniwersytecie?! – Odnalazł się u nas znakomicie – stwierdził prof. Markowski. – Ale na uniwersytecie promuje swoich doktórów – dodał prof. Czopek. – I formę współpracy udaje się zachować.

Obaj rektorzy zgodnie przyznali, że to, co jest jedną z większych strat, jaką dostrzegają na uczelniach, to zanik starej tradycji mistrza i ucznia w katedrze. Są profesorowie, którzy wychowują 5-6 doktorów habilitowanych i tym samym zostawiają po sobie namacalny dorobek. Nie brakuje jednak profesorów, którzy w tym  kierunku niespecjalnie się angażują, najwięcej energii koncentrując na dodatkowej pracy w szkłach wyższych w miastach ościennych.

– Nie będę negował, że będziemy premiować tych, którzy tradycję mistrz – uczeń z sukcesami realizują – przyznał prof. Markowski.

– Musimy premiować profesorów, którzy są zdolni do budowania własnej szkoły, oryginalności badawczej, wokół której skupiają młodych – mówił  prof. Czopek. – To oryginalność jest dziś ceniona przede wszystkim.

Wbrew pozorom, naukowiec nie może dziś w spokoju oddać się pracy badawczej i pedagogicznej, ponieważ na uczelniach króluje biurokracja, a kariera naukowa podporządkowana jest ustawowym terminom. –Tymczasem nauki nie da się realizować na określony czas – tłumaczył prof. Markowski. – O ile obrona doktoratu w 8 lat jest normą do zaakceptowania, to wpisanie do ustawy o szkolnictwie wyższym zapisu o zrealizowaniu habilitacji w 8 lat jest dyskusyjne. Zwykle trwa to od 9 do 11 lat. Kto się nie mieści w ustawowym limicie, musi odejść z uczelni, a nie zawsze jest to z korzyścią dla nauki.

– Według nowej ustawy weryfikacje pracowników naukowych mają być przeprowadzane co cztery, a nie co dwa lata – zauważył prof. Markowski. – Przygotowywanie wymaganych do tego dokumentów znów absorbuje czas i uwagę. Pracownik koncentruje się na ocenie, zamiast zajmować się pracą stricte naukową. Pytamy, czy on opublikuje pracę habilitacyjną za rok czy za półtora, tymczasem samo oczekiwanie na publikację artykułu w renomowanym czasopiśmie naukowym nawet 2-3 lata. I coraz częściej trzeba za to jeszcze zapłacić.

Za to po habilitacji, według wielu opinii, można spać spokojnie, a nawet się rozleniwić. –Ocenie okresowej poddawani są wszyscy pracownicy, także profesorowie – ripostował prof. Czopek. – I znam przypadki w innych uczelniach, kiedy negatywne oceny otrzymywali profesorowie tytularni. Obowiązuje konkurencyjność i legitymowanie swojego miejsca w uczelni swoim dorobkiem naukowym. Ktoś, kto decyduje się na bycie naukowcem, musi się bez reszty temu poświęcić. Nauka nie pozwala na jakąkolwiek zdradę, jest bezlitosna. Dziś wystarczy wejść do bazy bibliometrycznej i zobaczyć, jaka jest nasza pozycja wśród naukowców, zapytać kolegów z sąsiedniego uniwersytetu, co sądzą o nas.

Choć to nauka jest i powinna być „solą” każdej uczelni, to  największe problemy są dużo bardziej przyziemne.- Nie ma długofalowej stabilności – mówił rektor Politechniki. – Zmiany polityczne pociągają zbyt częste zmiany w szkolnictwie. Nieustannie musimy zmieniać sposób działania. Jeśli od nowego roku spadnie nam dotacja, to plany finansowe i politykę finansową uczelni po raz kolejny trzeba będzie modyfikować. 

– Kilka dni temu zaproponowano nam nowy algorytm podziału dotacji, który spowoduje obcięcie funduszy o co najmniej 5 proc. – dodawał prof. Czopek. – Brak spokoju finansowego to problem, który najbardziej nam doskwiera. Nigdy do końca nie wiemy, jaką dotację uczelnia otrzyma w danym roku. W dodatku, otrzymujemy ją dopiero w kwietniu, a do tego czasu funkcjonujemy „w ciemno”. Chcielibyśmy mieć komfort podejmowania decyzji od samego początku roku akademickiego. Nie ulega też wątpliwości, że nakłady na polską naukę są niewystarczające. Drugi warunek polepszenia pracy polskich uczelni  to stabilizacja przepisów. Być może zapewni ją nowa Ustawa 2.0, ale w tej chwili np. przepisy dotyczące studiów doktoranckich zmieniają się co roku i czasami jedne w stosunku do drugich są sprzeczne. To dwa fundamenty niezbędne, by uczelnie mogły w pełni korzystać ze autonomii, która jest ich niezbywalnym prawem. Tymczasem decydentom brakuje świadomości i zaufania do mądrości akademickiej, która potrafi z autonomii korzystać w sposób odpowiedzialny, nie marnotrawiąc publicznych pieniędzy.

Warto dodać, że w Unii Europejskiej nakłady na szkolnictwo wyższe sięgają 2 proc. PKB, a w Polsce 0,9 PKB. Mimo tego, w ostatnich latach zarówno Uniwersytet Rzeszowski, jak i Politechnika Rzeszowska, w imponujący sposób rozbudowały swoją bazę dydaktyczną dzięki unijnym dotacjom. Kiedy doczekamy się wynalazków opracowanych w nowoczesnych laboratoriach? – Odsyłam po nie na Politechnikę – ona jest od wynalazków, my od nauk podstawowych. U nas się tworzy i obala teorie – oświadczył prof. Czopek.

Profesor Markowski przed wynalazkami się nie bronił, ale nie zaprzeczał racjom przedsiębiorców, którzy narzekają na trudną współpracę z uczelniami.  – To, oczywiście, jest problem i mam pewne plany poprawy tej sytuacji – przyznał rektor Politechniki. – Konieczność współpracy nauki z biznesem jest oczywista. Niestety, instytucje, które powstały decyzją ustawową, ten proces trochę skomplikowały. Stworzono pośrednika między tym, który tworzy wynalazek, a tym, który chce go nabyć. Procedury wydłużyły proces realizacji projektów dla firm. Kiedyś pomysł naukowca sprzedawano w ciągu tygodnia. W tej chwili mamy Centrum Innowacji i Transferu Technologii, które zostało nam narzucone przez ustawę. Musi przez nie przejść każdy wynalazek i patent. Tu zaczynają się schody i liczne procedury. A wystarczyłaby jedna jednostka dokumentująca patenty. I jeżeli biznesmen i ten, który sprzedaje – po części uczelnia może być właścicielem – dogadują się, to zakup powinien trwać dzień-dwa, a nie miesiącami.

Prof. Sylwester Czopek. Fot. Tadeusz Poźniak

Profesor Czopek przypomniał, że jest w przypadku wybudowanych niedawno laboratoriów jeszcze jedna trudność – uczelniom przez 5 lat nie wolno komercjalizować badań prowadzonych w obiektach wybudowanych za unijne pieniądze. Wprawdzie Uniwersytet, wspólnie z Politechniką i w partnerstwie z Urzędem Marszałkowskim, realizują projekt, który może pozwolić w części ten problem rozwiązać, ale póki co, fakty są takie, że chociaż wyposażenie niektórych laboratoriów mamy takie, jakiego nie posiada większość ośrodków akademickich, nie możemy służyć badaniami na zlecenie przedsiębiorców. Tu również potrzeba systemowych rozwiązań. Są kraje, których przedsiębiorcy ściśle współpracują z uczelniami.

– Znacznie odbiegamy od modelu niemieckiego, gdzie większość prac dyplomowych różnych szczebli, odnosi się do biznesu, przemysłu – zauważył prof. Markowski. – Bardzo mało robi się tam tzw. prac na półkę. Są one od razu wykorzystywane. Widocznie model, który mają skonstruowany w swoich przepisach, ułatwia współpracę nauki z biznesem.

Uniwersytet Rzeszowski nadal zamierza poszerzać bazę dydaktyczną. – W tej chwili najważniejszą inwestycją jest planowana budowa Centrum Lekkoatletycznego dla Wydziału Wychowania Fizycznego. Będzie to centrum sportowe, a zarazem badawcze. Drugim kierunkiem, o którym myślimy, jest szpital uniwersytecki. Musimy go mieć jako uniwersytet prowadzący kierunek lekarski, aby być konkurencyjnymi w stosunku do uznanych Akademii Medycznych. Oni patrzą nam na ręce i musimy zapewnić medycynie odpowiednią bazę. Teraz jest raczej mowa o przekazaniu jednego z rzeszowskich szpitali jako uniwersyteckiego, ale rozmowy wciąż trwają. Analizujemy różne rozwiązania i nie jest wykluczone, że wybudujemy nowy szpital.

Politechnika również zamierza inwestować. Nowy budynek powstanie dla Wydziału Zarządzania. Jest już decyzja o budowie obiektu.– Trzeba też poprawić warunki lokalowe dwóch wydziałów: Matematyki i Fizyki Stosowanej oraz Chemicznego. Musimy też poprawić warunki w Akademickim Ośrodku Szybowcowym – zdradził profesor Markowski, przyznając, że wraca do koncepcji budowy wyciągu narciarskiego i za dwa lata chciałby zaprosić na narty do Bezmiechowej.- Pracujemy nad projektem, który pozwoli uzyskać środki na tę inwestycję. Chcemy też zwiększyć liczbę studentów na pilotażu. Dziś na świecie brakuje od 70-150 tys. pilotów. Podobnie wzrasta zapotrzebowanie na mechaników lotniczych.

Jakość nauki

Chcielibyśmy, aby polska nauka była w świecie coraz bardziej doceniana. Marzą nam się Nagrody Nobla i spektakularne odkrycia. Tymczasem w rankingu szanghajskim (Academic Ranking of World Universities 2016) polskie uczelnie są dopiero na miejscu 38. Znacznie lepiej oceniani są natomiast sami naukowcy, którzy pod względem liczby publikacji naukowych, zajmują miejsce 20. w świecie. To oznacza, że mamy duży potencjał.

– A czy ktoś robi rankingi, ilu naszych naukowców wyjechało za granicę i osiąga tam sukcesy – pytał prof. Markowski.

– Musimy tworzyć warunki, w których ci ludzie nie będą chcieli stąd wyjeżdżać – dodał prof. Czopek.

Czy stworzy je zapowiadana w przez ministra Konstytucja dla nauki? Mówi się o programie Polskie Powroty dla naukowców, ale na razie brakuje konkretów, jak w przypadku wielu założeń do nowej ustawy. Wśród nich pojawia się także termin uniwersytety badawcze, które miałyby zostać wyłonione z grona dotychczasowych i w domyśle – lepiej finansowane.

– Wybranie wiodących ośrodków akademickich, na pewno odbędzie się z niekorzyścią dla pozostałych – zgodzili się obaj rektorzy, a prof. Markowski uzasadniał: Przykładowo, na Politechnice Poznańskiej zanikają pewne technologie, w których my się specjalizujemy. Czy decydenci będą umieli wybrać ośrodki wiodące w danych dyscyplinach? Równie dobrze może dziać się coś ważnego na Uniwersytecie Rzeszowskim w dziedzinie, którą np. Uniwersytet Warszawski nie zajmuje się wcale. Wydzielanie uniwersytetów badawczych i czynienie z nich centrów wszelkiej wiedzy niczego dobrego nie przyniesie.

Skoro mówi się też, że przy dzieleniu pieniędzy dla uczelni mniejszy nacisk będzie położony na liczbę studentów, bo liczy się jakość kształcenia i badania, warto odpowiedzieć sobie na pytanie, ilu ludzi z wyższym wykształceniem potrzebujemy. Unia Europejska stawia na edukację i chciałaby, aby do 2020, w grupie 30-34-latków było ich 40 proc. Polska ten limit  już przekroczyła.

– Czy to jest zmartwienie? – upewniał się prof. Markowski.

Dla firm, które narzekają, że brakuje im ludzi po zawodówkach wydaje się, że tak. 

– Powinniśmy stawiać na elitarność kształcenia i selekcję, której dzisiaj nie ma i w zasadzie każdy, kto chce studiować – może to robić, ponieważ uczelniom nie opłaca się prowadzić selekcji na etapie rekrutacji – przyznał prof. Czopek. –  Wtłoczono szkolnictwo wyższe na bocznicę, która nie gwarantuje jakości. Dziś jakość kształcenia mierzymy przez stosy papierów. A jakość kształcenia to nie papiery, ale sukcesy naszego absolwenta. Czy on publikuje, czy znajduje pracę, czy jako student był stypendystą ministra – to są mierniki. Kiedy ktoś mówi, że będzie premiował jakość kształcenia, trzeba od razu zapytać, jak tę jakość będzie mierzył.

Profesor Czopek chciałby, aby ludzi zainteresowanych studiowaniem i zdobywaniem wyższego wykształcenia było jak najwięcej, ale… – Decyzja o wstąpieniu w mury uczelni wyższej powinna być przemyślana i odpowiedzialna, wiązać się z chęcią zdobycia wiedzy, poszerzenia horyzontów, ukształtowania swojej osobowości. Ktoś, kto kończy studia wyższe staje się przecież inteligentem, elitą społeczeństwa. Jeśli te elity źle wykształcimy, to jakie będziemy mieć społeczeństwo?

Mocne naukowo uczelnie w budowaniu elit pełnią olbrzymią rolę. A to, że mamy w Rzeszowie – mieście, które po wojnie trzeba było budować na nowo – dwa duże ośrodki akademickie,  może w tym tylko pomóc. Dziś można zatem prof. Markowskiemu gratulować, że 16 lat temu, kiedy na bazie Wyższej Szkoły Pedagogicznej powstawał Uniwersytet Rzeszowski, nie zgodził się na włączenie do niego Politechniki.

– Rzeczywiście po ‘45 w Rzeszowie elit brakowało – zgodził się prof. Czopek. – Ale nie jest rolą wyłącznie uczelni ich kształtowanie. Mają w tym swój udział także instytucje kultury – filharmonia, teatry, muzea. Zapotrzebowanie na wysoką kulturę powinno iść w parze z edukacją i wiedzą zdobywaną chociażby na uniwersytecie. Nie przypadkowo święto studentów naszego uniwersytetu nosi miano „Kulturaliów”. Chcemy w ten sposób wyeksponować związek studiowania z kulturą. Dlatego namawiamy studentów do korzystania z tej szansy, jaką daje studiowanie w dużym mieście. Kształtowanie młodego człowieka jest ogromnie ważne i niebagatelną rolę mają w tym właśnie autorytety, profesorowie. Odwołam się ponownie do wykładu prof. Twardowskiego. W nim pisze, że rolą profesora jest być wychowawcą, wykładowcą i naukowcem. I to są trzy aspekty, nierozerwalnie związane z profesurą. Tylko taka ma sens.

– I ja się z tym całkowicie zgadzam – podsumował prof. Markowski, przypominając na koniec, że elity, podobnie jak kadra w uczelniach, nie pojawiają się z dnia na dzień. Nowa władza na uczelni nie wywraca wszystkiego, co zastała do góry nogami, ale umie akceptować decyzje, które podjęli poprzednicy. Kształcenie młodzieży jest procesem ciągłym. Kształtowanie elit- też.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy