O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
Małe Miki
Dodano: 29-03-2013
Moje pierwsze zaskakujące przeziębienie jakby minęło, ale w Sarajewie nastąpił kolejny poważny atak zimowo-wiosennego polskiego wirusa i tak trzyma mnie drugi tydzień. Wszystko dlatego, że już nie miałam cierpliwości do tej zimy, byłam dla niej nieuprzejma, niełaskawym okiem patrzyłam na nieproszone, nieoczekiwane, niezapowiedziane i niepotwierdzone zawieje. Przylazły … w gronostajach, niestosownych na tę porę roku, pompatyczne, z pretensjami i aspiracjami do wiosennego świata. Przeczekując kataklizm czytam w łóżku i czytam i widzę coraz wyraźniej, że to nie kataklizm, tylko eufemizm, w porównaniu z oblężeniem Sarajewa (taką akurat mam lekturę), czystkami etnicznymi w Bośni, zbiorowymi mogiłami, np. w Omarskiej, Prijedorze, Keratermie, Rizvanovici, Trnopolju. O Srebrenicy nie wspominając, bo o tym, że to miejsce ludobójstwa wiedzą wszyscy, a teraz dla mieszkających tam Serbów – piekło narodowego sumienia (lektura np. „Jakbyś kamień jadła” Wojciech Tochman, Wydawnictwo Czarne). Co znaczy nieproszona zima w tym kraju, jeśli nieoczekiwanie przyjdzie? Kraju? Tysiące ludzi tam wciąż nie ma pewności gdzie jest ich kraj, a gdzie go nie ma. Z trzech stron Bośnia jest „otoczona” pasem Republiki Serbskiej w ramach państwa o nazwie Bośnia i Hercegowina, dokąd Bośniacy (tak nazywa się bośniackich muzułmanów; niektórzy mówią o nich - Boszniacy) nie jeżdżą, choć tam wielu zostawiło swoje domy rodzinne. Tysiące Serbów natomiast zostawiło swoje domy w granicach dzisiejszej Federacji Bośni i Hercegowiny, na przykład w Sarajewie i okolicy; czasami o rzut kamieniem, można by pójść na piechotę. Oni też obawiają się pojechać „do siebie”. Muzułmanie mieszkają w domach Serbów, Serbowie w domach Bośniaków. Nie inwestują, bo nie mają serca, nie mają za co, nie mają pewności, nie mają nadziei. Jedni i drudzy nieszczęśliwi, często bez pracy, bez przyszłości, niepewni jutra, bez poczucia bezpieczeństwa. A Chorwaci? Chorwaci chcą zapomnieć o swoich ofiarach ostatniej wojny i ustaszowskiej przeszłości z poprzedniej, żeby znów nie była pretekstem, zapalnikiem kolejnej, jak tej niedawnej, w byłej Jugosławii w latach 1992-95. To jest dopiero Zima!
Kazanie do ptaków
W środku zimy wróciły ptaki
Ciepłą rzeką wiatru.
Słyszałam że to
Skowronki.
Podobno jutro nadejdzie
Mróz swoim freonowym korytem.
Ktoś widział świętego Franciszka
Jak kazał
Do ptaków.
Kazanie do ptaków – fresk Jacopo Torritiego,
Ok. 1295 r., Asyż, San Francesco
/w: "Wiersze okienne" PIKiM 2003/
(wiersz: Krystyna Lenkowska)