O sobie: Po wielu latach pracy jako lektorka języka angielskiego oraz DOS (director of studies) własnej szkoły językowej, postanowiłam skupić się na czymś co, na ogół, bywa mało intratne, a konkretnie na literaturze. Czytam, piszę, publikuję w periodykach literackich w Polsce, USA, na Bałkanach, wydaję książki poetyckie (do tej pory 7), tłumaczę poezję Emily Dickinson (zuchwale aspirując do kanoniczności przekładu), wyjeżdżam na festiwale literackie oraz do domów pracy twórczej (Szwajcaria, Hiszpania); wciąż uczę oraz uczę się języków. O blogu: Będą to moje noty i wtręty kuLturalne i kuRturalne, głównie literackie, a nawet poetyckie. Nie mam doświadczenia w pisaniu blogów. Przeczuwam, że w sensie "gatunku literackiego" najbliżej mu do sylwy ponowoczesnej, czyli postmodernistycznej (sylwa: dzieło nierespektujące jednorodności gatunkowej, głównie poetyka kolażu; negatywne odwoływanie się do zastanych wzorców; heterogeniczność gatunkowa; sygnalizowany przez autora zamysł zburzenia wewnętrznej spójności utworu). O! W miarę doświadczenia, moja informacja o blogu (a może i o sobie) będzie ewoluować; zmieniać się na lepsze lub gorsze, w zależności od tego, kto i jak życzliwy czyta.
Ksenofobia i mięta
Dodano: 22-08-2013
1. Homoseksualiści. Można sobie wyobrazić społeczeństwo, gdzie geje i lesbijki funkcjonują jak wszyscy pełnoprawni obywatele i nie muszą się dopominać swoich praw przez parady równości. Obejmują i całują się na ulicy tak, jak każdy heteroseksualny człowiek, który „czuje miętę“ (pamiętacie ten miły idiom kolokwialny, teraz brzmiący może nieco archaicznie, ale wciąż wonnie?). Pierwsza moja reakcja: mm, nie wiem jak miałabym się zachować w takich obrazkach. Dlaczego jednak nie mam nic przeciwko swoim homoseksualnym przyjaciołom? Przecież każdy gej jest czyimś przyjacielem.
Przy okazji polecam ciekawy spot o tym, do czego może doprowadzić homofobia.
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/wojciech-zielinski-i-katarzyna-herman-w-spocie-przeciw-homofobii-wideo
2. Żydzi i Arabowie. Napis „Jude raus“ na ścianach, lub na ustach lub w druku to, od kiedy pamiętam, norma w tym kraju. Jednak kiedy moi, wydawało mi się humanistycznie wykształceni i humanistycznie nastawieni do świata, „przyjaciele“, w XXI wieku mówią głośno, że nie znoszą Żydów, lub że nie znoszą Arabów, (lub jednych i drugich), czuję się zdecydowanie gorzej niż na obrazku w pkt 1 (jw.). Ba, czuję się strasznie. I choć nie mam korzeni żydowskich ani muzułmańskich, czuję się zagrożona. Taki „spec od nienawiści“ zawsze sobie znajdzie (psychopatyczny?) powód do swojego "przyżyciowego" zewu, agonu, coś mi szepcze w głowie.
3. Czarni. Pamiętam, że kiedy byliśmy z bratem mali, nasz ojciec zaprosił do domu, do ciasnego mieszkania w bloku, całą delegację z Afryki. Moja mama nagle stanęła przed zadaniem nakarmienia dwunastu czarnych akademików z egzotycznego kontynentu. Musiała zgadnąć czym ugościć tych pięknych i ciekawych ludzi, bo tego nie dało się wtedy wyklikać w Internecie (połowa lat 60.). Myślę, że ten dzień i im podobne w mojej rodzinie zadecydowały o tym, że nie cierpię na ksenofobię, a nawet jej nie rozumiem. Nie pamiętam z domu brzmienia słowa „nienawiść“, „nienawidzę”. W zamian karmiono mnie słowami: „inne jest inspirujące, fantastyczne, boskie“. Brawo moi Rodzice!!
4. Mięta. W tym punkcie nie będę wyliczać kogo i za co jeszcze, w tym kraju, się nie lubi, że tak powiem eufemistycznie. Zamiast tego, przywołam piosenkę na zatrzymanie lata, a nawet wiosny w duszy na zawsze; piosenkę afirmującą odczuwanie mięty między ludźmi, bez względu na orientację, kolor skóry, narodowość, itd., itp. Zamiast gramatycznego rodzaju męskiego można sobie podstawić rodzaj żeński, wolna wola, voila. I zaparzyć sobie herbatę z mięty, na wątrobę chorą na chroniczne nielubienie inności, bo to jest stan patologiczny.
Wyjedźmy za miasto kochany
Wyjedźmy za miasto kochany
Pola miętowe, pola
Wyjedźmy za miasto kochany