O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
Rzeszów versus Przemyśl, Szczecin i Literatura
Dodano: 15-06-2013
Wracałam ostatnio pociągiem ze Szczecina i zastanawiałam się (długo, bo pośpieszność kolejowa w tym kraju rządzi się swoimi prawami) czy aby Rzeszów jednak nie mógłby mieć festiwalu literackiego? Do tej pory, udowodniano mi, że nie. Że to zbytek. W końcu ukulturalniamy się tu na różne sposoby. Mamy słynny Festiwal Muzyczny z tradycjami w niedalekim Łańcucie (bravo dla Bogusława Kaczyńskiego, inicjatora, a teraz - bravo Filharmonia Rzeszowska!, organizator), festiwale teatralne: dość nowy „Źródła Pamięci - Szajna - Grotowski - Kantor” (bravo współorganizatorzy - Teatr „Przedmieście” i pani Katarzyna Olesiak z UM!), całkiem nowy festiwal „Maskarada” (bravo Teatr Maska!), stary ale jary Festiwal Zespołów Polonijnych (w końcu Rzeszów ludowizną stoi), regularne konfrontacje teatralne, nad którymi pieczę ma Teatr Siemaszkowej, Europejski Stadion Kultury, etc. We wszystkich rzeszowskich kinach są już seanse dla koneserów, na brak koncertów muzyki rockowej (czy to na scenie na Rynku, czy w klubie Pod Palmą) i innej, z gatunku głośnej, nie można narzekać. Jednak regularnych zajść literackich, o zasięgu ogólnokrajowym, nie ma. A pogłębione czytanie przydałoby się niejednemu z nas, rzeszowian i rzeszowianek.
Od dawna zazdroszczę Przemyślowi „Przemyskiej Wiosny Poetyckiej”, nawet wtedy gdy zdarza się jesienią. Miałam okazję przez siedem lat być gościem tego festiwalu, który na stałe wpisał się w pejzaż miasta. Dosłownie w pejzaż, bo zaproszeni goście, poeci z całej Polski, a czasem z zagranicy, czytają swoje wiersze na Rynku przemyskim, z jego słynnych schodów, o zmroku. Poetom często towarzyszy muzyka, teatr, targi książki, spotkania poetów z uczniami i studentami, konkursy literackie … Schody stanowią naturalną scenę, a widownia siedzi poniżej, na krzesłach przygotowanych przez pracowników UM. Reflektory, księżyc, gwiazdy i światło, dochodzące z mieszkań secesyjnych kamienic wokół, tworzą niepowtarzalny klimat. Mieszkańcy Przemyśla wiedzą co to jest, gdzie i kiedy jest tak zwana „Poezja na Schodach”. Przybywają tłumnie, czasem ze swoimi taborecikami.
Na początku czerwca 2013 odwiedziłam Szczecin (po raz pierwszy w życiu). Cel był krajoznawczy i towarzyski, ale przy okazji wpadłam kilka razy (z galą włącznie) na Festiwal Literatury Kobiet GRYFIA. Razem z przyjaciółką, tłumaczką i pisarką z USA, Ewą Hryniewicz-Yarbrough, kibicowałyśmy dwóm pisarkom, finalistkom ogólnopolskiego konkursu literackiego, wpisanego w GRYFIĘ (organizowanego przez „Kurier Szczeciński”), Annie Janko i Katarzynie Jakubiak. Teraz, kiedy zobaczyłam, że nie tylko w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, czy Gdańsku można zrobić festiwal literacki na światowym poziomie, tym bardziej mi żal, że Rzeszów jest literacko ubogi, obojętny, chaotyczny, a nawet synkretyczny w sensie organizacyjnym. Szczeciński Festiwal GRYFIA zaprasza literatki-kandydatki do nagrody, jurorów i prelegentów z najwyższej półki, ma ambicję odkrywania i promowania talentów. Spiritus movens festiwalu jest Inga Iwasiów, pisarka, akademik. Wspiera ją duchowo i finansowo wiele instytucji państwowych i prywatnych w Szczecinie, m.in. Urząd Miasta, Uniwersytet Szczeciński, media.
Czy Rzeszów, miasto akademickie pełną gębą, w którym podobno jest najwyższy w Europie wskaźnik studenta przypadającego na jednego mieszkańca, w którym są dwa ogólnopolskie magazyny literackie (Fraza i Nowa Okolica Poetów), i gdzie od lat niezmordowana redakcja Frazy, składająca się z akademików Filologii Polskiej UR, poza pismem, wydaje książki, organizuje sympozja, benefisy, spotkania literackie, czy to miasto nie stać na literacki festiwal, aby nieco zrównoważyć wrażenie tej naszej kresowej przaśności, gdzie głównie hop siup i tadrasa? Nawet świetne w zamyśle Święto Paniagi coraz bardziej wygląda jak kolorowy jarmark ludowy pod kościołem. Chleb, kiełbasa, świątki, pierzaste koguciki, baloniki na druciku, cukrowa wata, co z kulturą ma niewiele wspólnego, a XXI wieku od XX, jakby nie odróżnia.
Decydentom od rzeszowskiej kultury, niejednokrotnie, składałam propozycję rozszerzenia formuły Pretekstów Literackich, które rozpoczęłam w roku 2000 jako literacką akcję społeczną (tu ukłon wdzięczności w kierunku firmy Elektromontaż, od której regularna suma 1000 PLN na rok kalendarzowy dla zaproszonych poetów, prozaików, muzyków, o więcej nie prosiłam, była podstawą budżetu PL). Przekonywałam, że koszta festiwalowe nie byłyby duże, a prestiż i rozgłos może znaczący. Nikogo to nie interesowało.
Co gorsze, jakiś czas temu, zlikwidowano Nagrodę Miasta Rzeszowa w dziedzinie literatury. Jakie słowo na niedzielę wynika z powyższego, dziarskiego wywodu? "Ryjo" i nic więcej.
Legenda:
bravo – brawo, like!
ryjo – czerwona kartka
http://www.flk.univ.szczecin.pl/
http://pretekstyliterackie.art.pl/