Reklama

Biznes

Ekonomista: Początek roku jest trudniejszy niż rok temu

Z dr. Krzysztofem Kaszubą, ekonomistą, rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania w Rzeszowie, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 05.01.2013
1669_KrzysztofKaszuba
Share
Udostępnij
Jaromir Kwiatkowski: Prognozy mówią, że pierwsze półrocze 2013 roku będzie w gospodarce bardzo trudne.
 
Krzysztof Kaszuba: Na pewno w rok 2013 wchodzimy w gorszej sytuacji niż wchodziliśmy w 2012. Jest to związane m.in. z tym, że dług publiczny wzrósł o kolejne dziesiątki miliardów złotych, ale przede wszystkim z sytuacją przedsiębiorstw, bo to one tworzą wzrost gospodarczy. Niestety, w minionym roku było więcej upadłości, co powoduje, że podstawy wzrostu gospodarczego są osłabione. Tysiące przedsiębiorstw ma problemy z płynnością finansową, związane z tym, że albo nie otrzymały pieniędzy za swoje usługi, albo nie znalazły wystarczającej liczby ciekawych ofert sprzedaży. Tak czy owak, sytuacja na początku roku jest trudniejsza niż rok temu. Przykładem jest sfera budownictwa, choćby na Podkarpaciu, i porównanie zysków do strat. W roku 2011 była dobra sytuacja, w 2012 zyski praktycznie równają się stratom, bo część przedsiębiorstw miała zyski, ale z kolei duża grupa odnotowała straty.

Skąd zatem bierze się akcentowane w mediach przekonanie, że – jak przetrzymamy pierwsze półrocze – to w drugim sytuacja gospodarcza się poprawi?
 
Nie wiem. Może na takiej samej zasadzie, jak trener słabszej drużyny mówi swoim piłkarzom: „słuchajcie chłopaki, jak przetrzymamy 30 minut naporu, to później będzie lepiej”.

Czy zatem są to prognozy na wyrost?

Myślę, że w Ministerstwie Finansów ktoś jednak to wszystko liczy i wie, co się będzie działo w gospodarce. Weźmy budżet państwa. Są zaplanowane określone dochody, ale przede wszystkim są zaplanowane wydatki. Nawet jak będą problemy z dochodami, to się wyemituje dodatkowe obligacje, czy spróbuje się tę dziurę w inny sposób zasypać. Generalnie po stronie wydatkowej budżet będzie realizowany, a to oznacza, że ponad 300 mld zł wpłynie do gospodarki. Wydatki w roku 2013 są zaplanowane na poziomie wyższym niż w 2012, w związku z tym gospodarka otrzyma ten strumień pieniądza. Przedsiębiorstwa w dalszym ciągu będą realizować różnego typu kontrakty, bo nie jest tak, że coś się nagle załamuje. Także wzrost gospodarczy będzie, tylko nie wiemy, czy będzie wynosił 1,8 czy 2,5 proc.
 
No właśnie. Problem polskiej gospodarki nie polega na tym, że jest recesja, bo jej nie ma, tylko że wzrost gospodarczy jest o wiele niższy niż potrzebuje kraj na dorobku.
 
Przy wzroście gospodarczym poniżej 5 proc. (a my spadliśmy w 2012 roku z 4 proc. na początku do niespełna 2 proc. na końcu roku) nie ma możliwości rozwiązania takich problemów, jak np. bezrobocie na poziomie 14-15 proc.
 
Dlatego tym bardziej dziwi mnie optymizm niektórych komentatorów, skoro jednocześnie mówi się, że czeka nas fala bankructw przedsiębiorstw, a co za tym idzie –wzrost bezrobocia.

Popatrzmy na Podkarpacie. Wiele dużych przedsiębiorstw budowlanych ma potężne kłopoty, szykują się upadłości. Wiele zawiesiło działalność, powstały też nowe, ale generalnie nie zapowiada się, aby w I półroczu były realizowane jakieś wielkie przedsięwzięcia inwestycyjne w samorządach. Oczywiście, one są zaplanowane i będą, ale to nie będzie wielki skok. Raczej będą kłopoty z realizacją wielu przedsięwzięć ze względu na brak środków własnych.
 
Czyli raczej można spodziewać się, że sytuacja na rynku pracy może się pogorszyć?

Na pewno trudno oczekiwać, aby się poprawiła. Kolejne grupy ludzi wyjadą do pracy w świat i trzeba mieć nadzieję, że zachodnia gospodarka (myślę przede wszystkim o brytyjskiej, a zwłaszcza niemieckiej) będzie nadal funkcjonowała stabilnie, bo gdyby tam się zachwiało, to to by oznaczało, że część pracowników z Polski wróci do kraju, a to jeszcze bardziej podwyższy poziom bezrobocia. Jeśli popatrzymy na podkarpacki przemysł, to pamiętajmy, że większość przedsiębiorstw, zwłaszcza dużych, jest w rękach kapitału zagranicznego. Te przedsiębiorstwa są bezpośrednio powiązane z tym, co się dzieje w gospodarce światowej, a nie polskiej, bo właściciel w USA, Kanadzie, Francji czy Niemczech określa, ile części czy podzespołów ma dostarczyć polska firma. Jeśli tamta gospodarka będzie funkcjonować bez większych zakłóceń, to nasze przedsiębiorstwa także będą działać, a może nawet zatrudniać. Gorzej będzie, gdy zachodnia gospodarka zacznie przeżywać kłopoty.
 
W gospodarce mamy trzy układy. Pierwszy to duże przedsiębiorstwa: krajowe i zagraniczne, i ich wzajemne powiązania. Drugi to inwestycje publiczne (np. autostrady). Ale jest też trzeci układ – tysiące średnich i małych przedsiębiorstw. Wydaje się, że właśnie te przedsiębiorstwa będą stabilizatorem niewielkiego wzrostu gospodarczego w roku 2013.

Początek roku przyniósł pozytywne wiadomości dotyczące budżetów domowych: podobno mają spaść rachunki za gaz i raty kredytów.

Oczywiście, są to pozytywne wiadomości, bo to oznacza, że przeciętne gospodarstwo domowe, zwłaszcza obciążone kredytem, zarobi w skali miesiąca, dajmy na to, 100-150 zł. Ale nawet te niewielkie, chwilowe zyski na tańszym gazie czy niższych stopach procentowych zostaną przynajmniej częściowo utracone z tytułu wzrostu cen np. biletów czy artykułów żywnościowych. Optymistycznie można powiedzieć, że jest szansa, iż realne dochody Polaków w roku 2013 będą przynajmniej nie niższe niż w 2012. A jeśli będzie to mały plusik, to trzeba pamiętać, że każdy plus, choćby najmniejszy, musi cieszyć, skoro nie ma szans na duży plus.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy