O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
Gorący uczynek
Dodano: 06-04-2013
Wszystko będzie jesce roz, ino inacyj.
Wg ks. Józefa Tischnera
Co roku jest tak samo, „ino inacyj”. Tak i tegoroczna wiosna przychodzi „nieco” inaczej, bo późno. Tak późno, że po raz pierwszy w życiu, w kwietniu, dokarmiam sikorki, gile, szpaki … Nazwa kwiecień pochodzi od prasłowiańskich słów kwiat, kwitnienie, kwietny, a tu wokół nie uświadczy kwiatka, ździebełka, ni trawki. Zima, już w zaawansowanej kalendarzowej wiośnie, cofa się wolno jak, za przeproszeniem, lądolód ze środkowej Europy pod koniec plejstocenu. Zostawia porozrzucane wielkie i małe grudy śniegu, które wyglądają jak polodowcowe głazy narzutowe. Spod topniejącej zimy wyłazi … wszystko. Prawie. Dziury na drodze, polska śmieciowa rewolucja (umowy na dotychczasowy wywóz śmieci wygasają, a umowy śmieciowe pracodawca-pracownik zostają), niemoralne OFE, upadły cypryjski raj podatkowy, groźba wojny koreańskiej, niechlubne polskie tradycje antysemickie, wojna syryjska, egipski dołek turystyczny, wielorybia krew w Morzu Północnym, głodne, zziębnięte i skołowane polskie bociany, smoleński wrak, internetowe żebrolajki (dla jasności: cieszą mnie wszystkie lajki od Państwa, bo wierzę, że są spontaniczne )… Nie ma nic do ukrycia. Prawie. A jak wygląda „Prawie” okaże się może po następnej zimie, też przyłapanej na gorącym uczynku. W końcu nasz kenozoik jest wciąż w fazie intensywnego rozwoju społeczności mniejszych ssaków, ludzkich i zwierzęcych.
GORĄCY UCZYNEK
Po zimie wyłażą na jaw nieczystości
wystarczą dwa roztopy i chłam
widać jak na dłoni
poszukiwacze światła porzuconych fabryk
amatorzy dzieci śmieci ich słonego zapachu
i niedokończoności po uszy w sadzy Bohumila Hrabala
kolekcjonerzy szpejów
zalewani deszczem
kwasem potem potokiem syfu
zakapturzeni
w okularach kieszeniach
w drodze
na drodze
po rozżarzonej linii brudu
i blasku.
(wiersz: Krystyna Lenkowska, rok 2005)