O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
Wyższa sztuka grillowania (czyli Asado w promieniach Solaris)
Dodano: 08-08-2013
A więc, jednego z tych upalnych dni, z dalekiego Buenos Aires, Barbara Gill* pisze asado. Po polsku pisze, bo jest z pochodzenia Polką urodzoną w Argentynie. Tak po prostu, w mailu pisze, między zdaniami, słowo asado. A ja, w południowo-wschodniej Polsce, na ukos wszelkim podziałom terytorialnego myślenia, słyszę w tym słowie gorące lato, znacznie gorętsze niż podkarpackie. Widzę też gorący taniec i słyszę rzewny śpiew: asado – fado.
Czy zdarza się miłość do słowa od pierwszego brzmienia?
Teraz już wiem, bo sprawdziłam w Wikipedii, że asado to nie tango argentyńskie, a grill latynoamerykański. To sztuka grillowania na żarze w taki sposób, że kucharz nie może zhańbić się choćby jednym płomieniem, kiedy proces przyrządzania asado już się rozpocznie.
Nie mogę się powstrzymać aby, raz za razem, nie wymawiać tego kuszącego słowa asado asado.
Asado (po hiszpańsku wymawia się /a’ saðo/) to jakby uszlachetniony krewny amerykańskiego barbecue i anglosaskiego grilla. Słowo grill i związane z tym zwyczaje, zadomowiły się w wielu miejscach świata, innego niż iberoamerykański, bo tam zamieszkało słowo asado. W Polsce nawet dziecko wie co to grill (czytaj: gryl, a nie gril) i grillowanie. Nie każdy tu jednak wie co to jest asado.
Mówiąc asado, mamy na myśli wydarzenie społeczne, czyli spotkanie przyjaciół pod pretekstem jedzenia opiekanego mięsa. Tysiące razy ma się to słowo też na podniebieniu i języku, zanim znajdzie się tam kulinarny efekt asado. Ze spokrewnionymi (choćby przez krew w mięsie) barbecue i grillem jest podobnie. Czy rzeczywiście podobnie?
Polski grill (a może Polish grill?) jest pretekstem do świętowania letniej pogody bez deszczu, która tu wcale nie zdarza się często. Pretekstem pokazania nowego domu lub starego, po remoncie. Pretekstem pokazania nowego samochodu, nowej dziewczyny, nowej żony, nowo narodzonego dziecka, a nade wszystko - impulsem do przyrządzenia łatwo i szybko czegoś do wspólnego, wręcz gremialnego, skonsumowania, sycącego i nie kosztownego. A jak jest w Argentynie?
Asado jest argentyńskim daniem narodowym. Najczęściej to wołowina, ale też inne mięsiwa, przyrządzane na ruszcie, który w Argentynie nazywa się parrilla. Zamiast rusztu można też użyć otwartego paleniska. Jeśli palenisko jest otwarte, to mięso – najczęściej całego chivito (czyta się /civito/, a znaczy kozioł) – nadziewa się na „krzyż” żelazny i wbija się w ziemię, obok żaru, a nie nad nim. Tą metodą asado piecze się znacznie dłużej. Prawie każdy Argentyńczyk umie zrobić dobre asado na parrilla, ale tylko nieliczni - tą „hardcore’ową” metodą na krzyżu. Nota bene, wytrawny asador jest bardzo dobrze płatny i wynajmuje się go na specjalne okazje (fiestę na wsi, huczny ślub, itp.).
Ciekawostka: naukowcy obliczyli, że najwięcej gazu cieplarnianego na świecie wytwarzają przeżuwacze. Zarówno te hodowlane jak i te dzikie, na przykład miliony antylop w Serengeti. W produkcji przemysłowej tych, które trafiają na ruszt, przodują takie kraje jak Argentyna, USA i Brazylia.
W Argentynie, tradycyjnie, asado robią mężczyźni. No i jak tu kobiety mają nie pokochać na wieki wieków pięknego słowa asado, choćby z tego praktycznego i demokratycznego powodu! Tradycyjnie też, kobiety robią sałatki do asado. Samotna kobieta, jeśli chce, może próbować nauczyć się przyrządzać asado, a to wcale nie jest Małe Miki. Ale kobieta potrafi! Utalentowana tłumaczka, Basia Gill, od czasu kiedy jej syn opuścił rodzinne gniazdo, stała się legendą w przyrządzaniu asado. Zwłaszcza wśród swoich przyjaciół, od Buenos Aires przez Nowy Jork po Rzeszów. Rozpala ogień jedną zapałką, jak na prawdziwą harcerkę przystało.
Ta historia to woda na młyn dla feministek i paru innych kobiet (od Buenos Aires przez Nowy Jork po Rzeszów) aby wykorzystać taką gratkę i ogłosić wszem i wobec, że kobieta wszystko potrafi! Barbara ma już swoją profesjonalną parilla (zaczynała od skromnej). A więc foty, blogi, na miejscu degustacje i wizja lokalna, czyli corpus delicti, czyli bardzo gorący uczynek. Gospodyni sama układa drewno i węgiel, sama przygotowuje drzazgi, podpałki i jedną zapałką inicjuje ognisko, które zamienia się w żar. A widownia patrzy zadziwiona, bo to niełatwa i widowiskowa sztuka. A oczekiwany finał - pyszny!
W tym miejscu przypomina mi się proces tworzenia wiersza, według Emily Dickinson. A swoją drogą, słowo asado brzmi też jak rzadki gatunek liryczny, posłuchajcie: oda, elegia, ekloga, anakreontyk, canzona, ...asado.
Waruj przy drzwiach gdy nie straszna
Ci Dusza w „Białym Żarze” –
Czerwony – to barwnik Ognia –
Lecz gdy w żywym Żelazie
Impregnuje się Płomień –
Ona drży w uścisku
Nienamaszczonego Światła
Bezbarwnego Błysku –
Nie gorsząc się moją ignorancją, Basia odpowiada w mailu na moje skojarzenia z muzyką i liryką: „Asado to nie taniec ani gatunek wiersza, a wyzwanie dla kobiet. I wczoraj na mojej parilla było kilo kiełbasek (chorizos), dwie całe polędwice (lomos) i cztery kilo karkówki wieprzowej (bondiola de cerdo). A teraz wracam do tłumaczenia „Solaris” Stanisława Lema”.
Jak to fantastycznie brzmi. Co za nietuzinkowa aliteracja! Posłuchajcie: Asado i Solaris. Dwa słowa z różnych baśni, z innych korzeni i rejestrów językowych, dwa światy, a nagle pasują do siebie jak Wenus i Adonis. Żar i skwar uczuć oraz smaków.
*świetna tłumaczka literatury polskiej na język hiszpański
** tłumaczenie wiersza: KL