Reklama

Biznes

Sejm uchwalił, Senat popsuł

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 13.03.2015
18381_oze2
Share
Udostępnij
Batalia o ustawę o OZE jeszcze nie zakończona. 
Czy państwo wesprze małych producentów energii elektrycznej?
 
– Ustawa jest krokiem we właściwym kierunku. Niezależnie od tego, że polska energetyka opiera się na węglu kamiennym, równolegle następuje rozwój małych elektrowni, produkujących energię ze źródeł odnawialnych. Jest to zjawisko korzystne i potrzebne, ponieważ nie ma negatywnego wpływu na środowisko, a umożliwia wytwarzanie energii elektrycznej, której będzie potrzeba coraz więcej – przekonywał po uchwaleniu przez Sejm ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) Andrzej Kwiatkowski, właściciel firmy ROTERO Oszczędna Energia z Sanoka, zajmującej się projektowaniem systemów fotowoltaicznych. Czy jednak ostateczny kształt ustawy będzie po myśli małych producentów energii elektrycznej? To akurat nie jest takie pewne. 
 
W połowie stycznia Sejm uchwalił ustawę o odnawialnych źródłach energii (OZE), która miała wprowadzać nowe zasady wspierania energii wytwarzanej z takich źródeł. Źródła odnawialne na razie są droższe od konwencjonalnych i aby się rozwijały, trzeba je wspierać, czyli dotować. Ustawa m.in. ma kompleksowo regulować tę kwestię.

Wielkie elektrownie to przeżytek
 
Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki, podkreślił po głosowaniach, że ustawa stabilizuje sektor OZE; daje również pewną perspektywę rozwoju odnawialnych źródeł energii. – OZE polskie to OZE rozproszone, ze szczególną rangą dla konsumenta; OZE oparte o nasze naturalne surowce wykorzystujące biomasę, wiatr, odpady komunalne – stwierdził wicepremier. 
 
Na czym polega owo rozproszenie? 
– Systemy fotowoltaiczne budujemy na indywidualnych domach – wyjaśnia Andrzej Kwiatkowski na podstawie działalności firmy ROTERO. – Stanowią one rozproszone źródła energii, które przynoszą korzyść inwestorowi, bo odpada kwestia przesyłu, a inwestor korzysta bezpośrednio z wytwarzanego prądu elektrycznego. 
 
Andrzej Kwiatkowski dodaje, że na podstawie tego, co obserwuje w Niemczech i innych krajach, wyciąga wniosek, że obecnie dąży się do tego, by nie koncentrować się na wielkich elektrowniach, ale raczej na zabudowaniach indywidualnych – miejscach, gdzie jest możliwość efektywnego naświetlenia paneli, co wykorzystuje się do produkcji energii elektrycznej ze Słońca.
 
Za najlepszą ofertę – gwarancja wsparcia
 
Wicepremier Piechociński dodał w Sejmie, że rząd wyciągnął wnioski z doświadczeń innych krajów, gdzie doprowadzono do niekontrolowanego rozwoju OZE często kosztem stabilności systemu energetycznego. Zdaniem przedstawicieli firmy ROTERO, doświadczenia różnych krajów są niejednorodne. Np. w Anglii ten system doskonale się sprawdził, a w Czechach już nie, ale to pewnie dlatego, że tam postawiono na duże firmy fotowoltaiczne, a nie na rozproszonych inwestorów prywatnych. – Przy dobrym wsparciu i stałych taryfach niepotrzebna jest pomoc w formie dotacji, bo samo to już generuje szybki zwrot inwestycji – podkreśla inż. Mateusz Stram, specjalista ds. techniczno-handlowych w firmie ROTERO. – System wsparcia w postaci taryf gwarantowanych na każdą kilowatogodzinę wprowadziły np. Filipiny, a ostatnio Pakistan. Skoro w innych krajach to się udało, to w Polsce też się uda. Tym bardziej, że wiemy, iż zainteresowanie jest spore; świadczy o tym liczba firm, które powstają w branży OZE. Mamy też wiele zapytań ze strony inwestorów z całej Polski, dotyczących systemów wsparcia i chęci instalacji.
 
Poseł sprawozdawca Andrzej Czerwiński (PO) przekonywał w Sejmie, że uchwalenie ustawy pozwoli na uruchomienie szerokich inwestycji w OZE, które od kilku lat były zamrożone. Z tą opinią zgadza się Andrzej Kwiatkowski. – Opierając się na własnym doświadczeniu i już nawiązanych kontaktach z potencjalnymi inwestorami, możemy śmiało powiedzieć, że pojawiająca się możliwość wsparcia zdecydowanie polepszy ten rynek – uważa właściciel firmy ROTERO. – Jesteśmy przekonani, że właściwe są nie duże elektrownie, lecz rozproszona energia dla indywidualnych inwestorów.
 
Jedną z podstawowych proponowanych w ustawie zmian w porównaniu z obecnie obowiązującymi przepisami dotyczącymi wspierania OZE, miałaby być zmiana systemu świadectw pochodzenia energii na system aukcyjny. – Odnosiłoby się to do elektrowni powyżej 40 kW. System aukcyjny polegałby na tym, że dostawcą energii elektrycznej byłby inwestor, który uzyskuje najniższe koszty jej wytwarzania – wyjaśnia Andrzej Kwiatkowski. W zamian taki producent energii dostałby gwarancję wsparcia przez 15 lat. System wyboru najlepszej oferty w tych samych warunkach miałby być tańszy dla budżetu państwa o ponad 7 mld zł. Szacuje się, że po zmianach, do 2020 r. w budżecie ma pozostać 20 mld zł.
 
Do działalności prosumenckiej – dla instalacji o mocy poniżej 40 kW, nie byłaby potrzebna koncesja ani działalność gospodarcza. Nadwyżkę energii można byłoby odsprzedać do sieci.

Rząd zdecyduje, ile energii potrzebuje
 
Zgodnie z projektem ustawy, rząd miałby decydować, ile energii odnawialnej potrzebuje. – To się u nas robi praktycznie: nasza elektrownia fotowoltaiczna ma tzw. monitoring, czyli możemy obliczyć, ile energii zostało wytworzone w danym czasie. Biorąc pod uwagę zapotrzebowanie na energię elektryczną w danym regionie czy w Polsce i możliwości jej wytwarzania, możemy zrobić tzw. bilans, który pokaże, ile energii ewentualnie nam jeszcze potrzeba, czy też może jest już jej nadmiar – tłumaczy właściciel firmy ROTERO.
 
Wspieranie źródeł odnawialnych miałoby zostać przerzucone na konsumentów, którzy – według projektu, który wyszedł z Sejmu – mieliby mieć doliczoną do rachunku „opłatę OZE”. Stawka proponowana w pierwszym roku obowiązywania ustawy to 2,27 zł za jedną megawatogodzinę prądu. – Jeżeli mali wytwórcy mają wsparcie w postaci wyższej ceny za sprzedaną energię elektryczną, to jest to najbardziej czytelny i ekonomiczny system wsparcia – przekonuje Andrzej Kwiatkowski.
 
OZE to jeden z priorytetów polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Jednym z jej celów jest 20-proc. udział tych źródeł w finalnym zużyciu energii. Dla Polski ten cel jest nieco niższy – średnio 15,5 proc. Żeby dojść do takiego wskaźnika, trzeba nadać tempo rozwoju mikroelektrowniom. Temu właśnie powinien służyć system wsparcia dla nich, który wprowadzał projekt przyjęty przez Sejm.
 
Elektrownie wiatrowe poziome i pionowe
 
Wcześniej w głosowaniach nie przeszedł wniosek PiS o odrzucenie projektu ustawy w całości. Przed głosowaniami nad całością przepisów Anna Zalewska (PiS) zapowiedziała, że jej klub w związku z takim kształtem ustawy zgłosi inicjatywę moratorium na budowę farm wiatrowych w Polsce. Andrzej Kwiatkowski, zapytany o przyszłość elektrowni wiatrowych podkreśla, że trzeba tu rozróżnić dwie kwestie. Generatory wiatrowe, czyli turbiny wiatrowe o poziomej osi obrotu (te z charakterystycznymi potężnymi śmigłami) są – w jego i nie tylko jego odczuciu – szkodliwe, ich pracy towarzyszy bowiem zjawisko stroboskopowe, czyli śmigła przecinają promienie słoneczne, co może doprowadzić do poważnych konsekwencji. Zupełnie inna kwestia to polski, opatentowany wynalazek, tzw. elektrownie pionowe, a zatem z pionową osią obrotu – nie wielkie śmigła, lecz wirniki, które już przy niewielkiej prędkości wiatru zaczynają się obracać, a ich pracy nie towarzyszy zjawisko stroboskopowe. – Na to, by ten wynalazek się przebił, pewnie będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Ale ta opcja jest, w moim odczuciu, bardziej korzystna – uważa właściciel firmy ROTERO.
 
Andrzej Kwiatkowski wspomina również, jak swego czasu był na szkoleniu w Krakowie, gdzie wśród uczestników były także osoby, które pracowały przy ustawie o OZE. – Mówiły, że jeżeli system wsparcia byłby czytelny, to w ciągu 2-3 lat te mikroelektrownie są w stanie zabezpieczyć cały system energetyczny porównywalny z tym, jaki był planowany poprzez budowę elektrowni atomowej – opowiada. To pokazuje skalę potencjału małych elektrowni przydomowych.
 
Czy Sejm przywróci zapis korzystny dla małych elektrowni
 
Jednak ostateczny kształt ustawy nie jest jeszcze przesądzony. Na początku lutego Senat wprowadził do projektu wiele poprawek, w tym takie, które w sposób istotny zmieniają pierwotne intencje ustawy. To skutek konfliktu interesów pomiędzy największymi spółkami energetycznymi a zwolennikami energetyki prosumenckiej.
 
Najważniejsze zmiany wprowadzone przez Senat dotyczą właśnie małych elektrowni przydomowych, zasilanych OZE. Senat odrzucił przyjętą przez Sejm – wbrew stanowisku Ministerstwa Gospodarki – poprawkę posła Artura Bramory z PSL, że energia wytwarzana z przydomowych elektrowni o mocy do 10 kW byłaby sprzedawana po stałej, opłacalnej dla małych producentów taryfie. Uchylenie „poprawki prosumenckiej” było tłumaczone wysokimi kosztami dla budżetu.
 
Zwolennicy „energetyki prosumenckiej” są zdania, że jeżeli Sejm nie przywróci poprzedniego zapisu w ustawie, to małe przydomowe elektrownie nie będą opłacalne i w ogóle nie powstaną.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy