O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
BOGDAN LOEBL TEŻ Z RZESZOWA I TEŻ Z "BREAKOUTÓW"
Dodano: 04-03-2013
Około 20 lat temu, Piotr Kuncewicz, napisał, że Bogdan Loebl „okazał się z biegiem lat jednym z najradykalniejszych turpistów i mizerablistów, bo trudno nawet nazwać tę mieszankę smutku i pogardy, jaka składa się przede wszystkim na jego twórczość.
Musiał minąć niejeden rok, zanim język Loebla zdążyliśmy odczytać. I znaleźć dlań właściwie miejsce na mapie dzieł i tendencji. Bogdan Loebl, właściwie zawsze trochę paradoksalny. Literatura nigdy nie była dla niego środkiem, ale celem najwyższym”.
Nie wiem dlaczego to ostatnie zdanie jest w czasie przeszłym. Kuncewicz, skądinąd trafny recenzent, wybitny krytyk literacki, autor wielotomowej krytyki i analizy literatury od roku 1918 do lat 90., „Agonia i nadzieja”, nie żyje od paru ładnych lat, a ten gramatyczny czas przeszły jest wciąż realnym czasem teraźniejszym.
W roku 1992 prof. Józef Nowakowski (z Rzeszowa, obecnie z Żarnowej pod Strzyżowem, emerytowany akademik Uniwersytetu Rzeszowskiego, ekscentryk, wybitny znawca i miłośnik literatury), napisał, że Bogdan Loebl „jest poetą, który czyta świat w nurcie nowoczesnego pesymizmu. Polak nieprawdziwy uderza w ton bardzo osobisty, ale poeta nie stroni od problematyki publicystycznej i eschatologicznej. Oszczędna i zdyscyplinowana, ironiczna i sarkastyczna zawiera jednak poezja Loebla potężny ładunek protestu wobec przestrzeni zła w kosmosie, w Polaku współczesnym i człowieku. Udowadnia, że tradycyjnie pojęty humanizm i homocentryzm są dziś nieaktualne”.
W tym samym roku, Waldemar Lenkowski, wydawca okazjonalny i con amore (trzech albumów z serii „Przylaszczka”), w swojej notce do książki Loebla, z rzeźbami Adama Myjaka, Polak nieprawdziwy, pisze: „Bogdan Loebl, urodzony w Nowosielicy (województwo stanisławowskie) w 1932 roku, poeta, prozaik, publicysta, autor słuchowisk radiowych, uzyskał ogromną popularność jako autor tekstów, piosenek, songów i bluesów pisanych dla wielu wykonawców, w tym znanej grupy Breakout. Wprowadził nową jakość do polskiej kultury popularnej. Autor „Katarakty” i „Kwiatów rzeźnych”, zaliczany do radykalnych turpistów, „wiwisektor ludzkiego cierpienia”, którego jak napisał Jan Maria Sieniawski, „boli Bóg, boli świat, bolą ludzie”, pozostaje niezmienny w swojej postawie poetyckiej”.
Kiedy przechodzę ulicą 3 Maja w Rzeszowie i za każdym razem mijam tego samego przechodnia - kapitalny, ludzki, pomnik Tadeusza Nalepy, przypominam sobie nie tylko moje epizodyczne spotkania z Nalepą, ale przede wszystkim o tym, że wybitność bluesów Breakoutów (wcześniej Blackoutów) jest po części zasługą wybitnych tekstów Loebla.
Tak sobie myślę globalnie i obiektywnie, bo prywatnie i tendencyjnie, diabli mnie biorą, że po wielu latach owocnej współpracy, nastąpił rozdźwięk między tymi dwoma utalentowanymi postaciami, których spotkanie w Rzeszowie w latach 60. było zrządzeniem losu, jakie nie zdarza się często (poznał ich ze sobą rzeszowianin, artysta Stanisław Guzek, późniejszy Stan Borys; Bogdan zapamiętał, że tego dnia w tym mieście wiał straszny wiatr). Nalepa, choć młodszy od Loebla, nazywany ojcem polskiego bluesa, odszedł przedwcześnie na skutek bardzo poważnej choroby nerek. Krótko po rozstaniu z Loeblem, Tadeusz sam zaczął pisać sobie teksty. Moim zdaniem, nie były udane. Okazało się, że nawet świetny muzycznie kawałek bluesowy, ze wspaniałym wykonaniem, to „ciut” za mało aby powstał kolejny utwór o randze kultowych „Kiedy byłem małym chłopcem”, „Rzeka dzieciństwa”, „Modlitwa”, „Oni zaraz przyjdą tu”, „Przyszła do mnie bieda”, „Jest gdzieś taki dom”, „Pomaluj moje sny”, „Co się stało kwiatom”, „Daję ci próg”, „Takie moje miasto jest”, „Nocą puka ktoś”, „Powiedzmy to”, „Nauczyłem się niewiary” i wiele innych, które znamy, nucimy i nie wiemy, lub nie pamiętamy, że autorem słów jest Bogdan Loebl (podobnie jak nie wiemy, lub nie pamiętamy, że słynna „Anna” w wykonaniu Stana Borysa, to Ania Loebl, piękna żona Bogdana, rzeszowianka). I właśnie o to „Poetyckie Ciut” w tym chodzi. O to, żeby zaiskrzyło między muzyką a słowem i już nieustannie świeciło.
W sumie, w latach 1968 – 1993, powstało ponad 10 bluesowych płyt Breakoutów, z wykorzystaniem wielu utworów Loebla. Jego piosenki śpiewali też inni; m.in. zespoły Niebiesko-Czarni, Czerwone gitary, Nocna Zmiana Bluesa, Tadeusz Woźniak. W latach 90. ukazały się 2 piękne płyty z muzyką Nahornego napisaną do kolęd Loebla, w mistrzowskim wykonaniu i aranżacji.
W roku 2003 pojawiła się na rynku muzyczna dyskografia w stylu Loebl the Best, pod tytułem „Bogdan Loebl blues”. Dużo wcześniej, poza bluesami, ukazało się kilka płyt z piosenkami napisanymi przede wszystkim dla fantastycznej, ponadczasowej Miry Kubasińskiej z zespołów Nalepy, pierwszej żony Tadeusza, która tam też „loebluje”. Wśród najpiękniejszych, według mnie, są takie dzieła jak „Wyspa”, „Po ten księżyc złoty”, „Do kogo idziesz”. Do tej zachwycającej listy można też dopisać „To będzie syn” Tadeusza Woźniaka oraz przebój „Jesień idzie przez park” Czerwonych Gitar, do słów Bogdana Loebla i Marka Gaszyńskiego.
Znam Loebla jako wielkiego poetę, świetnego prozaika, a prywatnie jako nietuzinkowego towarzysza rozmów (jego czarny humor jest nie do przecenienia). Poznałam Bogdana też od strony trudnej przyjaźni. Jednak, na szczęście, jak na smutnym filmie z happy endem, w końcu, po latach, „clown rozśmieszył króla lub królową”, albo odwrotnie. Na którymś z końców przemówiła sztuka i siła przetrwania w bezinteresownej artystowskiej komitywie; a wszystko - pod wpływem sztuki poezji, jej turpistycznego uroku i artystycznego porozumienia bez słów i mimo słów. Ma to też, jak to z Loeblem prawie zawsze bywa, wyraz poetycko-eschatologiczny. Bogdan od czasu jak go znam, zawsze przebywa w swoim la chambre d'une maladie fatale, a z nim są tam jego wiersze, co jest metaforą osobności, ale i odosobnienia, wrażliwości i przewrażliwienia, ciągłych obaw o przemilczenie, pominięcie, nieadekwatność, figurą liryczną egzystencjalnego strachu o zdrowie, czyli życie, symbolem dokuczliwych dolegliwości, które go nękają, zwłaszcza jego serce, ale też metaforą poetyckiej sublimacji rzeczywistości.
Poezja Loebla to piętno, jak on sam dla bliskich. To niezapomniane piętno dla czytelników oraz czułej, czujnej i rzetelnej historii literatury, dopóki wysoki głos w literaturze ma znaczenie i sens. I dopóki nie tylko „Nobel” ma o tym przesądzać.
Dopóki
Uderz mnie wielka ciszo
dopóki są jeszcze bliscy
robaki i szczury
i ma kto pogrzebać i strawić
moje ciało
i dopóki mam komu zostawić
moje nie przeczytane
i moje nie napisane książki
(Bogdan Loebl, „Polak nieprawdziwy”/ „A Non-Genuine Pole”, Wydawnictwo YES, seria „Przylaszczka”, Rzeszów 2002)
P.S.
W ciągu ostatnich lat, ukazały się następujące prozatorskie książki Loebla - Piekło weszło do raju, Śpiąca jasnowłosa, Dymek Mesjasz Zwierząt, a jego nowe bluesy i piosenki zabrzmiały na najnowszych płytach Doroty Miśkiewicz (Yugopolis i Ale), Magdy Piskorczyk (Afro Groove), Mai Kleszcz (Odeon), De Mono (Spiekota), Dziadek do orzechów (piosenki dla dzieci) oraz The Best Blues Ever (z rekomendacją Jana Chojnackiego). Tym sposobem, poeta Bogdan Loebl jest wciąż obecny w polskiej literaturze i muzyce XX i XXI wieku, the best ever, choć nie tak jak kiedyś, kiedy świadomość i potrzeba kultury wysokiej były w narodzie znacznie silniejsze niż dziś.
http://www.youtube.com/watch?v=KBRu4yx6HBw