Reklama

Biznes

W 1980 i 1981 roku chcieliśmy wolności słowa i doświadczyliśmy ludzkiej otwartości

Alina Bosak
Dodano: 29.08.2020
51478_1
Share
Udostępnij
Rok 1980, narodziny "Solidarności", Niezależnego Zrzeszenia Studentów i Centrum Informacji Akademickiej NZS – słynnego CIA – w Rzeszowie wspomina Wanda Tarnawska, uczestniczka tamtych wydarzeń.

Przed 1980 rokiem nie angażowałam się w działania opozycji, ale dzięki rodzinie z Krakowa wiedziałam o wystąpieniach przeciwko władzy w tamtym środowisku studenckim, o śmierci Stanisława Pyjasa i Studenckim Komitecie Solidarności. Kiedy nastało lato ’80, wieści o strajkach robotniczych w Lublinie i w Mielcu szybko do nas dotarły. Początkowo ludzie byli ostrożni. Pamiętaliśmy potesty robotnicze w 1970 i 1976 roku, z których niewiele poza represjami wynikło. Wieści jednak było coraz więcej. Przywozili je m.in. kolejarze i przyjaciele wracający z wakacji na Wybrzeżu. Strajkujące zakłady wysyłały do kolejnych fabryk emisariuszy z ulotkami, licząc na szersze poparcie. Moment był sprzyjający. Od pielgrzymki papieża do Polski w ludziach coś się przełamało. My naprawdę policzyliśmy się i uwierzyliśmy, że można coś zrobić razem, wspólnie. Cichcem zbierano więc pieniądze, przekazywano sobie wieści. Spokojny opór narastał. 
 
Kiedy zaczęły się rozmowy w Stoczni w Gdańsku, wszyscy śledzili je z uwagą i poczuciem, że tym razem uda się coś osiągnąć. Była w nas jednocześnie głęboka nieufność, że jeśli nawet władza zgodzi się na 21 postulatów, to zaatakuje, gdy tylko robotnicy rozejdą się do domu. Żądania dotyczyły przecież wielu spraw godzących w system. Upomniano się też o więźniów politycznych. Robotników wsparli doradcy – inteligencja z opozycji demokratycznej po raz pierwszy siedziała obok nich w strajkującym zakładzie. Ludzie pracy żądali już nie tylko podwyżek płac. Chcieli czegoś więcej. To były dobrze przemyślane postulaty, które dotyczyły wszystkich. I dlatego ludzie tak masowo poszli w ślady Stoczni Gdańskiej. Nie udało się rozbić strajków od wewnątrz za pomocą agentów, ponieważ robotnicy bardzo pilnowali, by wszystko przebiegało spokojnie. 
 
Mój pierwszy „praktyczny” kontakt z „Solidarnością” nastąpił w siedzibie Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” – przy obecnej ul. Hetmańskiej, wtedy jeszcze Obrońców Stalingradu. Zbierali się tam również rolnicy, m.in. z Komitetu Samoobrony Chłopskiej Ziemi Rzeszowskiej. Oni także domagali się prawa do własnych związków zawodowych. To tam zaczęli pisać postulaty, które potem znalazły się w porozumieniach ustrzycko-rzeszowskich. Pomagałam w ich redagowaniu i przepisywałam na matrycę, służącą do druku na powielaczu. Trzeba to było robić z dużym wyczuciem, bo zbyt mocne uderzenie w klawisz maszyny do pisania mogło matrycę przedziurawić i spowodować jej zerwanie w czasie drukowania. Wielu ludzi tam wtedy pomagało. Ktoś robił kanapki, ktoś rozwoził ulotki. To było gdzieś w październiku, jeszcze przed strajkami chłopskimi, które rozpoczęły się w grudniu 1980 roku.
 
Porozumienia sierpniowe spowodowały, że i studenci zaczęli się organizować. Na WSP w Rzeszowie założyliśmy w październiku Niezależne Zrzeszenie Studentów. Przyczynił się do tego m.in. Radek Wyrzykowski, który właśnie w tym celu zamienił studia w Krakowie na rzeszowską WSP, a radą i doświadczeniem służyli nam również jego rodzice – weterani Powstania Warszawskiego, sami także zaangażowani w „Solidarności”. Musieliśmy jednak pokonać opór władz uczelni, które nie od razu chciały wpisać NZS do rejestru, tłumacząc, że istnieje przecież Socjalistyczny Związek Studentów Polskich i Akademicki Związek Sportowy. Ale udało nam się dopiąć swego. Biuro NZS mieściło się w budynku „mat-fizu”. Po jakimś czasie dostaliśmy nawet telefon i dalekopis, który działał na podobnej zasadzie jak współczesny fax. Mogliśmy przekazywać informacje między uczelniami, ale także na zewnątrz. Docierały one m.in. do Radia Wolna Europa, więc władze traktowały nas ostrożnie, bojąc się rozgłosu.
 
 
Legitymacja Centrum Informacji Akademickiej (funkcja „honorowa”, bo właścicielka ukończyła już studia. Fot. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie.
 
Stawialiśmy na dostęp do informacji i wolność słowa. Publikowaliśmy poza cenzurą (czyli: „do użytku wewnętrznego”) wiele artykułów na tematy historyczne. Powołaliśmy Centrum Informacji Akademickiej, którego nazwa, a raczej jej skrót – CIA szczególnie działał na nerwy władzom. Podobne powstawały w całej Polsce. Żądaliśmy dostępu do informacji, bo cenzura sprawiała, że pewni ludzie „nie istnieli”, pewne rzeczy „nie wydarzyły się”. To jeszcze nie była wolność słowa – jak dziś, gdy można wyjść na ulicę i krzyczeć co się chce. Wtedy wsadzano za to do aresztu. Oficjalnie nie za hasła czy ulotki, ale np. „za zaśmiecanie miasta”. Nie liczyliśmy wtedy na zmianę ustroju i nie sądziliśmy, że socjalizm da się obalić w najbliższej przyszłości. Chcieliśmy zmodyfikować system na bardziej znośny, by chociaż trochę zbliżył się do szlachetnych haseł, jakie niósł na sztandarach. Jako studenci egzekwowaliśmy to, co nie było respektowane przez władze, chociaż obowiązywało – jak np. eksterytorialność uczelni, prawo studentów do własnych przedstawicieli w senacie itp. Nasze niezależne akcje i publikacje zmieniały świadomość społeczną. Byliśmy pełni entuzjazmu, a tajnymi współpracownikami nie przejmowaliśmy się. 
 
W 1980 i 1981 roku, a potem w stanie wojennym, wszyscy graliśmy od jednej bramki. Mieliśmy różne poglądy, ale cel był wspólny – zmiana systemu i warunków życia – miały w tym pomóc wolne związki zawodowe i wolność słowa. Ludzie przestali się godzić na totalne zakłamanie, coraz częściej mówili o suwerenności Polski. Okres legalnej „Solidarności” to było wspaniałe 16 miesięcy. Nabraliśmy oddechu, poczuliśmy swobodę i doświadczyliśmy ogromnej ludzkiej otwartości – co po traumie stanu wojennego już się nie powtórzyło, bo ludzie stali się bardziej ostrożni. Ale wtedy wszyscy się wspierali – także praktycznie, np. dając jedzenie, użyczając samochody. „Karnawał Solidarności” – nie lubię tego określenia, ale tak, to było jak karnawał.
 
***
 
Wanda Tarnawska, ur. w 1958 roku, absolwentka filologii germańskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie. W 1980 roku współzałożycielka Niezależnego Zrzeszenia Studentów i Centrum Informacji Akademickiej NZS przy WSP w Rzeszowie, współzałożycielka i redaktor pism NZS „Kontrapunkt” i „CIA. Centrum Informacji Akademickiej. Biuletyn Informacyjny”. Od listopada 1981 roku zatrudniona w Biurze Rzecznika Prasowego MKR Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidarność”, współpracowniczka niezależnego pisma „Solidarność Rzeszowska”.

 
Wanda Tarnawska – chwila wytchnienia w biurze NZS podczas strajku okupacyjnego w 1981 roku. Fot. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy