Reklama

Biznes

Siekierski jedynką, Skowrońska dwójką do Parlamentu Europejskiego

Aneta Gieroń
Dodano: 16.03.2019
44901_skowronska
Share
Udostępnij
Już wiadomo, kto znajdzie się na podkarpackiej liście Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego. W piątek Grzegorz Schetyna, szef Platformy Obywatelskiej przedstawił liderów. Jedynka przypadła Czesławowi Siekierskiemu, europosłowi PSL z województwa świętokrzyskiego, numerem dwa na liście została Krystyna Skowrońska, posłanka PO z Mielca, która w Sejmie zasiada od 18 lat. Sporym zaskoczeniem jest odległe miejsce Elżbiety Łukacijewskiej. Posłanka PO z Cisnej w PE jest już od 10 lat, a w tegorocznych wyborach może wystartować dopiero z siódmego miejsca. 
 
Pierwsze miejsce europosła Siekierskiego na podkarpackiej liście to efekt wspólnych list Koalicji Europejskiej, jakie tworzą: Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Nowoczesna i Partia Zieloni. Jednak lider z PSL może się okazać na Podkarpaciu mało szczęśliwym pomysłem. Po pierwsze akurat ta partia od kilku lat ma w regionie kłopoty wizerunkowe, co związane jest m.in. z zakończonym niedawno procesem sądowym byłego już marszałka województwa, Mirosława Karapyty, który był z PSL-u oraz z zarzutami, jakie usłyszał były szef PSL na Podkarpaciu, Jan Bury. Wyborcy nie do końca też lubią „spadochroniarzy”, a na pewno nie można powiedzieć, by Czesław Siekierski był w regionie znany. Już w 2009 roku o mandat europosła z Podkarpacia zabiegał Marian Krzaklewski, który bynajmniej nie narzekał na brak rozpoznawalności, a mimo to z kretesem przegrał z Elżbietą Łukacijewską, która startowała wtedy z miejsca drugiego.
 
Tym bardziej dziwi odległe miejsce Łukacijewskiej na tegorocznej liście do PE. Jak przyznaje jednak Zdzisław Gawlik, szef podkarpackiej PO, taka jest decyzja partii na szczeblu regionalnym i krajowym. Dlatego też o mandat powalczy Krystyna Skowrońska. Z trzeciego miejsca na liście najprawdopodobniej wystartuje Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa, miejsce czwarte przypadnie Maciejowi Józefowiczowi z Partii Zieloni, a na miejscu piątym znalazła się Joanna Frydrych z PO. Bardzo prawdopodobne, że Elżbieta Łukacijewska otrzyma dopiero miejsce siódme na liście. Sama posłanka nie potwierdziła jeszcze oficjalnie swojego udziału w majowych wyborach.
 
Kilka lat temu z odległego, siódmego miejsca do Sejmu startował Bogdań Rzońca, któremu nikt  nie dawał najmniejszych szans na mandat posła, a mimo to do Sejmu wszedł. Elżbieta Łukacijewska od lat znana jest ze sprawnych kampanii wyborczych, ale gdyby rzeczywiście wystartowała z siódmego miejsca do PE, musiałaby wykonać nieprawdopodobną pracę, by zdobyć mandat. Tym bardziej, że wcale nie wiadomo, ile mandatów do podziału będzie na Podkarpaciu po majowych wyborach 2019.
 
W mijającej kadencji mieliśmy aż trzech europosłów: Tomasza Porębę i Stanisława Ożoga z PiS-u oraz Elżbietę Łukacijewską z PO. Zazwyczaj są to jednak dwa mandaty. Wynika to z systemu przeliczania głosów do Parlamentu Europejskiego według metody d'Hondta, który jest dość skomplikowany. Jednym z najważniejszych czynników, które decydują o liczbie mandatów, jest frekwencja. A właściwie porównanie frekwencji ogólnej z tą w poszczególnych okręgach. W tych okręgach, w których frekwencja będzie wysoka, jest szansa na zdobycie większej liczby mandatów. Wszystkich okręgów w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest w Polsce trzynaście.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy