Reklama

Biznes

Kosmiczny lekarz, Scott Parazynski na IV Forum Innowacji

Aneta Gieroń
Dodano: 14.05.2013
4121_forum_innowacji_scott
Share
Udostępnij
Pradziadowie Scotta Parazynskiego, którzy na początku XX wieku spod Krakowa wyemigrowali do Ameryki, w kosmicznych nawet marzeniach nie przewidzieli, że ich potomek niecałe sto lat później, dosłownie sięgnie gwiazd i poleci w kosmos, w dodatku nie raz, ale pięć razy i spędzi tam w sumie 57 dni, 15 godzin i 34 minuty. O samym Parazynskim trudno powiedzieć astronauta – raczej kosmiczny lekarz, który spełnił swoje dziecięce marzenie o kosmosie, a o medycynie oraz turystyce kosmicznej przeprowadził mini wykład w trakcie IV Forum Innowacji w Rzeszowie. I… pocieszył kosmicznych marzycieli. Według Scotta Parazynskiego nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy w najbliższej przyszłości, turystycznie, bez większych ograniczeń wiekowych i zdrowotnych latali w kosmos w wieku nawet 70 lat, pod warunkiem, że będzie nas na to stać.  Jego zdaniem w ciągu najbliższych 30 lat każdy będzie mógł zostać astronautą, a na orbicie pojawią się kosmiczne hotele.
 
Mocno dojrzały pan, z wszczepioną endoprotezą biodra, za kilka lat zapuka do lekarza medycyny kosmicznej (dotychczas w Polsce istniała tylko medycyna lotnicza,  medycyna kosmiczna jest właśnie w fazie tworzenia) i poprosi o stwierdzenie, czy możliwy jest w jego przypadku lot w kosmos, bo właśnie zaplanował sobie dwudniową wycieczkę w stan nieważkości… Taki obrazek, który dziś zdaje się kadrem z filmu science fiction, w niedalekiej przyszłości może być czymś absolutnie zwyczajnym – tak przynajmniej wynika z dyskusji – „ Medycyna kosmiczna – niszowa dziedzina czy rentowny sektor w niedalekiej przyszłości?”, która odbyła się w ramach IV Forum Innowacji, a w trakcie której Scott Parazynski, okazał się gwiazdą w amerykańskim stylu: uśmiechniętą, wyluzowaną, serdeczną i świetnie przygotowaną merytorycznie jednocześnie.
 
Życie jak film
 
Jego życiorys jest tak niewiarygodny, że bardziej przypomina scenariusz filmowy, niż zapis faktów z życia potomka polskich emigrantów. 50-letni Scott Parazynski, pilot, płetwonurek, lekarz, dwukrotny zdobywca Mont Everestu, piechur, który wszedł na prawie 50 czterotysięczników, o kosmosie marzył od dziecka. Zresztą nic to nadzwyczajnego w przypadku syna eksperta, który pracował przy amerykańskim programie Apollo. Jako kilkuletni chłopiec, Scott Parazynski nad łóżkiem miał plakat z wizerunkiem Johna Glenna, pierwszego Amerykanina, który obleciał Ziemię w przestrzeni kosmicznej. Jednak nie astronautą, ale lekarzem ostatecznie został młody Parazynski. Gdy otrzymał stypendium z NASA i znalazł się w Ames Research Center, zaangażował się w badania nad obrzękami spowodowanymi przeciążeniami grawitacyjnymi w podróżach kosmicznych.
 
Wówczas też zaprojektował kilka przyrządów do ćwiczeń dla ludzi przygotowujących się do pobytu w kosmosie. W 1992 r. dr Parazynski został wybrany do korpusu astronautów i przeszedł trening przygotowujący go do wzięcia udziału w misjach kosmicznych. Pierwszą z nich odbył w 1994 r. na pokładzie promu kosmicznego „Atlantis". W drugiej wyprawie „Atlantisa" w 1997 roku został mianowany inżynierem pokładowym oraz nawigatorem podczas połączenia się z rosyjską stacją naukowo-badawczą „Mir", do której Amerykanie dostarczyli aparaturę do przeprowadzanych badań oraz sprzęt logistyczny.
 
Dr Parazynski i rosyjski astronauta Władimir Titow przeprowadzili 5-godzinną inspekcję w kosmosie, podczas której naprawili 4 zestawy badawcze, a także uszczelnili komorę śluzową pojazdu kosmicznego. Trzecia misja w przestrzeń pozaziemską trwała 9 dni, podczas których załoga m.in. dokonała rozstawienia systemu „Spartan" do obserwacji Słońca i teleskopu Hubble'a. Po raz czwarty dr Parazyński poleciał w kosmos w 2001 r.,  piąty zaś lot odbył  wahadłowcem Discovery w 2007 r. Najbardziej sentymentalny był dla Parazynskiego lot z 1998 roku, kiedy to w stan nieważkości jako specjalista medycyny kosmicznej przeniósł się wspólnie ze swoim idolem z dzieciństwa, 77-letnim wówczas Johnem Glennem.
 
Stan nieważkości
 
Ale loty w kosmos to dla dr. Parazynskiego nie tylko spełnianie dziecięcych marzeń, to przede wszystkim praca  i analiza wpływu stanu nieważkości na ludzki organizm.
 
– Stan nieważkości powoduje zaburzenia równowagi, także widoczne zmiany w układzie krwionośnym, twarz robi się nabrzmiała, leci krew z nosa, pojawiają się komplikacje z oddychaniem. W przypadku mięśni i kości, także pojawiają się pewne zmiany związane z przebywaniem w stanie nieważkości – tłumaczył dr Parazynski. Te wszystkie skutki uboczne mogą być problemem przy dłuższym przebywaniu w kosmosie. Krótkie, kilkuminutowe, kilkugodzinne pobyty, czyli takie, którymi zainteresowani byliby kosmiczni turyści, nie stanowią zagrożenia dla zdrowia człowieka. Trzeba jednak pamiętać o promieniowaniu kosmicznym, które może doprowadzić do zaburzeń fizjologicznych i ewentualnych problemów natury psychologicznej. 
 
Turyści w kosmosie?
 
Pułkownik dr Olaf Truszczyński z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej przyznał, że Instytut dotychczas zajmował się wysyłaniem w kosmos astronautów, którzy jechali tam z misją eksploracyjną, doświadczenia w przygotowywaniu ludzi do wyprawy turystycznych w kosmos, Instytut jak na razie nie posiada.
 
– Wiem na pewno, że nie będziemy turystycznie wysyłać w stan nieważkości kobiet w ciąży i dzieci, w przypadku innych osób, takie podróże są możliwe. Tylko po co? Dla samej przyjemności? Dla mnie to trochę za mało – twierdził dr Truszczyński. – Nie do końca trafia też do mnie argumentacja, że przyspieszona i masowa próba poznania kosmosu wiąże się z groźbą konieczności opuszczenia Ziemi w nieodległym czasie.

Profesor Leszek Bryniarski, kardiolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, spojrzał na turystyczne loty w kosmos od strony  praktycznej i… prozaicznej. Bo np. co trzeci Polak choruje na nadciśnienie, kilka milionów Polaków ma cukrzycę, więc rodzi się pytanie, czy z takim schorzeniami ludzie w przyszłości mogliby podróżować w kosmos? Zwłaszcza, że w stanie nieważkości lekarstwa działają zupełnie inaczej niż na Ziemi.
 
– Jakie badania byłby niezbędne przed taka podróżą? – dywagował prof. Bryniarski. – Bo oparcie się tylko na badaniu krwi i próbie wysiłkowej, to chyba jednak za mało.
 
– Ale kosmos, to nie tylko człowiek i jego zdrowie w stanie nieważkości – mówiła dr Marta Wachowicz z Centrum Badań Kosmicznych. – To także badania naukowe na rzecz przemysłu kosmicznego, z dobrodziejstw których korzystają nie tylko astronauci, ale  także pacjenci choćby dentystów, którzy zakładają implanty, albo osoby niepełnosprawne, które korzystają z protez wykonanych z włókiem węglowych i aluminium. Na tych protezach polski paraolimpijczyk, Wojtek Czyż zwyciężał na olimpiadzie w Pekinie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy