Reklama

Biznes

Politolog z UR: Sztab Komorowskiego nie wyczuł zmian w nastrojach społecznych

Rozmowa z dr. Pawłem Kucą, politologiem z Uniwersytetu Rzeszowskiego
Dodano: 25.05.2015
19763_pawel_1
Share
Udostępnij
Jaromir Kwiatkowski: Zaskoczył Cię wynik drugiej tury?
 
Dr Paweł Kuca: W piątek zakładałem, że z niewielką przewagą wygra Andrzej Duda, ponieważ obstawiałem, że w sondażach, które pokazywały remis albo jego minimalną przewagę, jest lekko niedoszacowany.
 
Ja obstawiałem, że zwycięstwo będzie z niewielką przewagą, ale nie odważyłem się powiedzieć głośno, czyje. Zakładałem, że wszystko będzie zależeć od tego, czy elektorat Kukiza pójdzie głosować oraz jak bardzo wyniki pierwszej tury zmobilizują elektorat Platformy.
 
Okazało się, że frekwencja była wyższa niż w pierwszej turze. Jak również, że wyborcy, którzy nie głosowali w pierwszej turze, a głosowali w drugiej, w większości poparli prezydenta Komorowskiego, ale w dużej części także Andrzeja Dudę. Wyższa frekwencja nie oznaczała zatem, że zmobilizowali się tylko zwolennicy prezydenta. 
Moim zdaniem, otoczenie prezydenta Komorowskiego nie do końca rozumie, dlaczego przegrał jego kandydat.

A, Twoim zdaniem, dlaczego?
Z kilku powodów. Pierwszy to słaba kampania, zwłaszcza przed pierwszą turą. Otoczenie prezydenta zachowywało się tak, jakby uważało, że druga kadencja mu się po prostu należy jako nagroda za pierwsze 5 lat.
 
Na to nałożyło się zlekceważenie głównego przeciwnika: na początku kampanii Bronisław Komorowski nieco złośliwie pytał, kim jest ten Duda.
 
Straty Bronisława Komorowskiego, poniesione przed pierwszą turą, były tak duże, iż trudno je było zniwelować w drugiej. Druga sprawa: po pierwszej turze prezydent Komorowski wykonał ruchy niespójne. Prezydent w niedzielę przegrał pierwszą turę, a w poniedziałek nagle był za referendum w sprawie JOW-ów. Tylko, że poniedziałkowy wniosek w tej sprawie był dla mnie oznaką paniki w sztabie Komorowskiego. Poniedziałek po pierwszej turze powinien być czasem namysłu, co się stało i co dalej. Tego nie było. A takie ruchy, jak w sprawie referendum, przyniosły efekt odwrotny.

Tym bardziej, że przez głównego piewcę JOW-ów, Pawła Kukiza, zostały uznane za nieszczere.
Do tego doszła jeszcze np. sprawa z emeryturami. Jeżeli prezydent tak myślał, jak powiedział, to mógł wprowadzić te zmiany wcześniej. Kolejny pomysł na kampanię był taki: to zmobilizujmy tych, którzy się boją PiS-u. Lecz, jak widać, straszenie PiS-em przestało działać. Od czasów rządów PiS-u weszło nowe pokolenie – dziś głosują ludzie, którzy mieli wtedy po 10 lat. Im argument o IV RP nic nie mówi. Poza tym, jest jeszcze jedna rzecz: prezydent Komorowski dostał od wyborców wotum nieufności za rządy Platformy.  Zebrał całą niechęć do PO. Ludzie są rozczarowani i zmęczeni Platformą, która dzisiaj jest dość arogancką partią władzy.
 
Przejdźmy do zwycięzcy wyborów. Czy ludzie głosowali na Andrzeja Dudę jako kandydata PiS czy raczej jako kandydata ogólnie pojętej zmiany?
 
Na sukces Andrzeja Dudy złożyło się kilka rzeczy, choć, nie sądzę, by startował on z opcją zwycięstwa. Po pierwsze, miał bardzo dobrą kampanię wizerunkowo-marketingową. Po drugie, wykonał ogromną pracę, bo objechał mnóstwo miejscowości, a wielka liczba uściśniętych rak to ważny efekt. Po trzecie, na tle prezydenta Komorowskiego jawił się jako kandydat dynamiczny, pełen werwy. Po czwarte, akcentował potrzebę zmiany. Nie do końca tylko wiadomo, jak ta zmiana zostanie zagospodarowana przez PiS. Uważam też, że na wynik drugiej tury wpłynęły głównie czynniki społeczno-gospodarcze, a nie polityczne.

Komentatorzy wskazywali po pierwszej turze, że Andrzej Duda o wiele lepiej niż prezydent Komorowski poruszał się w tematyce społecznej, dotyczącej problemów codziennego życia. 
 
Andrzej Duda proponował zmianę. A, jak podkreślają konsultanci polityczni, niektórzy ludzie glosują na przyszłość. Andrzej Duda obiecał różne rzeczy i generalnie mówił o przyszłości, o tym, że Polska zasługuje na lepszą zmianę. Oczekiwanie zmiany, zwłaszcza w sprawach społeczno-gospodarczych i związanych z szansami młodych ludzi, widzimy.
 
Choć – co może dobrze dla Andrzeja Dudy – jak mówią badania, wyborcy nie bardzo przywiązali się do obietnic kandydatów, uznając je za element konieczny kampanii wyborczej.
 
Myślę, że obietnice, które Andrzej Duda złożył w kampanii prezydenckiej, wrócą do niego. Jeżeli nie będzie o nich mówił, to będzie mu to przypominane. Obiecał bardzo dużo rzeczy, także w sferze gospodarki, przy czym część z nich jest poza zasięgiem kompetencji prezydenta. Tak czy owak, jest oczekiwanie na zmianę, związane z tym, że ludzie są zmęczeni Platformą. PO, kiedy miała jakiś problem wizerunkowy, mówiła: "No i co nam zrobicie? Jak nie my, to dojdzie do władzy PiS”. To przestało działać.
 
Jednym z ciekawszych zjawisk było zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy w grupie najmłodszych wyborców, do 29 lat. Jakie są tego przyczyny?
 
Zadecydowały o tym elementy społeczno-gospodarcze związane z przyszłością. Do tego doszedł efekt świeżości – Andrzej Duda jest nową postacią w polskiej polityce.
 
Czy miał jakieś znaczenie fakt, że jest o ponad 20 lat młodszy od prezydenta Komorowskiego?
 
Oczywiście. Ale do tego dochodzi jeszcze jedna rzecz: prezydent Komorowski był postrzegany jako kandydat PO, więc młodzi oceniali, co się stało podczas 8 lat rządów Platformy. No i wreszcie – Andrzej Duda zdecydowanie wygrał kampanię w Internecie. 
 
Komorowskiemu wydawało się, że poparcie mainstreamowych mediów wystarczy? Nie wzięli pod uwagę, że Internet niesie często przekaz nie tylko alternatywny wobec mainstreamu, ale także najbardziej "demokratyczny", gdzie wszystkim kandydatom dostawało się po równo?
 
To prawda. Internet pozwala „obejść” przekaz tzw. tradycyjnych mediów. 

Tym bardziej, że młodzi nie oglądają telewizji, nie czytają gazet, za to siedzą w Internecie.
 
Jest jeszcze jedna rzecz. Skąd się wzięło 20 proc. Pawła Kukiza? Przecież to nie są ludzie, którzy w większości popierają JOW-y, bo wielu z nich nie ma o JOW-ach pojęcia. Kukiz skumulował emocje tych, którzy chcą zmian i odrzucają partie w ogóle. W drugiej  turze mieliśmy prezydenta, który uosabia obóz rządzący Polską od 8 lat, i młodego kandydata, który mówił o zmianie, więc młodym ludziom było bliżej do kandydata zmiany. Moim zdaniem, otoczenie prezydenta Komorowskiego nie wyczuło zmian w nastrojach. Dorosło nowe pokolenie i oni już trochę inaczej patrzą na świat.
 
Ta kampania, zwłaszcza w Internecie, była bardzo ciekawa. Uważam, że do historii kampanii wyborczych przejdą np. sposoby, przy pomocy których ludzie podawali sobie informacje o wynikach w czasie obowiązywania ciszy wyborczej. Ok. godz. 20 w niedzielę Internet był pełen informacji, ile kosztuje kiełbasa krakowska (symbolizująca Dudę), a ile myśliwska (Komorowski). Powstawały też „wyborcze listy przebojów” . Piosenka Mieczysława Fogga „Ta ostatnia niedziela”, udostępniana na Facebooku w czasie ciszy wyborczej, miała bardzo czytelne przesłanie. To są bardzo ciekawe, świeże i twórcze zachowania internautów. Podobnie jak liczne memy.
 
To prawda. Sztab prezydenta Komorowskiego nie docenił Internetu. Ta kampania pokazuje też znaczenie marketingu politycznego. Przypomnij sobie, z jakiego punktu startowała ta kampania: Bronisław Komorowski był tak żelaznym faworytem, że aż dyskutowano, czy te wybory skończą się w pierwszej turze, czy nie. Skończyło się tak, że te wybory przegrał. M.in. dlatego, że Andrzej Duda bardzo skutecznie zastosował reguły marketingu politycznego. Weźmy też pod uwagę, że po pierwszej turze wielu znanych sympatyków Bronisława Komorowskiego niechcący pomogło Andrzejowi Dudzie. Bo nagle mieliśmy do czynienia z wysypem lekceważących wypowiedzi pod adresem młodych ludzi: że nie wiedzą co robią, że nie można oddać Polski „gówniarzom” itd. Co tylko napędzało poparcie Andrzejowi Dudzie.
 
Andrzej Duda w swoim pierwszym wystąpieniu po podaniu wyników tzw. exit poll, podkreślił potrzebę budowania wspólnoty Polaków. Dodajmy: bardzo podzielonych działaniami polityków. Rzeczywiście, jest potrzeba doprowadzenia do tego, by Polacy zaczęli z sobą rozmawiać i szanowali się, bez względu na opcje polityczne. Tyle, że koniec kampanii prezydenckiej oznacza początek kampanii parlamentarnej. A kampania to nie najlepszy czas na zakopywanie rowów.
 
To, że Andrzej Duda podkreślił konieczność budowania wspólnoty i zasypywania podziałów, jest bardzo ważną sprawą. Z drugiej strony, kampania wyborcza to nie jest okres, w którym emocje opadają. Na pewno jest potrzebny polityk, który będzie je  studził. Natomiast, mówiąc szczerze, uważam, że sytuacja uspokoi się – przynajmniej na jakiś czas – dopiero po jesiennych wyborach parlamentarnych. 
  
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy