O sobie:
Trener, coach, mówca motywacyjny Specjalizuje się m.in. w dziedzinach: sprzedaży, negocjacji, przywództwa, motywacji i rozwoju osobistego. Pomaga sięgać ludziom po swoje cele, motywuje i inspiruje. Mocno wierzy, że marzenia mają moc.
O blogu:
Inspirujące, motywujące, prawdziwe i odważne - takie tematy będą poruszane. Tematem głównym bloga będą zagadnienia z dziedziny sprzedaży, negocjacji i wywierania wpływu. Przedstawione będą skuteczne techniki wykorzystywane przez doświadczonych handlowców, mówców, prezenterów i osób nastawionych na efekt. Bo czy to w życiu prywatnym czy zawodowym liczy się właśnie to jak efektywny jesteś i co konkretnego zrobiłeś. Zdradzę również niektóre przydatne elementy rozwoju osobistego, by każdy mógł wziąć coś dla siebie i od razu mógł to wykorzystać. Pokażę również jak w znacznym stopniu kreować swoje życie, jak je zmieniać na lepsze, jak odkrywać nowe doświadczenia i osiągać zamierzone cele.
O tym się głośno nie mówi. Dlaczego?
Dodano: 08-05-2013
Jako uczestnik wielu szkoleń często spotykam się z opinią u trenerów, że rozwój jest przyjemny i wspaniały. Że sukces i jak to mawiają „nowoczesna psychologia sukcesu” jest bezbolesna, że wystarczy kilka prostych trików i już się pozbyło złego nawyku czy już zaszczepiło się w sobie palącą motywację do działania.
Na szkoleniach jest miło i przyjemnie i tak ma być. Natomiast często zapomina się o tym, że medal ma dwie strony lub jak kto woli kij ma dwa końce.
Właśnie o drugiej stronie medalu będzie dzisiejszy artykuł.
Dlaczego tak się dzieje? Przyjemność i prostota dobrze się sprzedają. Szkoleniowcy głoszą, że rozwój osobisty sprawia, że jest miło i sympatycznie, ale zapominają wspomnieć o tym, że rozwój również boli.
Dlaczego boli? Przypomina mi się, jak uczyłem się jeździć na rowerze. Zielony BMX, dostałem go w prezencie jako mały chłopak. Błyskawica. Do tej pory pamiętam jego charakterystyczne cechy. Pędził niczym błyskawica po ulicach osiedla, ale zanim na niego wsiadłem i zacząłem jeździć kosztowało mnie to wiele wysiłku. Nauka jazdy na rowerze nie była dla mnie zbyt przyjemna. Niezliczone razy upadałem i poobdzierany a nawet często zapłakany wracałem do domu. Do tej pory pamiętam moją najdłuższą prostą, którą przebyłem gdy się uczyłem jeździć. Z pomocą mojej starszej siostry, która popchnęła mnie do przodu z całych sił, pedałowałem by nabrać rozpędu i do tej pory pamiętam ten trzepak naprzeciwko. Pamiętam dokładnie jego kolor i nawet to, w których miejscach schodziła farba. Nie umiałem hamować, więc mogłem wybrać jedną z opcji - albo gleba i obdarte kolana albo zderzenie z trzepakiem i Bóg wie co jeszcze. Wybrałem glebę. Bolało okropnie. Jaki tego skutek? Umiem jeździć na rowerze. Nauka BOLI.
Gdyby małemu chłopcu powiedzieć, jakie katusze będzie przechodził tylko po to, by nauczyć się jeździć, pewnie i tak by się tym nie przejął, bo motywacja jest dużo większa. W tym problem, że jako dorośli nie bierzemy przykładu z dzieci.
Kiedy upadniemy raz czy drugi rezygnujemy, bo za dużo wyrzeczeń. Za dużo dyskomfortu, który muszę przejść by osiągnąć dany efekt.
Wiele sie mówi o wizualizacji i mocy pozytywnego myślenia. No ok. Bardzo fajnie o ile to może poprawić Ci humor i nastrój o tyle nie pomoże przybliżyć Ci się do celu.
Lien Pham i Shelley Taylor z Uniwersytetu Kalifornijskiego przeprowadzili eksperyment. Poprosili grupę studentów, by wyobrażali sobie, że dostają dobrą ocenę na ważnym egzaminie. Mieli widzieć oczyma wyobraźni wszystkie szczegóły i okazywać doskonałe samopoczucie. W eksperymencie brała też udział grupa kontrolna, której uczestnicy nie robili nic specjalnego. Oprócz tego wszyscy zapisywali w notatnikach ile czasu przeznaczają na naukę.
Po egzaminie okazało się, że choć ćwiczenia z wyobrażaniem pomogło w samopoczuciu i poprawiało humor, to niestety nie pomogło w osiągnięciu celów. Studenci, którzy dostawali swoich wyobrażeniach znakomite oceny uczyli sie mniej i przez to w realu dostawali gorsze oceny.
Oettingen z Uniwersytetu z Pensylwanii poprosiła swoich kończących naukę studentów, by zanotowali, jak często wyobrażają sobie, że po studiach osiągają sukces. Po 2 latach okazało się, że Ci, którzy wyobrażali sobie sukcesy otrzymali mniej ofert pracy i zarabiali dużo mniej niż ich koledzy. Naukowcy sądzą, że Ci, którzy stosują metodę wizualizacji i wyobrażenia mogą być słabiej przygotowani i gorzej radzą sobie z przeszkodami, jakie trzeba pokonać na drodze do sukcesu.
Skoro badania pokazują jednoznacznie marne efekty wizualizacji to, dlaczego na szkoleniach trenerzy ciągle polecają ten sposób? Otóż wygoda i komfort lepiej się sprzedają.
Jak więc osiągać cele i być zmotywowanym?
Richard Wiseman, którego bardzo cenię za wkład w rozwój człowieka, ponieważ obala wszelkie mity i nie boi się o tym pisać, przeprowadził jeszcze inny eksperyment. Po opracowaniu jego wyników okazało się, że można wyselekcjonować metody, które pozwolą osiągnąć Twoje cele i pozwolą w dużym stopniu się rozwinąć oraz te, które powszechnie uważane są za skuteczne a tak na prawdę potrafią tylko przeszkadzać.
Osoby, którym się nie udawało osiągać swoich celów kierowały się w życiu następującymi zasadami i zaznaczali na ankiecie odpowiednio:
Gdy staram się zmienić w moim życiu coś ważnego zazwyczaj:
- mobilizuje się, myśląc o kimś, kogo podziwiam za jego /jej osiągnięcia (na przykład o kimś sławnym)
- wyobrażam sobie katastrofy, które nastąpią, jeśli nie osiągnę wyznaczonego celu
- staram się stłumić niesprzyjające myśli ( na przykład o słodyczach i papierosach)
- polegam na swojej silnej woli
- wyobrażam sobie, jakie wspaniałe będzie moje życie, gdy osiągnę swój cel.
Ci, którzy osiągali swoje cele i byli zmotywowani do tego, co robią kierowali się natomiast następującymi zasadami:
- robię szczegółowy plan
- opowiadam innym o swoich zamiarach
- wyobrażam sobie dobre rzeczy, które się zdarzą, jeśli osiągnę swój cel
- daję sobie nagrody za czynione postępy
- zapisuję swoje postępy (dziennik lub wykres).
Wcześniej wspomniana Oettingen zastosowała technikę dwójmyślenia. Przeprowadziła następujący eksperyment. Grupa osób miała najpierw wyobrażać sobie, co chcą osiągnąć. Po kilku minutach fantazjowania, przez następne kilka minut, mieli pomyśleć o zagrożeniach i największym problemie, jaki może ich spotkać na drodze do realizacji celu.
Wniosek z tego taki, że można używać wizualizacji, ale trzeba pamiętać o racjonalnym podejściu do sprawy i przewidywać różne przeszkody czy wyzwania. Nawołuje to jednak do racjonalnego myślenia.
Często spotykam się na szkoleniach z osobami, które uważają, że po szkoleniu posiądą w ekspresowym tempie daną zdolność. Myślą sobie, że po 2 dniowym szkoleniu dostaną upragnione umiejętności. Niestety tak nie jest. Czy po przeczytaniu autobiograficznej książki wielokrotnego medalisty olimpijskiego, pływaka Michaela Phelpsa „Bez granic” nauczyłbym się pływać? Nigdy w życiu. Żeby to zrobić muszę wejść do basenu, nałykać się się trochę chlorowanej wody, nauczyć się jak poruszać całym swoim ciałem i po kilku, kilkudziesięciu lekcjach nauczę się pływać.
Identycznie jest z każdą umiejętnością. Na szkoleniu/warsztacie otrzymujesz doświadczenie po to, żeby później stosować najważniejszą dla mnie metodę - Metodę 3Ć - Ćwiczyć, Ćwiczyć, Ćwiczyć.
Jest to jedyna droga do nabycia perfekcyjnych umiejętności.
Pozdrawiam i powodzenia w drodze na własne szczyty.